29 maja 2025

Wraca wybitna moneta

 


Realistyczna opcja w polityce

Po dyskusjach w sprawie pana Brauna należy zastanowić się nad opcją katolicką w polityce. Pytanie jest proste, czy dzisiaj możliwa jest polityka katolicka?

Najpierw trzeba zbadać ogólnie stosunek między polityką i religią (chrześcijańską czy wprost katolicką). Zobaczmy, jak to wyglądało w historii? Otóż w IV wieku mamy znaczący moment, kiedy chrześcijaństwo zostało uznane w Cesarstwie Rzymskim za religię popieraną przez państwo. Chyba podaje się na wyrost, że od razu miała to być religia państwowa. Jednak w sytuacji Cesarstwa Rzymskiego, gdzie panował władca absolutny, akceptacja przez niego religii chrześcijańskiej była właściwie jednoznaczna z obowiązywaniem tej religii.

Jest jasne, że w państwach rządzonych przez króla lub cesarza, czyli przez jedynego władcę, powiazania między polityką a religią dokonywało się konkretnie w osobie tego władcy. Co ciekawe, po przewrocie religijnym Lutra i wojnach religijnych została ustanowiona ważna zasada prawna (była ona zawarta przez cesarza Karola V z książętami niemieckimi). Ta ustawa miała decydować o wolnym wyborze religii przez panującego na danym terenie księcia (cesarz stracił prawo decyzji w kwestii religii). Ale faktycznie okazało się to sprzeczne z wolnością religijną obywateli takiego księstwa. Zupełnie inaczej odbywało się to w Polsce, gdzie król Zygmunt August ogłosił, że nie będzie nadzorcą religijnym (stwierdził, że nie jest królem sumień obywateli).

Dziś sytuacja polityczna wygląda zupełnie inaczej. Z jednej strony mamy instytucjonalną organizację państwa określaną jako ustrój polityczny demokracji. Otóż te instytucje państwowe są wyznaczane na podstawie prawa statutowego (prawa stanowionego przez ludzkie myślenie). A z drugiej strony mamy wspólnotę religijną opartą na zasadach relacji osobowych (relacji zarówno z Bogiem, jak też przebiegających między ludźmi wierzącymi). Można uznać, że Kościół jest wspólnotą osobową podległą Prawu Bożemu (Dekalog). Musimy pamiętać, że to Prawo Boże wyznacza osobowe zasady działania oparte na prawdzie, dobru i pięknu. Natomiast prawo stanowione (lex), zwłaszcza to dotyczące instytucji, określa jedynie procedury działania w ramach instytucji. Dlatego w dzisiejszej polityce mamy niejako zderzenie dwóch układów przeciwstawnych. Pierwszym jest układ instytucji państwa tworzących organizację współdziałania na gruncie społecznym i realizacji zadań rozwoju cywilizacyjnego. A drugi układ stanowi wspólnota osobowa skierowana ku Bogu jako organizacja życia nadprzyrodzonego. Dlatego można postawić tezę, że obecnie działalność państwa i działalność Kościoła są jakoś sprzeczne albo zupełnie się rozchodzą.

Ale przecież ci sami ludzie (obywatele) należą do jednego i drugiego układu (czyli do państwa i kościoła). Człowiek nie podzieli się na dwoje. Jak więc osiągnąć tutaj jakąś łączność? W tej sprawie konieczna jest analiza pełnej realności człowieka. Należy rozpoznać i rozważyć pełną strukturę ontyczną człowieka. Moim zdaniem, jest co całkiem możliwe. Ale historia potoczyła się w stronę przeciwną.

Kiedy myśliciele doby Oświecenia dostrzegli sprzeczność między interesami państwa i kościoła, wtedy działali już w kontekście ludzkiego myślenia. Zanegowali więc potrzebę chrześcijaństwa (religii), stając po stronie ludzkiego rozumu (rozumu myślącego). Zrezygnowali z wiary religijnej, ale masowo przeskoczyli do wiary w myślący rozum. Oczywiście przy okazji odrzucili królewską władzę absolutną, ponieważ ich zdaniem, była ona powiązana i zależna od religii chrześcijańskiej (znana teza, że władza pochodzi od Boga, zwłaszcza królewska). Gdy więc odrzucono religię z jej społeczną rolą, wtedy pozostawało budowanie państwa świeckiego opartego na umowie społecznej (czyli pomyśle czysto ludzkim). To już sprawiało, że ludzkie życie obywateli podlegało decyzjom prawnym państwa. Takie okazały się skutki polityczne Rewolucji Francuskiej.

Kolejnym potwierdzeniem degradacji społecznej religii chrześcijańskiej stała się popularność teorii ewolucji Darwina, co doprowadziło do pomysłu człowieka pochodzącego z naturalnego rozwoju świata przyrodniczego. Człowiek przestał być pojmowany jako stworzenie Boże. Myślicielom naukowym wydawało się, że człowiek jest zupełnie oderwany od Boga i całkowicie zależny od rozwoju materialnego. Co gorsze, taka wizja człowieka istnieje do dzisiaj. Nauka (właściwie myśliciele naukowi) twierdzi, że ludzkie myślenie jest funkcją mózgu, ale naukowcy nie zdają sobie sprawy, że w ten sposób skutek bierze się za przyczynę, a przyczynę za skutek. To niestety wydaje się porzuceniem rzeczywistego poznania realności człowieka. Można bowiem przyjąć, że rozwój mózgu u homo sapiens jest efektem pojawienia się u człowieka właśnie myślenia (a nie odwrotnie).

Zaproponowane oderwanie człowieka od Boga było od początku związane z ideą wolności człowieka jako postulatem poglądowym. Do dzisiaj ludzie nie rozumieją idei wolności, ponieważ postulowana w działaniu człowieka wolność oznacza wprost porzucenie jakichkolwiek zasad (bo jeśli kierujemy się jakąś zasadą, to nie mamy wolności w działaniu). Natomiast współczesna ideologia twierdzi, że człowiek powinien działać na mocy wolności. Ale wolność jest tylko możliwością działania, a nie żadną mocą sprawczą. Otóż do działania (czy to codziennego, czy to nadzwyczajnego) człowiek potrzebuje mocy sprawczej. I tu trzeba zapytać, skąd człowiek ma czerpać taką moc sprawczą?

Realistyczna filozofia, czyli metafizyka, twierdzi, że ludzka natura (zarówno dusza, jak i ciało) stanowi jedynie ontyczną możność działania. Na przykład o władzach duszy mówi się, że są to potentiae, czyli możności jako możliwości działania. A stąd rodzi się już dalszy wniosek, że cała nasza natura wymaga i potrzebuje zewnętrznego napędu w postaci mocy sprawczej. Dlatego metafizyka przyjmuje, że poza możnością istotową istnieje w bycie ludzkim akt egzystencjalny posiadający odpowiednią moc sprawczą. Sprawczość i aktywność jest bowiem związana z aktem a nie możnością. W tym akcie istnienia (actus essendi) mamy zawartą podmiotowość osoby oraz podmiotowość życia nadprzyrodzonego. Sam akt istnienia oraz cała jego zawartość jest stwarzana bezpośrednio przez Boga.

To nam pokazuje, że ludzkie życie i ludzkie działanie mają wymiar egzystencjalny i wymiar esencjalny (co postulował już Kierkegaard). Wymiar egzystencjalny naszego życia jest związany z odniesieniem człowieka do Boga, zaś wymiar esencjalny (natura) jest związany z otaczającym nas światem przyrody. Dlatego nie należy redukować i sprowadzać aktywności człowieka do jednego tylko wymiaru. Konieczne  jest uwzględnienie obu tych poziomów realności. Trzeba przyjąć u człowieka prawdziwą realność istnienia (czyli esse) oraz istotową realność stawania się (czyli fieri) naszej natury. Wydaje się, że dopiero w tym kontekście należy rozpatrywać społeczną działalność człowieka, czyli współdziałanie wielu osób.

Przy takim układzie i powiązaniu dwóch elementów realności człowieka na pierwszy plan wysuwa się rozwój i umocnienie wymiaru egzystencjalnego. Swoją egzystencjalną realność człowiek zdobywa i realizuje we wspólnocie rodzinnej. Wspólnota rodzinna jako wspólnota osobowa jest oparta na relacjach osobowych. Relacje osobowe łączą i umacniają egzystencjalną podmiotowość poszczególnych członków wspólnoty. A ponieważ te relacje dotyczą wymiaru trwałej realności osoby, to skutkiem jest również trwała i silna więź wspólnotowa.

Życie człowieka powstaje i rozwija się na gruncie wspólnoty rodzinnej. Dlatego w tym wypadku mamy do czynienia z pełnym zakresem działań człowieka. Są to najpierw działania osobowe, czyli działania religijne i moralne (stricte moralne). Takie działania są skierowane i skupione na zasadach realności, czyli na prawdzie, dobru i pięknie. Sprawcza moc płynąca z podmiotu osoby za pomocą aktów kontemplacji, sumienia i upodobania aktywizuje i pobudza działania duchowe, co powoduje, że podejmują one realistyczne decyzje w kontaktach z innymi osobami. Dzięki temu pojawiają się sprawności wiary, miłości i nadziei posiadające charakter wyraźnie osobowy. Wierzymy w realność i doskonałość osoby ludzkiej. Miłujemy z otwartością drugą osobę za jej bliskość i trwałość w relacjach osobowych. Wreszcie pokładamy nadzieję na nieustanną łączność z drugą osobą.

Wszystko to razem wytwarza zupełnie wyjątkową atmosferę bliskich powiązań i relacji, co pozytywnie wpływa na całą działalność codzienną w jej wymiarach praktycznych. Atmosfera wspólnotowa doskonale wspiera i kształtuje wszelką współpracę w zwykłych działaniach praktycznych związanych z potrzebami życia codziennego. Dlatego szeroka działalność rodzinna staje się znakomitą szkołą dla wszystkich dalszych działań społecznych. Widzimy to zwłaszcza w sytuacji wspólnot lokalnych, czyli wspólnot łączących wiele rodzin, gdzie pomoc sąsiedzka i współpraca dobrze się układają i są na porządku codziennym. Właśnie taka współpraca stanowi zalążek dla wszelkiej działalności społecznej. Poza tym wspólnota lokalna jest skupiona jednocześnie wokół kościoła parafialnego. Parafia kościelna stanowi miejsce, gdzie wierni (wyznawcę religii) łączą się w relacjach osobowych z Bogiem (Trzema Osobami Boskimi). Taka łączność nadprzyrodzona wpływa oczywiście na moralność członków wspólnoty.

Możemy uznać, że w zakresie wspólnoty lokalnej uczestnicy mogą w pełni realizować swój rozwój osobowy. Musimy zdawać sobie sprawę, że w przypadku człowieka rozwój osobowy jest najważniejszą sprawą. Doskonałości osobowej nie zastąpią nam sukcesy i zaszczyty zawodowe lub polityczne. Człowiek jest powołany do życia osobowego i do życia rodzinnego, a więc życia w rodzinie będącej podstawową (a być może jedyną) realizacją wspólnoty ludzkiej. Dlatego władz polityczna państwa powinna z całą mocą popierać tradycyjne związki rodzinne, otaczać opieką i ochroną wszystkie rodziny, czyli tworzyć możliwości gospodarcze i kulturowe sprzyjające życiu rodzinnemu. Celem politycznym powinno być bezpieczeństwo życia rodzinnego i możliwie najlepszy rozwój i trwałość rodzin, bo to decyduje o sprawnym działaniu państwa. Bez tego podejścia działalność polityczna traci swoją sensowność i realność, gdyż popada w niepotrzebne pomysły ideologiczne. Polityka nie może walczyć z rodziną i religią, bo to jest śmierć ludzkości.

20 maja 2025

Propozycje dla Prezydenta

Prezydent Polski nie ma władzy wykonawczej, ale powinien dysponować ważnymi prerogatywami. Prezydent posiada instytucję zajmującą się bezpieczeństwem kraju. Jest to Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Otóż funkcja bezpieczeństwa narodowego powinna mieć jak najszersze kompetencje doradcze. Takie bezpieczeństwo obejmuje nie tylko ochronę militarną i bezpieczeństwo międzynarodowe, ale również bezpieczeństwo ekonomiczne (czyli bezpieczną ochronę gospodarki, a zwłaszcza bezpieczeństwo energetyczne) oraz bezpieczeństwo kulturowe narodu polskiego. We wszystkich tych zakresach Prezydent powinien gromadzić ekspertów i fachowców w odpowiednich dziedzinach. Dlatego Biuro Bezpieczeństwa Narodowego powinno mieć dużo szerszy zasięg, czyli odpowiednie pododdziały do spraw bezpieczeństwa ekonomicznego i kulturalnego.

Dzisiaj w Biurze działa tylko formuła bezpieczeństwa militarnego i bardzo dobrze. Ale należy rozszerzyć jego działalność o bezpieczeństwo ekonomiczne, które obejmowałoby ogólne perspektywy rozwoju gospodarczego (stworzenie strategii rozwojowych i wyznaczenie ułatwień podatkowych w działalności strategicznej). Osobną kwestią powinno być bezpieczeństwo energetyczne (tutaj realne postulaty są niezbędne). Dalszą sprawą powinno być bezpieczeństwo kulturowe narodu polskiego. Jest to przede wszystkim dbałość i ochrona języka polskiego (np. digitalizacja twórczości pisarskiej i oczywiście naukowej -- sensownie naukowej -- oraz stworzenie AI dostosowanej do potrzeb języka polskiego). Potrzebny jest szeroki dostęp do dzieł artystycznych polskich twórców oraz szybki dostęp do ich biografii (okazuje się bowiem, że wszelkie rankingi artystyczne pochodzą do nas z zagranicy). 

15 maja 2025

Dominacja wolności

Współczesny indywidualizm, czy raczej egocentryzm, zabsolutyzował w stopniu maksymalnym wolność działania. Jeśli zwrócimy komuś uwagę, że działa niewłaściwie, czyli bez poszanowania otoczenia, to spotykamy się z reakcję, że atakujemy albo obrażamy jego wolność działania. Ludzie na co dzień uważają, że najważniejsza jest ich wolność działania. A przecież w stosunkach społecznych wolność działania się nie sprawdza. Wolność taka stoi bowiem w sprzeczności ze skutecznością współdziałania dla osiągania potrzebnych celów. Indywidualna wolność działania prowadzi bowiem ostatecznie do anarchii i chaosu. Ludzie muszą sią nauczyć współpracować, bo inaczej nie zdołamy osiągnąć wymaganego rozwoju. 

Rozmowa o książce Hansena

Wysłuchałem ciekawej rozmowy nt. książki Śmierć obywatela autorstwa pana Victora Hansena (podcast Klub Jagielloński). Głównym tematem jest kwestia obywatelstwa, ale zacznijmy od roli państwa. Rozwój społeczności (instytucjonalnej) zaczyna się od rodziny poprzez społeczność plemienną, społeczność miejską (polis), dalej królestwa, aż po społeczeństwa narodowe (wiek XIX) i wreszcie społeczeństwo demokratyczne, czyli obywatelskie. 

Otóż państwo jako super instytucja daje swoim uczestnikom bezpieczeństwo. Taka przynależność do państwa daje obywatelom jakieś prerogatywy, ale jest to związane z przyjęciem pewnych praw i zasad działania. A zatem przynależność państwowa określa wyraźnie, jakie są prawa i obowiązki obywatela. Podporządkowanie się tym wymaganiom czyni uczestników obywatelami. Obywatele mają możność rozwijania swojej aktywności dostosowując się do powszechnych wymagań. W ten sposób mogą jednocześnie korzystać z dorobku minionych pokoleń (z tego, co wypracowali inni). Państwo stawia więc przed obywatelami jeden cel -- rozwój i budowanie dobrobytu państwa poprzez prawa i obowiązki obejmujące aktywne działanie.

Widzimy więc, że obywatele podlegają w jakiejś mierze władzy państwa. Ale najważniejszą sprawą dla rozwoju i działania państwa jest zachowanie niezależności i samodzielności poszczególnych obywateli. Chodzi o niezależność finansową (ogólnie ekonomiczną/ też zawodową), ale można chyba dodać niezależność poznawczą i kulturową. Autor stwierdza, że osoby zależne od rynku pracy czy świadczeń socjalnych państwa stają się petentami (czyli klientami) systemu politycznego. W USA dotyczy to najbardziej kredytobiorców (bo przeciętni obywatele w Stanach żyją na kredyt). Taka sytuacja wywołuje brak aktywności i przewidywania (innowacyjności), gdyż ludzie uważają, że państwo zadba o ich potrzeby. Ale w ten sposób ludzie tracą niezależność, która według Autora jest podstawą obywatelstwa. Obywatele uzależniają się od opieki państwa.

Taka sytuacja ekonomiczna powoduje postawę zniewolenia. Ludzie poddając się zależności od pracodawców albo od instytucji rządowych popadają w zniewolenie. To zniewolenie wyraża się w zgodzie na coraz większe wymagania i kompromisy. W ten sposób ludzie poddają się i ulegają zależności od wymagań instytucjonalnych (prywatnych lub państwowych). Patrząc dalej zanika zupełnie poczucie odpowiedzialności za to, co robimy. 

Okazuje się, że demokracjach zachodnich ludzie coraz bardziej uzależniali się od opieki państwa i pomocy społecznej, rezygnując z rozwoju własnej aktywności. Otóż poddanie się tej zależności zmierzało do wytworzenia pewnej jedności społecznej. Aby uczestniczyć w społeczności państwowej obywatele podążają w kierunku ujednolicenia zachowań. To powoduje, że ludzie nie wybierają tego, co chcą robić, ale poddają się decyzjom odgórnym. Ostatecznie rodzi to taki stan, że życie osobiste przestaje być własnością tych ludzi (decydują za nich instytucje państwowe lub prywatne).

Autor odwołuje się w tym zakresie do społeczności agrarnych. Według niego pierwotna kultura powstaje we wspólnotach rolniczych. Nasz język opisujący świat ma duże konotacje związane z rolnictwem. Tam, zdaniem Autora, tworzą się zalążki relacji społecznych -- relacji pomiędzy właścicielami ziemskimi a zniewolonymi rolnikami. Wydaje się, że to do dzisiaj oddziałuje na relacje między władzą a pracującymi obywatelami.

11 maja 2025

Łączność społeczna

Stoimy obecnie przed zasadniczym pytaniem politycznym: na czym ma polegać realna łączność społeczna? Dla funkcjonowania i rozwoju społeczności politycznej w konkretnym państwie jest to najważniejszy problem. A dzisiaj politycy zupełnie go pomijają, gdyż uważają, że w tym zakresie chodzi o panującą władzę, która łączy wszystkie działania społeczne i gospodarcze. 

Ale żadna władza nie panuje nad społeczeństwem w pełnym zakresie. To znaczy, że władza polityczna może trzymać społeczeństwo w swoich łapskach, ale to nie znaczy, że panuje nad działaniami społecznymi. Na ogół taki totalitaryzm kończy się tym, że społeczeństwo przestaje po prostu działać i rozwijać się. Mamy wtedy bezsensowną stagnację i tyle.

Trzeba więc się zastanowić, na czym ma polegać faktyczna łączność społeczna, która musi być podstawą do realnej współpracy i współdziałania. Rozwój społeczny polega bowiem na współdziałaniu. Współdziałanie wymaga porozumienia i dogadania w sprawie wspólnych celów rozwoju. Porozumiewać się mogą ludzie, którzy mają chęć współpracy, gdyż są przekonani, że coś ich łączy i wspólnie dotyczy. 

Czy może to być jakaś łączność kulturowa? Łączność kulturowa jest skupiona przede wszystkim na wspólnym języku. Wspólny język z pewnością umożliwia i ułatwia wzajemną współpracę. Ale musimy sobie zdawać sprawę, że język nie jest napędem i zasadą współdziałania. Konieczna jest jakaś chęć współdziałania. Skąd się bierze taka chęć i stojąca za nią odpowiednia moc?

I tutaj dochodzimy do zasad określających wymiar wspólnotowy społeczeństwa. Aby chętnie działać społeczeństwo musi stanowić wspólnotę ludzi. Zobaczmy, jak to działa na najniższym poziomie. Realną wspólnotą osób jest rodzina. Wszystkich członków rodziny łączą relacje i odniesienia osobowe. Takie relacje powodują i wytwarzają wzajemną odpowiedzialność za rozwój i działanie wspólnoty. Łączność osobowa nadaje wszystkim realną moc działania. Członkowie rodziny chętnie współdziałają ze sobą i wspierają się we wszystkich działaniach. Ktoś powie, że tak funkcjonowało to dawniej, a dziś już tak się nie dzieje. I to jest oczywiście problemem społecznym. 

Dzisiaj pojawiła się zupełnie nowa kategoria tzw. "świadomości społecznej". Czym jest świadomość społeczna? Wiemy, że każdy człowiek dysponuje swoją świadomością, którą ogólnie wyraża pogląd na świat i życie ludzkie w tym świecie. Dawniej każdy miał swój własny pogląd kształtowany w toku jego życia. Ale powstanie i dominacja mediów publicznych sprawiła, że oddziaływania informacyjne i manipulacyjne dotyczą ogromnej liczby ludzi (obywateli danego kraju). To powoduje, że ludzie tracą swoje osobiste spojrzenie na świat i to, co się w nim dzieje, łykają natomiast i przyswajają sobie te poglądy, jakie prezentują media (dziś już tylko TV plus internet). W ten sposób powstaje świadomość społeczna, którą bardzo chętnie stara się zarządzać panująca władza. Dlatego też zamiast wiedzy zaczynają panować w tej świadomości społecznej skrajne emocje i namiętności. Wszystko to razem prowadzi do społecznego chaosu i braku współpracy. Tak więc zamiast łączności społecznej mamy kryzys i sprzeczność postaw społecznych (patrz "mowa nienawiści"). 

Wydaje się, że powinniśmy wrócić do tradycyjnej łączności wspólnotowej opartej na zasadach osobowych (prawda, dobro, piękno). Ta łączność wspólnotowa, która rodzi się w rodzinie, rozwijała się dawniej we wspólnotach lokalnych -- w wiejskim lub miejskim sąsiedztwie. Ta łączność prowadziła ostatecznie do utożsamiania się ze wspólnotą narodową. Wspólnota narodowa była u nas określana mianem ojczyzny. Ludzie mieli poczucie obowiązku służenia ojczyźnie. Ojczyzna oznaczała potrzebę współdziałania dla dobra wspólnego. Taka postawa obywateli ukazywała rozumienie, że należy działać dla tworzenia i rozwoju wspólnoty. W tym właśnie wyrażała się postawa osobowa nabywana w życiu rodzinnym. Dlatego nie bez powodu powstało hasło, że rodzina jest podstawową komórka społeczną. Rodzina jest fundamentem życia społecznego. To jest jak najbardziej realny fundament. Nie da się zbudować społeczeństwa na dowolnym myśleniu (czyli ideologii).

7 maja 2025

Gospodarka kontra kapitalizm finansowy

Pan Bartosiak słusznie pokazuje różnice pomiędzy kapitalizmem przemysłowym a kapitalizmem finansowym. Ja natomiast wskazywałem na konieczność działalności gospodarczej, czyli właśnie produkcyjnej, jako podstawy rozwoju społecznego. Można więc przeciwstawiać gospodarkę (rozwój produkcji) działaniom finansowym (banki, ubezpieczenia, koncerny finansowe). Rozwój przedsiębiorstw gospodarczych, które swoje dochody inwestują dalej w działalność produkcyjną, stanowi naturalną potęgę gospodarczą danego kraju. Dzieje się tak dlatego, że działalność gospodarcza (produkcja) musi się opierać na realnych zasadach etycznych, które określają skuteczność ludzkich działań. Chodzi o rozsądek (mówi się o zdrowym rozsądku), o sprawiedliwość w działaniu, i dalej o umiarkowanie w planowaniu i działaniu. To wszystko są zasady realnego i skutecznego działania społecznego, które zostały ustalone już dawno przez Greków. 

Natomiast kapitalizm finansowy kieruje się wyłącznie kwestią zyskowności inwestycji finansowych. A taka działalność przestaje mieć wymiar ogólnospołeczny, gdyż dba wyłącznie o pomnażanie finansów globalnych firm. Dodatkowo cała ta działalność pomnażania finansów przestaje kierować się zasadami etycznymi, które przyznaliśmy działalności gospodarczej (produkcji). Dzisiaj można stwierdzić, że wielcy finansiści handlują raczej samymi możliwościami (giełda czy kryptowaluty), a nie tworzeniem czegoś realnego jak produkcja. Skąd wziął się cały ten kapitalizm finansowy? Wziął się z pozycji dolara jako waluty rozliczania przepływów finansowych, czyli z pozycji dolara jako waluty globalnej (a bez żadnego pokrycia gospodarczego (produkcyjnego).