12 grudnia 2016

Naród nie jest historią




Naród nie jest historią, zaś historia nie tworzy narodu, ona pokazuje jedynie dzieje danego narodu, jego dokonania, zwycięstwa i klęski. Naród jest – naród musi być – żywą wspólnotą. Liczy się zatem to, co naród jako wspólnota społeczna może dokonać dzisiaj. Nie można żyć minioną historią, nie da się żyć przeszłością (dniem wczorajszym). Wspólnota powstaje i żyje w bieżącym działaniu (we współdziałaniu). Dlatego dla narodu – dla bytu narodowego – najważniejsze jest ciągłe współdziałanie. Tylko w działaniu zdołamy osiągnąć jakiś dobrobyt, tylko poprzez działanie zdołamy stworzyć dzieła kultury narodowej. Tutaj samo myślenie i roztrząsanie historii niczego nie załatwia. Albo zachęci się ludzi do działania (przecież na prowincji można spotkać wielu ludzi zaangażowanych w działalność społeczną), albo poprzestaniemy na sferze marzeń i wspomnień.
Dlatego potrzebny jest szeroki narodowy pragmatyzm. Nie żadne debaty lecz konkretne i realne działanie. Zarówno na polu gospodarczym jak i kulturalnym. Po co mamy gonić bezsensowną globalizację, może lepiej budować swoją narodową samodzielność i tożsamość. Musimy wreszcie się otrząsnąć i zrozumieć, że najważniejsza jest dla nas samodzielność i samorządność narodu. Dzięki temu zdołamy osiągnąć narodową tożsamość, która pozwoli nam przetrwać te trudne czasy, tak jak to bywało w przeszłości.
Tożsamość trzeba tworzyć na co dzień. Tego nie załatwi za nas pamięć o dniach chwały lub klęski. Pamięć może być dla nas nauczką. Pamięć powinna nam służyć do tego, żeby nie popełniać minionych błędów. Jednak sama pamięć nie daje człowiekowi mocy do działania. Bieżące działanie potrzebuje realnej siły i mocy sprawczej, a nie pamięci o dawnych czynach. Tożsamość tworzy się i powstaje w teraźniejszym działaniu. To, co było kiedyś, już przeminęło i nie powróci. Naród musi się zmierzyć z tym, co mamy lub nie mamy obecnie. Ważna jest nasza obecna siła i zdolność do działania. Polacy są narodem przedsiębiorczym. Chcą i potrafią działać. Niestety dają tego dowody raczej na świecie niż w kraju.
Trzeba teraz zapytać, co przeszkadza nam w działaniu oraz współdziałaniu w naszym kraju. Czy każdy musi mieć rację w tym, co robi? Czy nie można się przyznać do błędów, jakie popełniamy? Na pewno każdy zbłądził przynajmniej raz w swoim życiu. Jeżeli nie przyznamy się do swoich błędów, to znaczy, że nie jesteśmy w stanie nauczyć się czegoś. A może zwyczajnie nie chcemy, bo to za trudne. Dlaczego nie staramy się wymagać najpierw od siebie, tylko wymagamy wszystkiego od innych. To wszystko razem nie pozwala nam sprawnie działać. Do realnego działania trzeba mieć czyste ręce i spokojną (uporządkowaną) głowę. Nie wolno się podniecać swoimi własnymi pomysłami nie dostrzegając dokonań innych ludzi. Trzeba nieustannie poszukiwać mądrzejszych od siebie, żeby móc się czegoś nauczyć. Nie wolno poprzestawać na pozornych lub pozorowanych sukcesach. Stale trzeba iść do przodu uważnie rozglądając się dokoła. Nie można zachwycać się hasłami – Polak potrafi – trzeba szukać dokonań – Polaku, co zrobiłeś dla Rodaków. Abyśmy mogli powiedzieć z dumą – tego dokonał Polak. Polska osiągnęła sukces (nareszcie!).
Jak pokazał Wojtyła w Osobie i czynie, tożsamość człowieka , czyli jego osobową podmiotowość, odkrywamy poprzez czyny. Czyny bowiem ujawniają to, co w człowieku najważniejsze – jego osobę. Naród jest wspólnotą osobowych wspólnot rodzinnych. Kardynał Wyszyński mówił po prostu o rodzinie rodzin. Dla życia narodowego niezbędne jest działanie już na poziomie domu rodzinnego (domu ojczystego). To współdziałanie w rodzinie, a dalej współpraca wspólnot rodzinnych na gruncie lokalnym i regionalnym tworzy faktyczną aktywność narodu. Musimy pamiętać, że naród nie powstaje na mocy instytucji państwowych lub społecznych. Natomiast powstające instytucje muszą spełniać rolę pomocniczą i usługową na rzecz aktywności społecznej, gospodarczej i kulturalnej narodu. Polityczne pomysły stworzenia społeczeństwa bezwspólnotowego (czyli bez rodziny i narodu) są po prostu zagrożeniem dla ludzkości. To jest zamach na człowieka. Ponieważ człowieka oderwanego od więzów wspólnotowych, czyli od relacji osobowych, a więc pozbawionego tego, co jest istotą życia osobowego, takiego człowieka można zmanipulować i namówić do najgorszych okrucieństw i zbrodni.
Przed zupełną degeneracją może nas obronić jedynie trwały krąg wspólnotowy. Albo rodzina, gdzie panuje moralność i rozwija się wychowanie moralne, albo Kościół jako wspólnota religijna, gdzie króluje kult religijny, który daje człowiekowi bezpośrednią łączność z Osobą Boską. Naszą osobę ożywia bowiem aktywność osobowa – moralność i religijność. Osoba wyraża swoją tożsamość poprzez czyny moralne i religijne. To te elementy kształtują naszą codzienną aktywność, kształtują naszą osobową tożsamość.
Ta aktywność powinna znaleźć przełożenie na wspólnotę narodową. Naród potrzebuje bowiem moralności i religijności, ponieważ jest wspólnotą osobowych wspólnot. Naród nie jest instytucją ani umową społeczną, dlatego nie można wykorzystywać kwestii i sytuacji narodu w działalności politycznej (państwowej lub międzynarodowej). Każdy naród musi mieć możliwość swobodnego rozwoju.

10 grudnia 2016

Propozycja dla Prawicy




Prawica powinna bronić tradycyjnych wartości społecznych. Przede wszystkim musi się skupić na fundamentalnej roli rodziny jako podstawy życia społecznego. Trzeba pokazać rodzinę jako wspólnotę osobową. Wspólnota rodzinna przyjmuje na świat nowe osoby, czyli dzieci, dba o ich wzrost, rozwój i wychowanie. Prawica musi koniecznie zatroszczyć się o rodzinę, gdyż to w rodzinie dokonuje się wychowanie moralne człowieka.
Żadne instytucje społeczne nie są w stanie przeprowadzić wychowania moralnego człowieka, ponieważ moralność jest efektem aktywności osobowej podmiotowości człowieka. Dlatego ani szkoła, ani żadne Domy Dziecka nie wychowają młodego człowieka. Szkoła może pełnić jedynie rolę edukacyjną (przekazywania wiedzy). Z tego powodu Prawica musi zadbać o personalistyczną antropologię człowieka, skoro tylko pojmowanie człowieka jako osoby gwarantuje właściwe rozumienie rodziny jako wspólnoty osobowej. A to z kolei pozwala na nowo przemyśleć cele i zadania społeczne.
Musimy sobie zdawać sprawę, że życie społeczne nie dzieje się jedynie w instytucjach publicznych (państwowych lub pozarządowych). Instytucje powinny pełnić jedynie rolę pomocniczą i służebną wspierając działalność obywateli. Życie społeczne realizuje się i rozwija we wspólnotach osobowych. Mamy różne poziomy takich wspólnot – od wspólnot rodzinnych poprzez wspólnoty lokalne aż po wspólnotę lub wspólnoty narodowe.
Życie społeczne wyrasta więc na gruncie wspólnotowym, dlatego Prawica powinna organizować życie społeczne w formie państwowości opierając się na wspólnocie lub wspólnotach narodowych, jeśli takie w danym kraju istnieją. U nas w Europie mamy raczej do czynienia z państwami narodowymi. Złudzeniem jest tworzenie społeczeństwa internacjonalistycznego albo multi-kulturowego, gdyż to prowadzi do zwykłego relatywizmu bez trwałych punktów odniesienia. Kultura rozwija się bowiem i dzieje na zasadzie swobodnego myślenia. Jeżeli więc kultura nie będzie miała trwałych personalistycznych zasad (prawdy, dobra i piękna), to stanie się tylko dowolnością przejawów ludzkiej natury (konsumpcjonizmem, seksualizmem, pracoholizmem). Przecież dzisiaj młodzi ludzie znają już seks, ale nie znają jeszcze życia i nie mają odpowiedzialności za życie swoje i innych.
Należy więc z rodziny uczynić ostoję i ochronę moralności, a nie podważać wychowawczą rolę rodziców. Trzeba pokazać, że to rodzina chroni rozwój osobowy człowieka, a nie żadne instytucje. Trzeba także zdawać sobie sprawę, że instytucje nie potrafią „produkować” lub kreować osobowości społecznych. One mogą jedynie wykorzystywać różne osoby i ich osobowości dla realizacji własnych celów. Ale ludzie powinni mieć świadomość takiego wykorzystywania swojej osoby. Dzisiaj media próbują kreować różnych celebrytów, ale tutaj chodzi jedynie o kształtowanie wizerunku medialnego, a nie osobowości. Czy ktoś jest w stanie pokazać jakiegoś celebrytę z osobowością? Niestety ludzi z wyraźną osobowością można dziś spotkać na marginesie lub na kompletnym odludziu.
Prawica musi postawić na ludzi z osobowością. Każdy człowiek ma szanse zadbać o swój rozwój osobowy, i dopiero później powinien podejmować zadania społeczne i zawodowe. Wówczas będzie mógł się sprzeciwić takim działaniom, które stałyby w sprzeczności z jego osobowością. Nie wolno wychowywać tylko posłusznych wykonawców pomysłów władzy, bo ostatecznie prowadzi to do totalitaryzmu.
Dlatego Prawica musi propagować szacunek dla osoby człowieka i dla rodziny jako wspólnoty osobowej. Takie poszanowanie ma ogromne znaczenie dla właściwego rozwoju społecznego. Takie poszanowanie powinno się wyrażać w różnych aktach prawnych od Deklaracji Praw Człowieka poczynając, poprzez Konstytucje różnych państw, a na ustawach regulujących współżycie społeczne kończąc. Jeżeli osobę i rodzinę wydamy na pastwę liberalizmu, to w szybkim tempie doprowadzimy do poważnego kryzysu społecznego.

Wspólnotowa teoria społeczna

Gdy wraz z Rewolucją Francuską upadł ideał absolutnych rządów króla (którego władza miała pochodzić od Boga), zaczęto poszukiwać nowych form zarządzania państwem. W starym systemie prawem była wola władcy, zaś obecnie panowanie prawa zostało związane z instytucjami, które miały stać na straży prawa. Prowadziło to do stworzenia systemu instytucjonalnego, którego fundamentem miała być „raczej mityczna” umowa społeczna. Tak zaczęły powstawać instytucje demokratyczne.

Przeciwstawną wizję przedstawił Marks, który opisywał społeczeństwo jako twór klasowy. Społeczeństwo jest efektem walki klasowej. Otóż klasa społeczna jest znowu tworem „raczej enigmatycznym”, który określa wyraźny interes ekonomiczny. Oczywiście przy założeniu, że ludzie w swojej działalności kierują się interesem ekonomicznym i niczym innym. A skoro tak nie jest, to musi istnieć Partia Komunistyczna, która by formułowała taki interes ekonomiczny (własność środków produkcji, itd.). Władzę miała przejąć klasa proletariacka, co sprowadzało się do tego, że wszyscy obywatele powinni stać się proletariuszami. Trzeba też zaznaczyć, że pierwotny marksizm był anty-instytucjonalny.

Po dramatycznych perturbacjach w XX wieku, czyli walce komunizmu z kapitalizmem, zwyciężyła wizja instytucjonalna państwa demokratycznego. Do prawa stanowionego próbowano dodać prawo naturalne w postaci Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela. Niestety Unia Europejska, która jest ostatecznym (i chyba ostatnim) wykwitem tego modelu politycznego, nie spełniła swoich oczekiwań.

Można więc postawić pytanie, czy należy zawrócić z tej drogi, tak jak odwróciliśmy się od pomysłów komunistycznych? Czy możliwa jest jakaś inna wizja społeczeństwa? Wydaje się, że na gruncie filozoficznego personalizmu można zaproponować wspólnotową koncepcję społeczeństwa. Na czym to ma polegać? Otóż społeczność ludzka nie powstaje na zasadzie umowy społecznej ani walki klasowej. Społeczność ludzka ma charakter wyraźnie wspólnotowy. Skąd się bierze ów wspólnotowy charakter społeczeństwa? Człowiek jest przede wszystkim osobą. Osobowy charakter bytu ludzkiego (tutaj trzeba zaznaczyć, że osobą jest zarówno mężczyzna jak i kobieta, ale to są odmienne, choć dopełniające się osoby) pozwala albo nawet wymusza tworzenie wspólnoty rodzinnej. Rodzina jest naturalną wspólnotą ludzką. Taka wspólnota posiada szczególną łączność na poziomie relacji osobowych. Kwestia instytucjonalna została narzucona już w Prawie Rzymskim, ale trzeba wiedzieć, że jest to sprawa wtórna, chociaż obecna w wymiarze społecznym (polityki państwa). Ludzie łączą się we wspólnoty rodzinne, które od zarania dziejów tworzyły następnie wspólnoty lokalne (wiejskie, a później miejskie). Ostatecznym tworem wspólnotowym (tworem społeczeństwa wspólnotowego) jest Naród. W wymiarze społecznym naród należy pojmować jako wspólnotę wspólnot. Kardynał Wyszyński mówił tutaj o rodzinie rodzin. Dopiero wspólnota narodowa dąży do jednolitej i trwałej organizacji własnego życia społecznego (organizacji gospodarczej i kulturalnej). Dlatego powstawały państwa narodowe.

Wróćmy teraz do kwestii działalności wspólnotowej. Zapytamy, jak działa wspólnota rodzinna? Czy działa ona na zasadzie prawa stanowionego, czy też na zasadzie instytucjonalnej, czy może kierując się wyłącznie interesem ekonomicznym? Łatwo dostrzeżemy, że życie i współdziałanie w rodzinie ma zupełnie inny, bo właśnie osobowy charakter. Można powiedzieć, że radykalnie wykracza poza przedstawione propozycje łączności politycznej. Życie rodzinne nie jest ani prawodawstwem (chociaż państwo nieustannie próbuje narzucać regulacje prawne), nie jest również działalnością instytucjonalną, ani nie jest realizacją interesów ekonomicznych. Życie rodzinne jest przede wszystkim współżyciem i współdziałaniem osobowym. Tego nie można zmienić, ani nie da się tego oszukać, czyli zmanipulować.

Cóż z tego wynika? Otóż wspólnota osobowa jest nastawiona zawsze na realne działanie. Ponadto będzie to zawsze współdziałanie. Jeśli członkowie rodziny zaczynają żyć i działać we własnym interesie, to taka rodzina się rozpada. Dlatego realnego działania społecznego musimy poszukiwać w rodzinie, a nie w teoriach naukowych. W związku z tym możemy stwierdzić, że w wymiarze społecznym wspólnota działa na zasadzie gospodarowania. Dotyczy to również wspólnot lokalnych jak i szerzej wspólnoty narodowej. Działająca wspólnota nie dąży bezpośrednio do ekonomicznego zysku, ale stara się wypracować jakieś dobro wspólne, czyli coś, co ma służyć wszystkim uczestnikom. Na tym polega faktyczne i realne współdziałanie społeczne. Działalności wspólnotowej nie dotyczy więc teoria liberalnej ekonomii, ale to, co nazywamy gospodarowaniem. Gospodarowanie zasadza się na pracy dla dobra wspólnoty, a nie na działaniach dla możliwego zysku. Gospodarowanie tworzy zatem coś rzeczywistego, a nie tylko stwarza jakieś możliwości ekonomiczne.

Dlatego o gospodarce należy mówić w perspektywie wspólnotowego pragmatyzmu narodowego (nie lubię terminu „interes narodowy”). Naród musi umieć gospodarować własnymi zasobami szeroko pojętymi (kultura i technika, przemysł i rolnictwo, surowce naturalne i potencjał intelektualny). Musimy sobie zdawać sprawę, że tylko państwo narodowe może zadbać o swoją gospodarkę. Natomiast społeczeństwo demokratyczne (złożone z oderwanych jednostek) zostało stworzone dla dominacji globalnej ekonomii zysku. Dzisiaj już widać, że takie rozwiązanie prowadzi do globalnej tragedii, czyli do kryzysu ekonomicznego w skali światowej.

Państwo demokratyczne, które wytworzyło na własne potrzeby demokratyczne społeczeństwo, jest zdane jedynie na ekonomię zysku, gdyż nie ma w nim kto (brak wszelkich wspólnot) zadbać o interes gospodarczy, czyli o realne gospodarowanie. Gospodarowanie podejmuje przede wszystkim wspólnota rodzinna. Przecież rodzina nie może być przedsiębiorstwem nastawionym na zysk, bo przestanie być rodziną. Tutaj trzeba pracować nawet bez wynagrodzenia dla realnego dobra tej wspólnoty, aby mogła ona trwać i rozwijać się jako wspólnota. Gospodarowanie dotyczy również wspólnot lokalnych, gdzie rodziny współpracują ze sobą dla rozwoju lokalnej społeczności wspólnotowej. Wreszcie gospodarowanie dotyczy działalności ogólnonarodowej, którą określamy mianem gospodarki państwa narodowego.

Jeżeli pozbywamy się tych kolejnych stopni działania i życia wspólnotowego, to od razu robimy miejsce dla liberalnej ekonomii, czyli teorii osiągania zysku. Dlatego pomysł państwa demokratycznego polega na eliminacji życia wspólnotowego i zastąpienie go swobodnym działaniem oderwanych jednostek (najlepiej byłoby preferować singli). Cała batalia ideologiczna dzisiejszej demokracji zmierza właśnie w tym kierunku. Należy zniszczyć wszelkie więzi wspólnotowe (rodzinne i narodowe) i zastąpić je swobodnymi pomysłami na życie oderwanych jednostek ludzkich. Ideologowie demokracji zdają sobie sprawę, że realnymi wspólnotami, które łączą realne więzi, nie da się dowolnie sterować, ale z dowolnie myślącymi jednostkami można zrobić, co się chce, gdyż łatwo jest namówić ich do czegokolwiek.

18 listopada 2016

Model instytucjonalny czy wspólnotowy?

Greccy filozofowie chcieli stworzyć wiedzę na temat właściwego zarządzania państwem – czyli politykę. Sokrates poszukiwał definicji sprawiedliwości albo męstwa, gdyż uważał, że taka wiedza jest niezbędna dla właściwego funkcjonowania państwa (polis jako społeczności państwowej).

Można stwierdzić, że pojawiła się wtedy wizja ludzkiej natury (tej rozumnej natury), która pozwala działać człowiekowi na gruncie społecznym (w polityce). Przyjmowano, że właściwie rozwijająca się rozumność człowieka zapewni mu skuteczne i rozsądne działanie w życiu publicznym polis.

Platon jako pierwszy doszedł do wniosku, że struktura społeczna (a co za tym idzie ustrój polityczny) powinna być określona i wyznaczona przez porządek ludzkiej natury. Skoro u człowiek na czele stoi rozum, to również w państwie najwyżej powinni stać ludzie kierujący się rozumem, czyli filozofowie. W ten sposób stworzył on pierwszą wizję państwa doskonałego, w którym struktura społeczna miała być odwzorowaniem porządku ludzkiej natury. Wiedza o ludzkiej naturze jako wiedza filozoficzna miała wyznaczać ład i porządek społeczny. Należałoby zadać sobie teraz pytanie, dlaczego cała ta koncepcja doprowadziła do wizji państwa w jakiejś mierze totalitarnego? Czyżby zabrakło pełnej wiedzy o człowieku, a może nie uwzględniono tutaj zasad życia społecznego? Jednak Ateńczycy mieli już za sobą przetestowanie różnych ustrojów politycznych, zaś Platon jest do dzisiaj uznawany za wielkiego filozofa.

Zobaczmy, jak na tę propozycję Platona zareagował Arystoteles. Przedstawił on swoją koncepcję etyczną, która uczyła, jak należy doskonalić ludzka naturę uważaną za zasadę działania człowieka. Arystoteles bliższy zwykłej praktyce zdawał sobie sprawę, że ludzkie działania mogą być i są rozbieżne (wskazywał w tym zakresie na przeciwne skrajności). Otóż właściwego działania należy poszukiwać po środku, co pozwalałoby zarazem na trwałe usprawnianie tego działania. Dla Arystotelesa właściwym postępowaniem na polu społecznym było podążanie drogą pośrednią z wykluczeniem skrajności (mediocritas).

W ten sposób Filozof pokazywał, że w działaniu ludzkiej natury nie tyle najważniejszy jest porządek władz duchowych, lecz ich odpowiednie usprawnienie (czyli doskonałość etyczna). Nie należy więc przekładać bezpośrednio struktury duchowej człowieka na porządek społeczny, jak proponował Platon, ale trzeba zadbać o szeroką doskonałość działania duchowego (czyli o wychowanie), co z kolei powinno przekładać się na właściwą działalność polityczną i społeczną. Toteż politykami powinni być ludzie doskonali etycznie, gdyż będą oni najlepiej działali na rzecz państwa (społeczności państwowej). Możemy więc powiedzieć, że Arystoteles odrzucił bezpośrednie przełożenie struktury duszy na porządek polityczny, zaproponował natomiast pośrednie przełożenie działania etycznie dobrego na działalność polityczną. Struktura ustroju politycznego pozostawała u niego do wyboru ze względu na realizację różnych zadań społecznych. Na przykład prowadzenie wojny powodowało, że władzę oddawano w ręce jednego wodza.

Można przyjąć, że Arystoteles wiedział, że nawet filozofowie mogą się mylić, dlatego nie należy bezkrytycznie oddawać im władzy. Do rządzenia najlepiej nadaje się człowiek etyczny – roztropny, sprawiedliwy, umiarkowany i mężny. To wcale nie musi być filozof, jak chciał Platon. Platon, dla którego wzorem filozofa był mądry Sokrates, opowiadał się za natomiast za rządami filozofów. Wydaje się, że Arystoteles był bardziej sceptyczny w tym względzie.

Dzisiaj możemy powiedzieć, że historia pokazuje nam, że ludzka natura nie zawsze działa mądrze i sprawiedliwie. Co więcej, trzeba przyjąć, że w przeważającej mierze nasza natura działa niewłaściwie. Dlatego greccy filozofowie dostrzegli potrzebę kształcenia i rozwijania zarówno sfery duchowej, jak i sfery cielesnej człowieka. Było to odwołanie się do pełnej realności człowieka, gdyż ludzka naturę uznawano za sprawczą podmiotowość, która jest zawarta w samym człowieku (w substancjalnym bycie ludzkim). Przyjmowano, że człowiek działa w sposób rozumny, stąd do swojego działania potrzebuje wiedzy i sprawności etycznych. Twierdzono, że taką doskonałość możemy osiągnąć dzięki kształceniu i wychowaniu, czym miały się zajmować szkoły filozoficzne. Czy w tym zakresie wszystko się udawało jak należy, czy może jednak czegoś nie udało się osiągnąć?

Przecież trzeba się zgodzić, że dzisiaj zapanowało powszechne wykształcenie, co oznacza, że ludzie jak najlepiej rozwijają swoją rozumność. A jednak okazuje się, że nadal coś jest nie tak, bo ogólne wykształcenie nie przekłada się na sensowność działań politycznych. W związku z tym można chyba postawić tezę, że ludzka natura nie poddaje się w pełni doskonaleniu. Dlaczego tak się dzieje? Powód może być prosty. Otóż głównym błędem jest przypisywanie naturze człowieka mocy sprawczej. Jak już wspomnieliśmy, uznano naturę za sprawczą podmiotowość ludzkiego działania. Całą moc działania przypisywano wyłącznie naturze. Ogłoszono, że człowiek działa na mocy swojej natury. Gdyby ludzka natura posiadała pełnię mocy sprawczej, wtedy podlegałaby stałemu doskonaleniu. Skoro jednak nie możemy stwierdzić, że ta natura się rozwija i doskonali etycznie, czyli żeby w ogóle ulegała zmianie na lepsze (jak chcieli marksistowscy rewolucjoniści), to trzeba przyjąć, że natura nie posiada odpowiedniej mocy sprawczej. Ludzka natura jest co najwyżej podmiotem wykonawczym, jakby jakimś narzędziem, którym posługuje się podmiotowość sprawcza. Na co dzień człowiek posługuje się różnymi narzędziami. Aby te działania mogły się rozwijać i doskonalić, wymaga to zarazem ulepszenia lub zmiany narzędzia. Przecież żadne narzędzie nie będzie w stanie samodzielnie się udoskonalić.

Cóż zatem może udoskonalić naturę? Religia chrześcijańska daje nam prosta odpowiedź. To łaska doskonali naturę. Ale musimy sobie zdawać sprawę, że łaska płynie do nas poprzez osobę. Osoba jest bowiem w człowieku podmiotowością istnienia i działania, jak uczył nas K. Wojtyła. Trzeba więc przyjąć, że to osoba jest podmiotowością sprawczą w człowieku. Osoba jako podmiotowość istnienia (suppositum essendi) dysponuje mocą sprawczą aktu istnienia. To osoba napędza więc działalność natury ludzkiej (działania duszy i ciała). Chodzi tutaj o realną aktywność, która stanowi podstawę rzeczywistej działalności człowieka. Natomiast natura oderwana od osobowej aktywności podejmuje wyłącznie działalność intencjonalną, która w żaden sposób nie doskonali człowieka w zakresie jego realności. Działalność intencjonalna (myślenie, wolność, przyjemność) odbywa się w sferze możliwości. W ten sposób powstają jedynie nowe możliwości działania, czyli twórczość artystyczna i techniczna. Niestety takie działania nie tworzą rzeczywistej łączności wspólnotowej, czyli nie przyczynują realnych więzi społecznych. Dlatego działania intencjonalne nie sprawdzają się zupełnie w działalności politycznej. Polityka albo ustrój polityczny muszą być oparte na rzeczywistych więziach społecznych (czyli na relacjach wspólnotowych), które mają swoje miejsce w realnych wspólnotach społecznych (a więc w rodzinie oraz we wspólnocie rodzin, jaką stanowi naród).

Niestety politycy wciąż od nowa próbują wymyślać sposoby organizacji życia społecznego i politycznego. Na przykład dzisiaj górę bierze jakaś wiara czy wprost zadufanie w sprawczą moc instytucji politycznych. Jeśli nie radzą sobie instytucje rządowe, to powstają im na pomoc instytucje pozarządowe. Rozwiązywanie problemów społecznych widzi się jedynie w tworzeniu nowych instytucji, jednak zapomina się, że tworzenie instytucji jest zawsze wymysłem człowieka. W Unii Europejskiej mamy do czynienia z jakimś przerostem instytucji biurokratycznych, które na dodatek żyją na koszt zwykłych obywateli nie służąc im do niczego. Trzeba zmienić ten zgubny trend i postawić na realną działalność wspólnot osobowych, które są powiązane realnymi relacjami społecznymi, które z kolei wyznaczają faktyczną działalność społeczną. Nie ma innej drogi rozwoju.

Jeszcze raz w sprawie narodu

Zadziwia mnie sytuacja medialna, gdy „specjaliści od polityki” przeprowadzają swoje rozważania dotyczące np. pojęcia narodu. Okazuje się, że dzisiaj naukowcy zatracili zupełnie kontakt z rzeczywistością zdając się na łaskę i niełaskę własnej świadomości. Czy naprawdę nie zdają sobie sprawy, że do analizy jakiegoś pojęcia (wszystko jedno narodu czy polityki) wykorzystują jedynie różne stworzone teorie lub poglądy, opinie, czyli wyłącznie ludzkie myślenie. Analizy pojęciowe polegają jedynie na myśleniu i przebiegają tylko w sferze myślenia, gdyż to myślenie tworzy pojęcia, którymi się posługujemy. Analiza pojęcia dotyczy wyłącznie świadomości naukowca. Opierając się tylko na myśleniu możemy tworzyć dowolne treści (żeby nie powiedzieć wymysły). Wszystko to razem nijak się ma do rzeczywistości, jaką na przykład jest naród. Stąd rodzą się takie kuriozalne tezy, że narody nie tworzą państw, lecz to państwo tworzy dany naród (w TVP). Jak to się przekłada na bieżącą politykę, to widzimy na bieżąco.

Wszelkie rozważania filozoficzne, a nie o charakterze literackim (esej literacki nie ma na ogół nic wspólnego z filozofią), należy rozpoczynać od poznania rzeczywistości, czyli od poznania tego, co realnie istniejące, a nie od tego, co wymyślone. Naród jest wspólnotą, ale to nie znaczy, że jest zgromadzeniem poszczególnych ludzi. Takie nagromadzenie ludności można nazwać społecznością lub społeczeństwem, ale nie narodem. Naród stanowi wspólnotę wspólnot osobowych (wspólnot rodzinnych i lokalnych). Naród jest więc szeroką wspólnotą powstałą na zasadzie wzajemnej łączności wąskich wspólnot osobowych (podstawowych wspólnot rodzinnych). Ta łączność może być związana z kulturą (wspólny język, wspólne obyczaje, wspólna historia i tradycja, wspólne wierzenia i kult religijny) oraz z naturą (wspólne terytorium i wspólny krajobraz /wiejski lub miejski/, wspólna gospodarka /rolnictwo lub przemysł, dawniej rzemiosło). 
Otóż taka łączność wspólnotowa przebiegająca na tych różnych poziomach jest w stanie doprowadzić do osiągnięcia jedności organizacyjnej, czyli właśnie powstania jakiejś formy państwowości (dawniej było to księstwo lub królestwo, zaś dzisiaj stawia się na demokrację, chociaż ja wolę rządy republikańskie). Absurdem jest zatem teza, że to państwo stwarza jakiś naród. Niestety jeśli uciekamy się (od realności) do myślenia, to trzeba zdawać sobie sprawę, że możemy wymyślić niestworzone rzeczy (to naprawdę nic trudnego). Dlatego nie chodzi o to, żeby analizować jakieś pojęcia, bo wtedy od razu popadamy w myślenie, lecz trzeba uparcie dążyć do poznania rzeczywistości, nawet jeśli może się ona wydawać nieuchwytna, czyli trudna do poznania.

Dlatego istnienie narodu zależy przede wszystkim od wzajemnej współpracy na rzecz budowania i osiągania jedności działania, czyli właściwej organizacji współdziałania nastawionej na ciągły rozwój. Tego powinna dotyczyć polityka państwowa. Jednak tego rozwoju nie wolno sprowadzać tylko do wskaźników wzrostu PKB. Faktyczny rozwój społeczny musi obejmować współdziałanie (czyli działania wspólnotowe) na wszystkich poziomach człowieczeństwa, zarówno tych osobowych w rodzinie, jak i tych gospodarczych w społecznościach lokalnych i regionalnych).

Dopiero gdy różne wspólnoty (duże i małe) mają poczucie współdziałania dla wzajemnego rozwoju (a nie tylko jakiegoś dochodu na głowę), dopiero wtedy można mówić, że obywatele zaczynają się identyfikować z tradycją i kulturą narodową. Co więcej dopiero wtedy wszyscy stają się narodem. Naród, a tym bardziej poczucie patriotyzmu, nie wyłania się bowiem ze wspomnień historycznych o zwycięstwach lub klęskach. Mówiąc wprost, sama historia nie tworzy narodu. To naród tworzy swoją historię, ale tworzy ją w działaniu i poprzez działanie. Dlatego to, co możemy nazwać narodem, powstaje we wspólnym działaniu wszystkich obywateli (działaniu wspólnotowym).

Mamy tutaj ewidentny przykład, gdyż w ten sposób powstał naród amerykański. Ludność Ameryki walczyła ze sobą, ale przede wszystkim ci ludzie chcieli i potrafili ze sobą współdziałać. To właśnie dzięki tej szerokiej współpracy stworzyli swoją państwowość jako wyraz narodowego etosu. I tym chlubią się do dzisiaj. Natomiast Europa idzie inną drogą. Europejskim demokratom wydaje się, że współdziałanie społeczne można wymyślić za biurkiem. Pewnie, że można, ale co to daje, to widzimy bezpośrednio dzisiaj. Otóż trzeba i należy pozwolić współdziałać ludziom, którzy tworzą realne wspólnoty – wspólnoty rodzinne, lokalne i regionalne wspólnoty wspólnot rodzinnych, a przede wszystkim szersze wspólnoty narodowe, ponieważ tylko wówczas osiągniemy faktyczny rozwój społeczny (rozwój wszystkich razem).