27 stycznia 2017

Kawałki polityczne (1)

Obywatelem państwa może być każdy człowiek bez względu na to, jak żyje lub jak chce żyć. Natomiast członkiem wspólnoty osobowej (rodziny) staje się człowiek odpowiedzialny za swoją osobę oraz za inne osoby z nim związane, które tworzą tę wspólnotę. Taki człowiek jest skłonny działać w sposób moralny, gdyż wie, że jego działania przyczyniają się do wspólnego dobra całej wspólnoty. Tutaj nie są potrzebne żadne umowy i ustalenia prawne, bo do życia wspólnego wystarczy poczucie odpowiedzialności moralnej. Moralność stanowi bowiem oczywistą i niezaprzeczalną siłę naszej aktywności społecznej.


Oczywiście człowiek może działać bez moralności. Przecież na co dzień posługujemy się różnymi przedmiotami i urządzeniami działając na zasadzie użyteczności i korzyści, czyli pewnej skuteczności działania. Natomiast w działaniach wspólnotowych, czyli działaniach dotyczących bezpośrednio innych osób, powinniśmy działać moralnie. Takiego moralnego postępowania możemy się nauczyć w życiu wspólnoty osobowej – w życiu rodzinnym. Na tym polega codzienna praktyka tworzenia i kształtowania naszych wzajemnych relacji osobowych (czyli faktycznych stosunków społecznych). Tylko stając twarzą w twarz z drugą osobą doświadczamy tego osobowego kontaktu, który jest podstawą odpowiedzialności. To właśnie działania osobowe (wypowiadanie słowa prawdy, dokonywanie czynów dobra i miłości oraz pobudzanie przeżyć piękna) są naprawdę odpowiedzialne. Wszystkie inne poczynania społeczne są regulowane przez prawo (kodeks prawny) i możemy ponosić za nie odpowiedzialność karną (np. karno-skarbową za niepłacenie podatków). 


Tym właśnie różnią się działania osobowe i wspólnotowe (np. bezinteresowna pomoc) od działań instytucjonalnych i organizacyjnych. Instytucje państwowe powstają na mocy prawa a nie na mocy odpowiedzialności moralnej. Dlatego bardzo szybko znika tam odpowiedzialność moralna, bo po prostu nie ma na nią miejsca. Stąd mamy państwo prawa, jak się głosi, a nie państwo moralności. Państwo tworzy bowiem swoje prawo i egzekwuje to prawo, a obywatele mają być posłuszni temu prawu. Zatem nieporozumieniem jest żądanie od różnych instytucji, aby działały w sposób moralny lub osobowy, bo tego nie można wyegzekwować. Instytucje mogą i powinny przestrzegać przepisów prawa, a wiadomo, że prawo bywa czasami nieludzkie.


Pokazywaliśmy poprzednio, że rzeczywista odpowiedzialność za własne czyny jest podstawą działalności wspólnotowej. Tak naprawdę w sposób odpowiedzialny działamy we wspólnocie rodzinnej, bo wtedy troszczymy się o wszystkich członków wspólnoty. Przede wszystkim troszczymy się o ich osobowy rozwój. A skoro człowiek jest osobą uduchowioną i wcieloną, to znaczy, że musimy się zatroszczyć zarówno o rozwój duchowy, jak i o rozwój cielesności człowieka (bytowania materialnego). Natomiast wszelkie działania instytucjonalne powołane do realizacji określonych zadań na mocy przepisów prawnych (czyli swoich statusów) zatracają ów walor odpowiedzialności moralnej na rzecz przestrzegania prawa (właściwie interpretacji przepisów prawa). 

Dlatego w naszej polityce obserwujemy radykalny zanik odpowiedzialności za dobro wspólne na rzecz przepychanek w zakresie interpretacji stosowania prawa. W polityce mamy wiec do czynienia z grą interesów partyjnych (każda partia jest zinstytucjonalizowana do maksimum) oraz z tzw. „odpowiedzialnością partyjną”. Trzeba sobie zdawać sprawę, że taka działalność partyjna będzie stała zawsze w sprzeczności z dobrem wspólnym i celami wspólnotowymi. Ale co ważniejsze, prowadzi to nas do kolejnego wniosku, że działalność partyjna nie będzie popierała (pomimo szumnych zapowiedzi) wspólnotowej aktywności Narodu. Dla partii politycznych najlepszym polem do działania jest demokratyczne społeczeństwo składające się z oderwanych jednostek.


Dlatego nasze życie społeczne może uratować dogłębne zrozumienie działań wspólnotowych na każdym etapie od rodziny poprzez wspólnoty lokalne i regionalne aż po Wspólnotę Narodową. Inaczej politycy zrobią z nas stado dojnych krów, które można dowolnie wykorzystywać dla interesów politycznych (czytaj: partyjnych). A do tego najlepiej, gdy krowy nie zmieniają swoich poglądów (patrz znane powiedzenie polityków).

Kawałki polityczne (2)



Gospodarowanie stanowiło tradycyjną działalność człowieka. Takie działanie było czymś realnym, ponieważ było wyznaczone przez realne zasady postępowania, czyli przez celowość i powinność. Te zasady określają jednocześnie moralne działanie człowieka. Człowiek powinien działać zgodnie z celem i według powinności wobec dobra. Dlatego trzeba stwierdzić, że gospodarowanie miało zawsze silne podstawy moralne, gdyż było działaniem w zgodzie z rozumnym charakterem ludzkiej natury. Zatem służyło dobrze człowiekowi.

Dla człowieka czymś realnym jest właśnie działanie moralne. I nie chodzi tutaj o różne koncepcje moralności (teorie etyczne), lecz o samo sedno duchowości człowieka. Ludzkie działania są dokonywane za sprawą woli i rozumu. Dlatego to właśnie tam należy poszukiwać zasad moralnego postępowania. Dla rozumu zasadą dobrego działania jest celowość, zaś dla woli jest nią powinność. Działanie celowe zmierza do osiągnięcia odpowiedniego celu, czyli osobowej prawdy o człowieku. Natomiast działanie powinnościowe prowadzi do osiągnięcia osobowego dobra. Tylko takie działania są więc dla człowieka czymś realnym, ponieważ realizują jego osobową realność.

Życie społeczne, a tym samym działalność społeczna, czyli właśnie gospodarowanie (gospodarność), musi być oparta na zasadach celowości i powinności. Bez tego ludzkie działania popadają w dowolność. Taka wolność działania jest twórcza i może się sprawdzać na polu sztuki i techniki, ale dla życia społecznego okazuje się zazwyczaj zabójcza. Współczesna ekonomia stawiając na ekonomiczny zysk zanegowała wprost działanie realnej gospodarki. Działalność ekonomiczna utraciła charakter celowościowy i powinnościowy, który wyznaczał samą realność działania. Nagle w gospodarce zapanowała swoboda uzyskiwania zysku. Ekonomia postawiła bowiem na działania, które przynoszą zysk bez względu na to, czy są realne, czy tylko wymyślone. Gospodarkę zdominowało myślenie ekonomiczne odzierając ją z całej realności i popychając w stronę wymyślonych ideałów lub marzeń. To jest tylko nowa wizja snów o potędze. Myślenie całkowicie stłamsiło realne działania gospodarcze, a tym samym pogrążyło gospodarkę w kryzysie. Dlatego w tym zakresie trzeba powrócić do działań celowych i powinnościowych. Trzeba wrócić do tego, co wyznacza prawdziwy charakter racjonalnego działania człowieka. Ale to musi być realna racjonalność, a nie dowolne pomysły racjonalistyczne, które zupełnie odrealniają człowieka i jego życie. Trzeba wrócić do realnego życia gospodarczego.

Zobaczmy teraz, jak wygląda realna działalność w sferze kultury. Każda wspólnota tworzy swoją własną obrzędowość, to znaczy, że ma swoje zwyczaje codzienne i świąteczne. Różne wydarzenia w życiu wspólnoty obrastają artefaktami, czyli twórczością artystyczną. Nadajemy wydarzeniom scenariusz oraz scenografię teatralną. Możemy to przedstawiać w obrazach malarskich lub graficznych, w rzeźbach albo lalkach kukiełkowych. W ten sposób powstaje cała obrzędowość tworzona przez daną wspólnotę, znana tej wspólnocie i przekazywana z pokolenia na pokolenie. Mamy przecież piękną polską obrzędowość świąt Bożego Narodzenia. Tutaj obrzędowość religijna przeplata się z obrzędowością ludową, zaś wszystko razem jest związane ze wspólnotą narodową i tradycją narodową. Możemy więc stwierdzić, że obrzędowość wprowadza nas w przeżywanie piękna. Wspólne przeżywanie piękna łączy i ubogaca uczestników obrzędowości, wzbogaca duchowo członków wspólnoty. Prawdziwie piękna obrzędowość ukazuje nam relacje osobowe (religijne oraz moralne) i pozwala nam wspólnie przeżywać te relacje. Wspólnota w sposób naturalny stwarza własną obrzędowość. Obrzędowość jest więc czymś, co określa i definiuje daną wspólnotę. Lecz jednocześnie wspólnota musi pamiętać, że nie wolno jej wyrzekać się własnej obrzędowości. Obrzędowość wspólnotowa, nawet gdy dzieje się w ramach tradycji kulturalnej danego narodu, wyraża i zawiera w sobie relacje osobowe ważne dla każdego człowieka.

Mamy zatem dobro, które przynosi nam gospodarowanie, oraz piękno, które niesie ze sobą obrzędowość. Możemy więc zapytać o prawdę, gdzie powinniśmy szukać prawdy? Prawda przynależna wspólnocie kryje się niewątpliwie w edukacji, ale w dzisiejszym świecie dotyczy to także przekazu informacji, czyli prawda powinna pojawiać się w mediach. Jak działa edukacja i informacja w ramach wspólnoty? Z pewnością należy stwierdzić, że edukacja i informacja powinny służyć prawdzie o człowieku i wspólnocie (osobowej prawdzie ożywiającej wspólnotę). Jednak jak łatwo zauważyć, edukacja a także informacja poszły w kierunku użyteczności naukowej a nie prawdy. W ten sposób obie dziedziny zaczęły służyć postępowi technologicznemu i cywilizacyjnemu, ale zarazem przestały służyć wspólnocie, gdyż zatraciły zupełnie wizję osobowej prawdy o człowieku. Edukacja powinna przede wszystkim głosić, że człowiek jest osobą. A skoro jest osobą, to potrzebuje osobowego życia i działania, a to oznacza, że potrzebuje życia wspólnotowego, bo tylko we wspólnocie (przede wszystkim we wspólnocie rodzinnej) człowiek realizuje się jako osoba. Niestety dla rozwoju techniki potrzebny i niezbędny jest człowiek będący jedynie myślącym robotem. Być może taki myślący robot (pomysł Kartezjusza) jest w stanie zapewnić nieprzerwany rozwój techno-cywilizacyjny, dlatego został wykorzystany dla ideologii postępu. Chyba nie zdajemy sobie sprawy, że to oznacza śmierć – duchową śmierć – dla człowieka, lecz również oznacza to cielesną śmierć bez możliwości zmartwychwstania. A zatem możemy mówić o najstraszniejszym dramacie człowieka – zatracie ludzkiej osoby.

Tak naprawdę prawdę o człowieku głosi dziś Kościół Katolicki (różne kościoły chrześcijańskie). Kościół głosi bowiem Słowo Boże, które przedstawia nam całą prawdę o człowieku, gdyż głosi prawdę o relacjach osobowych nawiązywanych między Osobowym Bogiem (Trójca Osób, czyli Osobowa Wspólnota) a osobowym człowiekiem. To pozwala nam zrozumieć nadprzyrodzony wymiar naszego człowieczeństwa. Człowiek został stworzony przez Boga jako osoba. Osoba wcielona i uduchowiona. Dlatego człowiek powinien żyć w sposób osobowy. Człowiek rodzi się w rodzinie, wzrasta i dojrzewa we wspólnocie rodzinnej, żyje i pracuje dla tej wspólnoty, bo wie, że czeka go życie wspólnotowe (communio sanctorum, czyli obcowanie Świętych).

Zastanówmy się teraz, jak powinna wyglądać wspólnotowa edukacja? A może trzeba zapytać wprost, jak powinna wyglądać edukacja narodowa? Otóż pierwsza działalność edukacyjna i wychowawcza musi się odbywać w rodzinie. Rodzina jest bowiem tym miejscem, gdzie staje się i dzieje życie osobowe człowieka. Dlatego podstawową znajomość z zakresu życia osobowego zdobywamy tylko w rodzinie. To właśnie uczestnictwo i wychowanie w rodzinie wdraża nas do życia religijnego i moralnego. Życia religijnego i moralnego, czyli naszego odniesienia do innych osób – Boskich i ludzkich – uczymy się we wspólnocie rodzinnej. Tego nie zdoła nauczyć nas żadna instytucja publiczna czy prywatna. Możemy się tego nauczyć, przeżywając to na co dzień w swojej rodzinie. Rodzina jest bowiem wspólnotą osób i tylko w rodzinie możemy nawiązywać i przeżywać relacje osobowe wiary, miłości i nadziei. Oznacza to, że tylko w rodzinie człowiek może żyć i oczywiście żyje życiem osobowym. I właśnie wtedy może się poczuć rzeczywistą osobą, której przysługuje osobowa godność. Tego nie są w stanie dać nam żadne stanowiska i zaszczyty, nie zdobędziemy tego również za żadne pieniądze.

Widzimy więc, że życie osobowe, które jest podstawą wszelkiej działalności społecznej, rodzi się, rozwija i dzieje poza sferą publiczną. Jeżeli nie wyniesiemy tego z domu rodzinnego, to już później będzie nam tego brakowało do końca życia. Możemy próbować to zastąpić zorganizowanymi akcjami lub pracami społecznymi, lecz taka działalność nigdy nie osiągnie poziomu osobowego (czyli prawdziwej religijności oraz moralności). Ponieważ prawdziwą religijność rozwijamy we wspólnocie Kościoła, zaś prawdziwą moralność przeżywamy w rodzinie.

Codzienne ludzkie działania wyznacza możliwość. Człowiek ma możliwość poznania prawdy oraz możliwość wyboru dobra. Potocznie nazywamy to wolnością człowieka. Ludzka wolność jest więc możliwością poznania i wyboru. Ale trzeba zaznaczyć, że jest to możliwość poznania prawdy i fałszu, czyli możliwość błądzenia i poszukiwania drogi. Jest to także możliwość wyboru dobra lub zła, czyli możliwość decydowania i postępowania dobrego lub złego. Tak wygląda działanie, a nawet życie, typowo ludzkie, co dobrze wyraża renesansowa formuła: errare humanum est. Jest to życie w ciągłej niepewności i w nieustannym poszukiwaniu. Jest to jakieś zawieszenie i huśtawka pomiędzy dobrem i złem, prawdą i fałszem (kłamstwem). Jak można wyjść z tego stanu zawieszenia? Jak przezwyciężyć możliwość? Jak pokonać możliwość, która jest dla nas tak zgubna? Czym ją pokonać?

Etyka chciała od początku pokonać zgubną możliwość przy pomocy wiedzy. Sokrates uznał przecież, że jedynym dobrem i jedyną cnotą jest wiedza. Kto wie, ten będzie właściwie i odpowiednio działał. Wiedza miała leczyć ludzkie postępowanie dzięki konieczności. To Sokrates wymyślił ideał wiedzy – wiedza ma być powszechna i konieczna. To on uznał, że to wiedza ma uratować człowieka. Po wielu dramatach ludzkiej historii okazało się coś wprost przeciwnego. Ideał wiedzy cały czas fascynuje człowieka, ale skutki zastosowania go do życia moralnego i społecznego wydają się fatalne. Jeżeli człowiek odwoła się wyłącznie do wiedzy (czyli do poznania teoretycznego), to wówczas przeciwieństwem możliwości staje się konieczność. Wiedza próbuje pokonać możliwość za pomocą konieczności. Ale to sprawia, że z deszczu wpadamy pod rynnę. Rozum chce leczyć możliwość za pomocą zrozumienia i ustanowienia konieczności (patrz Hegel i Marks, potem marksiści). Ale próba narzucenia przez rozum konieczności kończy się całkowitą utratą wolności. Konieczność może być bowiem tylko zasadą logicznego (matematycznego) myślenia i w działaniu wcale nie obowiązuje. Nie ma bowiem koniecznego przełożenia myślenia na działanie (chyba, że dotyczy to rozwiązywania zadań matematycznych). My możemy oczywiście wymyślać różne formy konieczności, jak w matematyce. Ale niestety nie da się działać według zasad matematyki, bo człowiek nie jest jeszcze maszyną. Tylko maszyny mogą działać w sposób konieczny. Co z tego, że potrafimy wysłać statek kosmiczny na Marsa lub Saturna, kiedy nie potrafimy załatwić wielu ludzkich spraw (np. głodu i ubóstwa, wojen i zbrodni). Wydaje się zatem, że nieustanne próby zamienienia możliwości w konieczność nic nie dają, gdyż byłyby to próby uczynienia z człowieka maszyny (robota). Człowiek nigdy nie stanie się maszyną, jak chcieli Kartezjusz i La Mettrie. Chociaż oświecenie chciało uczynić z człowieka doskonałą maszynę.

Właśnie etyka starała się poszukiwać innych rozwiązań. Już Platon, uczeń Sokratesa, wskazywał na mądrość odwołując się do prawdy i dobra. Rozwinął to następnie Arystoteles, który związał prawdę z rozumem, a dobro z wolą. Odtąd człowiek posiadający rozum i wolę miał kierować się prawdą i dobrem. Rozum dążył do poznania prawdy, a wola zmierzała do osiągnięcia dobra. Prawda i dobro stały się zasadami poznania i działania. Odtąd uważano, że człowiek w swoim postępowaniu musi kierować się prawdą i dobrem. Sądzono, że konieczność prawdy i dobra zostanie przeniesiona na ludzkie działania. Dlatego w scholastyce uważano, że człowiek z konieczności poznaje prawdę i z konieczności pragnie dobra. Jednak potem po okresie sceptycyzmu w dobie renesansu odrzucono takie rozwiązanie przywracając człowiekowi możliwość błądzenia.

3 stycznia 2017

Polityczny przyczes 2017

Ciekawe jak będzie przebiegać walka dwóch fryzur


Versus