26 kwietnia 2016

Demokratyczne społeczeństwo


Powstał na świecie nowy stwór pod nazwą społeczeństwa demokratycznego. Skąd się wziął? Otóż wyrósł na negacji rodziny i narodu, pomijając nawet społeczność lokalną traktowaną jako prowincjonalizm.

Demokratyczne społeczeństwo zostało wymyślone w gabinetach i salonach politycznych, w pracowniach naukowych i salach wykładowych. Czy stworzyli je polityczni geniusze? Czy może zapragnęli go zwykli ludzie? Nic podobnego. Demokratyczne społeczeństwo wymyślili ludzie, którzy uwierzyli w ideę postępu do tego stopnia, że wołali – Musimy być postępowi! Trzeba zerwać z dawną tradycją! Musimy stworzyć nowe społeczeństwo i nowego człowieka! Człowieka postępowego, który postępuje zupełnie inaczej niż do tej pory!

Dawniej ludzie kierowali się moralnością. Porzućmy wiec moralność. Dawniej ludzie byli religijni. Zlikwidujmy więc Kościół i religię. Dawniej ludzie szukali mądrości. A więc trzeba przyzwyczaić ich do głupoty. Dawniej ludzie cieszyli się pięknem świata. A więc przekonajmy ich, że realny świat jest potworny i brzydki. Trzeba to wszystko przekroczyć, żeby osiągnąć otchłań nicości i tam stworzyć wszystko od nowa. Precz ze starymi poglądami. Niech żyje nowoczesność. Nowoczesność, którą zbudujemy na gruzach starego świata.


Człowiek ma być nowoczesny, czyli musi porzucić tradycyjne wartości. Trzeba odrzucić wszystko, co było do tej pory uznawane za realne i prawdziwe, za dobre i piękne. Zbudujemy nowy świat bez ograniczeń realności, bez prawdy i dobra, bez pięknego życia.Tak powstało bezwartościowe społeczeństwo. Tak powstał bezwartościowy człowiek, który stanowi marną cząsteczkę Super Złudzenia Społecznego. Zabrano człowiekowi wszystko, co ożywia jego ducha i osobę. W zamian stworzono niepotrzebne potrzeby, które każdy powinien zaspakajać, żeby liczyć się w Demokratycznym Świecie.


Dzisiaj Demokracja pożera człowieka. Zjada jego realność. Zniszczyła już jego osobę, żeby nauczyć go życia pozornymi potrzebami, żeby nauczyć go bezwartościowej zabawy i rozrywki, po ciężkiej pracy na rzecz Demokracji. Czyżby na koniec Demokracja okazała się rządami Demona, a nie rządami Ludu? My wam to zademonstrujemy, nie martwcie się, gdyż jesteście już martwi. Demokratyczne społeczeństwo staje się światem zombi.

Demokracja pozbyła się relacji osobowych, które stanowią realną podstawę więzi społecznych. Neguje rodzinę i Kościół, które stanowią realne wspólnoty osobowe powiązane z Bogiem Osobowym. Odrzucenie Kościoła i rodziny powoduje destrukcję wspólnot społecznych – wspólnoty lokalnej  i narodowej. Jeśli zanikają relacje osobowe, to realne społeczności tracą swoje podłoże i ulegają rozczłonkowaniu, a wreszcie znikają. W to miejsce pojawia się zbiorowisko samotnych ludzi (podmiotów świadomościowych). Ludzie mają poczucie wyobcowania ze swojego naturalnego środowiska (z rodziny, ze społeczności lokalnej oraz z narodu).

W demokratyczne społeczeństwie zanika moralność i religijność, a w to miejsce pojawiają się zależności instytucjonalne. W ten sposób wszystkie relacje międzyludzkie zostają sprowadzone do działań organizacyjnych i instytucjonalnych. Rodzina przekształca się w dobrze funkcjonujące przedsiębiorstwo. Kościół ma być instytucją religijną spełniającą jakieś działania duchowe. Wspólnota lokalna staje się jednostką administracyjną podlegającą organizacyjnie władzy państwowej. Naród pojawia się jako hasło wyborcze polityków, który chcą pogłaskać swoich wyborców.

Demokratyczne społeczeństwo opiera się zatem wyłącznie na zależnościach prawno-ekonomicznych, które określają jedynie działalność organizacyjną różnych instytucji (firm i przedsiębiorstw, a także instytucji rządowych ze szkolnictwem i lecznictwem na czele). Stąd już krok do rygorów militarnych, ponieważ najlepiej byłoby, gdyby obywatele działali na rozkaz jak w wojsku. Ale to doprowadziło do takiego stanu, że obywatel czuje się instytucjonalnym niewolnikiem (albo niewolnikiem instytucji państwowych, albo niewolnikiem firmy). Obecne zniewolenie osoby ludzkiej jest tym bardziej niebezpieczne, gdyż nie ma nadziei na faktyczne zmiany w polityce. Dużo łatwiej jest zepsuć moralnie człowieka niż nawrócić go na życie osobowe. Ponieważ do odrodzenia osoby konieczna jest łaska Boża.

Człowiek nie może żyć bez osobowego wsparcia moralności i religii. Nie da się żyć bez wiary, nadziei i miłości. Bo wtedy człowiek popada w obłęd i szaleństwo. Zabija więc samego siebie albo niszczy wszystko dookoła podejmując zamachy terrorystyczne lub prowadząc prywatne wojny. Filmy i literatura pokazują nam taki zdegenerowany świat. I co? I nic, wszyscy się doskonale bawią, gdyż demokratyczne społeczeństwo uwielbia dobrą zabawę.

Demokracja przynosi ze sobą wolność



Demokracja przynosi ze sobą jedynie wolność. Z wolności nie da się zbudować trwałego społeczeństwa. Wolność prowadzi do swobodnego działania obywateli. Te swobodne działania rozchodzą się we wszystkich kierunkach. Bardzo często pojawiają się przeciwstawne działania, które albo się znoszą, albo prowadzą do konfliktów. Żaden ustrój nie jest tak konfliktogenny jak demokracja. Co więcej, dorobiono do tego teorię, że konflikt stanowi podstawę rozwoju społecznego. Lecz nie zwrócono chyba uwagi, że każdy konflikt pochłania zbyt wiele „energii społecznej”. Dzisiaj tworzenie konfliktów jest wykorzystywane w politycznej manipulacji do wyładowywania społecznej energii w pozornych działaniach. Obrazuje to krótko i prosto starożytna maksyma – divide et impera.

Cyceron w swoim Państwie stwierdza, że gdyby obywatele kierowali się jakimś jednym celem nadrzędnym, wtedy nie byłaby potrzebna władza zwierzchnia, ponieważ wszystkie działania zmierzałyby w tym samym kierunku. Z jego rozważań wynika, że taka sytuacja miałaby miejsce, jeśli wszyscy ludzie posiadaliby doskonałe poznanie rzeczywistości, czyli natury wszechrzeczy oraz natury samego człowieka. Ale Rzymski Mówca zdaje sobie sprawę, że nie jest to osiągalne. Ludzie posiadają różne zdolności, a w związku z tym mają różne wykształcenie i zakres wiedzy. Dlatego rozwiązaniem tego społecznego dylematu jest powołanie do rządzenia ludzi mądrych i sprawiedliwych. Taką rolę może pełnić mądry i sprawiedliwy król albo szersza elita polityczna takich właśnie ludzi.

Władza polityczna musi dążyć do stworzenia i zachowania porządku społecznego. Dla Rzymian taki porządek pozwalają osiągnąć działania prawa i sprawiedliwości. Widzimy w historii Rzymu, że sprawiedliwe i mądre prawo jest tym, co tworzy doskonały ustrój, czyli porządek społeczny i polityczny. U Rzymian ludzka mądrość nie wyraża się w teorii, czyli w filozofii, lecz objawia się w praktyce społecznej, czyli w polityce. Dlatego najwyżej cenili oni prawodawcę lub politycznego przywódcę, który potrafił nakłonić współobywateli  do prawego i słusznego działania społecznego. A jednak historia pokazuje, jak trudne jest to do osiągnięcia. Dlatego nowożytny liberalizm wyciągnął z tego wniosek, że należy pozostawić ludziom swobodę działania, a może wówczas z tej różnorodności działań wyłoni się jakiś kierunek rozwoju trwałego społeczeństwa. Takie rozwiązanie nie gwarantuje jednak tego, że rozwój społeczny (czyli postęp) będzie podążał w stronę realizacji pełni człowieczeństwa. Widzimy, że w życiu społecznym górę biorą czasami gwałtowne emocje albo błędne i zbrodnicze ideologie.

Cyceron podpowiada nam, że najtrudniejszą sprawą w przypadku człowieka jest poznanie samego siebie. Aby poznać siebie samego, człowiekowi potrzebna jest ogólna wiedza na temat natury i jej pochodzenia. Stąd na koniec odwołuje się do kategorii prawa naturalnego. Każdy człowiek posiada rozum, dlatego wszyscy mają możliwość poznania i rozumienia prawa. Cyceron uważa, że rodzaj ludzki został powołany do czynienia sprawiedliwości, zaś prawo nie było ustanowione decyzją człowieka, lecz jest składnikiem naturalnego porządku. Natura jest rozumna, a to świadczy o tym, że zawiera w sobie jakiś porządek nadany jej przez boga. Ten naturalny porządek stanowi pierwszy przejaw prawa i sprawiedliwości dostępny człowiekowi na mocy rozumnego poznania. Dla Autora doskonały człowiek, który osiągnął w poznaniu mądrość, odkrywa porządek natury, czyli prawo naturalne, i z niego wyprowadza prawa stanowione.

Problem powstaje w przypadku określenia porządku ludzkiej natury. Co zatem jest dla człowieka pierwsze i najważniejsze? Cyceron odpowiada, że największym dobrem jest życie zgodne z porządkiem natury. W ludzkiej naturze pierwsze miejsce zajmuje rozum. Autor przypisuje mu niemal boski status. Powiada, że gdy rozum osiąga doskonałość, wtedy słusznie jest nazywany mądrością. Stwierdza wreszcie, że mądrość jest niewątpliwie źródłem wszelkiego dobra. Mądrość pozwala nam poznać samych siebie. Można przyjąć, że wszystko byłoby w doskonałym porządku, gdyby ludzie posiadali mądrość. Gdy jednak brakuje mądrości albo gdy ją odrzucamy, wtedy ludzie zaczynają się opowiadać za wolnością, bo wydaje się, że każdy może być wolny. Jednak taka wolność neguje podleganie jakimkolwiek zewnętrznym zasadom. Każdy chciałby ustanawiać swoje własne prawa i zasady. Cyceron ostrzega nas, że demokracja zmierza do takiej właśnie wolności. Otóż nadużywanie w państwie swobód i wolności ściąga na społeczeństwo i na poszczególnych obywateli srogą niewolę. Pod wpływem bezgranicznej wolności ludzie stają się przeczuleni i podejrzliwi. Jeśli zwraca się im uwagę, to wpadają w gniew i stawiają nieuzasadniony opór. Na koniec zaś zaczynają lekceważyć prawa, aby uwolnić się od wszelkiego jarzma. Trudno więc na bazie wolności budować jakiś sensowne współdziałanie. Nie da się stworzyć zwartej społeczności w oparciu o samą wolność. Dlatego w demokracji zjawia się partyjniactwo.

Mitologizacja demokracji



W naszych czasach doszło do jakiejś niepotrzebnej mitologizacji demokracji. Polityczne wychwalanie demokracji oparte jest bowiem na błędnych założeniach. Uważa się na przykład, że większość obywateli pragnie demokracji. Ale to nieprawda! Większość obywateli pragnie rządów mądrych i sprawiedliwych, a to już wcale nie oznacza, że oni chcą demokracji.
Trzeba postawić pytanie, czy demokracja jest w stanie zapewnić rządzenie mądre i sprawiedliwe? Otóż demokracja zmierza do wolności i równości, a to zupełnie nie sprzyja osiąganiu mądrości w rządzeniu, lecz prowadzi jedynie do wyboru przeciętnej władzy. Dobrze, jeśli takie przeciętne rządy nie szkodzą obywatelom, gorzej – gdy im wcale nie pomagają. Na ogół okazuje się, że polityczna przeciętność sprowadza się do tego, że władza chce narzucić swoje poglądy reszcie obywateli. W demokracji władza pragnie myśleć za obywateli i do tego miałaby się sprowadzać cała mądrość rządzenia.
A jak wygląda sprawa sprawiedliwości rządzenia? W odniesieniu do sprawiedliwości uważa się, że demokratyczne państwo jest najlepszą instytucją polityczną i społeczną. Otóż łączy się z tym ślepa wiara w demokratyczne instytucje, która jest wyrazem powszechnej wiary w rozwiązania instytucjonalne. Sądzi się, że demokratyczne instytucje rozwiążą problem funkcjonalności życia społecznego. Jest to mit oświeceniowego racjonalizmu, który twierdził, że życie społeczne da się uporządkować zgodnie z rozumem (czyli właściwie zgodnie z ludzkim myśleniem). Przyjęto pomysł Rousseau, że wszystko polega na umowie społecznej, która miałaby być początkiem życia społecznego. Można się zgodzić, że takie rozwiązanie legło u początku państwowości, lecz trudno już uznać, że stoi ono u podstaw samego społeczeństwa lub życia społecznego człowieka.
Poczucie sprawiedliwości było zawsze obecne u człowieka, ale raz wyrażało się ono w prawie zemsty (oko za oko), zaś innym razem w ustanawianiu sprawiedliwego prawa (prawo rzymskie). Tworzenie prawa od początku było związane z działalnością instytucji politycznych, jednak to wcale nie znaczy, że powstanie takich instytucji wyznaczało i określało początek społeczeństwa obywatelskiego. Prawo cywilne może tworzyć pewne ramy dla życia społecznego, ale sam początek społeczności musi mieć zalążek wspólnotowy a nie prawny. Dlatego początek społeczeństwa wyznacza wspólnotowy charakter ludzkiego życia. To przede wszystkim jest rodzina, a dalej wspólnota rodzin, czyli wspólnota lokalna oraz szerzej wspólnota narodowa.
Stąd postawienie w zakresie demokracji tylko na rozwiązania i regulacje prawne nie prowadzi do osiągnięcia rządów mądrych i sprawiedliwych. Prawo stanowione jest bowiem dla człowieka czymś zewnętrznym i już dawno dostrzeżono, że potrafi być bezduszne i nieludzkie. Jest to także powiązane z propozycją Kanta, który stawiał prawo ponad moralnością uznając, że prawo stanowione przez ludzki rozum jest najdoskonalsze, gdyż staje się niezależne od warunków pozarozumowych.
Dlatego należy przyjąć, że podstawą sprawiedliwości nie jest tworzone prawo, lecz zupełnie odwrotnie, to sprawiedliwość powinna wyznaczać działanie prawa. Otóż sprawiedliwości nie zapewnią nam żadne instytucje, ponieważ sprawiedliwość może wyrastać jedynie z moralnego wyposażenia ludzkiej duchowości. To oznacza, że sprawiedliwość nie powstaje w instytucjach, ale rodzi się w duszy człowieka z przyjęcia osobowej aktywności, która wyraża się w aktach kontemplacji i sumienia. Tylko przyjęcie i uznanie aktów sumienia i kontemplacji pozwala nam podejmować działania nastawione na osobowe dobro i osobową prawdę człowieka, z czego w życiu wspólnotowym, a dalej także społecznym, rodzi się postawa sprawiedliwości i mądrości. Dlatego ważniejsze staje się mądre i sprawiedliwe postępowanie obywateli jako członków społeczeństwa niż prawne funkcje instytucji publicznych.
Niestety racjonalistyczne propagowanie demokracji zapomina o osobowej podmiotowości człowieka opowiadając się jedynie za pomysłami ludzkiego myślenia. Myślenie jest twórcze, ale nie tworzy niczego realnego. Myślenie otwiera różne możliwości działania, ale takie innowacyjne działania nie prowadzą do osiągnięcia przez człowieka realnego rozwoju. Życie społeczne nie może przebiegać w sferze możliwości, bo to prowadzi do alienacji człowieka. Takie wyobcowanie skutkuje oczywiście dehumanizacją człowieka, a właściwie należałoby powiedzieć – depersonalizacją. W takim układzie trudno mówić o doskonałości ustroju społecznego i politycznego.

Czy demokracja broni godności człowieka?



Słyszałem niedawno w radio, że najlepszym sposobem obrony godności człowieka jest demokracja. Zastanawiają mnie zawsze tego typu stwierdzenia. Czy można aż tak wierzyć w demokrację, że jest się w stanie oddać jej pod zarząd własną godność? Albo po prostu ktoś nie wie do końca, czym jest godność ani czym jest demokracja?
Zastanówmy się zatem, czy można pogodzić demokrację z godnością człowieka. Demokracja stanowi ustrój polityczny, który jest oparty na wolnym działaniu równych sobie obywateli. Czy jednak wolne działanie może mieć cokolwiek wspólnego z godnością człowieka? Wolne działanie wynika z poczucia możliwości decydowania o sobie samym. Niestety sama możliwość decydowania nie stanowi jeszcze o godności człowieka. Godnością jest bowiem moc dobrego działania osobowego, a nie tylko możliwość wolnego działania. Zbyt często utożsamiamy wolność człowieka z jego godnością. A to jest błąd!
Być może należałoby szukać godności w zakresie równości obywateli. Demokracja pojmuje równość obywateli w odniesieniu do prawa, a nie względem osoby. Obywatele są więc równi wobec prawa. Czy dzięki temu stają się również równi w swoim człowieczeństwie, to wydaje się już wątpliwe.
Osobowa godność przysługuje z pewnością wszystkim ludziom. Wyraża się ona w osobowym działaniu człowieka. Przecież właśnie działania osobowe są godne człowieka, czyli objawiają naszą godność. Działaniami osobowymi są czyny moralne i religijne. Nie są to jednak działania wolne lub dowolne. Czyny moralne pochodzą bowiem z własności osobowych, które same w sobie stanowią o godności człowieka. Czyny moralne są zatem bezpośrednim wyrazem, a może nawet skutkiem, naszej osobowej godności. Czyny moralne nie są skutkiem wolności. Skutkiem wolności, czyli dowolności myślenia i wyboru, mogą być wszystkie pozostałe działania (zwłaszcza działania kulturalne – cała sfera kultury tak codziennej (niskiej) jak i artystycznej (wysokiej).
Tak więc ani demokratyczna wolność, ani demokratyczna równość nie dotyczą godności człowieka. Godność opiera się na własnościach prawdy, dobra i piękna, które określają realność osobową człowieka. Taka godność przysługuje każdemu człowiekowi, ale nie wyraża się ona w wolnym działaniu, które jest podstawą demokracji, ani w równości wobec prawa. Gdybyśmy jednak chcieli potraktować godność człowieka jako fundamentalną równość ludzi (także obywateli), wtedy musielibyśmy stwierdzić, że z tej równości w godności wynika potrzeba moralnego działania, a nie działania wolnego lub dowolnego. Trzeba więc przyjąć, że osobowa godność nakłada na człowieka wymóg albo – jak to określa etyka – powinność lub obowiązek moralnego działania.
Niestety demokracja jako ustrój polityczny pomija zupełnie taki obowiązek obywateli. Obywatele mają żyć i postępować zgodnie z prawem, które jest stanowione przez wybieraną władzę. I tutaj w demokracji okazuje się, że takie stanowione prawo może być dowolnie ustanowione przez władzę ustawodawczą, ponieważ zasadą stanowienia prawa w Sejmie jest głos większości, a nie zasady moralne lub godność człowieka.
Dlatego możemy stwierdzić, że najlepszym sposobem obrony godności człowieka jest moralność. Moralność stanowi bowiem poszanowanie osoby ludzkiej (z kolei religijność jest wyrazem szacunku dla Osoby Boskiej). W demokracji moralność jest zastępowana przez tolerancję. Tolerancja ma być uznaniem i poszanowaniem wolności człowieka. Ale taka tolerancja prowadzi również do tolerowania działań niegodnych człowieka, czyli sprzecznych z jego osobową godnością. Wolność nie chce bowiem i nie potrzebuje żadnych ograniczeń, domagając się uznania dla tego, co człowiek jest w stanie wymyślić. Myślenie nie akceptuje jednak realności, gdyż samo pragnie wykroczyć poza realność (w sferę możliwości). Myślenie odrzuca więc realność i w ten sposób stawia się poza dobrem i złem. Stąd myślenie nie jest w stanie zaakceptować moralności, którą traktuje jako swoje ograniczenie. Tolerancja pozwala na całkowitą swobodę myślenia. Nasza współczesna demokracja jest tworem myślenia. Dlatego w żaden sposób nie może bronić ludzkiej godności.

18 kwietnia 2016

Politolog z Krakowa


Zwróćmy uwagę, że to dyskurs medialny tworzy nasze opinie w największym stopniu. To znaczy, że to, o czym się publicznie mówi w środkach masowego przekazu, kształtuje naszą świadomość. Elity opiniotwórcze, poprzez media, decydują nie tyle, jak mamy myśleć, ale w pierwszej kolejności - o czym mamy myśleć. Dyskurs a więc to, o czym się mówi w przestrzeni publicznej, nie jest obiektywny. Stanowi narzędzie komunikowania idei, wizji, poglądów.


O ile język konfliktu w wydaniu elit politycznych może być zrozumiały, to poważniejszy problem pojawia się w momencie, gdy staje się on językiem zwykłych obywateli, a kategorie, które narzuca, wyznaczają kryteria oceny tego, co dobre i złe w życiu codziennym.