W naszych czasach doszło do
jakiejś niepotrzebnej mitologizacji demokracji. Polityczne wychwalanie
demokracji oparte jest bowiem na błędnych założeniach. Uważa się na przykład,
że większość obywateli pragnie demokracji. Ale to nieprawda! Większość obywateli
pragnie rządów mądrych i sprawiedliwych, a to już wcale nie oznacza, że oni
chcą demokracji.
Trzeba postawić pytanie, czy
demokracja jest w stanie zapewnić rządzenie mądre i sprawiedliwe? Otóż
demokracja zmierza do wolności i równości, a to zupełnie nie sprzyja osiąganiu
mądrości w rządzeniu, lecz prowadzi jedynie do wyboru przeciętnej władzy.
Dobrze, jeśli takie przeciętne rządy nie szkodzą obywatelom, gorzej – gdy im
wcale nie pomagają. Na ogół okazuje się, że polityczna przeciętność sprowadza
się do tego, że władza chce narzucić swoje poglądy reszcie obywateli. W
demokracji władza pragnie myśleć za obywateli i do tego miałaby się sprowadzać
cała mądrość rządzenia.
A jak wygląda sprawa
sprawiedliwości rządzenia? W odniesieniu do sprawiedliwości uważa się, że
demokratyczne państwo jest najlepszą instytucją polityczną i społeczną. Otóż
łączy się z tym ślepa wiara w demokratyczne instytucje, która jest wyrazem
powszechnej wiary w rozwiązania instytucjonalne. Sądzi się, że demokratyczne
instytucje rozwiążą problem funkcjonalności życia społecznego. Jest to mit
oświeceniowego racjonalizmu, który twierdził, że życie społeczne da się
uporządkować zgodnie z rozumem (czyli właściwie zgodnie z ludzkim myśleniem).
Przyjęto pomysł Rousseau, że wszystko polega na umowie społecznej, która
miałaby być początkiem życia społecznego. Można się zgodzić, że takie
rozwiązanie legło u początku państwowości, lecz trudno już uznać, że stoi ono u
podstaw samego społeczeństwa lub życia społecznego człowieka.
Poczucie sprawiedliwości było
zawsze obecne u człowieka, ale raz wyrażało się ono w prawie zemsty (oko za
oko), zaś innym razem w ustanawianiu sprawiedliwego prawa (prawo rzymskie).
Tworzenie prawa od początku było związane z działalnością instytucji
politycznych, jednak to wcale nie znaczy, że powstanie takich instytucji
wyznaczało i określało początek społeczeństwa obywatelskiego. Prawo cywilne
może tworzyć pewne ramy dla życia społecznego, ale sam początek społeczności
musi mieć zalążek wspólnotowy a nie prawny. Dlatego początek społeczeństwa
wyznacza wspólnotowy charakter ludzkiego życia. To przede wszystkim jest
rodzina, a dalej wspólnota rodzin, czyli wspólnota lokalna oraz szerzej
wspólnota narodowa.
Stąd postawienie w zakresie
demokracji tylko na rozwiązania i regulacje prawne nie prowadzi do osiągnięcia
rządów mądrych i sprawiedliwych. Prawo stanowione jest bowiem dla człowieka
czymś zewnętrznym i już dawno dostrzeżono, że potrafi być bezduszne i
nieludzkie. Jest to także powiązane z propozycją Kanta, który stawiał prawo
ponad moralnością uznając, że prawo stanowione przez ludzki rozum jest
najdoskonalsze, gdyż staje się niezależne od warunków pozarozumowych.
Dlatego należy przyjąć, że
podstawą sprawiedliwości nie jest tworzone prawo, lecz zupełnie odwrotnie, to
sprawiedliwość powinna wyznaczać działanie prawa. Otóż sprawiedliwości nie
zapewnią nam żadne instytucje, ponieważ sprawiedliwość może wyrastać jedynie z
moralnego wyposażenia ludzkiej duchowości. To oznacza, że sprawiedliwość nie
powstaje w instytucjach, ale rodzi się w duszy człowieka z przyjęcia osobowej
aktywności, która wyraża się w aktach kontemplacji i sumienia. Tylko przyjęcie
i uznanie aktów sumienia i kontemplacji pozwala nam podejmować działania
nastawione na osobowe dobro i osobową prawdę człowieka, z czego w życiu
wspólnotowym, a dalej także społecznym, rodzi się postawa sprawiedliwości i
mądrości. Dlatego ważniejsze staje się mądre i sprawiedliwe postępowanie
obywateli jako członków społeczeństwa niż prawne funkcje instytucji
publicznych.
Niestety racjonalistyczne
propagowanie demokracji zapomina o osobowej podmiotowości człowieka opowiadając
się jedynie za pomysłami ludzkiego myślenia. Myślenie jest twórcze, ale nie
tworzy niczego realnego. Myślenie otwiera różne możliwości działania, ale takie
innowacyjne działania nie prowadzą do osiągnięcia przez człowieka realnego
rozwoju. Życie społeczne nie może przebiegać w sferze możliwości, bo to
prowadzi do alienacji człowieka. Takie wyobcowanie skutkuje oczywiście dehumanizacją
człowieka, a właściwie należałoby powiedzieć – depersonalizacją. W takim
układzie trudno mówić o doskonałości ustroju społecznego i politycznego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz