Moje lektury (Korab-Karpowicz, Harmonia społeczna)
Już przeglądając w księgarni
książkę Harmonia społeczna zwróciłem
uwagę na kwestię ewolucji, która się tam pojawia. Zdziwiło mnie, dlaczego
prezentując filozoficzną koncepcję polityki Autor odwołuje się do teorii
ewolucyjnej. Sprawa wyjaśniła się po przeczytaniu książki. Zrozumiałem wtedy,
do czego potrzebna jest Autorowi ewolucja. Okazało się, że teoria ewolucji jest
niezbędna dla wyjaśnienia aktualizacji potencjalności ludzkiej natury.
Zasadniczą tezą Autora jest
stwierdzenie, że człowiek tworzy kulturę (por. s.19). „Człowiek tworzy kulturę,
kiedy urzeczywistnia wewnętrznie samego siebie” (s.31). Kolejna ważna teza
głosi, że „naszą istotą jest myślenie”, a co więcej powiedziane jest, że
„myślenie konstytuuje naturę człowieka” (s.28). Jednocześnie Autor twierdzi, że
„natura człowieka to /…/ raczej zespół naszych dyspozycji lub zdolności,
określanych czasem jako potencjalności osobowe” (s.21). Wreszcie konkluduje, że
„aktualizacja ukrytych w nas potencjalności, doskonalenie się moralne i
intelektualne, rozwijanie zdolności twórczych stanowi istotę człowieczeństwa”
(s.30). Zdaniem Autora, „człowiek podlega ewolucji, a więc może rozwinąć się
moralnie i intelektualnie”. „Człowiek jest istotą niedokończoną i rozwija się
od prymitywizmu do doskonałości” (s.186). A w innym miejscu stwierdza, że
„jeśli popatrzymy na człowieka z perspektywy ewolucyjnej – ludzie to
niedokończone jeszcze istoty, zmierzające ku doskonałości” (s.28). W przypisie
16 zaś wyjaśnia: „Doskonalenie się to rozwijanie naszych ludzkich potencjalności”
(tamże). „Dzięki ich aktualizacji, co może nastąpić tylko w społeczności,
kształtuje się w nas pewna osobowość…” (s.21) „Aktualizacja potencjalności
osobowych człowieka dokonuje się w procesie wychowawczym przy pomocy innych
osób” (s.33). Wreszcie na koniec pojawia się ważne pojęcie charakterystyczne
dla teorii ewolucji, czyli samorzutność, którą Autor przypisuje
kształtowaniu ludzkiego życia. Pisze on: „Jego [człowieka] samorzutność, czyli umiejętność świadomego kształtowania swego
życia, rozwija się. Charakterystyczną cechą ludzi jest to, że mogą tworzyć
kulturę /…/, a tym samym świadomie siebie przekształcać albo wręcz stwarzać”
(s.186).
Wszystko to razem wiedzie nas do
wniosku, że człowiek ze swoją ludzką naturą stanowi jakiś proces rozwojowy,
czyli proces ewolucyjny. Otóż teoria ewolucji zakłada, że cały proces rozwojowy
dokonuje się samorzutnie, czyli bez jednoznacznej przyczyny sprawczej. W
książce Harmonia społeczna to pojęcie
samorzutności pojawia się właśnie w odniesieniu do człowieka (por. s.186).
Możemy się domyślać, że ta samorzutność ludzkiego działania dotyczy tworzenia
kultury. Oznaczałoby to, że kultura powstaje samorzutnie. Autor stwierdza, że
człowiek jest w stanie świadomie kształtować samego siebie. Co więcej, to
kształtowanie przeradza się od razu (już w następnym zdaniu) w przekształcanie
siebie albo wręcz w stwarzanie. Już wcześniej Autor zauważył, że człowiek
tworzy kulturę, kiedy urzeczywistnia wewnętrznie samego siebie (por. s.31).
Cały ten proces przekształcania siebie ma polegać na aktualizacji
potencjalności. Taka aktualizacja ukrytych w nas potencjalności stanowi według
Autora istotę człowieczeństwa. Tak więc człowieczeństwo powinno być jakąś
samorzutną aktualizacją. Jednak każda aktualizacja wymaga przyczyny w postaci
aktu, natomiast władze duchowe stanowią jedynie możności (potentiae animae).
Podążając za pomysłami
Hoene-Wrońskiego Autor przedstawia kolejne etapy ewolucji człowieka. Stwierdza,
że szósty etap ewolucji ludzkiej opiera się na syntezie miedzy miłością i
mądrością. Ten etap nazywa wprost samorzutnością
ewolucyjną (podkreślenie autora). Wyjaśniając tu kwestię samorzutności
podpiera się określeniem Hoene-Wrońskiego. „Polega ona na uznaniu w człowieku mocowładności stwórczej, czyli
możliwości samostwarzania się człowieka za pomocą władz samorzutnych: rozumu
praktycznego i spekulacyjnego” (s.198 / por. J. Hoene-Wroński, Metapolityka,
s.285). Dalej Autor podaje własne objaśnienie. „Osiągając świadomość ewolucyjną
ludzie rozumieją, że przez swe uwewnętrznienie, czyli rozwój wewnętrzny,
moralny i intelektualny, człowiek /…/ staje się w ten sposób czynnikiem własnej
ewolucji, która jest jednocześnie kolejną fazą ewolucji wszechświata” (s.199).
Od razu trzeba zaznaczyć, że Autor użył tu sprytnie dla niepoznaki zamiast
pojęcia przyczyny termin „czynnik”.
Na zakończenie Autor pisze, że
„to od nas samych, od środowiska kulturowego, jakie tworzymy, od naszych myśli
i idei zależeć będzie, kim staniemy się w przyszłości i czy zrealizujemy nasze
przeznaczenie związane z naszą dalszą ewolucją” (s.201).
Realistyczna filozofia, czyli
klasyczna metafizyka, każe nam zapytać o przyczyny takiej aktualizacji,
urzeczywistnienia albo doskonalenia się. Realna przyczyna nie może być swoim
skutkiem, zaś skutek nie może być swoją przyczyną. Aby zaktualizować
potencjalności ludzkiej natury, czyli jakieś niedokończone możliwości,
potrzebny jest realny akt i rzeczywista aktywność. Jeżeli więc Autor twierdzi,
że naturę człowieka konstytuuje myślenie, to należałoby wnioskować, że to ono
odpowiada za aktualizowanie potencjalności i tworzenie kultury, a tym samym
odpowiada za rozwój i przekształcanie (tworzenie) naszego człowieczeństwa. To
prowadzi nas do tezy, że człowiek rozwija się i doskonali właśnie z racji
myślenia. Jednak myślenie nie posiada realnej mocy sprawczej. Ono sprawdza się
jako tworzenie nowych możliwości użycia i wykorzystania realnych substancji,
które występują w otaczającym nas świecie. Takie „tworzenie możliwości” nie
sprawia niczego realnego. Ono tworzy coś, co nazywamy „wartością dodaną”, ale
wartość jest tylko naszym myśleniem o czymś i naszą oceną. W ten sposób
powstają wytwory techniki i nowe możliwości ich użycia i zastosowania.
Natomiast w przypadku człowieka nowe możliwości działania prowadzą nas tylko na
manowce, a nie ku doskonałości.
Samo myślenie zupełnie się nie
sprawdza w przypadku „urzeczywistnienia wewnętrznie samego siebie” przez
człowieka (por. s.31). Otóż rozwoju osobowego, ani zdobywania cnót moralnych
nie da się osiągnąć dzięki myśleniu, czy nawet z powodu zdobycia wiedzy. Wiedza
etyczna nie przekłada się bezpośrednio na postawę moralną, jak chciał Sokrates.
Aby człowiek zdołał osiągnąć rozwój osobowy lub osobową doskonałość, potrzeba
czegoś więcej niż wiedza i myślenie. Również Autor słusznie zauważa, że
aktualizacja potencjalności osobowych człowieka dokonuje się w procesie
wychowawczym przy pomocy innych osób (por. s.33). Wychowanie nie polega jednak
na samym tworzeniu i uczestniczeniu w kulturze. Wychowanie polega przede
wszystkim na nawiązywaniu realnych relacji osobowych (wiary, nadziei i
miłości), co dokonuje się w rodzinie jako wspólnocie osobowej. Dopiero w
rzeczywistym spotkaniu osób i poprzez osobową obecność zostają nawiązane
relacje osobowe, które aktywizują podmiotowość osoby ludzkiej. To dopiero
skutkuje pojawieniem się aktów osobowych (kontemplacji, sumienia i upodobania),
które zostają przyjęte przez władze duchowe i wtedy wywołują w nich zasady
działania osobowego (zasadnicze działania w postaci słowa prawdy, czyny dobra i
przeżycia piękna). Toteż rozwój osobowy i moralny człowieka jest efektem
aktywności naszej osoby, czyli podjęcia przez nią aktów osobowych.
Natomiast samo myślenie, wiedza
albo cała twórczość kulturowa nie są w stanie wywołać ani aktów osobowych, ani
sprawić realnych zasad działania osobowego. Ani myślenie, ani kultura nie
zdołają wytworzyć rzeczywistych cnót stanowiących zasady działania moralnego.
Dlatego nie wolno przyjmować, że rozwój osobowy lub moralny dokonuje się
samorzutnie bez udziału osobowej podmiotowości istnienia (actus essendi). Władze duchowe stanowią przecież możności i jako
takie wymagają aktu jako wyraźnego impulsu do działania. Bez takiego wyraźnego
impulsu w postaci aktu (czyli mocy sprawczej) władze duchowe będą tworzyły
jedynie jakieś możliwości działania, co ostatecznie prowadzi do podejmowania
działań pozornych a nie realnych.
Dlatego tworzenie i rozwój
kultury nie wpływa wcale na budowanie realnej osobowości człowieka, a jedynie
przejawia się w tworzeniu zewnętrznego wizerunku człowieka (visage). Mamy przykład celebrytów,
którzy zabiegają tylko o swój wizerunek medialny. Nie należy sprowadzać
realności człowieka do medialnego wizerunku.