25 października 2018

Kiedy człowiek zostanie Bogiem, czyli ludzkość poprawiona



Kiedy człowiek zostanie Bogiem, czyli ludzkość poprawiona
(przedruk z onet.pl)
 
Ukazała się twoja „Ludzkość poprawiona”, jedna z nielicznych książek polskich autorów o sztucznej inteligencji oraz o modyfikacjach genetycznych, o wychodzeniu Człowieka poza Człowieka. Jesteśmy świadkami przełomowego momentu w historii, chociaż to, o czym traktuje twoja opowieść, zaczęło się już bardzo dawno, w antycznej Grecji i wcześniej. Jednak dopiero teraz nauka i technika nabrały niesamowitego przyspieszenia. Zaczynamy integrować się z maszynami, które sami tworzymy. Polacy chyba mało interesują się tą tematyką, tymczasem ty stawiasz tezę, że są to największe wyzwania przyszłości….
Grzegorz Lindenberg: To jest pierwsza niespecjalistyczna książka polskiego autora o sztucznej inteligencji i rewolucji w genetyce. Moje obserwacje są inne niż twoje – tematyka sztucznej inteligencji wzbudza duże zainteresowanie, ale ludzie niewiele na ten temat wiedzą. Tymczasem i rewolucja genetyczna, i sztuczna inteligencja zmienią świat nie do poznania w najbliższych kilku, kilkunastu latach. A w najbliższych kilkudziesięciu mają poważną możliwość zmienienia nawet nas, ludzi, jako gatunku, możliwość stworzenia kompletnie nowego, nie-biologicznego gatunku – sztucznej superinteligencji. I to nie jest żadne science-fiction.
No, właśnie, czy w świecie biotechnologii i sztucznej inteligencji będzie miejsce dla Boga, Allaha, Jehowy? Jaką religię wyznawać będą postludzie i ich pochodne, kiedy nie będzie Człowieka w takiej postaci, w jakiej go znamy dzisiaj? 
Ja staram się koncentrować na takich konsekwencjach rozwoju genetyki i sztucznej inteligencji, które z nich bezpośrednio można wyprowadzić. Nie podejmuję się przewidywania procesów czy zjawisk społecznych, które są od nich odległe, bo na tym można się bardzo łatwo poślizgnąć i to wygląda na, popularnie mówiąc, sufitologię. Tym bardziej nie wiem, czy sztuczna superinteligencja – jeśli powstanie - będzie potrzebowała Boga, skoro sama będzie w stanie sięgnąć boskich możliwości. 
Sama? Brzmi niepokojąco…
W książce staram się oddzielać przewidywania wynikające wprost z już istniejących możliwości i odkryć naukowych, od spekulacji o wydarzeniach, których zaistnienie jest niepewne. Stworzenie sztucznej superinteligencji, przewyższającej ludzką, jest taką spekulacją. Nie wiemy, czy droga rozwoju dzisiejszej sztucznej inteligencji doprowadzi do osiągnięcia przez nią poziomu inteligencji ludzkiej. Ale jeśli tak się stanie, to taka sztuczna inteligencja będzie się w stanie samodoskonalić, mając do dyspozycji zasoby wiedzy umieszczone w Internecie i nieustannie rosnące moce komputerów. Nas będzie potrzebowała, przynajmniej przez jakiś czas, do tworzenia nowych komputerów, może jakichś urządzeń badawczych, czyli przedmiotów, których sama nie wytworzy. Do czasu, aż stworzy wystarczająco sprawne roboty. Ludzie będą się starali ją ukształtować, żeby była przyjazna dla nas i zrozumiała. Jeśli nam się to nie uda, zanim sztuczna inteligencja dojdzie do poziomu ludzkiego, to albo zgodzimy się, żeby rozwijając się, nas wygumkowała, albo odpowiednio wcześnie zatrzymamy jej rozwój. 
No, a Bóg? Nie będziemy już Go poszukiwali?
Nie mam pojęcia, czy ludzie, żyjący w świecie, który z trudnością dziś sobie wyobrażamy, będą szukali Boga czy nie. W świecie postczłowieka, jeśli taki powstanie, zupełnie nie wiemy, co będzie. Jeśli powstanie superinteligencja zastępująca ludzi, to taki świat nie będzie miał z naszym nic wspólnego, będziemy zupełnie innymi istotami.
My? A może nas jako takich już nie będzie? Australijski matematyk i pisarz tzw. hard science fiction – Greg Egan, w swojej ultrafuturystycznej książce „Diaspora” o świecie za kilka tysięcy lat, pozbawia ludzi cielesności i uploaduje ludzką świadomość do Sieci oplatającej kosmos. 
Ja czuję się z moim ciałem całkiem wygodnie i wolałbym się z nim nie rozstawać. Ale nie wykluczam, że możliwości wirtualnego symulowania wrażeń cielesnych tak się rozwiną, że nawet istniejąc tylko jako istoty wirtualne w sieci, będziemy mogli mieć odczucia ciała. Może niektórzy będą chcieli z tego zrezygnować i być czystą myślą? Nie wiem. To są właśnie spekulacje, które w tej chwili wydają się czystą fantastyką, ale mogą stać się realnością już przed połową wieku. Do tego potrzebne będą potężniejsze niż dziś komputery no i technologia, jak nasze umysły przenieść do komputerów. Jest już kilka firm, zajmujących się bezpośrednimi połączeniami mózg-komputer.

22 października 2018

Europa stworzyła teorię człowieka myślącego



Nowożytna Europa stworzyła teorię człowieka myślącego. W filozofii przekłada się to na potraktowanie człowieka jako świadomości. Niestety taka wizja człowieka jako świadomości doprowadziła do porzucenia osoby, a co za tym idzie – osobowości człowieka. Człowiek utracił osobowość, gdyż stał się jedynie myślącym podmiotem, albo raczej takim cielesnym pojemnikiem na myślenie. Nie da się zbudować ani stworzyć osobowości człowieka na podstawie myślącej świadomości. Myślenie nie jest w stanie stworzyć niczego realnego. Żadne myślenie nie stworzy rzeczywistej osobowości człowieka, co najwyżej może wymyślać różne wizerunki i kreacje (visage & image).
To dlatego Europa porzuciła osobowość człowieka na rzecz tworzenia różnych instytucji. Politycy europejscy (właśnie ci bez osobowości) uwierzyli w moc sprawczą największych instytucji. Zapomniano, że prawdziwą moc sprawczą (społeczną i polityczną) mają wielkie osobowości ludzkie, a nie instytucje. To marksiści uczyli nas, że istnieje coś takiego jak zbiorowa świadomość, a nawet więcej – zbiorowa mądrość Partii. Partia nie jest w stanie wyhodować własnej osobowości. Osobowości rodzą się na uboczu. Geniusze są rozsiani po jakichś obrzeżach instytucji państwa, mieszkają gdzieś w zakamarkach niezależności ludzkiej.
Zbiorowa mądrość okazała się kompletną bzdurą. Instytucjonalna zbiorowość nigdy nie osiągnie mądrości. Spytacie pewnie dlaczego? Ponieważ mądrość nie jest sumowaniem wiedzy poszczególnych członków zbiorowości. Niestety wiedza dodawana albo nawet pomnażana nie tworzy mądrości. Nawet jeśli powstałaby zbiorowa świadomość, to i tak nie stworzymy zbiorowej mądrości. Zbiorowa świadomość może osiągnąć co najwyżej poziom przeciętności (tej przeciętnej równości głoszonej przez demokratyczne państwo). Instytucje polityczne jak walec wyrównują wszystko dookoła i niszczą to, co wyrasta ponad przeciętność.
Albo Europa porzuci mrzonki o nowożytnej (właściwie oświeceniowej) wizji człowieka jako myślącego rozumu, albo zbuduje potężne instytucje, które pochłoną całą osobistą aktywność człowieka skazując go na rolę trybika w tej wymyślonej machinie politycznej. Nic nie zniszczy tak łatwo życia społecznego, jak wszechogarniające instytucje polityczne. Najlepszym przykładem jest ONZ, która wyzbyła się całkowicie mocy sprawczej. Struktura instytucjonalna służy najlepiej sama sobie. Człowiek bardzo szybko przestaje się tutaj liczyć. A już człowiek z silną osobowością jest traktowany jako zagrożenie dla instytucji politycznych.