16 grudnia 2018

Marksizm chciał zmienić świadomość



Marksizm chciał zmienić starą burżuazyjną świadomość na nową komunistyczną. Marks uważał, że taka zmiana może się dokonać dzięki przewartościowaniu ludzkiej pracy. Trzeba więc zmienić warunki pracy (czyli warunki ekonomiczne), żeby ludzie zaczęli inaczej myśleć. Ujmując to zagadnienie od strony ekonomicznej trzeba stwierdzić, że chodziło o radykalną zmianę własności środków produkcji. Marksizm chciał całkowitego uspołecznienia tych środków. Wydawało się, że takie uspołecznienie zmusi ludzi do myślenia w kategoriach społecznych, a nie tylko prywatnych. Wszystko to razem miało doprowadzić do pełnego uspołecznienia obywateli. Odtąd ludzie mieli pracować dla celów społecznych, a nie dla siebie, co miało skutkować wzrostem myślenia społecznego. Porzucono więc socjalizm utopijny, który sądził, że wystarczy ukazać ludziom nową ideę społeczną, a oni sami poprą takie rozwiązanie. Marksizm wychodził z założenia, że zmiana świadomości powinna być wywołana radykalną zmianą warunków pracy. Innej drogi nie ma.
Można zatem przyjąć, że to praca jako podstawowa działalność społeczna człowieka miała określać świadomość obywateli nowego ustroju politycznego. Praca na swoim jako własność prywatna wpływa destrukcyjnie na świadomość człowieka tworząc wartości burżuazyjne. Trzeba więc zmienić warunki pracy i stworzyć nową własność społeczną. Jednak gwarantem takiej własności mogło się stać tylko państwo, dlatego trzeba było zdobyć władzę polityczną. W ten sposób powstała własność państwowa (nacjonalizacja przemysłu), a nie społeczna. Jednocześnie okazało się, że ludzie pozbawieni własności nie chcą wydajnie pracować, skoro nie wiedzą, po co pracują. W komunizmie praca straciła zarówno swój sens ekonomiczny, jak i humanistyczny.
Dzisiaj widać dokładnie, że współczesne państwa demokratyczne nauczyły się od marksistów jednego. Że najlepszym sposobem zmiany świadomości człowieka jest stworzenie odpowiednich warunków ekonomicznych. Dlatego mamy pracę ludzką podporządkowaną całkowicie wymogom ekonomicznym, czyli osiąganiu zysku. Praca zawodowa musi przynosić zysk. Liczy się jedynie wartość ekonomiczna pracy, gdyż to się przekłada na korzyści dla państwa w postaci podatków. Obecnie dokonuje się przemiana świadomości w kierunku myślenia ekonomicznego. Ludzie przeliczają już wszystko na pieniądze. Człowiek pracuje więc po to, żeby zarabiać duże pieniądze, które można potem wydać na przyjemności i rozrywki. Ludzka praca przestaje już tworzyć realny dobrobyt wspólnoty rodzinnej. Praca stała się tworzeniem możliwości postępu technicznego. Nie ma już znaczenia, że praca powinna doskonalić i rozwijać osobę lub osobowość człowieka. Ważne jest tylko to, żeby rozwijać możliwości osiągania sukcesu w karierze zawodowej. Obecnie ludzka praca stała się w dużej mierze pracą zawodową i tylko zawodową. Jednak widzimy, że praca zawodowa dehumanizuje człowieka, a właściwie lepiej byłoby powiedzieć, że go depersonalizuje. Ponieważ praca zawodowa jest podporządkowana wyłącznie celom ekonomicznym. Ponadto taka praca odbywa się w organizacyjnym systemie zarządzania, a nie we wspólnocie osobowej. To znaczy, że praca jest podporządkowana strukturze zarządzania i odbywa się w relacjach przełożony- podwładny (jak w wojsku). W takim układzie nie ma miejsca na relacje osobowe. To, co psychologia społeczna nazywa relacjami interpersonalnymi, jest kompletnym nieporozumieniem. To nie ma nic wspólnego z relacjami osobowymi, które same z siebie tworzą wspólnotę osobową. Żadna firma ani przedsiębiorstwo nie może sobie pozwolić na uznanie i poszanowanie osobowej podmiotowości człowieka. Tutaj liczy się tylko pracownik wykonujący jak najlepiej swoje zadanie zawodowe. Czyli tak jak trybik pracujący w dużej maszynie, albo działa dobrze, albo wymienia się go na nowy, on ma swoją rolę w całości i nie może być żadnego odstępstwa od normy produkcyjnej. Nawet jeśli w niektórych zawodach wydaje się, że pracujemy w sposób twórczy, to i tak nasza twórczość ma określone cele handlowe, a nie artystyczne.
Jeżeli człowiek nie wyrwie się z tego kręgu mechanicznego zarządzania, to już nigdy nie będzie w stanie powrócić do prawdziwej wspólnoty osób. Musimy sobie zdawać sprawę, że jedyną ostoją życia osobowego jest dziś rodzina i Kościół. Ale nawet wspólnotę osobową rodziny zamierza się dzisiaj przekształcić w wymyślonego dziwoląga związków homoseksualnych. Takie rozwiązania prowadzą wprost do zanegowania godności osobowej człowieka. Godność dotyczy bowiem osoby i tylko osoby ludzkiej. Okazuje się jednak, że człowiek chętnie zrezygnuje ze swej godności w imię wymyślonej wolności (wolności myślenia). Propozycja budowania własnej osobowości gender na ruinach ponowożytnego myślenia jest zupełnie chybiona. Równie dobrze możemy zostać krasnoludkami.
Mamy dzisiaj ostatni moment, żeby uniknąć depersonalizacji własnego człowieczeństwa. Depersonalizacja oznacza wyrzeczenie się własnej osoby i przynależnej jej godności. Jest więc słynnym skokiem w otchłań absurdu i nicości. Człowiek pozbawiony życia osobowego (czyli moralności i religijności) staje się jakimś przerażającym demonem. Taki człowiek marzy o tym, żeby wymyślić siebie na nowo. Sądzi, że stworzy coś nowego i niepowtarzalnego, a tworzy jedynie złudne możliwości, które coraz bardziej pochłaniają jego prawdziwą realność. Człowieku bez realności jesteś po prostu nikim.

Krytyczne myślenie



Dziś funkcjonuje taki pogląd, że szkoła powinna uczyć krytycznego myślenia. Jest to efekt rozwoju i dominacji filozofii nowożytnej, która była filozofią myślenia. W czasach nowożytnych sprowadzono bowiem poznanie umysłowe, jakie przysługuje człowiekowi, tylko do samego myślenia. Co więcej, uznano, że istotą człowieka jest Myślący Rozum, czyli rozum oświecony. Odrzucono w ten sposób starą Augustyńską tezę o umyśle ludzkim oświecanym przez Boga. Stwierdzono, że człowiek nie potrzebuje żadnych prawd boskich, skoro ma Rozum oświecony przez Myślenie (własne czy cudze myślenie?). Jeżeli teraz człowiek będzie odpowiednio myślał – czyli według właściwej metody Kartezjusza – jasno i wyraźnie, to będzie w stanie odkryć wszystkie prawdy, jakie są mu potrzebne do życia, czyli wszystkie Ludzkie Prawdy.
Idąc dalej, Kant uznał, że nasze myślenie powinno odnosić się w sposób krytyczny do wszelkiego poznania, co miało doprowadzić do stworzenia nowego możliwego do pomyślenia przedmiotu poznania, czyli zjawiska (fenomenu). To ostatecznie skończyło się przyjęciem poznania fenomenologicznego zależnego tylko od myślenia jako jedynej wersji poznania filozoficznego (Hegel, Husserl, itd.). Wszystko więc zaczęło się od Kartezjańskiego cogito oraz krytycznego myślenia Kanta. Z tego powodu filozofia nowożytna zerwała z poznaniem realności i metafizycznym tłumaczeniem tej realności (gdyż realne rzeczy są niepoznawalne, tak samo jak niepoznawalny jest Bóg).
Toteż krytyczne myślenie niesie ze sobą kompletny brak poznania tego, co realne. Co więcej, krytyczne myślenie domaga się po prostu odrzucenia realności. Człowiek staje się jedynie Myślącym Rozumem (w Oświeceniu), a następnie Myślącą Świadomością (od Husserla aż do dzisiaj). Trzeba więc stwierdzić, że z człowieka nie pozostało już nic realnego, zaś dominującą rolę odgrywa myślenie, które bierze się za całą realność. A przecież myślenie jest tylko możliwością a nie realnością. Dziś myślący człowiek staje się wrogiem realności. Co będzie dalej?
Krytyczne myślenie każe nam traktować realność z całkowitą nieufnością. Uważa się, że człowiek nie powinien wierzyć w realność lecz zaufać całkowicie swojemu myśleniu. Tylko myślenie może zbawić świat, czyli przekształcić realność w coś zupełnie podporządkowanego człowiekowi. Dzięki myśleniu człowiek zmienia świat. Zmienia realny świat stworzony przez Boga. Człowiek pragnie stworzyć swój własny świat, który byłby bardziej ludzki jako twór samego człowieka. Fantazyjni wizjonerzy albo szaleni ideolodzy idą jeszcze dalej i planują wprost stworzenie nowego człowieka (nadczłowieka (supermena) albo podludzi).
Ale jak krytyczne myślenie mogłoby stworzyć nowy wspaniały świat, skoro odbywa się to kosztem człowieka i jego realności. Jeżeli porzucimy realność, to zapędzimy się na manowce możliwości. Czy takiej wolności jako czystej możliwości pragną ludzie? Świat możliwości myślenia nie zna granic ani ograniczeń. Można tam pędzić w nieskończoność, można tam w nieskończoność szukać szczęścia. Czy nie lepiej zwrócić się ku własnej realności i żyć po prostu realnie a nie fenomenalnie.
Krytyczne myślenie każe nam zanegować realność. Dotyczy to przede wszystkim osoby człowieka. Myślenie nie zna osoby i nie chce w ogóle jej znać. A przecież to osoba stworzona przez Boga stanowi centrum realności człowieka. Ludzka osoba jest bowiem podmiotowością istnienia, a co za tym idzie, podmiotem sprawczym wszelkiej realnej aktywności człowieka.
Myślenie przynależy do rozumu ludzkiego, czyli przysługuje duchowej naturze człowieka, ale jego pochodzenie nie jest jasne. Teologia chrześcijańska wskazuje tutaj na grzech pierworodny, natomiast ujęcia filozoficznego trzeba by szukać u Plotyna. Można jednak stwierdzić, że ludzki umysł musiał zerwać kontakt z osobą i osobową aktywnością, żeby zacząć działać na własną rękę, czyli myśleć. Myśleć to znaczy dążyć do znalezienia poznania w sobie. Dlatego myślenie staje się negacją realności, której nie potrzebuje do poznania. Myślenie jest wiec tworzeniem treści poznawczych. Myślenie tworzy ogólne treści poznawcze (resp. fenomenologiczne) przywłaszczając sobie napotkane dane doświadczenia, czy to zmysłowego, czy to umysłowego. Dlatego myślenie zawsze będzie krytykowało realność, a co więcej, będzie się domagało dowodów na istnienie realności. A przecież nie ma sensu dowodzić realności, gdyż realność trzeba po prostu przyjąć i uznać. Trzeba uwierzyć w realność, bo inaczej popadniemy w myślenie o niej. Trzeba uwierzyć a nie dowodzić realności. Nikt z nas nie jest w stanie udowodnić (naukowo, czyli według myślenia) swojego istnienia. Jedynym dowodem na istnienie człowieka jako osoby jest osobowa komunikacja. Próbował to przedstawić Buber jako relację Ja-Ty. Dla niego osobowa relacja opiera się na fundamentalnym słowie (Ja–Ty). Ja nazywam to słowem prawdy. Tylko dzięki osobowej aktywności, jaka odbywa się pomiędzy Ja i Ty, jesteśmy w stanie doświadczyć egzystencjalnego źródła realności człowieka. Tym źródłem jest osoba stanowiąca sprawczą podmiotowość istnienia i działania (Wojtyła).
Jeżeli zaczynamy myśleć krytycznie o człowieku, to dochodzimy do różnych absurdalnych poglądów, że człowiek jest wolnością albo myśleniem, albo możliwością stawania się (tym, czym ma się stać). Okazuje się zatem, że według myślenia człowieka może być wszystkim tylko nie tym, czym naprawdę jest, ponieważ o człowieku możemy pomyśleć cokolwiek dowolnego. Toteż krytyczne myślenie prowadzi do zmieniania człowieka w dowolnym kierunku, ale na ogół na zasadzie zaprzeczenia ludzkiej realności (osoby człowieka). Krytyczne myślenie doprowadziło do postępu technologicznego i naukowego, który radykalnie zmienił świat. Jednak dzisiaj dostrzega się już negatywny wpływ postępu na naturalną realność naszego ziemskiego świata. Powstała ekologia jako ruch przeciwko degradacji środowiska naturalnego, ale dziś trzeba powołać do życia ekologię człowieka, która sprzeciwiałaby się destrukcji osobowego środowiska człowieka, czyli wspólnot osobowych. Krytyczne myślenie jest w stanie zniszczyć człowieka i jego wspólnotowe środowisko. Dlatego trzeba odrzucić krytyczne myślenie i powrócić do umysłowego poznania (intelligere), które jest oparte na słowie prawdy. Ponieważ poznawczą mocą umysłu jest słowo, które niesie ze sobą prawdę dając umysłowi zdolność rozpoznawania tego, co prawdziwe, czyli realności.

9 grudnia 2018

Wiedza społeczna Karonia



Karoń, jak mówi, przedstawia wiedzę społeczną. Chodzi tutaj raczej o wiedzę na temat funkcjonowania społeczeństwa. Ta wiedza dotyczy zarówno samych fundamentów funkcjonowania społeczeństwa i powstania cywilizacji, jak również dzisiejszych pomysłów sterowania społeczeństwem. Jego główna teza dotyczy usankcjonowania kradzieży dóbr jako funkcjonowania rozwiniętej teorii ekonomicznej.
Można powiedzieć, że uczciwa wymiana produkowanych dóbr jest zwykłym gospodarowaniem. Gospodarka społeczna ma polegać na produkcji dóbr. Karoń stawia pytanie, kto wpadł na pomysł, że trzeba podjąć produkcję dóbr potrzebnych człowiekowi do życia? Taki pomysł był według niego związany ze zgodą na ograniczenie wolności człowieka. Można też zapytać, kto zaczął produkować narzędzia do wytwarzania różnych dóbr?
Odpowiedź wydaje się prosta. Na te pomysły wpadł sam człowiek. Ale co to był za człowiek? Otóż posługiwanie się różnymi spotkanymi rzeczami jako czymś pomocnym jako narzędziem nie oznacza jeszcze produkcji dóbr. Z produkcją mamy do czynienia wtedy, gdy narzędzia mają nam służyć na przyszłość do wykonywania powtarzalnych (czyli już wyuczonych) czynności. Taka praca przy pomocy narzędzi jest z pewnością związana z myśleniem. Do produkowania czegoś powtarzalnego był więc zdolny człowiek myślący (homo sapiens).
Jednocześnie okazało się, że produkcję narzędzi można doskonale wykorzystać na wojnie, która zawsze polegała na grabieży dóbr. Można przypuszczać, że dość szybko zaczęto produkować narzędzia służące do wojowania, czyli zabijania i rabowania. W tamtych czasach wojny miały charakter usankcjonowanej kradzieży. Tak się działo jeszcze w epoce kolonialnej (do połowy XX wieku).
Otóż doświadczenia dwóch wojen europejskich pokazały, że skończyło się takie wojenne pozyskiwanie dóbr z powodu niewyobrażalnych zniszczeń. Trzeba więc było wymyślić coś nowego. Już wcześniej, dużo wcześniej, pojawił się pomysł Rewolucji, która miała sankcjonować (teraz już wewnętrzną) kradzież dóbr. Ale dość szybko okazało się, że taka wewnętrzna (wewnątrz państwowa) kradzież prowadzi do ubóstwa (przykład sowiecki). Stąd pomysły, że konieczna jest przymusowa praca niewolnicza. Wystarczy skazać część ludzi (część społeczeństwa) na obozy pracy (a praca ich wyzwoli). Kiedy i to nie pomogło, zaczęto szukać nowych pomysłów.
Według Karonia, człowiek żyje dla zaspokojenia swoich potrzeb. Zaspokojenie potrzeb polega przede wszystkim na produkcji dóbr koniecznych do życia. Tylko produkcja i wytwarzanie dóbr służą człowiekowi do dobrego życia. W związku z tym ludzie od początku wymieniali się potrzebnymi dobrami. Na tym polegała pierwotna wymiana handlowa. W dalszych czasach dla ułatwienia handlu wprowadzono pieniądz (jako pewnego rodzaju medium/pośrednika), który na początku miał realną wartość złota lub srebra.
Jednak w pewnym momencie (wiek XV?) wprowadzono pożyczki pieniężne w postaci papierowej umowy. W ten sposób powstał system bankowy, czyli obrót pieniędzmi – pożyczanie pieniędzy na procent (lichwa). Jednocześnie umowa papierowa nabrała mocy prawnej jako zastępstwo wartości kruszcu. Zaczęto więc obracać papierami wartościowymi jako formą pieniężną. Na koniec państwo przejęło drukowanie papierowych pieniędzy jako prawnego środka płatniczego (zobacz napisy na banknotach).
Oczywiście państwo powinno wprowadzać do obiegu tyle pieniędzy, ile dóbr wytworzyła gospodarka danego kraju. Ale to są dawne bajki, którymi nikt się dzisiaj nie przejmuje. A więc kto finansuje wojny, które prowadzą jedynie do wyniszczenia dóbr koniecznych dla człowieka?
Karoń rozważa życie społeczne, a właściwie funkcjonowanie społeczeństwa, z jednej głównej perspektywy. Jest to kwestia produkcji dóbr zaspakajających potrzeby człowieka. W takiej produkcji i wytwarzaniu dóbr widzi główny cel działalności społecznej. Zgodzimy się, że człowiek powinien lub musi pracować, żeby zaspokoić własne potrzeby, przede wszystkim życiowe i cielesne. Stąd wydaje się, że praca jest wyznacznikiem pożytku społecznego. Jako uczestnik społeczności człowiek powinien pracować. Karoń podkreśla raczej, że człowiek musi pracować. Skąd pojawia się to „musi”? Uważa on, że przekonanie o potrzebie, a właściwie konieczności pracy, stanowi wyraźną decyzję człowieka związaną z wyrzeczeniem się jakiejś części wolności własnej (tej negatywnej „od czegoś”). Człowiek zgadzając się na konieczność podjęcia pracy ogranicza swoją wolność. Jest to według niego fundamentalna zasada społeczna. Trzeba jednak zapytać, czy na początku nie było tak, że za pojedynczego człowieka decyzję podejmowała władza (rządzący, którzy dzierżyli władzę siłą zbrojną)? Być może pierwotnie była to praca niewolnicza, a dopiero z czasem (raczej długim) pracujący i działający ludzie emancypowali się na rynku pracy tworząc zrzeszenia zawodowe.
Praca jest z pewnością źródłem dobrobytu. W wymiarze społecznym pracę ludzką musi cechować współdziałanie. Otóż wydaje się, że można człowiekowi nakazać wykonywanie odpowiednich czynności, ale nie sposób nakazać współdziałania. Można więc przyjąć, że współdziałanie jest już pewną formą organizacyjną życia społecznego. Okazuje się jednak, że nawet ta forma może podlegać kontroli władzy. Wystarczy kontrolować wszystkie szczeble produkcyjne (oglądałem film nt. powstawania „armii terakotowej” w Chinach). Podobnie musiało być przy budowie egipskich piramid. A przecież na całym świecie powstawały ogromne projekty i dzieła budowlane (np. miasta Inków). Można postawić pytanie, jak to się działo, że władza sprawująca rządy potrafiła zachęcić lub namówić, czy tylko zmusić ludzi do pracy. Czy najpierw przy powstawaniu różnych cywilizacji była praca niewolnicza czy swobodna działalność?
Odpowiedź na to pytanie pozwoliłaby ustawić właściwie temat pracy ludzkiej. Bez pracy nie ma kołaczy. Człowiek z pewnością wiedział od zawsze, że aby przeżyć musi pracować (zbierać coś, polować albo uprawiać rolę). Musi zadbać o zdobycie pożywienia. Niemniej wydaje się, że od początku występowała tutaj kradzież. Pożywienie można zdobyć zabierając je innym ludziom. Praca i kradzież, kradzież i praca. Nie znalazłem u Karonia rozstrzygnięcia tego dylematu.
Pierwszą walką człowieka przeciwko człowiekowi i pierwszą kradzieżą była walka o ogień. Musimy sobie zdawać sprawę, że ogień był najważniejszym narzędziem w dziejach człowieka. Ogień służył człowiekowi od samego początku aż do dzisiaj i będzie mu służył na zawsze. Ludzka cywilizacja powstała więc dzięki wykorzystaniu ognia, i jest oparta przede wszystkim na ogniu. Ale to by znaczyło, że podstawą cywilizacji była walka i kradzież. A przecież trudno sobie wyobrazić, że wcześniej nie było już jakiejś pracy.
[Rdz 3,17: przeklęta niech będzie ziemia z twego powodu; w trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia.] Biblia ukazuje nam pierwszeństwo pracy.
W wiedzy społecznej Karonia pojawia się przeciwstawienie wolność-dobrobyt. Człowiek całkowicie wolny przestaje dbać o dobrobyt. Otóż teoria krytyczna Habermasa miała uwolnić człowieka ze wszystkich zgubnych ograniczeń z dobrobytem na czele. Podobnie jak wcześniej planował to Marks. Zaczęto więc propagować wychowanie do wolności. Taki ideał był przecież bardzo nęcący. Każdy chce być wolnym i niezależnym człowiekiem.
Niestety ludzie nie zdają sobie sprawy, że taka wolność otwiera przed nimi jedynie świat możliwości a nie realności. Wolność nie ma bowiem żadnej siły sprawczej. To wolność ubezwłasnowolnia człowieka, gdyż nie każe ani nie pozwala niczego robić. Wolny człowiek traci zmysł pracowitości, gdyż zostaje pozbawiony realnej siły sprawczej. Karoń uważa, że trzeba się pozbyć swojej wolności, żeby zabrać się do pracy, ale to nie oznacza, że człowiek pracowity jest człowiekiem zniewolonym. Praca wynika bowiem z wnętrza człowieka, jest efektem realnej podmiotowości sprawczej zawartej w człowieku. Tę podmiotowość stanowi osoba, której akty osobowe napędzają i uruchomiają naszą naturę duchowo-cielesną. Natura stanowi jedynie podmiot wykonawczy a nie sprawczy. Dlatego ludzka natura oderwana od podstaw osobowych może popaść w stagnację lub bezczynność (co przejawia się w tzw. depresji). Brakuje wtedy aktywności osobowej.
Błędem jest również mniemanie, że ludzkie działanie może być napędzane przez myślenie. Myślenie nie posiada żadnej realnej siły. Ono tworzy jedynie świat intencjonalny jako świat możliwości, oferując oczywiście nieograniczone możliwości działania, ale polega to tylko na ukazywaniu różnych kierunków działania. Myślenie jest twórcze, lecz tworzy tylko dzieła sztuki i techniki, które wykraczają poza realność jako treści konstruowane. Taką pełną „realizacją” (raczej pomysłem) wolności myślenia była sztuka konceptualna. Mamy też „realizację” szalonych konstrukcji przestrzennych w architekturze. Czy to ma służyć doskonałości człowieka?

7 grudnia 2018

Rozważania o pracy (1)



Kiedy myślimy o społeczeństwie, bardzo łatwo jest potraktować je jako super byt społeczny. Wówczas chcemy zastosować różne rozwiązania systemowe. Mówimy, że państwem rządzi system prawno-polityczny, a gospodarką rządzi system ekonomiczny. Dla swoich potrzeb państwo tworzy jeszcze system edukacyjny oraz system opieki zdrowotnej (lecznictwa). Tymi urządzeniami systemowymi zarządzają mego-instytucje państwowe. Takie instytucje miały służyć sprawnemu działaniu państwa, ale okazuje się, że dzisiaj zatraciły one zupełnie zasady życia społecznego. Człowiek jako obywatel stał się po prostu przedmiotem w rękach tych instytucji.

Człowiek musi walczyć o odzyskanie swojej podmiotowości. Ale nie osiągniemy tego w wymiarze państwowym. Musimy najpierw odzyskać podmiotowość życia rodzinnego, później podmiotowość wspólnot lokalnych, a na końcu podmiotowość narodową.

Człowiek chce sam decydować o swoim życiu. Dlatego ma prawo poznać, kim jest. Mamy więc prawo do poszukiwania prawdy i zdobywania jej. Mamy też prawo do głoszenia prawdy, a nie tylko wolność wygłaszania dowolnych poglądów. Dlatego człowiek potrzebuje słowa prawdy, a nie wolności słowa, bo taka wolność niczego mu nie daje, a raczej odbiera prawdę.

W życiu społecznym potrzebna jest prawda o człowieku. Tej prawdy możemy się nauczyć przede wszystkim w rodzinie. Tak naprawdę nie da się uporządkować życia społecznego na zasadach systemowych, gdyż wszyscy musieliby przyjąć jego rozwiązanie, a to będzie totalitaryzm. Systemy stworzone przez człowieka wyglądają zadawalająco w ludzkiej głowie. W rzeczywistości nigdy się nie sprawdzają. Dlatego mamy dzisiaj ogólny kryzys społeczny.

Jest to kryzys człowieka, a zwłaszcza kryzys człowieka pracującego. Wszyscy się zgodzą, że praca powinna służyć dobru wspólnemu społeczeństwa. Ale kłamstwem jest już, że praca zawodowa jest celem człowieka. Praca nie jest celem ani powołaniem człowieka. Ona jest potrzebą i koniecznością społeczną. Jednak człowiek powinien być zawsze podmiotem pracy.

Kiedyś dawniej człowiek sam pracował. Był podmiotem pracy, ponieważ sam wykonywał całą pracę, dlatego był nazywany mistrzem. Natomiast w trakcie rewolucji przemysłowej człowiek przestał już być podmiotem pracy stając się jej przedmiotem, gdyż wykonywanie pracy przejęły maszyny. Do tej pory cała praca zależała od samego człowieka. On pracował, czyli działał przy pomocy narzędzi. Sam wykonywał swoje narzędzia i posługiwał się nimi. Natomiast później pracę za człowieka zaczęły wykonywać maszyny. Dzisiaj bez maszyny nie ma już pracy. Z pracownika i rzemieślnika człowiek stał się robotnikiem obsługującym maszynę. Pracownik stał się obsługą, czyli sługą, maszyny.

Dzisiaj w pracy zawodowej liczy się już tylko umiejętność obsługi jakiejś maszyny, zaś bardziej wyspecjalizowana praca to obsługa różnych systemów zarządzania. Kiedyś człowiek był w swojej pracy twórcą i mistrzem, dzisiaj wystarczy wykonywanie roboty przy pomocy odpowiedniej maszyny albo procedury. W przemyśle liczy się doskonałość maszyny, a nie twórczość i doskonałość człowieka. Człowiek nie musi być doskonały, byle potrafił obsługiwać doskonałą maszynę.

Ludzka praca powinna mieć charakter dobra wspólnego. Pracujemy bowiem dla dobrobytu i rozwoju społecznego. Ale praca nie może zatracić wymiaru podmiotowego, gdyż wówczas straci dla człowieka cały sens. Człowiek pracuje dla siebie i swoich bliskich. Przede wszystkim pracuje dla dobra swojej rodziny. Otóż dopiero na gruncie rodziny można odkryć i zrozumieć sens ludzkiej pracy. Praca posiada bowiem znacznie szerszy sens niż tylko ekonomiczny. W systemie ekonomicznym wszystko jest nastawione na zysk i opłacalność. W rodzinie człowiek nie pracuje dla zysku lub pieniędzy. Tam liczy się przede wszystkim dobro dzieci jako tych, którzy potrzebują pomocy. Dlatego w rodzinie pracą jest codzienna troska o dzieci, o rozwój tego młodego człowieka, żeby mógł osiągnąć dojrzałość. Tutaj potrzeba wychowania i wykształcenia, potrzeba ukazywania tego, co dobre i prawdziwe, oraz tego, co piękne i radosne. To są dopiero ludzkie działania, które przyczyniają się do dobra wspólnego. Ekonomia nie potrafi zrozumieć i ocenić takich działań, ponieważ nie dają one wymiernego zysku. Jednak zysk nie może być jedynym kryterium ludzkiej pracy.

Dziś wmawia się ludziom, a zwłaszcza kobietom, że ten, kto nie pracuje zawodowo, nie jest nic wart, że nie spełnia się życiowo lub nie sprawdza się w społeczeństwie. Trzeba sobie wyraźnie powiedzieć, że jest to kompletna bzdura. Największym kłamstwem naszych czasów jest teza, że człowiek spełnia się w pracy zawodowej. To jest oszustwo wymierzone w samą osobę człowieka.

Człowiek jest osobą i naprawdę spełnia się w życiu religijnym i moralnym. Dlatego celem głównym jest osiągnięcie doskonałości osobowej. A tego możemy dokonać jedynie w osobowej łączności z Bogiem poprzez religię, albo w osobowej łączności z ludźmi poprzez moralność. Człowiek powinien więc rozwijać swoją osobę, przy okazji troszcząc się o zdrowie ciała oraz rozwój duchowy. Ale trzeba pamiętać, że ani doskonała wiedza, ani super kondycja cielesna nie zapewnią człowiekowi osobowego rozwoju i spełnienia. Osobowe spełnienie możemy osiągnąć jedynie poprzez relacje osobowe z Bogiem oraz z innymi ludźmi. Nie ma innej drogi osiągnięcia doskonałości. Wszystko inne jest złudne. Jakby powiedział Kohelet (1, 3): marność nad marnościami i wszystko marność.

Dlatego człowiek nie powinien w pierwszym rzędzie zabiegać o pracę zawodową, ale o swoje życie rodzinne rozwijane w duchu moralności i religijności. Tylko w ten sposób możemy zasłużyć sobie na doskonałość życia wiecznego. Człowiek żyje tu na ziemi przez pewien czas, ale jego osoba żyje i działa w wieczności. Dlatego osobowe spełnienie osiągamy w życiu wiecznym. Powinniśmy się troszczyć przede wszystkim o życie moralne i religijne, bo to właśnie one mają wymiar osobowy. Praca zawodowa nie rozwija człowieka osobowo. Ona jest zwykłym obowiązkiem dnia codziennego, może nawet obciążeniem dla samego człowieka. Dlatego nigdy nie powinniśmy poświęcać swojego życia rodzinnego dla firmy lub przedsiębiorstwa, gdyż w ten sposób nie zyskamy nic trwałego.

To, co w człowieku najtrwalsze to jego osoba. Wszelkie wypracowane dobra materialne są czymś chwilowym i nietrwałym. Na tym nie da się zbudować życia wiecznego. Albo więc człowiek poświęca się pracy zawodowej i osiąganiu statusu materialnego, albo poświęca się życiu osobowemu w rodzinie, a wtedy osiąga status wieczności. Całe bogactwo człowieka polega na jego osobowej podmiotowości. Bez osoby ani dusza, ani ciało nie mogłyby spełniać swych funkcji, ponieważ w człowieku wszystko zaczyna się od osoby stworzonej na podobieństwo Boże. To osoba uduchowia duszę oraz ożywia ciało. Osoba kieruje wszystkim, co jest zawarte w człowieku. Osoba decyduje o naszym ludzkim życiu, zarówno duchowym jak i cielesnym.

Osoba ludzka potrzebuje wiary i miłości, gdyż to one stanowią o doskonałości osoby. Wiary uczymy się od osób mówiących prawdę. Miłości uczymy się od kochających osób. Wiary i miłości nie da się zastosować w polityce lub ekonomii. Miłość i wiara żyją w rodzinie lub w Kościele. To Chrystus uczy nas wiary i miłości.

Co gorsze, dzisiejsza pedagogika zmierza do kształtowania przedmiotowości człowieka, a nie jego podmiotowości. Nie traktuje się człowieka jako podmiotu, gdyż nie ma koncepcji osoby jako podmiotu egzystencjalnego w człowieku. Pedagogika bardzo chętnie skłania się ku psychologii, która traktuje człowieka jako samosterujące się urządzenie lub samonapędzające się narzędzie. Wszystko, co jest zawarte w człowieku, rozważa się na tym samym poziomie jako równorzędne właściwości, oczywiście przyjmując, że jedne z nich odgrywają ważniejszą rolę dla człowieku (np. częściej występują), natomiast inne odgrywają rolę pomniejszą.

Ponadto w systemie edukacyjnym panuje powszechny pragmatyzm i utylitaryzm, czyli stawia się na kształtowanie tych umiejętności, które będą przydatne w życiu społecznym, albo raczej w działalności instytucjonalnej lub zawodowej. Liczą się bieżące potrzeby życiowe, czyli to, co użyteczne w danej chwili. Nie ma spojrzenia w przyszłość, gdyż brak jest rozpoznania celu ludzkiego życia, bo nie ma poznania początku.

To właśnie filozofia pytała kiedyś o początek i pyta do tej pory, żeby poznać, czym coś jest, a ostatecznie wskazać również cel, do jakiego zmierza każda rzecz. Odrzucając poznanie, kim jest człowiek, zapominamy o konieczności odwołania się do początku i końca. Tradycyjne pytania: skąd przychodzimy? kim jesteśmy? dokąd zmierzamy? znikły z pola zainteresowania naukowców. Człowiek stał się chwilowym przystankiem na nitce czasu. Dla jednych jest to przystanek Alaska, dla innych przystanek Woodstock, ale dla jeszcze innych przystanek bankomat albo Mc’donald.

Trzeba to wszystko odrzucić i rozpocząć od nowa. Trzeba zapytać o tożsamość człowieka, o tożsamość samego siebie. Kim ja jestem? Kim chcę być? Kim mogę się stać? Ja sam chcę decydować o sobie, o swoim życiu. Dlatego mam prawo poznać, kim jestem. Każdy człowiek ma prawo wiedzieć, kim jest. Dopiero wówczas człowiek ma możliwość działania dla swojego własnego dobra, gdy pozna, kim jest. Tutaj nie wystarczy dostosowanie się do otoczenia, bo mogę się stać krawatem na gumce – łatwy w użyciu, gdy potrzeba. Czy zamierzam tylko gonić za różnymi wymyślanymi potrzebami? Czy pragnę kształtować siebie i swoje otoczenie? Czy ulegam jedynie wpływom i żyję przyzwyczajeniami? Czy chcę żyć w sposób wolny i rozumny podejmując własne niezależne działania? Czy pragnę sam czegoś dokonać, czy dostosowuję się do wymogów innych ludzi? A więc wreszcie czy sam działam samodzielnie, czy tylko doznaję działania?

To nie są fanaberie jakiegoś ambitnego filozofa. To jest ludzka rzeczywistość i próba zmierzenia się z tą rzeczywistością. Muszę wiedzieć, czy chcę dać się omamić i zostać pionkiem w czyjejś grze, czy sam podejmę trud wygrania swojego życia. Czy chcę być stale popychany w różne strony, czy sam wyznaczę sobie kierunek i pójdę do przodu?

Wstań i chodź! Wszystko zależy od Ciebie! Ty jesteś panem samego siebie. Filozof powie, że jesteś samodzielnym podmiotem. Ty decydujesz o sobie. A co postanowisz, tak się stanie. Możesz stać się dobrym człowiekiem albo złym doradcą. Możesz stać się kimś mądrym albo głupim naśladowcą mody. Możesz wygrać życie albo je przegrać. Wszystko pozostaje w twoich rękach, a właściwie w twojej głowie. Rusz głową! Rusz i czyń dobro i prawdę!