Po dyskusjach w sprawie pana Brauna należy zastanowić się nad opcją katolicką w polityce. Pytanie jest proste, czy dzisiaj możliwa jest polityka katolicka?
Najpierw trzeba zbadać ogólnie
stosunek między polityką i religią (chrześcijańską czy wprost katolicką).
Zobaczmy, jak to wyglądało w historii? Otóż w IV wieku mamy znaczący moment,
kiedy chrześcijaństwo zostało uznane w Cesarstwie Rzymskim za religię popieraną
przez państwo. Chyba podaje się na wyrost, że od razu miała to być religia
państwowa. Jednak w sytuacji Cesarstwa Rzymskiego, gdzie panował władca
absolutny, akceptacja przez niego religii chrześcijańskiej była właściwie
jednoznaczna z obowiązywaniem tej religii.
Jest jasne, że w państwach
rządzonych przez króla lub cesarza, czyli przez jedynego władcę, powiazania
między polityką a religią dokonywało się konkretnie w osobie tego władcy. Co
ciekawe, po przewrocie religijnym Lutra i wojnach religijnych została
ustanowiona ważna zasada prawna (była ona zawarta przez cesarza Karola V z
książętami niemieckimi). Ta ustawa miała decydować o wolnym wyborze religii
przez panującego na danym terenie księcia (cesarz stracił prawo decyzji w
kwestii religii). Ale faktycznie okazało się to sprzeczne z wolnością religijną
obywateli takiego księstwa. Zupełnie inaczej odbywało się to w Polsce, gdzie
król Zygmunt August ogłosił, że nie będzie nadzorcą religijnym (stwierdził, że
nie jest królem sumień obywateli).
Dziś sytuacja polityczna wygląda
zupełnie inaczej. Z jednej strony mamy instytucjonalną organizację państwa
określaną jako ustrój polityczny demokracji. Otóż te instytucje państwowe są
wyznaczane na podstawie prawa statutowego (prawa stanowionego przez ludzkie
myślenie). A z drugiej strony mamy wspólnotę religijną opartą na zasadach
relacji osobowych (relacji zarówno z Bogiem, jak też przebiegających między
ludźmi wierzącymi). Można uznać, że Kościół jest wspólnotą osobową podległą
Prawu Bożemu (Dekalog). Musimy pamiętać, że to Prawo Boże wyznacza osobowe
zasady działania oparte na prawdzie, dobru i pięknu. Natomiast prawo stanowione
(lex), zwłaszcza to dotyczące instytucji, określa jedynie procedury działania w
ramach instytucji. Dlatego w dzisiejszej polityce mamy niejako zderzenie dwóch układów
przeciwstawnych. Pierwszym jest układ instytucji państwa tworzących organizację
współdziałania na gruncie społecznym i realizacji zadań rozwoju
cywilizacyjnego. A drugi układ stanowi wspólnota osobowa skierowana ku Bogu
jako organizacja życia nadprzyrodzonego. Dlatego można postawić tezę, że
obecnie działalność państwa i działalność Kościoła są jakoś sprzeczne albo
zupełnie się rozchodzą.
Ale przecież ci sami ludzie
(obywatele) należą do jednego i drugiego układu (czyli do państwa i kościoła).
Człowiek nie podzieli się na dwoje. Jak więc osiągnąć tutaj jakąś łączność? W
tej sprawie konieczna jest analiza pełnej realności człowieka. Należy rozpoznać
i rozważyć pełną strukturę ontyczną człowieka. Moim zdaniem, jest co całkiem
możliwe. Ale historia potoczyła się w stronę przeciwną.
Kiedy myśliciele doby
Oświecenia dostrzegli sprzeczność między interesami państwa i kościoła, wtedy
działali już w kontekście ludzkiego myślenia. Zanegowali więc potrzebę
chrześcijaństwa (religii), stając po stronie ludzkiego rozumu (rozumu
myślącego). Zrezygnowali z wiary religijnej, ale masowo przeskoczyli do wiary w
myślący rozum. Oczywiście przy okazji odrzucili królewską władzę absolutną,
ponieważ ich zdaniem, była ona powiązana i zależna od religii chrześcijańskiej
(znana teza, że władza pochodzi od Boga, zwłaszcza królewska). Gdy więc
odrzucono religię z jej społeczną rolą, wtedy pozostawało budowanie państwa
świeckiego opartego na umowie społecznej (czyli pomyśle czysto ludzkim). To już
sprawiało, że ludzkie życie obywateli podlegało decyzjom prawnym państwa. Takie
okazały się skutki polityczne Rewolucji Francuskiej.
Kolejnym potwierdzeniem
degradacji społecznej religii chrześcijańskiej stała się popularność teorii
ewolucji Darwina, co doprowadziło do pomysłu człowieka pochodzącego z
naturalnego rozwoju świata przyrodniczego. Człowiek przestał być pojmowany jako
stworzenie Boże. Myślicielom naukowym wydawało się, że człowiek jest zupełnie
oderwany od Boga i całkowicie zależny od rozwoju materialnego. Co gorsze, taka
wizja człowieka istnieje do dzisiaj. Nauka (właściwie myśliciele naukowi)
twierdzi, że ludzkie myślenie jest funkcją mózgu, ale naukowcy nie zdają sobie
sprawy, że w ten sposób skutek bierze się za przyczynę, a przyczynę za skutek.
To niestety wydaje się porzuceniem rzeczywistego poznania realności człowieka.
Można bowiem przyjąć, że rozwój mózgu u homo sapiens jest efektem pojawienia
się u człowieka właśnie myślenia (a nie odwrotnie).
Zaproponowane oderwanie
człowieka od Boga było od początku związane z ideą wolności człowieka jako
postulatem poglądowym. Do dzisiaj ludzie nie rozumieją idei wolności, ponieważ
postulowana w działaniu człowieka wolność oznacza wprost porzucenie
jakichkolwiek zasad (bo jeśli kierujemy się jakąś zasadą, to nie mamy wolności
w działaniu). Natomiast współczesna ideologia twierdzi, że człowiek powinien
działać na mocy wolności. Ale wolność jest tylko możliwością działania, a nie
żadną mocą sprawczą. Otóż do działania (czy to codziennego, czy to
nadzwyczajnego) człowiek potrzebuje mocy sprawczej. I tu trzeba zapytać, skąd
człowiek ma czerpać taką moc sprawczą?
Realistyczna filozofia, czyli
metafizyka, twierdzi, że ludzka natura (zarówno dusza, jak i ciało) stanowi
jedynie ontyczną możność działania. Na przykład o władzach duszy mówi się, że
są to potentiae, czyli możności jako
możliwości działania. A stąd rodzi się już dalszy wniosek, że cała nasza natura
wymaga i potrzebuje zewnętrznego napędu w postaci mocy sprawczej. Dlatego
metafizyka przyjmuje, że poza możnością istotową istnieje w bycie ludzkim akt
egzystencjalny posiadający odpowiednią moc sprawczą. Sprawczość i aktywność
jest bowiem związana z aktem a nie możnością. W tym akcie istnienia (actus essendi) mamy zawartą podmiotowość
osoby oraz podmiotowość życia nadprzyrodzonego. Sam akt istnienia oraz cała
jego zawartość jest stwarzana bezpośrednio przez Boga.
To nam pokazuje, że ludzkie
życie i ludzkie działanie mają wymiar egzystencjalny i wymiar esencjalny (co
postulował już Kierkegaard). Wymiar egzystencjalny naszego życia jest związany
z odniesieniem człowieka do Boga, zaś wymiar esencjalny (natura) jest związany
z otaczającym nas światem przyrody. Dlatego nie należy redukować i sprowadzać
aktywności człowieka do jednego tylko wymiaru. Konieczne jest uwzględnienie obu tych poziomów
realności. Trzeba przyjąć u człowieka prawdziwą realność istnienia (czyli esse) oraz istotową realność stawania
się (czyli fieri) naszej natury.
Wydaje się, że dopiero w tym kontekście należy rozpatrywać społeczną
działalność człowieka, czyli współdziałanie wielu osób.
Przy takim układzie i
powiązaniu dwóch elementów realności człowieka na pierwszy plan wysuwa się
rozwój i umocnienie wymiaru egzystencjalnego. Swoją egzystencjalną realność
człowiek zdobywa i realizuje we wspólnocie rodzinnej. Wspólnota rodzinna jako
wspólnota osobowa jest oparta na relacjach osobowych. Relacje osobowe łączą i
umacniają egzystencjalną podmiotowość poszczególnych członków wspólnoty. A
ponieważ te relacje dotyczą wymiaru trwałej realności osoby, to skutkiem jest
również trwała i silna więź wspólnotowa.
Życie człowieka powstaje i
rozwija się na gruncie wspólnoty rodzinnej. Dlatego w tym wypadku mamy do
czynienia z pełnym zakresem działań człowieka. Są to najpierw działania
osobowe, czyli działania religijne i moralne (stricte moralne). Takie działania
są skierowane i skupione na zasadach realności, czyli na prawdzie, dobru i
pięknie. Sprawcza moc płynąca z podmiotu osoby za pomocą aktów kontemplacji,
sumienia i upodobania aktywizuje i pobudza działania duchowe, co powoduje, że
podejmują one realistyczne decyzje w kontaktach z innymi osobami. Dzięki temu
pojawiają się sprawności wiary, miłości i nadziei posiadające charakter
wyraźnie osobowy. Wierzymy w realność i doskonałość osoby ludzkiej. Miłujemy z
otwartością drugą osobę za jej bliskość i trwałość w relacjach osobowych.
Wreszcie pokładamy nadzieję na nieustanną łączność z drugą osobą.
Wszystko to razem wytwarza
zupełnie wyjątkową atmosferę bliskich powiązań i relacji, co pozytywnie wpływa
na całą działalność codzienną w jej wymiarach praktycznych. Atmosfera
wspólnotowa doskonale wspiera i kształtuje wszelką współpracę w zwykłych
działaniach praktycznych związanych z potrzebami życia codziennego. Dlatego
szeroka działalność rodzinna staje się znakomitą szkołą dla wszystkich dalszych
działań społecznych. Widzimy to zwłaszcza w sytuacji wspólnot lokalnych, czyli
wspólnot łączących wiele rodzin, gdzie pomoc sąsiedzka i współpraca dobrze się
układają i są na porządku codziennym. Właśnie taka współpraca stanowi zalążek
dla wszelkiej działalności społecznej. Poza tym wspólnota lokalna jest skupiona
jednocześnie wokół kościoła parafialnego. Parafia kościelna stanowi miejsce,
gdzie wierni (wyznawcę religii) łączą się w relacjach osobowych z Bogiem
(Trzema Osobami Boskimi). Taka łączność nadprzyrodzona wpływa oczywiście na
moralność członków wspólnoty.
Możemy uznać, że w zakresie
wspólnoty lokalnej uczestnicy mogą w pełni realizować swój rozwój osobowy.
Musimy zdawać sobie sprawę, że w przypadku człowieka rozwój osobowy jest
najważniejszą sprawą. Doskonałości osobowej nie zastąpią nam sukcesy i
zaszczyty zawodowe lub polityczne. Człowiek jest powołany do życia osobowego i
do życia rodzinnego, a więc życia w rodzinie będącej podstawową (a być może
jedyną) realizacją wspólnoty ludzkiej. Dlatego władz polityczna państwa powinna
z całą mocą popierać tradycyjne związki rodzinne, otaczać opieką i ochroną
wszystkie rodziny, czyli tworzyć możliwości gospodarcze i kulturowe sprzyjające
życiu rodzinnemu. Celem politycznym powinno być bezpieczeństwo życia rodzinnego
i możliwie najlepszy rozwój i trwałość rodzin, bo to decyduje o sprawnym
działaniu państwa. Bez tego podejścia działalność polityczna traci swoją
sensowność i realność, gdyż popada w niepotrzebne pomysły ideologiczne.
Polityka nie może walczyć z rodziną i religią, bo to jest śmierć ludzkości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz