1 listopada 2025

Mamy dziś wojnę cywilizacyjną

Dziś wydaje się, że ważna, jeśli nie najważniejsza, jest wojna cywilizacyjna. Przez wieki nad światem panowała cywilizacja europejska (grecka filozofia, rzymskie prawo, chrześcijańska religia). Ta cywilizacja napędzała rozwój gospodarczy i kulturowy, była także podstawą innowacyjności technologicznych. Wszystko to było związane z pojmowaniem doskonałości człowieka. Stawiano tutaj na rozwój i doskonałość człowieka współdziałającego razem z innymi ludźmi. Zdawano sobie sprawę z mocy sprawczej działających razem ludzi (przykład: falanga wojskowa sprawnie działająca była w stanie pokonać znacznie liczniejszego wroga). 

Ale teraz cywilizacja europejska (czy szerzej zachodnia) utraciła jakoś swoją moc, ponieważ do głosu doszły poglądy negujące taką tożsamość jako źródło "przemocy kulturowej". Uważa się, że lepsza jest różnorodność kulturowa. Dlatego w Europie mamy do czynienia z utratą wiary we własną cywilizację, zwłaszcza po odrzuceniu chrześcijaństwa. Pojawiło się patologiczne odrzucenie własnej kultury (culture cancel). Eliot wskazywał, że z kulturą sprawa wygląda w ten sposób, że kultura musi się rozwijać i wzrastać albo staje się tylko konsumpcjonizmem (popkulturą). Wszystko to razem prowadzi do kulturowego relatywizmu (nie wiadomo, co tak naprawdę jest ważne i dobre). Z tego powodu Europę dopadła instytucjonalna pustka, jak twierdził Murray. Havel mówił wprost o Europie bez duszy.  (Zob. #WWR209)

Co więcej, na to wszystko nakłada się ekspansywna migracja ludzi z innych kręgów cywilizacyjnych (przede wszystkim podległych religii islamizmu). Kultura islamska ma wpisaną potrzebę i konieczność rozwoju na zasadzie podboju nowych ludów. Doskonałością muzułmanina jest walka i śmierć za wiarę religijną. Dlatego muzułmańscy imigranci nie chcą się adoptować do zachodnich warunków kulturowych, ale wprost marzą o cywilizacyjnym podboju Europy (co kiedyś się nie udało). Mamy więc realne zagrożenie z tej strony.

Ale to nie wszystko. Prof. Góralczyk mówi, że Chiny stanowią odrębną cywilizację ujętą w ramy własnej państwowości. To oznacza, że nie mamy tylko do czynienia z inną państwowością mocarstwową, lecz z mocarstwową cywilizacją, która kieruje się własnymi zasadami. Chyba trochę podobnie wygląda sprawa z państwem rosyjskim. Przecież Rosja twierdzi dziś, że broni tradycyjnych wartości chrześcijańskich (w wydaniu prawosławnym). Dlatego strasznym błędem Zachodu (zwłaszcza Stanów Zjednoczonych) był pomysł, że te państwowości zasmakowawszy rozwoju gospodarczego staną się demokratyczne (w sensie demokracji liberalnej). Nie zdawano sobie sprawy, że tutaj zachodzi sprzeczność cywilizacyjna. Przestrzegał już przed tym (przed mieszaniem się cywilizacji) nasz rodak Koneczny. Uważał on, że cywilizacja to konkretna metoda tworzenia ustroju życia zbiorowego, czyli życia społecznego. Według niego nie da się pogodzić odmiennych cywilizacji.

Skoro Europa (czy szerzej Zachód) odrzucił swoje fundamenty cywilizacyjne, a inne cywilizacje zaczynają odbudowywać swoją potęgę (przykładem są Chiny), to należy stwierdzić, że Zachód jest skazany na upadek. Co gorsze, politycy europejscy wydają się nie zdawać z tego sprawy, wierząc, że uratuje ich postęp ideologiczny. Możemy powiedzieć, że EU zabrnęła w ślepą uliczkę ideologii, a to wróży tylko przegraną w dzisiejszej wojnie cywilizacyjnej. 

31 października 2025

Oj ta polityka !!!

Suwerenności państwa polskiego zagraża najbardziej kiepskie myślenie polityków, a nie układy geopolityczne.  Polityków stać jedynie na myślenie partyjne i na nic więcej.

25 października 2025

Myśląc Polska !!!

Programowa konferencja partyjna przybrała tytuł: Myśląc Polska. To pokazuje ewidentnie, że partyjnych polityków stać jedynie na myślenie. Jeżeli nawet chodzi tylko o program partyjny, to ujmowanie Polski w formie myślenia jest strasznym nieporozumieniem. Polski nie da się wymyślić! Polskę należy poznawać i rozumieć. To pokazuje, że partyjny program nie polega na zrozumieniu potrzeb czy wprost interesów państwa polskiego, lecz jedynie na wymyślaniu przekupstwa obywateli. Prezes stwierdził przecież, że program na oddziaływać na świadomość społeczną (sic). A zatem program nie dotyczy faktycznego działania politycznego a jedynie przekonania wyborców do postawienia krzyżyka na kartce do głosowania. Wydaje się, że to wymaga postawienia krzyżyka na całej działalności partyjnej. Jest już najwyższy moment, aby obywatele uświadomili sobie, że partie polityczne nie reprezentują ich potrzeb i interesów, ale swój interes partyjny (zdobywania władzy). Trzeba więc działać przeciwko polityce partyjnej. 

Myśląc Polska! Odpowiadam -- nie!!!, bo myślenie tworzy dowolne bzdury. Trzeba działając zadbać o interes Polski!!! To mogą dziś robić tylko obywatele, bo partii nie stać na realne działania polityczne. Dość już wciskania ludziom kitu!

21 października 2025

Polityczna siła sprawcza

Zdaniem prof. Góralczyka Chiny pokazały się jako mocarstwo, które ma siłę sprawczą. Ja chciałbym podkreślić działanie ze siłą sprawczą (czego brakuje europejskim politykom). No cóż jesteśmy w tyle i tyle.

16 października 2025

O naprawie demokracji

Okazuje się, że wszyscy komentujący politolodzy uważają, że w polityce najważniejsze są instytucje. Jeżeli więc jest mowa o naprawie demokracji (tej demokracji nieliberalnej, którą mamy), to od razu pojawia się kwestia tworzenia lub przywracania odpowiednich instytucji. Nikt nie zdaje sobie sprawy, że instytucje nie wyznaczają realności działania społecznego i dalej politycznego. Trzeba po prostu poszukać realnych zasad działania społecznego. 

Gdy więc analizujemy pojawienie się liberalnej demokracji, wtedy należy wiedzieć, że dokonywało się to w czasach, kiedy funkcjonowały jeszcze zasady (etyczne zasady) w życiu społecznym. Były to zasady określone jeszcze w starożytności przez Arystotelesa. To on pokazał, że do dobrze funkcjonującego państwa (polis) potrzebne są i konieczne zasady etyczne -- sprawiedliwość, rozsądek czy roztropność, oraz umiarkowanie. Sprawiedliwość ma wyznaczać działanie prawa, roztropność jest niezbędna przy podejmowaniu decyzji, zaś umiarkowanie powinno hamować naszą emocjonalność (ale także określać umiar w działaniu, czyli wystrzeganie się skrajności -- podążanie drogą środka). 

Otóż związanie demokracji z liberalizmem spowodowało pojawienie się nowych postulatów (już nie zasad). Przede wszystkim stawiano na wolność -- powszechną wolność jednostek. Wydawało się, że "działanie wolności" zapewni społeczeństwu swobodny rozwój. Ale nie zdawano sobie sprawy, że w rzeczywistości wolność nie określa i nie wyznacza realnych celów. Wolność stwarza jedynie pole możliwości do działania. Ostatecznie takie epatowanie liberalnym rozumieniem wolności doprowadziło do zupełnie dowolnego rozwoju, żeby nie powiedzieć, że do rozwoju chaotycznego, czyli braku sensownego celu. 

Stąd na koniec mamy kryzys i prawie destrukcję liberalnej demokracji. Dlatego należałoby powrócić do zasad etycznych, jeśli chcemy naprawiać demokrację. Demokracji nie naprawimy bowiem poprzez tworzenia instytucji, bo one nie są w stanie naprawić realnego stanu rzeczy. Dzisiaj mamy taką sytuację, że postawy liberalne spowodowały kompletny zanik zasad moralnych i etycznych w społeczeństwie. Każdy dba tylko o swój własny interes, bez zwracania uwagi na zasady etyczne. Prawo przestało działać na mocy sprawiedliwości. Rozsądek został zastąpiony emocjonalnym przeżyciem. Umiarkowanie zanika pod wpływem ekstremalnego zaangażowania ideologicznego. Wszystko to razem doprowadziło do rozwalenia liberalnej demokracji. 

Jeśli wiec chcemy odbudować system demokratyczny, co jest chyba niemożliwe, to należałoby powrócić do zasad etyki społecznej. Ale taka etyka musiałaby zapanować wśród całego społeczeństwa (albo jego większości, co wydaje się wątpliwe). Może więc łatwiej byłoby wybrać oświeconego władcę, jak to się zdarzało w przeszłości. 

14 października 2025

Strategia, strategia...

W stosunkach międzynarodowych liczy się strategia, strategia i jeszcze raz strategia. Strategia dobrze przemyślana, strategia wieloaspektowa i wielopłaszczyznowa, i wreszcie strategia długofalowa. Dzisiaj Chiny działają w tych sprawach znacznie lepiej od Amerykanów. Nagle biją ich na głowę (a może już po głowie). 

5 października 2025

Od megalomanii do wielkości Ameryki


Co ciekawe, megalomania Trumpa przełożyła się na odbudowę wielkości Ameryki (MAGA).
Cała to sytuacja znakomicie obrazuje moją tezę,
że polityka zależy od myślenia przywódców.

4 października 2025

Geopolityka kontra polityczne myślenie

Geopolityka tworzy jedynie pewne pole możliwości działania politycznego, ale samo działanie polityczne wymaga sprawczości, czyli napędu w postaci uchwały lub rozkazu. Potrzebna jest jakaś zachęta do działania, która zależy już tylko od myślenia (poglądów) polityków albo dowódców. Otóż myślenie polityczne (a zwłaszcza partyjne) wcale nie musi podążać za warunkami geostrategicznymi. Dlatego moim zdaniem, geopolityka nie stanowi ostatecznego rozstrzygnięcia sytuacji politycznej. Jak to się dzieje dzisiaj w Europie.

Otóż przysłowiowy Zachód rozwijał się na ustrojowej bazie liberalnej demokracji, co początkowo wiązało się z akceptacją tradycyjnych wartości społecznych. Natomiast naprzeciw Zachodu stał Związek Radziecki o ustroju komunistycznym, który propagował postępowe i lewicowe wartości (stworzenie społeczeństwa komunistycznego). Kiedy jednak doszło do zakończenia "zimnej wojny", sytuacja zaczęła się zupełnie zmieniać. I dzisiaj mamy coś odwrotnego. Rosja opowiada się za wartościami tradycyjnymi, a Europa popadła w ideologiczne szaleństwo lewackich pomysłów. Do czego to prowadzi? Otóż widać, że UE porzuciła geostrategiczną współpracę ekonomiczną z Rosją i znów traktuje Rosję jako swojego wroga. Ponieważ widzi w Rosji Putina zagrożenie dla swoich pomysłów ideologicznych (przede wszystkim porzucenia realnego pojmowania człowieka w jego naturze i egzystencji). Wydaje mi się, że właśnie taki konflikt prowadzi do podświadomej konfrontacji z Rosją, czyli pomysłu wojny. Elity europejskie widzą w takim rozwiązaniu możliwość zachowania swojej pozycji panowania nad zbuntowanymi społeczeństwami (w razie wojny nie będzie konieczności zmiany władzy). Trzeba się temu cały czas przyglądać!!!

30 września 2025

Moje rozumienie swobody i wolności działania

W końcu zrozumiałem, dlaczego mówię o swobodzie działania a nie o wolności działania. W języku polskim określenie "swoboda działania" oznacza podejmowanie działania bez wpływu zewnętrznych ograniczeń. Mogę więc swobodnie działać tak jak chcę, ale to nie oznacza wcale, że odrzucam jakiekolwiek zasady działania. Natomiast gdy zaczynamy mówić o wolności działania, to musimy mieć świadomość, że określenie "wolności" oznacza porzucenie wszelkich zasad. Bo takie znaczenie wolności zostało utrwalone w dobie francuskiego oświecenia i ostatecznie rewolucji francuskiej. Niestety taka wolność ciągnie się za nami do dzisiaj. I niech nikt nie opowiada, że mamy wolność do czegoś albo że wolność oznacza odpowiedzialność. Wolność oznacz zupełną swobodę od wszelkich zasad. Zawsze odwołuję się do prostego przykładu. Walczono kiedyś o wolność słowa, co oznaczało wolność wypowiedzi zwłaszcza na gruncie publicznym. Sądzono bowiem, że zapobiegnie to pomijaniu prawdy. Tak jakby wolność miała gwarantować dotarcie do prawdy. Co się jednak okazało? Otóż wolność słowa i wypowiedzi doprowadziła do głoszenia wszelkich bzdur, kłamstw i dowolnego bezsensu. Również wolność twórcza prowadzi do pojawienia się absurdalnych dzieł, które tylko mają atakować odbiorców.

Zrozumiałem także (na podstawie różnych dyskusji), że również w gospodarce konieczna jest swoboda działania, czyli brak zewnętrznych wpływów i manipulacji ze strony polityki lub ideologii. Natomiast konieczne jest uwzględnianie konkretnych zasad i  wymogów realności. Na początku swoboda gospodarcza działała znakomicie, ponieważ ludzie żyli zasadami moralnymi lub etycznymi. Jeżeli jednak zasady są pomijane, to działania gospodarcze podlegają wypaczeniom. Przestrzegam więc przed nadużywaniem pojęcia wolności w różnych sprawach społecznych i politycznych. Gdy mówimy o wolności, musimy mieć świadomość, że to pojęcie niesie w sobie niebezpieczeństwo odrzucenia wszelkich zasad. I nigdy nie wiadomo, kiedy to wyjdzie na jaw. 

W kulturze i polityce zachodniej pojęcie wolności zostało już tak zabsolutyzowane, że oznacza właśnie odrzucenie wszystkiego (zwłaszcza wszystkiego, co było i było uważane za prawdziwe). Powszechnie głosi się tezę, że człowiek działa na zasadzie wolności. Tylko nikt nie zastanawia się, że wolność nie ma żadnej mocy sprawczej. Wolność jest bowiem tylko możliwością a nie mocą działania. Człowiek działa na mocy swojej realności, czyli aktywności zawartej w jego egzystencji (podmiotowości osoby i życia). To, że możemy swobodnie wybierać swoje działanie zależy już od naszego poznania otaczającego świata i myślenia o możliwościach działania. Dopiero myślenie zapewnia nam swobodne możliwości działania. Tak naprawdę wolność dotyczy naszego myślenia a nie działania.

28 września 2025

Prawicowa tożsamość polityczna

Podziały polityczne albo raczej partyjne stają się coraz bardziej enigmatyczne. Dlatego trzeba spojrzeć na sprawę pojmowania  prawicowości i lewicowości w nowy sposób. Musimy ponownie znaleźć właściwe zasady i wartości. Przede wszystkim należy pamiętać, że najważniejsze jest poznanie i zrozumienie realności człowieka oraz realności życia i działania społecznego. Tutaj trzeba bardzo uważać z dowolnością naszego myślenia, żeby nie rozminąć się z prawdą.

Problemem staje się dzisiaj kwestia tożsamości prawicy (stanowiska prawicowego). Jak zachować tożsamość prawicową (jak określić prawicowe poglądy)? W odpowiedzi najczęściej zjawia się odwołanie do tradycyjnych wartości. Padają od razu absolutne wartości prawdy, dobra i piękna. Ale należy zdawać sobie sprawę, że są to wartości moralne, które ładnie brzmią lecz tak naprawdę nie sprawdzają się w działalności politycznej (zwłaszcza dzisiaj). Dlatego ja uważam, że wartości powinny być pojmowane jako szczególne konsekwencje realnego działania. Natomiast najważniejsze są dzisiaj zasady realności (realności człowieka i funkcjonowania realnego społeczeństwa).

Cóż tak naprawdę decyduje o prawicowej tożsamości? Otóż będą to wyraźne tezy filozoficzne, które przedstawiają zasady realności. Pierwszą tezą jest rozumienie człowieka jako osoby (osoby stworzonej przez Boga). Drugą tezą jest rozumienie rodziny jako naturalnej wspólnoty osób. Rodzina jest osobową wspólnotą rodziców i dzieci. Wreszcie trzecią tezą jest rozumienie narodu jako wspólnoty rodzin i rodów, czyli najszerszej społecznie wspólnoty osobowej. Takie powinny być zasadnicze punkty prawicowego myślenia politycznego. Co z tego wynika? Jakie powinny być postulaty działalności politycznej?

Przede wszystkim państwo (i jego instytucje) powinno szanować swoich obywateli. To oznacza, że instytucje państwowe i pozarządowe mają wyraźnie służyć obywatelom, czyli działać w ich społecznym interesie. Również stanowione prawo powinno służyć interesom obywateli i działać na ich korzyść. Dalej szczególnym priorytetom i wsparciu powinny podlegać wspólnoty rodzinne. W żadnym wypadku nie wolno deprecjonować społecznej roli wspólnot rodzinnych. Ponieważ tylko dbałość o dobry status życia rodzinnego może gwarantować społeczeństwu rozwój demograficzny.

Ostatnim elementem życia politycznego jest kwestia wspólnoty narodowej. Musimy sobie zdawać sprawę, że odrodzenie życia politycznego będzie zależało od kwestii narodowej. Działalność narodowa ogarnia bowiem i określa funkcjonowanie kultury (zarówno w wymiarze społecznym jak i indywidualnym). Kultura narodowa obejmuje  życie i działalność rodzin i całych rodów, czyli tego, co wyznacza rozumienie narodu. Państwo powinno dbać zatem o rozwój kultury narodowej, żeby przeciwstawiać się zalewowi popkultury. Tylko kultura narodowa niesie ze sobą wartości ważne dla obywateli danego państwa.

Ogólnie jako zadanie państwa wyróżnia się dbałość o bezpieczeństwo i rozwój społeczeństwa (ale rozumianego jako wspólnota obywateli). Takie bezpieczeństwo powinno być rozumiane dość szeroko, gdyż musi ono obejmować przede wszystkim działalność militarną i policyjną, ale musi także obejmować działalność gospodarczą (przemysłową i rolniczą) państwa, a nawet funkcjonowanie kultury narodowej (zarówno sztuki jak też techniki i wynalazków). Innowacyjność działalności ma bowiem swoje źródła w kulturze i edukacji. Dlatego działalność edukacyjna musi uwzględniać sprawę bezpieczeństwa w gospodarce i kulturze, nie pomijając spraw militarnych.

Państwo musi zapewniać obywatelom swobodę działalności na tych wymienionych polach, ale bez narzucania jakichkolwiek rozwiązań ideologicznych. Państwo (jego instytucje) podkreślając naturalną realność swoich obywateli musi wierzyć w ich sensowną działalność gospodarczą i kulturalną. Dopiero wykroczenia poza prawne muszą podlegać interwencji. 

Z ujęcia człowieka jako osoby powołanej do życia rodzinnego wynika również rola religijności. Osobowa duchowość człowieka wyraża się bowiem w moralności i religijności. Moralność stanowi osobowe odniesienie się człowieka do innych ludzi, natomiast religijność jest odniesieniem do Osobowego Boga (Trójcy Świętej) i Świętych Pańskich. Dlatego dawniej tworzenie kultury i sztuki było zogniskowane na wartościach moralnych i religijnych. Tego bowiem wymaga i potrzebuje osobowa duchowość człowieka (i to buduje jedność i tożsamość wspólnoty narodowej). 

Dzisiaj uważa się, że demokratyczne państwo powinno zachować charakter świecki. Jeśli instytucje państwowe będą miały taki charakter, to nie może oznaczać, że religia i religijność obywateli ma być spychana do sfery prywatnej. Oczywiście religijność człowieka i obywatela będzie miała charakter osobisty, jednak obywatele muszą mieć swobodę okazywania swojej religijności w życiu publicznym. Dlatego taka swoboda religijna powinna dotyczyć działalności różnych wyznań i kościołów, gdyż taka działalność stanowi również wyraz kultury narodowej. 

Dzisiejsze państwo, które nabiera świeckiego charakteru, musi znaleźć dla siebie jakieś zasady działania. Nie będą to ani osobowe wartości moralne, ani osobowe zasady religijne, cóż więc pozostaje. Muszą to być zasady wyznaczające sprawne współdziałanie ludzi na forum społecznym. Już Arystoteles w swojej Etyce wskazał odpowiednie zasady działania społecznego, określając odpowiednie sprawności działania. Chodziło o trzy cnoty cechujące trzy władze duchowe, czyli sprawiedliwość--roztropność--umiarkowanie. Sprawiedliwość doskonali działanie ludzkiej woli, roztropność albo rozsądek należy do umysłu, natomiast umiar powinien panować nad naszą uczuciowością. Arystoteles mówił o postępowaniu drogą środka i unikania wszelkich skrajności. Ta grecka mądrość polityczna określała przez wieki funkcjonowanie Europy. Trzeba do tego powrócić!

Prawicowym poglądom przypisuje się podejście konserwatywne. Jak zatem należy pojmować ten konserwatyzm? Konserwatyzm dąży do zachowania porządku społecznego, jeśli będziemy uważali, że chodzi o naturalny porządek realności świata i człowieka. Ten naturalny porządek musi być zgodny z wymogami i prawami realności. Pierwszym prawem realności jest to, że do działania potrzebna jest i konieczna moc sprawcza. Człowiek działa więc dzięki mocy sprawczej, która jest zawarta w jego egzystencji. Chodzi tu przede wszystkim o egzystencjalną podmiotowość osoby, która jest wyposażona w realne własności transcendentalne prawdy, dobra i piękna. To właśnie aktywność tych własności napędza naszą duchowość - władze duszy, nadając im jednocześnie ukierunkowanie na otaczającą realność -- przede wszystkim na realność innych ludzi (realność, którą otrzymaliśmy w akcie stworzenia). Tej realności nie jest w stanie zmienić nasze myślenie. Możemy wymyślać sobie tzw. "niestworzone rzeczy", ale to nie zmieni naszej osobowej realności. Jesteśmy stworzeni jako osoby i to osoby mężczyzny albo kobiety - i tyle.


25 września 2025

Powraca nacjonalizm gospodarczy

Pan Wróblewski w podcaście #WWR206, aby opisać nową sytuację, posłużył się określeniem merkantylizmu. W internecie znalazłem takie wyjaśnienie: Merkantylizm to system poglądów ekonomicznych i polityka państwa z wczesnego okresu nowożytności (XVI-XVIII wiek), którego celem było wzbogacenie państwa poprzez maksymalizację zysków z handlu zagranicznego. Zdaniem autora sytuacja polityczna powraca do nacjonalizmu gospodarczego. A to oznacza, że skończyła się zależność gospodarki od polityki, i teraz gospodarka będzie rządziła polityką. To powoduje, że pojawiają się nowe dogmaty gospodarcze, powstaje nowa architektura społeczna oraz nowa architektura geopolityczna. Autor przywołuje pogląd F. Lista, który pisze, że merkantylizm jako system handlowy i przemysłowy dał państwom Europy podstawę potęgi politycznej. I dodaje, że bez protekcjonizmu żaden naród nie mógłby rozwinąć swego przemysłu ani też uzyskać niezależności, która jest warunkiem jego bytu. Widzimy, że dzisiaj gospodarka będzie służyć celom politycznym. Staje się więc dźwignią do tworzenia potęgi politycznej, co najlepiej zadziałało w Chinach.

Dlaczego upada dotychczasowy liberalny porządek polityczny? Przecież wydawało się, że liberalna demokracja będzie trwała wiecznie (patrz koniec historii). Zdawało się, że po trudnych doświadczeniach wojennych zapanował już złoty czas dobrobytu. Zachód pod wodzą Stanów Zjednoczonych prowadził prawdziwą ekspansję przemysłową. Przewaga finansowa Stanów podbijała cały świat (zwłaszcza nowe rynki handlowe). Ameryka tworzyła swój porządek instytucjonalny, dzięki czemu wszyscy uczestnicy składali się na umacnianie potęgi amerykańskiego hegemona. Liberalny ład demokratyczny stawał się ugruntowaniem amerykańskiej hegemonii. Co więc zawiodło?

Zawiodło oczywiście polityczne myślenie. Myślenie rozwijane wbrew poznaniu i rozumieniu rzeczywistości. Wydawało się myślicielom, że znaleźli rozwiązanie na wieki. Ameryka rozwijała się dzięki liberalnej demokracji (która -- trzeba pamiętać!!! -- powstawała w tradycyjnych warunkach społecznych, gdzie rządziły wartości etyczne i moralne). Dodatkowo stworzono odpowiednie instytucje międzynarodowe, które miały pilnować dominacji Stanów i ich mocarstwowej polityki. Lecz okazało się, że te instytucje zostały stopniowo przejmowane przez lewicowych aktywistów (w myśl poglądów Gramsciego). To spowodowało destrukcję tych instytucji, bo zaczęły kierować się pomysłami ideologicznymi.

Poszukując innego wyjścia amerykańskie elity wpadły na pomysł, że panowanie gospodarcze i polityczne Stanów da się utrzymać dzięki globalizacji. Uważano, że z jednej strony instytucje finansowe i handel zdołają preferować rozwiązania liberalnej demokracji, zaś z drugiej strony wierzono, że globalizacja handlu i rozwoju gospodarczego zapewni rozwój liberalnej demokracji w całym świecie (jako to, co najlepsze -- nie ma lepszego ustroju politycznego). Okazało się to grubą naiwnością, primo że instytucje mogą tworzyć odpowiedni porządek społeczny i polityczny (jest wprost odwrotnie), i secundo że ekonomiczna globalizacja spowoduje przyjęcie przez wszystkie państwa liberalnej demokracji (czyli polityki Stanów).

Te pomysły okazały się porażką USA, gdyż globalizacja rozwinęła gospodarki innych dużych państw (Chiny, Indie, Rosja), natomiast instytucje międzynarodowe opanowane przez lewackich komunistów zwróciły się przeciwko Stanom. W związku z tym rola polityczna Stanów bardzo zmalała, bo trzymają się jeszcze dzięki ekonomii finansowej. Jednak produkcja pustego pieniądza nie ma realnej siły oddziaływania, gdyż należy inwestować w realne rozwiązania przemysłowe. Nawet technologie medialne nie mają siły globalnego oddziaływania, bo nie wszyscy ludzie latają ze smartfonami.

Trzeba zapytać, co było nie tak w liberalnej demokracji, że nie zdobyła ona popularności na świecie? Otóż już Arystoteles przestrzegał, że każdy ustrój polityczny (wymieniał trzy -- jedynowładztwo/królestwo, arystokrację/ demokrację) może się rozwinąć pozytywnie, ale może się zdegenerować negatywnie. Królestwo może stać się tyranią, arystokracja oligarchią, zaś demokracja przekształci się w chaos i anarchię. Cóż się stało z liberalną demokracją? Okazało się, że dziś przekształciła się ona w oligarchię elit panujących. Rozbuchane instytucje stworzyły zbiurokratyzowaną kastę posiadającą pod kontrolą wszelkie decyzje polityczne i społeczne. W trakcie rządów partyjnych powstały elity polityczne, które przypisywały sobie jedynie słuszną wiedzę polityczną (skupioną na zdobywaniu władzy). Elity posiadające władzę ogarnęła zwykła ludzka pycha, że władza ma zawsze rację. Dlatego te elity usztywniają swoje reguły, prawa i instytucje. Instytucje państwowe i międzynarodowe stają się jednocześnie ekspertami, arbitrami i nawet policjantami w systemie politycznym liberalnej demokracji. Ostatecznie liberalne instytucje stały się hamulcem rozwoju ekonomicznego i politycznego. Dlatego liberalne instytucje przestały być dla państw na świecie punktem odniesienia. Natomiast elity na gwałt wołają, że liberalizm to jedyny gwarant demokracji. Ci, co myślą inaczej, są wrogami demokracji, czyli populistami (a przecież populiści wyrażają interesy ludu, który miał być władcą demokracji). Niestety okazuje się, że liberalna demokracja to rządy elit powstających na bazie wolności i równości. Dlatego ja nazywam to oligarchią elit.

Pan Wróblewski uważa, że powstający neomerkantylizm jest odpowiedzią na bankructwo liberalnej demokracji, bo w dobrze prosperującym państwie konieczna jest realna kontrola gospodarcza. Na tym właśnie wygrywają dzisiaj nowe mocarstwa.

2 września 2025

SzOW - czy Szok

Chiny bardzo umiejętnie sterują swoim rozwojem gospodarczym. Jest to tym dziwniejsze, że państwem rządzi partia komunistyczna. Jednak te rządy komunistyczne wydają się całkowicie mylące, gdyż mamy jeszcze nazwę z czasów Mao, lecz znikła gdzieś zupełnie ideologia komunistyczna. Polityka gospodarcza jest czysto pragmatyczna, bo liczy się przede wszystkim produkcja i handel (zbyt). Również polityka zagraniczna jest pragmatyczna i skuteczna. Chiny stworzyły sobie obszerny rynek zbytu dzięki powstaniu i działaniu Szanghajskiej Organizacji Współpracy (SCO).

W ten sposób osiągają możliwości handlu i rozwoju dla 2/3 całego światowego obszaru. Jest to znakomita alternatywa dla ograniczanego cłami handlu USA. Stany Zjednoczone nie będą w stanie wytrzymać takiej konkurencji. (sic)

Letnia sokownica


25 sierpnia 2025

Interes partyjny kontra interes społeczny

Skoro padło stwierdzenie, że polityk działający w interesie partyjnym (interesie partii), działa na szkodę Państwa Polskiego, to obywatele mają formalną podstawę do pozbycia się partyjnych polityków i posłania ich do diabła. Taka obywatelska rewolucja jest konieczna. Czekamy, kiedy do niej dojdzie.

Okazuje się, że trzeba zupełnie przeformatować politykę demokratyczną. Po prostu chodzi o faktyczną zamianę polityków partyjnych na realnych polityków działających w interesie państwa i obywateli. Taka polityka jest możliwa tylko w państwie narodowym, ponieważ tylko jednorodna wspólnota narodowa może podejmować wspólne cele i interesy. Takim podstawowym celem jest bezpieczeństwo i rozwój (rozwój kulturalno-gospodarczy, czyli rozwój sztuki i techniki/technologii).

Natomiast czymś bezsensownym jest poszukiwanie dowolnych działań i zachowań człowieka, które miałyby prowadzić do stworzenia jakiegoś nowego społeczeństwa. Musimy sobie zdawać sprawę, że nie ma możliwości odmienienia naszej ludzkiej realności, czyli jakaś przemiana natury człowieka. Politykom wydaje się, że najważniejsze jest myślenie. Otóż przemiana ludzkiego myślenia (albo świadomości społecznej) w żaden sposób nie prowadzi do osiągnięcia nowej realności, gdyż myślenie nie ma żadnej mocy sprawczej i nie decyduje o prawdziwej realności. Myślenie jest zdolne co najwyżej do zarządzania treściami internetowymi, ale widzimy do czego to prowadzi (albo oszustwa albo hejt osobisty). Dlatego w polityce trzeba unikać preferencji myślenia.  

3 sierpnia 2025

Moja ocena polityczna

Dochodzę obecnie do wniosku, że uprawianie polityki nie polega na przedstawianiu w mediach właściwych i słusznych ocen politycznych (mamy takich znakomitych recenzentów), ale uprawianie polityki to nie zawsze słuszna działalność partyjna. We współczesnej demokracji politykę trzeba uprawiać partyjnie (wszystko jedno czy to będzie w USA czy w Polsce). Ale należy mieć świadomość, że polityka partyjna jest skazana na decyzje kierowane wyłącznie interesem samej partii (czyli zdobywania władzy). To oczywiście odbiera działalności partyjnej jakąkolwiek słuszność i dbałość o interes społeczny obywateli. Co w związku z tym mogą zrobić niezadowoleni obywatele? Dziś jedyna odpowiedź, jaką widzę, to przeprowadzić rewolucję obalającą władzę partyjną. Powiecie, że to jest niemożliwe !!! Macie rację, lecz to jest jedynie słuszna ocena polityczna (która się w ogóle nie liczy). Więc zobaczymy ???  

30 lipca 2025

Podcast o suwerenności

Uczestnicy podcastu Ostoja Tradycji zastanawiali się, skąd pochodzi suwerenność? Można chyba postawić tezę, że suwerenność państwa jest zależna od siły i zdolności militarnej oraz siły gospodarczej tego państwa. Zła organizacja państwa (czyli złe zarządzanie) powoduje komplikację i w końcu utratę suwerenności. Suwerenność zależy więc od wewnętrznej siły i aktywności państwa (władzy i instytucji państwowych) albo źródłem suwerenności będzie geopolityczna sytuacja zewnętrzna, jak w przypadku uzyskania przez Polskę niepodległości w roku 1918. 

Suwerenność została także określona jako dobro wspólne, ale zaznaczono od razu, że takie dobro dotyczy wspólnoty narodowej. Zwrócono uwagę, że wspólnota narodowa (narodu polskiego) nie obejmowała właściwie całego społeczeństwa Państwa Polskiego. W dawnej Rzeczpospolitej wspólnotę narodową stanowiła społeczność szlachecka, która była zarówno siłą militarną, jak też siłą gospodarczą państwa. Można uznać, że szlachta broniła suwerenności państwa jako własnej sytuacji stanu politycznego i ekonomicznego. 

W perspektywie ogólnej podobnie wygląda sytuacja polityczna dzisiaj. Wspólnota narodowa (czyli naród polski) jest wyraźnie mniejsza od wszystkich obywateli należących do Państwa Polskiego. I dlatego, jak zaznaczył pan Orzeł, suwerenność przestała być traktowana jako dobro wspólne, skoro duża część (ok.1/3) społeczeństwa nie identyfikuje się ze wspólnotą narodową. Przykrą konstatacją było stwierdzenie, że Polska przez ostatnie dziesięciolecia nie wychowała swoich obywateli do suwerenności.

20 lipca 2025

Podsumowanie problematyki antropologicznej /1

Cały czas rozważamy i analizujemy realność człowieka. Doszliśmy do wniosku, że w przypadku człowieka trzeba wyróżnić realność egzystencjalną i realność esencjalną. Jest to z jednej strony nawiązanie do ustaleń Tomasza z Akwiny, który przyjmował, że o realności różnych bytów decyduje istnienie (stworzony akt istnienia), które pochodzi bezpośrednio od Boga. Z drugiej strony rozróżnienie na egzystencję i esencję wprowadził Kierkegaard, bo uznał, że ludzka realność jako podstawa działania musi mieć głębszy poziom związany z samym istnieniem człowieka. Jego zdaniem, to, co dzieje się na poziomie esencji, nie tłumaczy życia i działania człowieka (zwłaszcza wobec Boga).

Ja przyjmuję Tomaszowy podział bytu na istnienie i istotę. Istnienie określił on jako akt, zaś istotę jako możność, odwołując się do nazewnictwa stosowanego przez Arystotelesa. Akt istnienia (esse) oznacza więc aktywną realność, która stanowi podstawę istnienia oraz działania całego bytu. Natomiast możność istotowa stanowi sferę działania wykonawczego, co owocuje realnością stawania się (fieri). Otóż określenie Kierkegaarda – egzystencja i esencja – dodaje do metafizycznego ujęcia Tomasza nowe spojrzenie, zwłaszcza na podmiotowe wyposażenie istnienia. Egzystencja oznacza bowiem coś więcej niż sam akt istnienia, gdyż wydaje się pokazywać jakieś podmiotowe wyposażenie aktu istnienia. Można powiedzieć, że oznacza podmiotowe określenia istnienia. To wskazuje, że istnienie ludzkie (esse) nie jest samym czystym istnieniem, ale już czymś wyraźnie określonym.

W związku z tym możemy do tego dodać definicję osoby sformułowaną przez Wojtyłę (na podstawie filozofii Tomasza), że osoba (człowieka) jest podmiotem istnienia i działania (człowieka). Na tej podstawie dochodzimy do tezy, że osoba stanowi podmiotowość istnienia, czyli że jest zawarta w istnieniu jako szczególny i wyjątkowy podmiot egzystencjalny. Z kolei możemy do tego dołączyć pogląd Gogacza, który przyznaje i przypisuje istnieniu własności transcendentalne (przede wszystkim prawdę, dobro i piękno). Ostatecznie więc przyjmujemy pogląd, że osoba człowieka stanowi podmiot istnienia charakteryzujący się własnościami prawdy, dobra i piękna. Według Gogacza dzięki tym własnościom osoby ludzkie nawiązują między sobą relacje osobowe. Dzięki posiadaniu tych własności powstają również relacje między człowiekiem a Bogiem. Jeżeli przyjmujemy tezę, że u człowieka osoba stanowi podmiotowość istnienia wyróżniającą się własnościami transcendentalnymi prawdy, dobra i piękna, to idąc konsekwentnie tym tropem możemy założyć, że to podmiotowość osobowa przyczynuje i kształtuje duchowość, czyli wyposażenie duszy w trzy władze – umysł, wolę i uczuciowość.

Gdy Grecy stwierdzili, że człowiek składa się z duszy i ciała, to okazało się, że wyznaczyli w ten sposób rozumienie człowieka na całe wieki (faktycznie aż po dzień dzisiejszy). Oczywiście przy takim podejściu zaczęto przypisywać duszy szczególną realność określającą całość bytu ludzkiego. Arystoteles twierdził, że dusza jest formą ciała, czyli kształtuje całą materialną cielesność człowieka. Z kolei chrześcijańscy teologowie szli jeszcze dalej, gdyż twierdzili (podążając za Platonem), że dusza pochodzi od Boga i jest przez Niego stwarzana. W związku z tym przyznawano duszy niemal pełną doskonałość (doskonałej realności), czyli nieśmiertelność oraz zarządzanie realnym działaniem człowieka (duchowym i cielesnym). 

Muszę stwierdzić, że te poglądy na temat duszy nie wytrzymują metafizycznej krytyki. Tak naprawdę nie jest do końca jasne, co jest określane w tym wypadku przez pojęcie duszy. Określenia duszy i ciała brzmią znajomo i przez to wydają się oczywiste. Łatwo wskazać na ciało czy cielesność człowieka, z którą mamy do czynienia na co dzień. Ale pojawia się problem ze wskazaniem na duszę. Człowiek zdaje sobie oczywiście sprawę (albo powinien sobie zdawać) z posiadania sfery duchowej, bo to przebija się w jego życiu, ale zapytany, czym jest dusza lub gdzie zamieszkuje, miałby poważny problem z odpowiedzią.

Podsumowanie problematyki antropologicznej /2

Dlatego wydaje się nam, że na duszę człowieka należy spojrzeć zupełnie inaczej. Zarówno dusza jak i ciało należą do ludzkiej istoty (patrząc metafizycznie) albo do natury (patrząc naturalistycznie). Wspomnieliśmy już, że Tomasz uznał istotę lub naturę bytu ludzkiego za możność w stosunku do aktu istnienia. Istota jest zatem tylko ograniczeniem możnościowym aktu istnienia. Natomiast sprawcza aktywność znajduje się po stronie aktu istnienia. Cała więc działalność naturalna w ramach istoty ludzkiej jest uzależniona od sprawczej aktywności istnienia i jego podmiotowości egzystencjalnej. Toteż zarówno dusza jak ciało funkcjonują w zakresie możnościowym, co pozwala im podejmować wykonawcze działania doskonalące pod wpływem aktywności egzystencjalnej. W ten sposób następuje stawanie się i udoskonalenie możności naturalnej. Dlatego mówimy, że dusza posiada swoje odpowiednie władze (potentiae animae), które pozwalają nam działać duchowo, a z kolei ciało jako złożony organizm cielesny posiada swoje różnorodne narządy, które pozwalają mu żyć i działać. Oczywiście działania cielesne są dla nas widoczne i dostępne w doświadczeniu zmysłowym. Natomiast działania duchowe są znane i doświadczane przez działającego człowieka, ale swój wyraz zewnętrzny znajdują w działaniach moralnych (w bezpośrednich kontaktach osobowych między ludźmi) albo działalności kulturowej (w sztuce lub technice).

Jak zatem działają nasze władze duchowe? Naszym zdaniem, władze duchowe nie mogą działać same z siebie, ponieważ stanowią jedynie zdolności i możności do działania, co najlepiej oddaje nazwa łacińska – potentiae animae. Można je uznać za możliwości działania. I jako takie potrzebują one sprawczego poruszenia z zewnątrz. Skąd więc może płynąć takie poruszenie? Pamiętamy, że religia katolicka (teologia) twierdziła, że duszę stwarza sam Bóg i to On napędza władze do działania. Św. Augustyn uważał, że dla umysłu konieczne jest oświecenie Boże, a dla woli Boże poruszenie. Bez Bożej łaski człowiek przestałby żyć i działać. Jednak taka sytuacja zmuszałaby Boga do ciągłej interwencji, co jest problematyczne. Dlatego należy szukać napędu dla duszy gdzieindzij. Naszym zdaniem, to wszystko dzieje się za sprawą osobowej podmiotowości istnienia. Bóg stwarza bowiem bezpośrednio osobę człowieka jako podmiot istnienia (subsistentia essendi), obdarzając ten podmiot w moc sprawczą (aktywność sprawczą), która działa na terenie możności istotowej. Dlatego stawiam tezę, że poszczególne władze duszy są już przyczynowane przez aktywność osoby wraz z jej własnościami prawdy, dobra i piękna. Aktywność sprawcza kolejnych własności transcendentalnych odpowiada za powstanie władz duchowych umysłu, woli i uczuciowości. A dalsze akty kontemplacji (contemplatio), sumienia (conscientia) oraz upodobania (complacetia) powodują powstanie we władzach duszy odpowiednich zasad napędzających działania tych władz – słowa prawdy w umyśle, czynu dobra w woli oraz przeżycia piękna w uczuciowości. W wyniku tego władze duszy mogą podejmować realne działania duchowe. Umysł podejmuje działania poznawcze, wola rozpoczyna chcenie realnego dobra, zaś uczuciowość zaczyna przeżywać piękno ludzkiego życia. Możemy wówczas stwierdzić, że tak działająca dusza kieruje ludzkim życiem w dobrą stronę, czyli ku drugiemu człowiekowi, drugiej osobie albo ku Osobom Boskim.  

Podsumowanie problematyki antropologicznej /3

Tymi kwestiami działania władz duszy zajmowaliśmy się już dostatecznie dużo. Wystarczy przejrzeć wcześniejsze posty. Obecnie chciałbym zastanowić się nad zasadami i przyczynami ludzkiej cielesności. Ponieważ w tym względzie narosło wiele nieporozumień lub wprost błędów, które wpływają deprymująco na wyjaśnienie i rozumienie całościowej cielesności człowieka (ciała konkretnego człowieka). Przytaczaliśmy już dawną wizję człowieka złożonego z duszy i ciała. Natomiast dzisiaj odnajdujemy duszę na poziomie możności istotowej (esencji) i pokazaliśmy, że musi być uzależniona od głębszych przyczyn egzystencjalnych. Otóż z naszą cielesnością jest podobna sprawa. Ludzkie ciało z całym swoim materialnym wyposażeniem przynależy także do możności istotowej (potocznie zwanej naturą człowieka). Organizm cielesny powstaje więc na podstawie głębszej przyczynowości egzystencjalnej (podobnie jak dusza). Jednak musimy przyznać, że do tej pory przez całą historię nie poszukiwano tej przyczyny cielesności aż tak głęboko. 

Wiemy, że powszechnie panuje przekonanie, że ciało ludzkie pochodzi albo raczej jest efektem rozwoju ewolucyjnego przyrody jako rozwoju życia na ziemi. W dalszej części wykładu odniesiemy się jeszcze do tego poglądu. Teraz chciałby przedstawić własne wyjaśnienie. W kwestii pochodzenia duszy (władz duchowych) przyjęliśmy istnienie podmiotu egzystencjalnego (podmiotu osoby), który odpowiada za przyczynowanie powstania władz duchowych. Uważam, że w kwestii pochodzenia i powstawania cielesności należy założyć podobne istnienie podmiotu egzystencjalnego. Co to miałby być za podmiot zawarty w naszym ludzkim istnieniu? Otóż na początku (jakby odruchowo) nazwałem go podmiotem życia. Ale dzisiaj po wielu analizach i rozważaniach dochodzę do wniosku, że chodzi o szczególną i wyjątkową moc życia, czyli o jakieś życie nadprzyrodzone. Właśnie takie życie pochodzi od Boga (od Osoby Syna Bożego) i zostało ono stworzone wraz z istnieniem człowieka. Argumentem pobocznym jest zapis w Biblii, że Bóg stworzył człowieka jako nieśmiertelnego, lecz człowiek sam zatracił swoją moc życia wiecznego (przez grzech pierworodny).

Jak zatem należy rozumieć taką podmiotowość życia egzystencjalnego (życia nadprzyrodzonego)? Idąc tropem rozważań metafizycznych Gogacza przyznaliśmy podmiotowi osoby trzy własności transcendentalne (prawdy, dobra i piękna). O dalszych trzech własnościach Gogacz mówił, że mają charakter poza osobowy, ale nie kojarzył nic więcej. Otóż ja uważam, że należy powiązać kolejne trzy własności z podmiotem życia nadprzyrodzonego. Niestety tutaj pojawiają się ogromne trudności.

Dawniej własności transcendentalne przypisywano po prostu całemu bytowi. Na ogół mówiło się o własności jedności (unum lub unitas), dalej o odrębności albo różnicy przedmiotowej (aliquid) i wreszcie o rzeczowej realności (res). Jednak nawet w języku łacińskim (w brzmieniu tego języka) nie bardzo wiadomo o co tak naprawdę chodzi. Dlatego moim zdaniem, wymaga to całkiem nowej interpretacji. Trzeba się zastanowić, co właściwie pasuje do tej podmiotowej zasady życia. Wydaje się, że pasują tutaj jedność i różnica, czy raczej różnorodność. Wypada się zgodzić, że organizmy żywe stanowią swoistą jedność, która pozwala im żyć i działać. Ale dostrzegamy jednocześnie powszechną różnorodność pod względem zróżnicowania poszczególnych właściwości i cech fizycznych. Ponadto sam organizm żywy jest zróżnicowany pod względem różnych narządów, które chociaż wydają się niezależne, to we współpracy tworzą znakomicie działającą całość. Możemy więc egzystencjalnemu podmiotowi życia przyznać własności jedności i różnicy (czyli zróżnicowanej wielości).  

Podsumowanie problematyki antropologicznej /4

Idźmy dalej. Otóż pozostaje do ustalenia kwestia ostatniej trzeciej własności podmiotu życia. Pamiętam z historii, że platonicy albo już neoplatonicy z Akademii Platońskiej wyróżniali obok jedności i różnicy trzecią własność dotyczącą przyrody, czyli ruch. Przecież widzimy, że życie w przyrodzie pozostaje w ciągłym ruchu. Życie się rodzi, wzrasta i rozwija się, dojrzewa i starzeje się, aby na koniec zginąć. Wydaje się, że to wszystko miała określać właśnie własność ruchu. Patrząc na to konkretnie możemy zauważyć, że nie chodzi w tym wypadku o zwykły ruch przestrzenny. Chodzi raczej o pewien wewnętrzny ruch życia i o jakiś proces rozwojowy. Tak więc w ruchu pozostaje cały organizm żywy, a jego życie wyraża się właśnie w procesie rozwojowym (czy też w procesie rozkładu i zanikania).

Jak zatem należałoby określić taki ruch – ruch charakterystyczny dla życia (rozwoju życia)? Otóż ostatecznie po różnych propozycjach doszedłem do wniosku, że ten ruch jako charakterystyczny dla życia (także życia biologicznego) należy nazwać rodzeniem (generatio). Rodzenie jest bowiem tym, co dzieje się z każdym życiem i co można uznać za istotę czy naturę życia. Każde życie się rodzi, zaś efektem rodzenia jest właśnie życie. Życie jest zatem nierozerwalnie związane z rodzeniem, a rodzenie jest nieodłącznie powiązane z życie. Chciałoby się powiedzieć, że życie jest rodzeniem, a rodzenie życiem.

Ostatecznie więc rodzenie uznaliśmy za trzecia własność transcendentalną podmiotu życia egzystencjalnego. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że rodzenie jako proces i jako szczególna postać ruchu wyraźnie odbiega od tradycyjnego rozumienia własności, zwłaszcza własności transcendentalnej. Ale już samo życie zdaje się być wyjątkiem w porządku realności oraz w kategorii zasady i przyczyny pewnego stanu realności. Tak jak osoba w porządku realności egzystencjalnej wyróżnia się szczególną mocą sprawczą, która odpowiada za powstanie duszy (władz duszy), tak samo życie jako podmiot egzystencjalny charakteryzuje się szczególną mocą sprawczą powodującą, że powstaje i rodzi się organizm żywy – ludzki organizm, który jest w stanie współdziałać z aktywnością duchową dla realizacji działań (bezinteresownych działań moralnych) i relacji osobowych (osobowych relacji wspólnotowych – przede wszystkim relacji małżeńskich). 


Podsumowanie problematyki antropologicznej /5

Dlatego patrząc i analizując realne skomplikowanie ludzkiego bytu (w całej jego okazałości) nieodparcie nasuwa się teza, że człowieka stworzył właśnie Bóg (w Osobowej Trójcy). Nie ma innego wyjścia. Nie przeszkadza temu pogląd o ewolucyjnym rozwoju przyrody, czego efektem miałoby być ukształtowanie się organizmu paraludzkiego (takich wczesnych hominidów). Wystarczy, że na tym etapie zainterweniował Bóg dodając w pewnym momencie podmiotowości egzystencjalne osoby i życia nadprzyrodzonego, oczywiście na mocy stwarzania. Dlatego nawet z filozoficznego punktu widzenia konieczne się staje przyjęcie stwórczej aktywności Boga. Uważam zatem, że teza, iż człowieka stwarza Bóg jest oczywista. Bóg stwarza człowieka jako osobę i życie w porządku egzystencjalnym, czyli w zakresie istnienia wyposażonego w podmiotowość osoby i życia nadprzyrodzonego. Z kolei cała reszta realności esencjalnej (z porządku naturalnego stawania się) jest już przyczynowana przez podmiotowości egzystencjalne. Aktywność osobowa przyczynuje wyposażenie duchowe (władze duszy), zaś aktywność życia przyczynuje wyposażenie organizmu żywego, wykorzystując oczywiście ewolucyjny rozwój przyrodniczy.

To pokazuje, że cała sfera określana mianem natury człowieka nie jest w ogóle samodzielna, lecz pozostaje zależna przyczynowo i pod względem działania od sfery egzystencjalnej, czyli podmiotowości istnienia. Żadne inne rozwiązanie nie wchodzi w rachubę. Ludzka natura nie ma zdolności ani własnej mocy, żeby mogła podejmować realne działania. Ani władze duszy nie są w stanie działać samodzielnie, gdyż są tylko możliwościami działania ( takimi narzędziami wykonawczymi), ani nasza cielesność nie działa samodzielnie, gdyż narządy cielesne są poruszane i napędzane przez doskonalszą przyczynę, która ma moc koordynowania wszystkich poczynań cielesności, inaczej działania różnych narządów pozostawione same sobie mogą doprowadzić jedynie do destrukcji, czyli zgonu.

Trzeba więc przyjąć, że do tego, żeby natura człowieka mogła działać w całej pełni w sposób skoordynowany potrzebna jest i konieczna aktywna podmiotowość egzystencjalna. Wydaje mi się, że właśnie o to chodziło Kierkegaardowi, gdy odróżniał esencję i egzystencję. A to ostatecznie oznacza, że dzięki podmiotom egzystencjalnym (podmiotowi osoby i życia) na poziomie esencjalnym (w zakresie natury) możliwa jest współpraca duchowości z cielesnością i odwrotnie (współdziałanie w obie strony). Ta współpraca jest możliwa dzięki pewnemu rodzajowi współzależności. Otóż duchowa uczuciowość jest przyczynowana i aktywowana przez własność piękna. W sferze egzystencjalnej piękno jest najbardziej zbliżone do życia, a może nawet współdziała z życiem. Dlatego gdy w uczuciowości rodzi się przeżycie piękna, to możemy przyjąć, że to przeżycie dotyczy od razu pięknego życia (piękna, jakie niesie ze sobą życie). Na tej zasadzie główne uczucia radości i nadziei odnoszą się w pierwszym rzędzie do naszego ludzkiego życia (również w wymiarze biologicznym), skoro życie biologiczne jako działanie organizmu żywego także zależy od życia egzystencjalnego (nadprzyrodzonego). Duchowa nadzieje odnosi się zatem do różnych aspektów naszego życia. Mamy nadzieję na lepsze życie. Mamy nadzieję na zrodzenie nowego życia. Mamy wreszcie nadzieję na życie wieczne. Podobnie wygląda sprawa z radością. Radość dotyczy życia. Ludzkie życie wywołuje duchową radość. Cieszy nas każde nowonarodzone życie. Cieszy nas dobry stan naszego życia, czyli zdrowie. Cieszy nas zdrowie i życie najbliższych. To wszystko razem pokazuje, że nasza uczuciowość jest zasadniczo nastawiona na przeżywanie życia. To jest jej pierwsza i główna rola. Dopiero w momencie, gdy uczuciowość straci kontakt z osobowym pięknem i z upodobaniem piękna jako aktem osobowym, wtedy odwraca się od popierania życia i zniża się do poziomu poszukiwania i przeżywania przyjemności. Ale jest to fakt upadku i poniżenia się naszej uczuciowości, która utraciła wewnętrzną moc przeżywania piękna. Nie bez powodu w języku polskim nadmierne podążanie za przyjemnościami jest nazywane brzydotą moralną.

Dlatego dla człowieka, zwłaszcza człowieka młodego, tak ważne jest przeżywanie piękna i duchowy kontakt z pięknem (pięknymi rzeczami). Młody człowiek powinien być zafascynowany pięknymi rzeczami, a tym bardziej pięknem osobowym, ponieważ bez tego nie rozwinie swojej uczuciowości. A przecież wiadomo, że uczuciowość kształtuje się w młodym wieku. Dlatego rodzice muszą zadbać o uczuciowość dziecka. 

7 lipca 2025

Jak powstają i od czego zależą stosunki społeczne?

Zastanawiam się, jak powstają i od czego zależą stosunki społeczne? W związku z tym postanowiłem zbadać, jak to się kształtowało historycznie w naszym kraju / w Polsce. Odwołam się do dwóch historycznych przykładów rozwoju społecznego (wspólnoty wiejskiej i wspólnoty miejskiej). Pierwszym przykładem będzie naturalna wspólnota lokalna (wspólnota wiejska).

Człowiek ma swoje potrzeby (konieczne wymagania) związane z ludzką naturą. Te potrzeby człowiek musi zaspokajać (sobie sam) poprzez własne działanie. Ale żaden człowiek nie jest w stanie ogarnąć wszystkich niezbędnych działań. Dlatego już od początku doszło do współpracy w ramach zaspokajania potrzeb naturalnych. Taka współpraca odbywała się w obrębie wspólnot lokalnych, które powstawały w celu ułatwienia uczestnikom koniecznych działań. Potrzeby cielesne -- czyli pożywienie i okrycie ciała -- były realizowane dzięki wspólnie prowadzonej gospodarce rolnej i hodowlanej. Budowa domów (budynków mieszkalnych) była dokonywana przez fachowców w zakresie obróbki drewna i kamienia. Tak funkcjonowały u nas wspólnoty wiejskie. Możemy założyć, że przez całe wieki (właściwie do dziś) takie wspólnoty zapewniały ludziom przyzwoite warunki do życia (chociaż raz bywało lepiej a raz gorzej). 

Oczywiście w tych wspólnotach wiejskich rozwijały się relacje i stosunki społeczne. Polegało to na wzajemnym poszanowaniu uczestników, czego efektem była współpraca. Takie stosunki sąsiedzkie objawiały się wzajemną pomocą w dowolnych sprawach. U nas w Polsce mówiło się o "stosunkach dobrosąsiedzkich". To oznaczało, że ludzie byli sobie przyjaźni, znali się na co dzień, i dlatego łatwo im było współpracować i pomagać sobie nawzajem. Możemy się domyślać, że to wszystko razem tworzyło dobre stosunki społeczne. Należy dodać, że chodzi o niejako naturalne stosunki społeczne

Victor Hansen w swojej książce zwrócił uwagę, że patrząc od strony języka (opisującego symbolicznie stosunki społeczne) można przyjąć, że taki język ukształtował się właśnie w obrębie lokalnych wspólnot rolniczych. Nie jestem pewien, czy chodziło mu o prawdziwe i realne stosunki społeczne, czy może już o zależność pomiędzy właścicielami ziemskimi a przypisanymi do ziemi chłopami. Obstawiałbym raczej to pierwsze.

Drugim przykładem jest wspólnota miejska. W pewnym momencie historycznym zaczynają pojawiać się miasta. Otóż miasta powstawały na podstawie określonego prawa, co oznacza, że taka wspólnota była ustanowiona i ukształtowana przez przepisy prawne. Należy więc wyraźnie stwierdzić, że wspólnota miejska nie była wspólnotą naturalną, jak pierwotna wspólnota wiejska, lecz stanowiła wspólnotę stwarzaną niejako sztucznie na podstawie ludzkiego pomysłu. Dlatego w tym wypadku od razu pojawiała się władza zwierzchnia i zależność od tej władzy. W mieście mogli zamieszkiwać ci, których stać było na opłacenie pobytu i pozwolenia na działalność. Na początku zamieszkiwali miasto rzemieślnicy, którzy pracowali na własną rękę, ale swoje produkty musieli sprzedać komuś bogatemu (urzędnikom lub dowódcą wojskowym). Taka robota dotyczyła rzeczy potrzebnych w wojski, a na dalszym etapie rzeczy potrzebnych dla Kościoła lub okolicznych możnowładców świeckich. Rzemieślnicy (jako fachowcy w różnych dziedzinach produkcji) otrzymywali za swoją robotę wynagrodzenie pieniężne, co zapewniało im opłaty na wydatki miejskie oraz inne usługi zaspokajające potrzeby życiowe. W mieście trzeba było płacić za dostarczanie żywności, za ubranie, za mieszkanie. 

Możemy stwierdzić, że powstanie miasta stanowi moment narodzin nowożytnego systemu społecznego, w którym istotą życia społecznego (życia politycznego) staje się przepływ i krążenie pieniądza. Po raz pierwszy mamy do czynienia z obiegiem produkcyjnym i usługowym, który jest oparty na przepływie pieniądza. Dlatego też pojawiają się bankierzy. W tej sytuacji pieniądz staje się niejako zasadą gospodarczą, która stymuluje powstawanie i rozwój nowych przedsięwzięć. W związku z tym stosunki społeczne nabierają charakteru komercyjnego i relacje międzyludzkie przestają być bezinteresowne.

To wszystko razem, co dotyczyło poszczególnych mieszkańców tworzyło całkiem nową wspólnotę społeczną opartą na przepływie i wymianie kwot pieniężnych (na zakupach finansowych). Dlatego we wspólnocie miejskiej zupełnie inaczej kształtowały się relacje i stosunki społeczne. Co więcej, możliwość zarobku i opłat na realizację potrzeb życiowych stwarzało całkiem nowe podejście do działania ludzi. Człowiek przestał być ograniczony do podejmowania ciągle tych samych działań gospodarczych. To powodowało, ze ktoś aktywny mógł tworzyć własne pomysły i wytwarzać dowolne dzieła, które przez to nabierały charakteru twórczego (w ten sposób pojawia się technika i sztuka). Mamy więc moment przejścia od działań naturalnych (związanych ściśle z naturą świata i człowieka) do zupełnie nowej działalności kulturowej, która staje się tworem czysto ludzkim. Tak więc powstanie wspólnot miejskich umożliwiło tworzenie dzieł kultury na coraz większą skalę. Do dzisiaj możemy oglądać wspaniałe dzieła w wielu miastach.

22 czerwca 2025

Zdrada psychologii pozytywnej

W ujęciu psychologii pozytywnej szczęście jest utożsamiane z dobrostanem rozumianym jako pozytywne samopoczucie i ogólna satysfakcja ze swojego życia. Przedstawiciele tego nurtu zajmują się między innymi badaniami nad tym, w jaki sposób można potęgować pozytywne emocje i trwale podnosić poziom dobrostanu.

Psychologia pozytywna zastosowana na gruncie ekonomicznym postulowała doceniania poczucia przez pracowników szczęścia. Ale psychologia tak naprawdę nie wie, czym jest szczęście człowieka. Dlatego ocenę szczęśliwości sprowadzana na poziom odczuwania zadowolenia. Stąd takie podejście zastosowane w zakładach pracy skupiało się na epatowaniu ludzi sprawą ich zadowolenia z życia i pracy zawodowej. 

Od jakiegoś momentu pracodawcy, a następnie także politycy (Blare, Sarkozy, czy ministra szczęścia (sic) ZEA) zaczęli mówić o dążeniu do zadowolenia i dobrostanu pracowników i obywateli, ponieważ okazało się, że zadowolenie pracowników sprzyja efektywności wykonywanej pracy. Zadowoleni ludzie pracują po prostu lepiej. 
Jednak na gruncie politycznym takie podejście powodowało kłopoty. Ponieważ ludziom na wszystkich poziomach społecznych zaczęto wmawiać, że powinni być zadowoleni ze swojego życia. Ale okazało się, że zadowolenie vel pragnienie szczęścia nie idzie w parze z rozwijaniem relacji społecznych. Dążenie do samozadowolenia zupełnie nie sprzyja tworzeniu racjonalnych relacji społecznych, skoro nie da się pogodzić zadowolenia (czy szczęścia) wszystkich obywateli, albo nawet tej części, która kontaktuje się ze sobą.

Dziś widzimy, do czego doprowadziło takie psychologiczne poszukiwanie szczęścia i zadowolenia wśród ludzi. Bo jeśli wymaga się od ludzi racjonalnych zachowań społecznych, to okazuje się, że takie wymaganie godzi w samozadowolenia konkretnego człowieka i od razu oburza się on na taką ocenę swojego zachowania. Ponadto takie podejście wytworzyło emocjonalne podejście do oceny życia w społeczeństwie (albo w danej grupie), co oczywiście zaczęło powodować wzrost radykalnych emocji społecznych. Elity zaczęły nienawidzić populistów, a z kolei zwykli ludzie zaczęli hejtować celebrytów. Stąd mamy dziś chaos emocjonalny w społeczeństwie.

Ponadto takie podejście psychologiczne (pragnienie szczęścia pod postacią zadowolenia) doprowadziło do wzrostu i dominacji bezstresowego wychowania. Nie ważne jest pokonywanie trudności życiowych, lecz najważniejsze jest samozadowolenie każdego człowieka (przede wszystkim dziecka) z tego, co robi. I to spowodowało destrukcję i rozbicie realnych i racjonalnych relacji społecznych (także rodzicielskich). Bo nie wolno stresować dzieci i zabraniać im głupich zachowań. Najważniejsza jest całkiem swobodna samorealizacja. Ale to dopuszcza brak zasad (etycznych czy moralnych) w życiu społecznym. 

Należy mieć świadomość, że zadowolenie psychiczne człowieka ze swojego działania nie prowadzi wcale do podjęcia działania moralnego lub przynajmniej etycznego. A już dzieje się tak na pewno, kiedy zadawalające działanie będzie skutkować doznaniem przyjemności. Bowiem poczucie przyjemności daje człowiekowi jedynie chwilowe zadowolenie, lecz gdy to zadowolenie szybko mija, wtedy człowiek szuka szybko nowych przyjemności. A to już jest prosta droga do uzależnienia przy własnym samozadowoleniu. Już Arystoteles przestrzegał przed tym postulując posłużenie się umiarkowaniem. Taki umiar był dla niego konieczną zasadą etyczną potrzebną dla opanowania emocji psychicznych. Otóż postawienie wyłącznie na zadowolenie emocjonalne przy założeniu wolności działania prowadzi do skrajnych zachowań człowieka, co ostatecznie może skutkować nawet chęcią samobójczą, gdy emocje podejmują walkę z prawdziwą realnością człowieka (realnością życia).

17 czerwca 2025

Musi ktoś przyjść !!!

Społeczeństwo będzie jeszcze bardziej podzielone. Ktoś musi więc przyjść i uleczyć naród - podkreśla ekspert z Japonii. Ale do tego potrzeba prawdziwego wodza. W naszym państwie nie znajdziemy takiego wybitnego wodza. Niestety w demokracji polityka partyjna niweluje wszystko, co wybitne, ponieważ ktoś wybitny wyrasta zdecydowanie ponad polityczną przeciętność, a to zagraża partyjnym układom. Jak zatem można pokonać te trudności?

Otóż konieczny wydaje się totalny kryzys polityczny. Przede wszystkim musi upaść kapitalizm finansowy, czyli dzisiejsza dominacja dolara amerykańskiego. Coś na kształt krachu gospodarczego z lat 20-stych XX wieku, albo nawet lepiej. Dopiero taka sytuacja może radykalnie zmienić polityczne myślenie wśród obywateli. I wtedy ludzie zaczną szukać wybitnych jednostek. Ale czy wtedy znajdzie się jeszcze ktoś na tyle wybitny, żeby pokierować społeczeństwem i narodem? Pocieszeniem może być fakt, że nie będzie już innego wyjścia.

10 czerwca 2025

Układ wielomocarstwowy

Kiedy w czasach zimnej wojny mieliśmy dwa przeciwstawne mocarstwa, wtedy sytuacja polityczna była jasna i jednoznaczna. Państwa mogły przynależeć do jednej ze stron. My dostaliśmy się pod panowanie ZSRR i staliśmy po stronie komunistycznej. Dlatego nie mogliśmy działać i pracować we własnym interesie politycznym, lecz podlegaliśmy decyzjom hegemona. Z kolei państwa Europy zachodniej podlegały decyzjom swojego opiekuna, czyli Stanów Zjednoczonych. Sytuacja polityczna była oczywista i każdy blok rozwijał się po swojemu. Tak to działało do momentu upadku ZSRR. Potem nastąpił okres przejściowy, gdy państwa podległe ZSRR zdobyły pewną samodzielność. Polska zwróciła się w stronę Zachodu i liberalnej demokracji. 

Ale dzisiaj ogólna sytuacja polityczna uległa radykalnej zmianie. Rozwój gospodarczy świata (w formie globalizacji) doprowadził do powstania kilku ośrodków o charakterze mocarstwowym. Odrodziły się Chiny, rozwijają się Indie, Unia Europejska marzy o potędze, rosną także aspiracje mniejszych krajów, jak np. Brazylia, Turcja, Australia. Widzimy, że na świecie powstał układ wielomocarstwowy.

Otóż musimy sobie zdawać sprawę, że w tym nowym układzie trzeba będzie działać w całkiem nowy sposób. Należy przedefiniować kwestię bezpieczeństwa militarnego, ponieważ naszego bezpieczeństwa nie będzie już zapewniał panujący hegemon. W nowym układzie trzeba będzie lawirować między wpływami poszczególnych mocarstw lub ich sojuszy. W jeszcze większym zakresie dotyczy to również bezpieczeństwa i rozwoju gospodarczego. Rywalizacja wielu mocarstw narzuca nam dodatkowe wyzwania, ponieważ każde z mocarstw będzie dążyło do maksymalizacji rozwoju poprzez szybkie wdrażanie innowacji technologicznych (np. AI). Dawniej wystarczyło współpracować z panującym mocarstwem, ale dzisiaj mocarstwa konkurujące ze sobą będą się rozwijały coraz szybciej (zob. Chiny), zaś kraje pomniejsze pozostawione same sobie mogą się stoczyć w zapaść technologiczną. Wydaje się, że w coraz większym stopniu trzeba będzie śledzić kierunki rozwoju technologii na całym świecie.

8 czerwca 2025

Albo strategia albo dialog

Jeden z komentatorów stwierdził, że w naszej polityce nie ma strategii, jest tylko dialog. Wydaje się, że należałoby zastanowić się nad tym rozróżnieniem.

Strategia jest myśleniem na przyszłość (ujęciem perspektywicznym). Natomiast dialog jest myśleniem bieżącym bez żadnych perspektyw. W dialogu opowiadamy o przeszłości, czyli o tym co było, bo dialog jest wymianą poglądów, które już mamy. W dialogu ujawniają się różnice albo zbieżności poglądów, czyli naszego myślenia. Żeby w strategii wyjść do przodu trzeba porzucić dialogiczność. 

Strategia wymaga rozważenia działania i określenia ostatecznego celu. Dlatego konieczne jest spojrzenie do przodu, a nie bieżące opowieści. Strategia wymaga rozpoznania obecnej sytuacji (realnej sytuacji) działającego podmiotu (konkretnego człowieka albo całego państwa) i na tej podstawie wyznaczenia przyszłego celu działania. Strategia potrzebuje więc dobrego rozpoznania realności -- realności samego działania ale również realności otoczenia, w którym będziemy działać, ponieważ dotyczy ona realnego działania w realnym świecie. To nie mogą być tylko jakieś teoretyczne pomysły, ale trzeba się tutaj trzymać realności i zasad realności.

Dialog jest oparty na ludzkim myśleniu. Dlatego dialog dotyczy tylko jakichś możliwości, to mogą być możliwości działania, bo o możliwościach bardzo łatwo się rozprawia w nieskończoność. Dialog jest oparty na myśleniu możliwościami, a przez to nie dociera do realności. W dialogu wszystkie strony obracają się tylko w sferze możliwości, bo myślenie posługuje się możliwościami i nie musi dotyczyć realności. I dlatego dialogi polityczne nie mają żadnej mocy sprawczej.

W podsumowaniu możemy stwierdzić, że strategia stanowi ocenę realnej sytuacji, w której przebiega działanie, natomiast dialog jest tworzeniem nierealnych możliwości działania.

5 czerwca 2025

Dobre słowo zamiast wiedzy ??? (w polityce) !!!

Jeden z komentatorów oceniając polityków stwierdził, że uważają oni, że obywatele nie potrzebują wiedzy (może wprost nie chcą), bo wystarczą im łatwe słowo. Ale moim zdaniem, politycy już się w tej kwestii mylą. Ludzie ogarniają coraz więcej wiedzy w sprawach, które ich bezpośrednio dotyczą. To mogą być sprawy codzienne, ale z czasem taka wiedza się poszerza. Nie można już epatować obywateli łatwymi obietnicami, bo ludzie wiedzą, co jest realizowane a co nie.

Dziennikarskie możliwości

Przede wszystkim politycy, ale także dziennikarze nie rozumieją zupełnie różnicy między realnością a możliwością. Większość wywiadów i debat toczy się w mediach o dowolnych możliwościach. Niestety o możliwościach działania można mówić w nieskończoność. Podam przykład, który ostatnio słyszałem. Dziennikarz zadaje pytanie: pytam Pana o realny scenariusz, który może się wydarzyć. Czy dziennikarz nie rozumie, co mówi? Przecież jeśli scenariusz jeszcze się nie wydarzył, to nie jest realny, tylko co najwyżej możliwy. Nie wolno traktować czegoś możliwego jako tego, co realne. Bo realne jest właśnie to, co już się stało. Ponadto dla każdego z nas realne jest tylko to, co nas dotyczy. Jeżeli odwołujemy się do realnych spraw, które się stały, ale dotyczą kogoś innego, a nie dotyczą nas bezpośrednio, to również będzie to dla nas jedynie coś możliwego.

Cała polityka sprowadza się dzisiaj do rozważań i opowieści o możliwościach działania a nie do realnego działania. Tak naprawdę realnie działają tylko zwykli obywatele. I to oni tworzą realny rozwój naszego kraju. Natomiast politycy żyją z mamienia obywateli albo straszenia ich wszelkimi możliwościami.

1 czerwca 2025

Nihil novi nisi comunne consensu


Nihil novi nisi commune consensu

Ustawa sejmowa Nihil novi z 1505 roku

29 maja 2025

Wraca wybitna moneta

 


Realistyczna opcja w polityce

Po dyskusjach w sprawie pana Brauna należy zastanowić się nad opcją katolicką w polityce. Pytanie jest proste, czy dzisiaj możliwa jest polityka katolicka?

Najpierw trzeba zbadać ogólnie stosunek między polityką i religią (chrześcijańską czy wprost katolicką). Zobaczmy, jak to wyglądało w historii? Otóż w IV wieku mamy znaczący moment, kiedy chrześcijaństwo zostało uznane w Cesarstwie Rzymskim za religię popieraną przez państwo. Chyba podaje się na wyrost, że od razu miała to być religia państwowa. Jednak w sytuacji Cesarstwa Rzymskiego, gdzie panował władca absolutny, akceptacja przez niego religii chrześcijańskiej była właściwie jednoznaczna z obowiązywaniem tej religii.

Jest jasne, że w państwach rządzonych przez króla lub cesarza, czyli przez jedynego władcę, powiazania między polityką a religią dokonywało się konkretnie w osobie tego władcy. Co ciekawe, po przewrocie religijnym Lutra i wojnach religijnych została ustanowiona ważna zasada prawna (była ona zawarta przez cesarza Karola V z książętami niemieckimi). Ta ustawa miała decydować o wolnym wyborze religii przez panującego na danym terenie księcia (cesarz stracił prawo decyzji w kwestii religii). Ale faktycznie okazało się to sprzeczne z wolnością religijną obywateli takiego księstwa. Zupełnie inaczej odbywało się to w Polsce, gdzie król Zygmunt August ogłosił, że nie będzie nadzorcą religijnym (stwierdził, że nie jest królem sumień obywateli).

Dziś sytuacja polityczna wygląda zupełnie inaczej. Z jednej strony mamy instytucjonalną organizację państwa określaną jako ustrój polityczny demokracji. Otóż te instytucje państwowe są wyznaczane na podstawie prawa statutowego (prawa stanowionego przez ludzkie myślenie). A z drugiej strony mamy wspólnotę religijną opartą na zasadach relacji osobowych (relacji zarówno z Bogiem, jak też przebiegających między ludźmi wierzącymi). Można uznać, że Kościół jest wspólnotą osobową podległą Prawu Bożemu (Dekalog). Musimy pamiętać, że to Prawo Boże wyznacza osobowe zasady działania oparte na prawdzie, dobru i pięknu. Natomiast prawo stanowione (lex), zwłaszcza to dotyczące instytucji, określa jedynie procedury działania w ramach instytucji. Dlatego w dzisiejszej polityce mamy niejako zderzenie dwóch układów przeciwstawnych. Pierwszym jest układ instytucji państwa tworzących organizację współdziałania na gruncie społecznym i realizacji zadań rozwoju cywilizacyjnego. A drugi układ stanowi wspólnota osobowa skierowana ku Bogu jako organizacja życia nadprzyrodzonego. Dlatego można postawić tezę, że obecnie działalność państwa i działalność Kościoła są jakoś sprzeczne albo zupełnie się rozchodzą.

Ale przecież ci sami ludzie (obywatele) należą do jednego i drugiego układu (czyli do państwa i kościoła). Człowiek nie podzieli się na dwoje. Jak więc osiągnąć tutaj jakąś łączność? W tej sprawie konieczna jest analiza pełnej realności człowieka. Należy rozpoznać i rozważyć pełną strukturę ontyczną człowieka. Moim zdaniem, jest co całkiem możliwe. Ale historia potoczyła się w stronę przeciwną.

Kiedy myśliciele doby Oświecenia dostrzegli sprzeczność między interesami państwa i kościoła, wtedy działali już w kontekście ludzkiego myślenia. Zanegowali więc potrzebę chrześcijaństwa (religii), stając po stronie ludzkiego rozumu (rozumu myślącego). Zrezygnowali z wiary religijnej, ale masowo przeskoczyli do wiary w myślący rozum. Oczywiście przy okazji odrzucili królewską władzę absolutną, ponieważ ich zdaniem, była ona powiązana i zależna od religii chrześcijańskiej (znana teza, że władza pochodzi od Boga, zwłaszcza królewska). Gdy więc odrzucono religię z jej społeczną rolą, wtedy pozostawało budowanie państwa świeckiego opartego na umowie społecznej (czyli pomyśle czysto ludzkim). To już sprawiało, że ludzkie życie obywateli podlegało decyzjom prawnym państwa. Takie okazały się skutki polityczne Rewolucji Francuskiej.

Kolejnym potwierdzeniem degradacji społecznej religii chrześcijańskiej stała się popularność teorii ewolucji Darwina, co doprowadziło do pomysłu człowieka pochodzącego z naturalnego rozwoju świata przyrodniczego. Człowiek przestał być pojmowany jako stworzenie Boże. Myślicielom naukowym wydawało się, że człowiek jest zupełnie oderwany od Boga i całkowicie zależny od rozwoju materialnego. Co gorsze, taka wizja człowieka istnieje do dzisiaj. Nauka (właściwie myśliciele naukowi) twierdzi, że ludzkie myślenie jest funkcją mózgu, ale naukowcy nie zdają sobie sprawy, że w ten sposób skutek bierze się za przyczynę, a przyczynę za skutek. To niestety wydaje się porzuceniem rzeczywistego poznania realności człowieka. Można bowiem przyjąć, że rozwój mózgu u homo sapiens jest efektem pojawienia się u człowieka właśnie myślenia (a nie odwrotnie).

Zaproponowane oderwanie człowieka od Boga było od początku związane z ideą wolności człowieka jako postulatem poglądowym. Do dzisiaj ludzie nie rozumieją idei wolności, ponieważ postulowana w działaniu człowieka wolność oznacza wprost porzucenie jakichkolwiek zasad (bo jeśli kierujemy się jakąś zasadą, to nie mamy wolności w działaniu). Natomiast współczesna ideologia twierdzi, że człowiek powinien działać na mocy wolności. Ale wolność jest tylko możliwością działania, a nie żadną mocą sprawczą. Otóż do działania (czy to codziennego, czy to nadzwyczajnego) człowiek potrzebuje mocy sprawczej. I tu trzeba zapytać, skąd człowiek ma czerpać taką moc sprawczą?

Realistyczna filozofia, czyli metafizyka, twierdzi, że ludzka natura (zarówno dusza, jak i ciało) stanowi jedynie ontyczną możność działania. Na przykład o władzach duszy mówi się, że są to potentiae, czyli możności jako możliwości działania. A stąd rodzi się już dalszy wniosek, że cała nasza natura wymaga i potrzebuje zewnętrznego napędu w postaci mocy sprawczej. Dlatego metafizyka przyjmuje, że poza możnością istotową istnieje w bycie ludzkim akt egzystencjalny posiadający odpowiednią moc sprawczą. Sprawczość i aktywność jest bowiem związana z aktem a nie możnością. W tym akcie istnienia (actus essendi) mamy zawartą podmiotowość osoby oraz podmiotowość życia nadprzyrodzonego. Sam akt istnienia oraz cała jego zawartość jest stwarzana bezpośrednio przez Boga.

To nam pokazuje, że ludzkie życie i ludzkie działanie mają wymiar egzystencjalny i wymiar esencjalny (co postulował już Kierkegaard). Wymiar egzystencjalny naszego życia jest związany z odniesieniem człowieka do Boga, zaś wymiar esencjalny (natura) jest związany z otaczającym nas światem przyrody. Dlatego nie należy redukować i sprowadzać aktywności człowieka do jednego tylko wymiaru. Konieczne  jest uwzględnienie obu tych poziomów realności. Trzeba przyjąć u człowieka prawdziwą realność istnienia (czyli esse) oraz istotową realność stawania się (czyli fieri) naszej natury. Wydaje się, że dopiero w tym kontekście należy rozpatrywać społeczną działalność człowieka, czyli współdziałanie wielu osób.

Przy takim układzie i powiązaniu dwóch elementów realności człowieka na pierwszy plan wysuwa się rozwój i umocnienie wymiaru egzystencjalnego. Swoją egzystencjalną realność człowiek zdobywa i realizuje we wspólnocie rodzinnej. Wspólnota rodzinna jako wspólnota osobowa jest oparta na relacjach osobowych. Relacje osobowe łączą i umacniają egzystencjalną podmiotowość poszczególnych członków wspólnoty. A ponieważ te relacje dotyczą wymiaru trwałej realności osoby, to skutkiem jest również trwała i silna więź wspólnotowa.

Życie człowieka powstaje i rozwija się na gruncie wspólnoty rodzinnej. Dlatego w tym wypadku mamy do czynienia z pełnym zakresem działań człowieka. Są to najpierw działania osobowe, czyli działania religijne i moralne (stricte moralne). Takie działania są skierowane i skupione na zasadach realności, czyli na prawdzie, dobru i pięknie. Sprawcza moc płynąca z podmiotu osoby za pomocą aktów kontemplacji, sumienia i upodobania aktywizuje i pobudza działania duchowe, co powoduje, że podejmują one realistyczne decyzje w kontaktach z innymi osobami. Dzięki temu pojawiają się sprawności wiary, miłości i nadziei posiadające charakter wyraźnie osobowy. Wierzymy w realność i doskonałość osoby ludzkiej. Miłujemy z otwartością drugą osobę za jej bliskość i trwałość w relacjach osobowych. Wreszcie pokładamy nadzieję na nieustanną łączność z drugą osobą.

Wszystko to razem wytwarza zupełnie wyjątkową atmosferę bliskich powiązań i relacji, co pozytywnie wpływa na całą działalność codzienną w jej wymiarach praktycznych. Atmosfera wspólnotowa doskonale wspiera i kształtuje wszelką współpracę w zwykłych działaniach praktycznych związanych z potrzebami życia codziennego. Dlatego szeroka działalność rodzinna staje się znakomitą szkołą dla wszystkich dalszych działań społecznych. Widzimy to zwłaszcza w sytuacji wspólnot lokalnych, czyli wspólnot łączących wiele rodzin, gdzie pomoc sąsiedzka i współpraca dobrze się układają i są na porządku codziennym. Właśnie taka współpraca stanowi zalążek dla wszelkiej działalności społecznej. Poza tym wspólnota lokalna jest skupiona jednocześnie wokół kościoła parafialnego. Parafia kościelna stanowi miejsce, gdzie wierni (wyznawcę religii) łączą się w relacjach osobowych z Bogiem (Trzema Osobami Boskimi). Taka łączność nadprzyrodzona wpływa oczywiście na moralność członków wspólnoty.

Możemy uznać, że w zakresie wspólnoty lokalnej uczestnicy mogą w pełni realizować swój rozwój osobowy. Musimy zdawać sobie sprawę, że w przypadku człowieka rozwój osobowy jest najważniejszą sprawą. Doskonałości osobowej nie zastąpią nam sukcesy i zaszczyty zawodowe lub polityczne. Człowiek jest powołany do życia osobowego i do życia rodzinnego, a więc życia w rodzinie będącej podstawową (a być może jedyną) realizacją wspólnoty ludzkiej. Dlatego władz polityczna państwa powinna z całą mocą popierać tradycyjne związki rodzinne, otaczać opieką i ochroną wszystkie rodziny, czyli tworzyć możliwości gospodarcze i kulturowe sprzyjające życiu rodzinnemu. Celem politycznym powinno być bezpieczeństwo życia rodzinnego i możliwie najlepszy rozwój i trwałość rodzin, bo to decyduje o sprawnym działaniu państwa. Bez tego podejścia działalność polityczna traci swoją sensowność i realność, gdyż popada w niepotrzebne pomysły ideologiczne. Polityka nie może walczyć z rodziną i religią, bo to jest śmierć ludzkości.

20 maja 2025

Propozycje dla Prezydenta

Prezydent Polski nie ma władzy wykonawczej, ale powinien dysponować ważnymi prerogatywami. Prezydent posiada instytucję zajmującą się bezpieczeństwem kraju. Jest to Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Otóż funkcja bezpieczeństwa narodowego powinna mieć jak najszersze kompetencje doradcze. Takie bezpieczeństwo obejmuje nie tylko ochronę militarną i bezpieczeństwo międzynarodowe, ale również bezpieczeństwo ekonomiczne (czyli bezpieczną ochronę gospodarki, a zwłaszcza bezpieczeństwo energetyczne) oraz bezpieczeństwo kulturowe narodu polskiego. We wszystkich tych zakresach Prezydent powinien gromadzić ekspertów i fachowców w odpowiednich dziedzinach. Dlatego Biuro Bezpieczeństwa Narodowego powinno mieć dużo szerszy zasięg, czyli odpowiednie pododdziały do spraw bezpieczeństwa ekonomicznego i kulturalnego.

Dzisiaj w Biurze działa tylko formuła bezpieczeństwa militarnego i bardzo dobrze. Ale należy rozszerzyć jego działalność o bezpieczeństwo ekonomiczne, które obejmowałoby ogólne perspektywy rozwoju gospodarczego (stworzenie strategii rozwojowych i wyznaczenie ułatwień podatkowych w działalności strategicznej). Osobną kwestią powinno być bezpieczeństwo energetyczne (tutaj realne postulaty są niezbędne). Dalszą sprawą powinno być bezpieczeństwo kulturowe narodu polskiego. Jest to przede wszystkim dbałość i ochrona języka polskiego (np. digitalizacja twórczości pisarskiej i oczywiście naukowej -- sensownie naukowej -- oraz stworzenie AI dostosowanej do potrzeb języka polskiego). Potrzebny jest szeroki dostęp do dzieł artystycznych polskich twórców oraz szybki dostęp do ich biografii (okazuje się bowiem, że wszelkie rankingi artystyczne pochodzą do nas z zagranicy). 

15 maja 2025

Dominacja wolności

Współczesny indywidualizm, czy raczej egocentryzm, zabsolutyzował w stopniu maksymalnym wolność działania. Jeśli zwrócimy komuś uwagę, że działa niewłaściwie, czyli bez poszanowania otoczenia, to spotykamy się z reakcję, że atakujemy albo obrażamy jego wolność działania. Ludzie na co dzień uważają, że najważniejsza jest ich wolność działania. A przecież w stosunkach społecznych wolność działania się nie sprawdza. Wolność taka stoi bowiem w sprzeczności ze skutecznością współdziałania dla osiągania potrzebnych celów. Indywidualna wolność działania prowadzi bowiem ostatecznie do anarchii i chaosu. Ludzie muszą sią nauczyć współpracować, bo inaczej nie zdołamy osiągnąć wymaganego rozwoju. 

Rozmowa o książce Hansena

Wysłuchałem ciekawej rozmowy nt. książki Śmierć obywatela autorstwa pana Victora Hansena (podcast Klub Jagielloński). Głównym tematem jest kwestia obywatelstwa, ale zacznijmy od roli państwa. Rozwój społeczności (instytucjonalnej) zaczyna się od rodziny poprzez społeczność plemienną, społeczność miejską (polis), dalej królestwa, aż po społeczeństwa narodowe (wiek XIX) i wreszcie społeczeństwo demokratyczne, czyli obywatelskie. 

Otóż państwo jako super instytucja daje swoim uczestnikom bezpieczeństwo. Taka przynależność do państwa daje obywatelom jakieś prerogatywy, ale jest to związane z przyjęciem pewnych praw i zasad działania. A zatem przynależność państwowa określa wyraźnie, jakie są prawa i obowiązki obywatela. Podporządkowanie się tym wymaganiom czyni uczestników obywatelami. Obywatele mają możność rozwijania swojej aktywności dostosowując się do powszechnych wymagań. W ten sposób mogą jednocześnie korzystać z dorobku minionych pokoleń (z tego, co wypracowali inni). Państwo stawia więc przed obywatelami jeden cel -- rozwój i budowanie dobrobytu państwa poprzez prawa i obowiązki obejmujące aktywne działanie.

Widzimy więc, że obywatele podlegają w jakiejś mierze władzy państwa. Ale najważniejszą sprawą dla rozwoju i działania państwa jest zachowanie niezależności i samodzielności poszczególnych obywateli. Chodzi o niezależność finansową (ogólnie ekonomiczną/ też zawodową), ale można chyba dodać niezależność poznawczą i kulturową. Autor stwierdza, że osoby zależne od rynku pracy czy świadczeń socjalnych państwa stają się petentami (czyli klientami) systemu politycznego. W USA dotyczy to najbardziej kredytobiorców (bo przeciętni obywatele w Stanach żyją na kredyt). Taka sytuacja wywołuje brak aktywności i przewidywania (innowacyjności), gdyż ludzie uważają, że państwo zadba o ich potrzeby. Ale w ten sposób ludzie tracą niezależność, która według Autora jest podstawą obywatelstwa. Obywatele uzależniają się od opieki państwa.

Taka sytuacja ekonomiczna powoduje postawę zniewolenia. Ludzie poddając się zależności od pracodawców albo od instytucji rządowych popadają w zniewolenie. To zniewolenie wyraża się w zgodzie na coraz większe wymagania i kompromisy. W ten sposób ludzie poddają się i ulegają zależności od wymagań instytucjonalnych (prywatnych lub państwowych). Patrząc dalej zanika zupełnie poczucie odpowiedzialności za to, co robimy. 

Okazuje się, że demokracjach zachodnich ludzie coraz bardziej uzależniali się od opieki państwa i pomocy społecznej, rezygnując z rozwoju własnej aktywności. Otóż poddanie się tej zależności zmierzało do wytworzenia pewnej jedności społecznej. Aby uczestniczyć w społeczności państwowej obywatele podążają w kierunku ujednolicenia zachowań. To powoduje, że ludzie nie wybierają tego, co chcą robić, ale poddają się decyzjom odgórnym. Ostatecznie rodzi to taki stan, że życie osobiste przestaje być własnością tych ludzi (decydują za nich instytucje państwowe lub prywatne).

Autor odwołuje się w tym zakresie do społeczności agrarnych. Według niego pierwotna kultura powstaje we wspólnotach rolniczych. Nasz język opisujący świat ma duże konotacje związane z rolnictwem. Tam, zdaniem Autora, tworzą się zalążki relacji społecznych -- relacji pomiędzy właścicielami ziemskimi a zniewolonymi rolnikami. Wydaje się, że to do dzisiaj oddziałuje na relacje między władzą a pracującymi obywatelami.