27 lutego 2020

Deklaracja politycznej niepoprawności




Wiem, że jestem człowiekiem, i nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Dlatego jestem dumny ze swego człowieczeństwa. Wiem, że jako człowiek zostałem stworzony przez Boga i wcale mnie to nie martwi, lecz wprost przeciwnie napada mnie to dumą. Jestem dumny ze swego boskiego pochodzenia, bo to podkreśla wysoką rangę mojego osobowego człowieczeństwa. Dlatego nie muszę się porównywać z innymi stworzeniami, ponieważ noszę w sobie obraz i podobieństwo Boże.

Jestem przede wszystkim osobą. Osobą, która stanowi obraz Boga. Toteż moja osobowa egzystencja napawa mnie dumą, skoro mogę się chwalić, że jestem dzieckiem Bożym. Nic nie budzi większego szacunku, jak moja ludzka osoba stworzona przez samego Boga. Także moje życie pochodzi bezpośrednio od Boga. Osoba i życie to dwa źródła egzystencjalne wyznaczające moje realne człowieczeństwo. Ja pragnę być realnym człowiekiem, bo wiem, że jestem człowiekiem. Nie muszę wymyślać swojego człowieczeństwa od nowa, jak chcą szaleni ideologowie. Mogę się tylko uśmiechnąć na takie głupie pomysły, gdyż jestem dumny ze swojej egzystencjalnej realności. Potrafię docenić tę realność i zamierzam ją w całej pełni wykorzystać w swoim życiu.

To naprawdę piękne być człowiekiem. Realnym człowiekiem, który wie, kim jest i wie, jak ma działać. Nie potrzebuję ekspertów, bo wiem, że jestem sobą, czyli osobą, i swojej osobowej tożsamości będę bronił z pełnym przekonaniem. Nie ma nic bardziej tragicznego niż zatracić swoją osobową tożsamość. Człowiek traci wówczas szacunek dla samego siebie i pragnie zwalić swoje winy na to, co się dzieje dookoła, bo już nie wie, że jego szczęście zależy od niego samego, od afirmacji i zgody na osobową tożsamość. Bycie sobą, bycie osobą daje człowiekowi potężną siłę i moc, która pozwala mu pokonywać przeróżne trudności i przeszkody. Ponieważ człowiek doceniający osobowe człowieczeństwo potrafi stworzyć wokół siebie wspólnotę ludzi, którzy będą razem szli przez życie. Taką wspólnotą jest rodzina, która dla każdego z nas staje się kolebką osobowego człowieczeństwa. Tylko tradycyjna rodzina jest w stanie wychować realnego człowieka, gdyż w rodzinie każde dziecko traktuje się jako wspaniałą osobę. Uczmy się kochać ludzi, bo ludzka miłość dotyczy i dotyka zawsze osoby a nie naszych zdolności czy osiągnięć zawodowych. Człowiek jest osobą i należy mu się miłość. Miłość osobowa a nie pożądliwa.

(Zobacz więcej na ten temat w Słowniku personalistycznym

22 lutego 2020

Własność prywatna



Wolność gospodarowania /1




Podstawą wolności gospodarowania, czyli swobody ludzkiego działania, jest własność prywatna. Prawo do własności prywatnej gwarantuje przede wszystkim własność środków produkcji. Mieliśmy już przykład teorii ekonomicznej (właściwie ideologii) marksistowskiego komunizmu, która zwalczała własność środków produkcji. Oczywiście w tamtych czasach dotyczyło to gospodarki produkcyjnej, czyli wytwarzania potrzebnych produktów. Okazało się, że komunistyczna gospodarka była skazana na wieczne niedobory zamiast dobrobytu.
Dzisiaj sytuacja uległa radykalnej zmianie, ponieważ teoria ekonomii liberalnej (zamiast sensownego gospodarowania) oparta jest na maksymalizacji zysku, co prowadzi do preferowania handlu możliwościami i co za tym idzie, porzucenia produkcji. W tym kierunku podąża nawet świat usług, które przestają być wytwórcze i produkcyjne, a stają się tworzeniem nowych możliwości działania. Toteż człowiek (ludzie) tworzy dziś raczej same możliwości działania niż wytwarza realne produkty. W krajach rozwiniętych gospodarka realnej produkcji stanowi nie więcej niż połowę PKB. Dużo większą część stanowi bowiem „produkcja wirtualna” (zob. największe światowe firmy jak Google, Facebook czy Amazon). Powstaje w ten sposób jakaś nowa sfera kulturowa (swoista cyber-kultura, czyli postmodernistyczny świat bez wartości). Nawet jeśli ta nowa popkultura nie służy rozwojowi osobowości człowieka, to i tak najważniejszy jest zysk mocodawców.
Wydaje się, że w takim nowoczesnym cyber-świecie znika kwestia własności środków produkcji, skoro nie ma już realnej produkcji. To, co staje się tutaj ważne to prawo dostępu do cyber-przestrzeni, czyli posiadanie własnego sprzętu umożliwiającego wejście do gry. Okazuje się, że nowa „gospodarka” staje się grą, ale jest to raczej gra interesów wielkich firm, które organizują samą grę.
Dlatego dzisiaj przestaje się liczyć produkcja, zaś najważniejsza staje się gra rynkowa. Co ciekawe, ludzie bardzo chętnie uczestniczą w takiej grze. Jak w każdej grze raz się wygrywa a raz przegrywa. Liczy się zatem sama gra, to, że jesteś w grze. Tyle tylko, że człowiek uwikłany w taką dowolną grę rynkową, traci poczucie własnej realności (i może nawet własnej godności). Staje się jedynie zwykłym pionkiem do gry na planszy cyber-świata. Na koniec traci nawet świadomość, że powinien rzucić znowu kostką do gry, żeby posunąć się dalej do przodu. Ostatecznie kostką będą rzucać zarządcy cyber-świata. A wtedy stajesz się jedynie elementem Matrixa.

Wolność gospodarowania /2



Wiem, że ekonomiści zaraz zaprotestują i powiedzą, że dzisiaj głównym środkiem produkcji jest wiedza a nie narzędzia i maszyny. Oczywiście to fakt, tylko kto tak naprawdę zdaje sobie sprawę (ekonomiści na pewno nie), że wiedza nie jest myśleniem a myślenie nie jest wiedzą. Otóż wiedza powstaje na podstawie poznania realności (wszystko jedno czy chodzi tu o realne rzeczy jako byty substancjalne, czy o fakty jako realne zdarzenia i działania). Natomiast myślenie prowadzi na ogół do tworzenia ideologii. Wystarczy spojrzeć na współczesną naukę (dotyczy to zwłaszcza nauk o człowieku), żeby się przekonać, ile mamy tutaj ideologii a ile wiedzy. Niestety to samo dotyczy ekonomii opisującej działalność człowieka (czy tylko opisującej struktury ekonomiczne?). Mieliśmy już ekonomię socjalizmu, teraz mamy ekonomię liberalnego kapitalizmu, jednak są to jedynie ideologiczne twory, które nie dotyczą w żaden sposób działalności gospodarczej ludzi (każdego pojedynczego człowieka).

Co więc możemy z tym zrobić? Przede wszystkim trzeba pozwolić działać pojedynczym ludziom. Każdy człowiek jest w stanie ocenić, co potrafi zrobić i dokonać sam, a do czego z kolei konieczna jest współpraca i współdziałanie. Poza tym każdy człowiek sam najlepiej zna i rozumie swoje potrzeby czy marzenia. Niech więc każdy ma możliwości zadbania sam o siebie i realizacji własnych uzdolnień. Nikt nie ma prawa nam mówić, czego mamy chcieć albo do czego powinniśmy dążyć. Przecież to każdy człowiek jest panem i władcą swoich czynów i dokonań. Każdy powinien rozliczyć się z tego sam przed sobą (czyli przed swoim sumieniem). Taka ocena jest przejawem dojrzałości i odpowiedzialności działającego podmiotu, jakim jest człowiek. Do tego dawniej skłaniała człowieka obowiązująca moralność będąca duchową (formalną) podstawą działania i zarazem oceną tego działania. Człowiek jako działający podmiot, czyli osoba, był zobowiązany do kierowania się moralnością.

Ale kiedy moralność uznano arbitralnie za zbyteczne obciążenie ludzkiego życia i działania, wtedy wszystko uległ radykalnej zmianie. Stwierdzono, że człowiek jest wolny i musi działać na zasadzie wolności. Przecież to tak pięknie brzmi, gdy wołamy, że człowiek jest wolny. Że ja jestem wolny i mogę robić to, co zechcę. Nikt jednak nie zapytał, czym mamy wtedy napędzać swoje chcenie. Zapomniano (a może nie chciano wiedzieć), że wolność nie ma żadnej mocy sprawczej. Toteż stwierdzono, że tym napędem będzie teraz sama wolność. Jaka wolność? No przecież mamy wolność myślenia, a zatem to myślenie będzie napędzało nasze chcenie. Znowu jednak nie zwrócono uwagi, że myślenie nie jest poznaniem ani wiedzą. Myślenie zrodziło się bowiem z negacji realności, co wyraźnie pokazują poglądy Kartezjusza i Kanta. Naszym chceniem będzie więc kierowało myślenie, a myślenie skieruje nas od razu w stronę możliwości a nie realności (bo realności po prostu nie zna). Dlatego współczesny postmordernizm stworzył dla człowieka świat nierealnych możliwości, powodując w ten sposób destrukcję tego, co w samym człowieku jest realne. Odrzuca się podmiotowość osoby oraz podmiotowość życia stawiając na tworzenie nowej natury człowieka jako czegoś całkowicie wymyślonego. Mamy więc do czynienia z ideologią dotyczącą człowieka, a nie z poznaniem lub wiedzą o człowieku i jego realności.

Otóż tym, co jest w człowieku centrum realności, to podmiotowość istnienia. Obejmuje ona dwie sfery – podmiotowość osoby oraz podmiotowość życia. Te podmioty istnieniowe przyczynują i wyznaczają rzeczywistość naszej natury, czyli duchowość i cielesność (duszę i ciało). Rzeczywista działalność człowieka musi zadbać o rozwój zarówno duchowości jak i cielesności. Rozwój duchowości zależy od aktywności osobowej. Osobowe akty kontemplacji, sumienia i upodobania doskonalą nasze władze duchowe, co stanowi rozwój osobowości człowieka (naszej podmiotowości duchowej). Z kolei akty życia (egzystencjalnej mocy ożywczej) doskonalą nasze zdolności cielesne (różne narządy i funkcje są scalane w jeden żywy organizm, który może działać i poruszać się w środowisku przyrodniczym).

Nie wolno narzucać człowiekowi wymyślonych zachowań czy działań społecznych jako jedynej drogi postępu i rozwoju.

17 lutego 2020

Seksedukacja



WHO przy pomocy narzuconych „ekspertów” dokonuje oszustwa polegającego na przeinaczaniu rozumienia, kim jest człowiek i jaki jest cel jego życia. Współczesnym społeczeństwom narzuca się w ten sposób wypaczone rozumienie człowieczeństwa (istoty czy natury człowieka). Postuluje się, że człowiek podlega przede wszystkim seksualności, a celem jego życia jest czerpanie przyjemności jakoby płynącej z uprawiania seksu.

W dokumencie przedstawionym przez WHO znajdziemy sformułowanie mówiące, że seksualność i przyjemność z niej wynikająca są centralnym aspektem bycia człowiekiem. Jest to z jednej strony sprowadzanie rozumienia człowieka do sfery cielesnej (ponieważ seksualność dzieje się na gruncie ciała). Natomiast z drugiej strony jest to wskazanie na błędną celowość ludzkiego życia (w życiu człowieka liczy się tylko seks). Przekładając to na język potoczny powiemy, że człowiek jest zwierzęciem seksualnym, które powinno zmierzać do uzyskania maksimum przyjemności z uprawiania seksu.

W tej interpretacji człowiek realizuje swoje człowieczeństwo właśnie poprzez seks. Skoro więc seks (seksualność) staje się wyznacznikiem człowieczeństwa, to oznacza, że reszta naszej natury – w tym przede wszystkim rozum – ma być podporządkowany, a zatem służebny wobec seksualności. Dlatego od małego proponuje się w szkole seksedukację, co oznacza, że już dziecko powinno myśleć o zaspokojeniu swojej seksualności (nawet jeśli się ona nie pojawia). Otóż najważniejsza sprawą jest tutaj właśnie myślenie o seksualności. Jeżeli chcemy popchnąć dziecko do zaangażowania w seks, to należy je od małego przygotowywać do myślenia o seksie.

Od razu nasuwa się podejrzenie, że seksualność w tej wersji została po prostu wymyślona. Wymysłem jest przede wszystkim przypisywanie uprawianiu seksu jakiejś nadzwyczajnej przyjemności, ponieważ rozkosz orgazmu jest wyjątkowo krótkotrwała. Ponadto kierowanie się przyjemnością cielesną prowadzi bezpośrednio do eskalacji doznań, co nieodzownie łączy się z nałogiem i uzależnieniem. Propagowanie seksu jest więc poddaniem człowieka kolejnemu nałogowi, co prowadzi do destrukcji osobowości.

Może zatem chodzi o zniszczenie osobowości człowieka. Osobowość jest efektem oddziaływania osobowej aktywności. A więc oznacza to, że działalność człowieka wyznaczona jest przez samo centrum realności, czyli podmiotowość istnienia. Osoba ludzka stanowi bowiem podmiot istnienia i działania, jak pisał Wojtyła. Człowiek jest więc przede wszystkim osobą. Jest osobą uduchowioną i ucieleśnioną. Tak więc dusza i ciało podlegają i zależą od realności istnienia.

Traktowanie człowieka jako cielesności powstałej na skutek ewolucji (małpa się pomyliła i zeszła z drzewa) jest zwykłym fałszowaniem jego realności. Ponieważ realność człowieka stanowi osoba, która została stworzona przez Boga (czy się chce w to wierzyć, czy nie). Dlatego należy traktować człowieka jako realną osobę, której i tylko jej przysługuje godność. Jeżeli sprowadzamy człowieka do seksualnej cielesności, to tym samym odzieramy go z jego osobowej godności. Nie ma więc mowy o żadnej godności człowieka i w trakcie stosunku seksualnego można z nim zrobić wszystko (czyli poniżyć bezwzględnie jego godność).

Jeżeli człowiek działa wbrew własnej godności, to czy chce, czy nie chce, zawsze będzie miał poczucie dyskomfortu albo poniżenia. Możemy próbować zagłuszyć w sobie takie poczucie tworząc sobie dowolną narrację. Albo uciekamy w resentyment, co znakomicie przedstawił Scheler. Gdy dopada nas poczucie winy i przygnębienia, wtedy chcemy się tego pozbyć i dlatego szukamy winnego gdzieś dalej poza sobą. Obarczamy winą innych ludzi, wrogie środowisko albo nawet kulturę (działalność kulturalną).

Dlatego ideologowie seksualizmu trąbią o represji, jaka ich dotyczy. Represyjna staje się kultura chrześcijańska i moralność religijna. Represją będzie wszelka krytyka takich zachowań jako zboczenia czy choroby. Wszystko, co się przeciwstawia wypaczeniom seksualnym, będzie uznawane za represję wrogą rozwojowi człowieka. Stąd rolę wrogiej represywności przypisuje się przede wszystkim religii katolickiej, która wskazuje na odmienny cel seksualności człowieka, czyli prokreację. Seksedukacja oddziela radykalnie seksualność od prokreacji. Dlatego otwarcie walczy się z prokreacją. Propaguje się antykoncepcję i aborcję.

Pogarda dla drugiego człowieka rodzi się zawsze z poczucia pogardy wobec samego siebie. Jeżeli postępuję wbrew osobowej godności człowieka, jeśli depczę własną godność, to nie będzie mnie stać na poszanowanie godności drugiego człowieka. I nawet jeśli będę wymyślał, że jestem najbardziej postępowym i wyzwolonym człowiekiem, to i tak nie wzbudzę szacunku dla samego siebie. Poszanowanie człowieka dotyczy bowiem tylko i wyłącznie jego godności.