27 czerwca 2019

Damy więcej wolności

To doprawdy zadziwiające, że znowu pojawiła się kolejna polityczna paranoja. Postuluje się hasło wyborcze:  Damy więcej wolności. Trzeba być kompletnym idiotą ideologicznym, żeby wierzyć w sprawczą moc wolności. Oczywiście zwykły człowiek, czyli przeciętny wyborca żyjący tu i teraz, potrafi doskonale odróżnić sprawczą nicość wolności od nabywczej siły 500+. Ludzie z pewnością wiedzą, co mogą nabyć, czyli kupić sobie za otrzymane pieniądze. Wiedzą również, że za obiecaną wolność mogą sobie co najwyżej pomarzyć. Chyba tylko ideolodzy wolności spod znaku liberte nie rozumieją, że hasło - damy ci więcej wolności - oznacza w realnym świecie, że niczego nie dostaniesz, bo wolność niczego nie daje. Ona tylko wszystko obiecuje. Obiecanki cacanki a głupiemu radość. Można się tylko pośmiać z głupoty polityków.

15 czerwca 2019

Ideologia wolności


Gdy trąbią Ci o wolności, to wydaje się, że wolność rozwiąże wszystkie twoje problemy. Wydaje się, że wolność ma wspaniałą moc, która zdoła pokonać wszystkie trudności, gdyż potrafi wszystko zdziałać. Dopiero gdy przyjdą różne problemy i kłopoty, wtedy okazuje się, że z powodu wolności zostajesz z nimi sam na sam i nikt Ci nie pomoże. Dopiero wtedy łapiesz się na tym, że wolność skazuje Cię na samotność. Co więcej, wolność czyni Cię bezradnym, skoro nie posiada żadnej aktywnej mocy. Wolność jest przecież czystą możliwością, ale ideolodzy wolności nie mówili Ci o tym. Oni wierzą w sprawczą moc wolności albo brutalnie kłamią. Debile!!! I tyle.

Człowiek dążący do wolności mówi sobie, że nie chce być uzależniony od kogokolwiek. Ale nie zdaje sobie sprawy, że staje się w ten sposób całkiem samotny. Wolność czyni człowieka samotnym. Odrywa go bowiem od relacji i związków z innymi ludźmi. Człowiek silny i zaradny to człowiek żyjący i działający we wspólnocie osobowej, czyli w rodzinie. Wspólnota osobowa daje nam siłę i chęć do współdziałania. Wówczas współdziałanie wynika z postawy odpowiedzialności za bliskie nam osoby.
Natomiast przyjęcie wolności sprawia, że pragniemy uniezależnić się od innych ludzi. Nie jesteśmy wtedy zdolni do nawiązywania relacji osobowych (również relacji osobowych między kobieta i mężczyzną). Wolność odrywa nas i oddala od innych ludzi i zamyka w sobie samym, czyli zamyka nas we własnej myślącej świadomości. Świadomość nie potrafi otworzyć się i zbliżyć do drugiego człowieka. Świadomość wymyśla wszystko sama dla siebie. Dlatego po jakimś czasie świadomość podpowiada nam, że ludzie są głupi i źli. Zaczynamy nienawidzić ludzi, gdyż przeszkadzają nam w pomysłach własnej „samorealizacji”, czyli zabieganiu o interes własny. Wydaje się nam, że ludzie nie pozwalają nam być wolnymi. A to prowadzi do odrzucenia, potępienia i pogardy, co powoduje różne konflikty społeczne.
Teraz wiadomo, skąd się biorą single. To są ludzie owładnięci ideologią wolności. Oni uwierzyli, że pragnienie wolności wyzwoli ich od zwykłych trudności i problemów. Wierzą tylko w wolność i dlatego nie stać ich na nawiązywanie rzeczywistych relacji osobowych. Wierzą, że mogą robić wszystko, co się im podoba. Że wystarczy dbać o swój własny interes kosztem innych ludzi. Dlatego zawsze pozostają  samotni, zarówno w swoich sukcesach jak i kłopotach. Ale powtarzają sobie zawsze: jestem wolny jak ptak.
Całe lata czekaliśmy na wolność. Wreszcie ogłoszono, że mamy wolność. Mówili nam, jesteście wolni i możecie robić, co chcecie. Wydawało się, że wyśniona wolność rozwiąże wszystkie nasze problemy. Ludzie tańczyli i śpiewali. Radość była powszechna. Festyn trwał jakiś czas. Ale w końcu trzeba było wziąć się do roboty. I wtedy okazało się, że wolność wszystko obiecuje, lecz niczego nie daje, bo nie ma żadnej mocy sprawczej. Wolność jest goła. Ci, którzy uwierzyli w możliwości wolności, stali bezradni i bezsilni. A wtedy za władzę i robotę polityczną zabrali się ludzie przyzwyczajeni do panowania nad innymi i gotowi do rządzenia. Zagarnęli wszystko dla siebie poganiając do roboty ogłupiałe tłumy. Ludzie wołali: chleba i wolności albo wolności i chleba. A władza stwierdziła : na chleb musicie sobie zapracować, a wolność zapewnią wam rządy Unii (EU). I tak skończyła się euforia wolności.
Wystrzegajmy się ideologii wolności, bo ona uczyni nas bezwiednymi, bezradnymi i bezsilnymi sługami i sługusami.

11 czerwca 2019

Trzeba odbudować wspólnotę narodową


Trzeba odbudować wspólnotę narodową. Ale do tego nie nadaje się ustrój demokratyczny (cała ta demokratyczna polityka). Demokracja jest bowiem walką interesów. Aby uratować naszą polską społeczność konieczna jest medialna kampania na rzecz prawdy o człowieku, prawdy o rodzinie, czy wreszcie prawdy o narodzie. Lecz dziś media sprzysięgły się przeciw temu. Media jak ognia boją się słowa prawdy.

Tylko wspólnota narodowa może opowiedzieć się za dobrem wspólnym i działać na rzecz dobra wspólnego. Dobro wspólne nie jest wypadkową różnych interesów grupowych lub indywidualnych. Dobro wspólne jest w stanie wypracować jedynie osobowa wspólnota. Tego nie nauczy nas, ani nie załatwi partyjna polityka, która kieruje się interesem partyjnym, czyli interesem małej grupy trzymającej władzę. Tego ludzie powinni się uczyć i ćwiczyć u podstaw, czyli w rodzinie, która stanowi podstawową wspólnotę osobową.

Staje przed nami ważne pytanie, jak stworzyć odpowiednie przedstawicielstwo narodu? Nie zapewni nam tego system partyjny, ani partyjne wybory do Sejmu lub Parlamentu. Jednak z drugiej strony nie da się stworzyć jednoznacznego przedstawicielstwa, gdyż to musiałoby być referendum świadomych znaczenia tej sprawy obywateli. Obecne wybory są zdominowane przez system partyjny, czyli wąskie partie polityczne. Żadna partia nie jest i nie może być wyrazem lub przedstawicielem woli narodu. Swoją wolę naród może wyrazić co najwyżej poprzez pracę zawodową – pomnażając dochód narodowy (obecnie PKB).

Ale kto ma to rozliczać i oceniać? Kiedyś ustanowiono władzę królewską (jedynowładztwo, czyli monarchia). U nas obywatele (szlachta) wybierali i zatwierdzali króla. Król miał stać na straży dobra narodowego. Król władał całym krajem i państwem, ale różne obowiązki powierzał urzędnikom królewskim (czyli państwowym).

Czy jeden człowiek może zadbać lepiej o interes państwowy niż wybrani liczni przedstawiciele? Wydaje się, że do pełnienia tego zadania łatwiej przygotować jednego człowieka niż wykształcić sprawiedliwą i mądrą elitę, czyli sprawną arystokrację.

Kiedyś Norwid pisał, że ojczyzna to zbiorowy obowiązek. Dzisiaj wszyscy będą trąbić o służbie dla ojczyzny. Lecz jeśli to ma być szlachetny obowiązek, to wymaga całkowitego poświęcenia spraw prywatnych. Kogo na to stać, przecież wydaje się to wprost niemożliwe. Nie widać na horyzoncie politycznym ludzi aż tak szlachetnych.

Władza polityczna wymaga mocy sprawczej. Ale taką moc posiada tylko Bóg, dlatego dawniej sprawowanie władzy podpierano bardzo wątpliwą tezą, że władza pochodzi od Boga. Dziś słyszymy wypowiedz, że głos ludu jest głosem Boga. Niestety Bóg przemawia do nas jedynie poprzez wyjątkowe jednostki. To nie ma nic wspólnego z głosem ludu. Dlatego najczęściej władza sama uzurpuje sobie moc sprawczą.

Otóż można podejrzewać, że taką moc sprawczą posiada właśnie naród, dzięki swej pracy i działaniu. To jest jedyna sprawcza moc polityczna, lecz tego nie da się ująć w żadną formułę lub strukturę władzy (w żaden ustrój polityczny). Przecież to naród pracuje, a władza ma jedynie pozwolić na swobodne działanie w ramach prawa i umiejętnie określać zakres działania, czyli zarządzać rozwojem.

Moje uwagi dotyczące lektur (Hobbes)



Hobbesa można uznać za teoretyka nowoczesnego porządku społecznego, ponieważ odkrył on tworzenie, powstawanie i działanie instytucji jako uporządkowanego organizmu społecznego, organizacji politycznej. Oczywiście odnosił to do teorii państwa.

Otóż do swoich rozważań na temat państwa Hobbes zastosował wiedzę technologiczną. Jeżeli zapytamy, jak coś działa, to poznanie empiryczne każe odpowiedzieć – tak jak zostało skonstruowane. Autor wyraża to w następujący sposób, że poznanie powstawania rzeczy jest tożsame z odkrywaniem sposobu jej działania.

Jak więc działa państwo? Hobbes oczywiście przypisuje działanie najpierw poszczególnym ludziom. Posługuje się przy tej okazji pojęciem aktywnej mocy oraz biernych możliwości (wszystko to zawarte jest w pojęciu power). Właśnie zetkniecie się mocy z możliwościami wywołuje u ludzi różne działania, czyli aktywność społeczną.

Otóż państwo jako organizacja społeczna, czyli instytucja, działa przy użyciu mocy i możliwości swoich członków, czyli obywateli. Ale mamy problem, jak zebrać do kupy te wszystkie różnorodne działania i możliwości? Do tego potrzebna jest umowa społeczna jako pewien akt prawny.

W ten sposób mamy faktyczny opis powstawania wszelkich instytucji i organizacji społecznych. Początkiem i zasadą współdziałania społecznego staje się akt prawny (umowa), który dziś przybiera formę statutu albo zawartej umowy (umowa o pracę). W związku z tym możemy powiedzieć, że Hobbes odkrywa i tworzy zarazem jakąś postać „inżynierii społecznej”, podług której działają wszelkie organizacje polityczne lub społeczne.

Dla niego takim sztandarowym przykładem jest oczywiście państwo jako najwyższa instytucja polityczna. Państwo posiada moc absolutną, gdyż wykorzystuje moce i możliwości wszystkich obywateli. Ta absolutna moc państwa, czyli władza, strzeże zarazem i gwarantuje trwałość umowy społecznej. Dzięki takiej umowie (patrz Konstytucja) państwo, jak również każda instytucja lub organizacja (np. stowarzyszenie), otrzymuje szczególną moc prawną, czyli staje się osobą prawną. Hobbes zaznacza jednak, że w tym przypadku mamy do czynienia tylko z osobą fikcyjną a nie realną osobowością.

Otóż dzięki umowie posiadającej moc prawną możliwe staje się współdziałanie ludzi tworzących daną instytucję (firmę lub przedsiębiorstwo). Umowa lub statut jako sposób powstawania danej instytucji określa zarazem wyraźnie sposób działania instytucji, czyli odpowiednią strukturę władzy i zarządzania.

Można zatem przyjąć, że Hobbes odchodzi od poszukiwania zasad czy struktury władzy państwowej w rozumieniu natury człowieka, jak to czynili dawniej Platon i Arystoteles. Tworzy natomiast podstawy inżynierii społecznej wykorzystując wiedzę technologiczną. Pokazuje, że działająca struktura społeczna jest oparta na umowie społecznej, która jest efektem myślenia ludzkiego rozumu, jako podporządkowana w całości prawu stanowionemu przez rozum człowieka. W ten sposób powstał opis i uzasadnienia działalności instytucjonalnej, czyli organizacyjnego zarządzania współdziałaniem ludzi.

Powstaje w związku z tym pytanie, czy można uznać wszelką działalność społeczną (w tym kulturalną i ekonomiczną) wyłącznie za efekt współdziałania instytucjonalnego? Można się zgodzić, że dzisiejsza praktyka polityczna idzie w kierunku „państwa prawa”, czyli instytucjonalnego rozumienia współdziałania społecznego.

Jednak taka instytucjonalizacja działalności społecznej prowadzi jednocześnie do zniszczenia realnej osobowości człowieka, co najlepiej widać w wielkich korporacjach. Okazuje się, że fikcyjna osoba prawna, czyli instytucja, zaczyna wyraźnie dominować nad realną osobą człowieka. Dlatego działalność instytucji staje się nieludzka. Stąd  mamy Lewiatana.

Rozwinięty komentarz do lektury Hobbesa



Zastanawiając się nad sferą instytucji w państwie możemy stwierdzić, że przecież nie można pozbawić społeczeństwa działalności instytucjonalnej. Jak więc rozwiązać ten problem? A może jest on nierozwiązywalny?

Można przyjąć, że według Hobbesa państwo jako najwyższa forma życia społecznego powstało jako organizacja instytucjonalna. Lecz to wymagałoby konkretnego przygotowania organizacyjnego. Kto miałby to robić? Chyba jakaś władza. Ale to by już oznaczało, że początkiem państwowości jest jakaś władza, czyli przywódca, który zdobywa władzę. Tak właśnie interpretuje się powstawanie pierwszych organizacji społecznych (zorganizowanych społeczności). Wybitny człowiek, dowódca, który dysponuje siłą wojskową, zdobywa pewne terytorium zamieszkałe przez jego współplemieńców. I w ten sposób staje się władcą, który zagarnia w swoim ręku ogólną działalność społeczną i gospodarczą jakiejś grupy ludzi (plemienia lub kilku plemion).

Jednak w takim wypadku nie ma mowy o żadnej umowie społecznej, ponieważ władca narzuca poddanym swoją wolę jako obowiązujące prawo, zaś egzekwowanie tej woli/prawa odbywa się na zasadzie zastraszenia, przemocy i terroru. Otóż dopiero społeczności bardziej rozwinięte zaczynają tworzyć prawo jako zapis lub przekaz ustny zwyczajów oraz postulatów skutecznego współdziałania (praktyki społecznej). Mamy wówczas Kodeks Hammurabiego, Prawo Mojżeszowe czy Greckich Prawodawców, a wreszcie Prawo Rzymskie.

Historia pokazuje i dowodzi, że żaden taki kodeks prawny (zbiór przepisów prawnych) nie był początkiem państwowości jako organizmu społecznego, ani nie stanowił zasady istnienia samego państwa. Skąd zatem bierze się struktura organizacyjna państwa? Wydaje się, że wpływ na to ma kilka czynników. Po pierwsze (1) naturalne współdziałanie ludzi oparte na możliwościach twórczych ludzkiej natury; po drugie (2) wspólnota narodowa mająca łączność językową, kulturową i terytorialną; po trzecie (3) władza wsparta siłą wojskową; wreszcie po czwarte (4) prawo stanowiące uporządkowanie zasad współdziałania.

Ad 1) Otóż człowiek dzięki swojej rozumności oraz cielesności sterowanej przez rozumną duchowość (ręka ludzka stanowi najdoskonalsze narzędzie w rozwoju cywilizacyjnym) jest w stanie działać wspólnie z innymi i rozwijać się. Działania ludzkie są racjonalne i celowe, co pozwala człowiekowi otworzyć się na przyszłość i zaplanować swoje działania. Tylko człowiek jest w stanie przewidywać, co się stanie na przyszłość. Dlatego może planować, rozwijać i doskonalić swoje działanie.

To pozwala ludziom sensownie współdziałać dla tworzenia przyszłości, czyli rozwoju cywilizacyjnego. Tak więc rozumna natura człowieka jest pierwszym elementem łączności i współpracy pomiędzy ludźmi. Ta współpraca staje się głównym warunkiem życia społecznego, a tym samym tworzenia zorganizowanej społeczności, czyli państwa.

Ludzka współpraca odbywa się najpierw na poziomie rodziny (domu rodzinnego), gdzie wszyscy członkowie zgodnie współdziałają dla wypracowania jak najlepszych warunków życia. Współdziałanie w rodzinach przekłada się następnie na powstawanie wspólnot lokalnych, które powstawały już z racji podziału pracy i wymiany różnych produktów, a także dzięki wzajemnej pomocy i ochrony.

Ad 2) Taka współpraca lokalnych wspólnot prowadziła do wytworzenia się wspólnej kultury. Kultura na tym etapie rozwoju (można ją nazwać kulturą ludową) obejmowała najpierw wspólny język oraz wspólne zwyczaje i obyczaje dotyczące sposobu działania na co dzień i także od święta. Oddziaływania wzajemne pomiędzy wspólnotami ludzkimi wytworzyły utarte sposoby postępowania, czyli różne zwyczaje i sposoby postępowania (np. sposoby produkcji). Dotyczyły one zarówno życia rodzinnego, jak i współżycia społecznego na forum lokalnym (w wiosce lub w mieście). Można przyjąć, że codzienna współpraca wytwarzała określone zwyczaje i sposoby działania. Dotyczyło to pracy w polu oraz pracy w domu. Na tej zasadzie powstawała kultura ludowa, a w dalszej konsekwencji również kultura narodowa.

Trzeba się teraz zastanowić, co doprowadziło do powstania kultury narodowej i wytworzenia się pewnego kręgu kulturowego? Odpowiedź na pozór wydaje się prosta i oczywista. Czy aby na pewno? Kultura narodowa wymaga z pewnością wspólnego języka. Język jako medium komunikacyjne powstaje w wyniku współdziałania. Jeżeli dana grupa społeczna współpracuje ze sobą, to musi się komunikować, a jeżeli się komunikuje, to powstaje w wyniku tego wspólny język. Wspólny język jest praktycznym komunikatorem społecznym, dlatego powstaje w ramach współdziałających ze sobą wspólnot.

Oczywiście najważniejszym wyznacznikiem kultury narodowej jest wspólny język, czyli język ojczysty. Język stanowi zarazem narzędzie myślenia. Dzięki wychowaniu w języku ojczystym kształtujemy w sobie myślenie odpowiednie dla całej wspólnoty. Tak się dzieje w domu rodzinnym, ale podobnie się dzieje we wspólnocie narodowej. Dzięki wspólnemu myśleniu kulturę narodową (czy dawniej kulturę ludową) określają także wspólne zwyczaje, czyli odniesienia do wspólnych działań (również wojennych), odniesienia do wspólnego krajobrazu i klimatu, co przekłada się bardziej na charakter uczuciowy. Kulturę narodową określają również wspólne wydarzenia historyczne (historyczni bohaterowie), a może bardziej przeżywanie tych wydarzeń i opowiadanie o nich (w literaturze i poezji). Kultura narodowa staje się zatem busolą i sejsmografem nastrojów społecznych i politycznych, które oddziałują na nasze życie codzienne ale również na zaangażowanie społeczne lub polityczne. Kultura narodowa obejmuje zarówno życie naszych przodków jak i życie nas samych. Ogarnia ona ciągłość i trwanie różnych wartości kulturowych, czyli tego, co cenimy my sami oraz inni ludzie. Kultura jest takim łącznikiem wielu pokoleń danego narodu. Jeżeli odrzucimy kulturę narodową w imię jakichś wydumanych ideałów internacjonalistycznych albo globalistycznych, to zostaniemy wykorzenieni i będziemy powoli usychać duchowo. Nie da się żyć na co dzień ideologią polityczną czy ekonomiczną. Tylko kultura narodowa ożywia naszą duchowość i pozwala jej rozwijać się w różnorodnej twórczości. Możemy powiedzieć, że to kultura narodowa kształci naszą duchowość tworząc różnorodność dokonań.

Trzeba więc przyjąć, że do powstania państwa konieczna jest wspólnotowa łączność na poziomie narodu. Tylko wspólnota narodowa ma zdolność i moc wytworzenia organizacji państwowej. Wspólnota narodowa żyje bowiem pewną jednorodną kulturą (kulturą narodową). Ta kultura zapewnia społeczną łączność wszystkich członków narodu powstającego na gruncie wspólnot lokalnych i rodzinnych. Organizacja państwa wymaga społecznej łączności obywateli. Taka łączność załatwia i zapewnia jedynie kultura narodowa. Tego przecież nie załatwi żadna umowa społeczna, ponieważ akt umowy prawnej określa jedynie kwestie organizacyjne, czyli sposób rządzenia i zależności instytucjonalnej, lecz nie tworzy żadnej łączności wspólnotowej.

Tak więc bez trwałej komunikacji i łączności społecznej nie może powstać organizacja polityczna państwa, czyli ustrój polityczny. Oczywiście najprostszym ustrojem politycznym jest królestwo, czyli monarchia (dziedziczna lub elekcyjna, jak w Polsce). Tak właśnie się działo w historii państw i narodów.

Ad 3) Współdziałanie społeczne nie polega na przepisach prawnych. Jest ono wynikiem wolnych decyzji obywateli. Dopiero spontaniczne działanie i współpraca mogą być regulowane i uporządkowane dzięki przepisom prawnym. Jednak żadne prawo nie jest w stanie wymusić działania, zwłaszcza swobodnego działania ludzi.

Dlatego prawno-instytucjonalna organizacja państwa mogła być zastosowana do już istniejących i funkcjonujących organizmów społecznych. Leżeli spojrzymy na historię nowożytną, to możemy stwierdzić, że dokonało się to w sposób rewolucyjny – najpierw we Francji, potem w Stanach Ameryki, czy wreszcie w Sowieckiej Rosji. Wszystkie te poczynania społeczne miały na celu stworzenie nowej cywilizacji i organizacji państwa. Ale należy pamiętać, że początkiem tych rewolucji były ideologiczne pomysły polityczne (mówiąc wprost wymyślone rzeczy). Rewolucyjni myśliciele, czyli ideolodzy, marzyli wprost o stworzeniu całkiem nowego państwa i nowe kultury. Miał to być znaczący krok naprzód ku postępowi ludzkości.

Jednak instytucjonalizacja ustroju politycznego doprowadziła z jednej strony do masowego terroru, a z drugiej do destrukcji więzi społecznych i w efekcie do stagnacji społecznej (zwłaszcza w Rosji). Społeczeństwo ujęte w karby różnych instytucji politycznych, czyli partii, straciło swobodę działania, co w dalszej konsekwencji prowadziło do narzucania mu różnych ideologii – liberalizmu, socjalizmu, nacjonalizmu, nazizmu i faszyzmu, komunizmu. Politykom wydawało się i nadal się wydaje, że zideologizowane instytucje państwowe, przede wszystkim partie polityczne, zdołają zastąpić wspólnotowe współdziałanie społeczne, poczynając od rodziny poprzez wspólnoty lokalne aż po wspólnotę narodową. Skoro jednak nie udaje się tego osiągnąć dzięki władzy partyjnej, to ideolodzy ekonomiczni postawili na system korporacyjny, gdzie działające instytucje (banki, fundusze inwestycyjne, wielkie firmy) są nastawione tylko na zysk, co nie ma nic wspólnego ze społecznym gospodarowaniem majątkiem narodowym.

Okazało się, że łatwiej jest kupić swobodne działanie zdolnych ludzi niż zmuszać ich do działania w imię jakiejś ideologii. Dlatego ideologię społeczną w polityce zastąpiono ideologią zysku i dochodu (księgowe ma).

Ad 4) Ale model instytucjonalny państwa trwa nadal i jest wspierany przez podnoszenie roli prawa. Stwierdzono, że państwo musi być oparte na mocy prawa, gdyż zaczęto przypisywać prawu moc twórczą. Uznano, że ustrój demokratyczny powinien być oparty na fundamencie prawa. Prawo ma zarządzać społeczeństwem i życiem społecznym. Ogłoszono hasło „państwa prawa” oraz „praworządności”, żeby ukryć prawdziwych władców politycznych. Dopiero z czasem okazało się, że stanowione prawo (stanowione pod dyktando biznesu) najlepiej służy wielkim korporacjom i instytucjom finansowym, które zatrudniają całe rzesze prawników, żeby lobbowali na ich korzyść. Dlatego w dzisiejszym świecie trudno jest dochodzić sprawiedliwości poprzez prawo. „Praworządność” przestała mieć cokolwiek wspólnego ze sprawiedliwością społeczną, ponieważ hasła „praworządności” i „państwa prawa” służą dziś wyłącznie naciskom ideologicznym. Prawo rzymskie było oparte na jednej jasnej zasadzie sprawiedliwości – oddać każdemu to, co mu się należy. Natomiast dzisiejsze prawo służy do załatwiania różnych grupowych lub partyjnych interesów. Zwykły człowiek nie może liczyć na wsparcie prawa, jeśli go nie stać na prawników.

Kiedy Monteskiusz przedstawił swój podział władzy, wydawało się, że prawo stanie się fundamentem tworzenia doskonałego państwa. Jednak władza ustawodawcza kreująca prawo musiałaby kierować się wyłącznie zasadą sprawiedliwości, aby tworzyć prawo przyjazne obywatelom, a nie represyjne wobec nich. Władza partyjna nie dba o interesy społeczne, ona ma na uwadze tylko interes własny, czyli zachowanie rządów. Otóż prawo powinno służyć wszystkim obywatelom i zabezpieczać ich interesy, swobodę działania, własność, godność, dobre imię. W dzisiejszym świecie, gdzie prawo staje się już wszechwładne, straciło ono sens społeczny, sens ochrony obywateli. Przestało być takim bezpiecznikiem współdziałania społecznego, stając się niekiedy narzędziem terroru politycznego.

Zastanawiając się nad rolą i znaczeniem prawa możemy stwierdzić, że prawo (samo w sobie jako efekt rozumu) nie powinno być traktowane jako zasada państwowotwórcza. Prawo państwowe w postaci ustawy zasadniczej, czyli Konstytucji, pełni niewątpliwie rolę wyznacznika ustrojowego, a więc określa ustrój polityczny już istniejącego państwa. Ale nie może być czymś zapoczątkowującym samo powstanie państwowości.

Czyżby więc powstanie państwowości było związane z pojawieniem się władzy i to od razu władzy królewskiej? Wydaje się jednak, że taka władza królewska może dotyczyć panowania nad ukształtowaną już wspólnotą narodową albo wspólnotą plemienną. Trzeba więc przyjąć, że najpierw powstaje i funkcjonuje wspólnota narodowa oparta na łączności kulturowej (łączności języka i zwyczajów), a dopiero później pojawia się władca w jakiejś mierze wykreowany przez tę wspólnotę i zdobywający władzę na zasadzie siły wojskowej, Na ogół dowódca wojskowy sam pochodzi z danej wspólnoty, chociaż mamy także przypadki, że kraje są podbijane militarnie przez najeźdźców.

Można więc uznać, że nie ma państwa bez pewnej formy władzy, czyli bez jakiegoś władcy. Państwo od początku jest związane z jakąś władzę. Oczywiście w dzisiaj istniejących państwach mamy do czynienia z pewną władzą prawno-instytucjonalną. Istnieją obecnie określone i sprawdzone już instytucje władzy, które pełnią jasno określone funkcje rządzenia państwem. Jednak na początku władza miała raczej charakter osobisty, nawet jeśli było to związane z jakąś formą wyboru (np. w późnym państwie Rzymskim wojsko wybierało cesarza). Od dawna zdawano sobie sprawę, że władza wymaga zaangażowania silnego człowieka, na ogół dzielnego wojownika. Sprawa obrony własnego państwa była zawsze priorytetowa. Władza państwowa powinna przede wszystkim ochraniać swoich obywateli, musi zadbać o rozwój ich działalności oraz wypracowanego dobrobytu.

Państwo powstaje więc z jednej strony jako współdziałanie szerszej wspólnoty społecznej (jest to wspólnota narodowa), a z drugiej strony jako zgoda i uznanie, że te wszystkie wspólne działania muszą zostać jakoś uporządkowane i ukierunkowane (ukierunkowane na bezpieczeństwo, rozwój i dobrobyt). To drugie zadanie miała spełniać władza, która na początku sprowadzała się do mądrości i sprawiedliwości konkretnego człowieka, który zostawał królem i władcą. Natomiast z czasem uznano, że taką regulacyjną i kierowniczą rolę powinno pełnić stanowione prawo. Okazało się, że oba te rozwiązania mają swoje dobre i złe strony. Dlatego nadal borykamy się z tymi samymi problemami politycznymi.


Instytucje tworzą strukturę władzy i zarządzania, czyli strukturę rządzenia. Ta struktura polega na stworzeniu zależności prawnej pomiędzy przełożonym reprezentującym władzę zwierzchnią a podwładnymi, którzy reprezentują poddanych. Taka struktura władzy powstała już w czasach tworzenia się pierwszych organizacji państwowych, kiedy pewien mężny człowiek zdobywał najwyższą władzę we wspólnocie społecznej (najczęściej plemiennej lub narodowej). Tak stworzono pierwsze państwa, które stanowiły zorganizowaną wspólnotę narodową wraz z władzą królewską. W ten sposób powstawała struktura władzy, jaką był król-władca, który panował nad jakimś krajem (mniej lub bardziej określonym terenem) oraz wszystkimi mieszkańcami. Król ustanawiał prawa, które określały obowiązki ludności oraz różne przywileje. Ale wszyscy obywatele (mieszkańcy) danego państwa byli poddanymi króla, co oznaczało, że król miał nad nimi pełnie władzy.
W czasach nowożytnych uznano, że wszelkie życie społeczne powinno mieć charakter zorganizowany, czyli instytucjonalny. Wiadomo było, instytucje są tworzone na zasadzie i mocy prawa, czyli umowy prawnej. Dawniej władza królewska mogła dowolnie ustalać prawa, co zagrażało czasami porządkowi w państwie (kwestia podatków). Oczywiście król mógł powołać Radę Królewską (jako pierwotną formę instytucji ustawodawczej), która powinna dbać o sprawiedliwość stanowionego prawa. Prawo niewątpliwie porządkuje życie społeczne i polityczne państwa. Naukowcy zawsze wiązali państwo z prawem. Dopiero później powstały instytucje parlamentarne i sejmowe, które przejęły funkcję zbiorowego tworzenia prawa. Sądzono bowiem, że prawo stanowione kolektywnie osiągnie moc mądrości i sprawiedliwości, których często brakowało władcom.
Hobbes i Rousseau przedstawili pomysł, że państwo powstaje na zasadzie umowy społecznej, a zatem powinno kierować się prawem. Zaczęto tworzyć i pisać Konstytucje, jako Ustawy zasadnicze, określające ustrój polityczny, czyli strukturę władzy i sposób rządzenia państwem oraz prawa i obowiązki obywateli. Dziś mamy już końcowy efekt tego rozwoju roli prawa, czyli hasło „państwa prawa”. To jednak wcale nie oznacza państwa z mądrą i sprawiedliwą władzą. Hasło „państwa prawa” oznacza jedynie instytucjonalizację życia społecznego i ujęcie wspólnoty narodowej albo raczej zunifikowanej społeczności w karby instytucji państwowych. Tak naprawdę to instytucje państwa zdobywają wszechwładzę polityczną czyniąc z obywateli swoich poddanych.
Tradycyjny marksizm pokazał, że nie stać go na „rząd dusz”. Ideolodzy neomarksizmu świetnie zrozumieli te przemiany instytucjonalizacji życia społecznego. Dlatego dążąc do zdobycia władzy politycznej zaproponowali „długi marsz przez instytucje”, zdając sobie sprawę, że w państwie prawa każdy obywatel będzie uwikłany i uzależniony od jakichś instytucji społecznych. Dzisiaj mamy coraz więcej instytucji opanowanych przez antykulturowy marksizm. Można powiedzieć, że zastosowano nową „inżynierię społeczną”.
Czy można się obronić przed zorganizowaną ideologicznie instytucjonalizacją państwa? Jeżeli chcemy aktywnie działać na forum społecznym i politycznym, to jesteśmy zdani na udział w różnych instytucjach. Możemy tworzyć jakieś nowe instytucje (np. nowe partie polityczne), ale to rzadko zdaje egzamin. Okazuje się bowiem, że ludzie mądrzy i sprawiedliwi unikają instytucji (unikają działalności zorganizowanej). Powstaje więc pytanie, wokół czego można zebrać mądrych ludzi? Otóż wydaje się, że łatwiej było zebrać i skupić mądrych ludzi wokół króla-władcy niż dzisiaj wokół kogokolwiek. Elity porzuciły mądrość i prawdę, sprawiedliwość i posłuszeństwo na rzecz samozadowolenia i samochwalstwa. A przecież mądrość i sprawiedliwość potrzebuje wspólnoty osób. Najpierw pojawia się w domu rodzinnym, gdy możemy czerpać z dorobku wielu pokoleń. Kiedyś mądrość i sprawiedliwość rodziła się i objawiała we wspólnocie narodu (kimś takim był z pewnością Norwid). Dzisiaj mądrość ukrywa się przed zalewem głupoty i zaprzaństwa.