Zadziwia mnie sytuacja medialna,
gdy „specjaliści od polityki” przeprowadzają swoje rozważania dotyczące np.
pojęcia narodu. Okazuje się, że dzisiaj naukowcy zatracili zupełnie kontakt z
rzeczywistością zdając się na łaskę i niełaskę własnej świadomości. Czy
naprawdę nie zdają sobie sprawy, że do analizy jakiegoś pojęcia (wszystko jedno
narodu czy polityki) wykorzystują jedynie różne stworzone teorie lub poglądy,
opinie, czyli wyłącznie ludzkie myślenie. Analizy pojęciowe polegają jedynie na
myśleniu i przebiegają tylko w sferze myślenia, gdyż to myślenie tworzy
pojęcia, którymi się posługujemy. Analiza pojęcia dotyczy wyłącznie świadomości
naukowca. Opierając się tylko na myśleniu możemy tworzyć dowolne treści (żeby
nie powiedzieć wymysły). Wszystko to razem nijak się ma do rzeczywistości, jaką
na przykład jest naród. Stąd rodzą się takie kuriozalne tezy, że narody nie
tworzą państw, lecz to państwo tworzy dany naród (w TVP). Jak to się przekłada
na bieżącą politykę, to widzimy na bieżąco.
Wszelkie rozważania filozoficzne,
a nie o charakterze literackim (esej literacki nie ma na ogół nic wspólnego z
filozofią), należy rozpoczynać od poznania rzeczywistości, czyli od poznania
tego, co realnie istniejące, a nie od tego, co wymyślone. Naród jest wspólnotą,
ale to nie znaczy, że jest zgromadzeniem poszczególnych ludzi. Takie
nagromadzenie ludności można nazwać społecznością lub społeczeństwem, ale nie
narodem. Naród stanowi wspólnotę wspólnot osobowych (wspólnot rodzinnych i
lokalnych). Naród jest więc szeroką wspólnotą powstałą na zasadzie wzajemnej
łączności wąskich wspólnot osobowych (podstawowych wspólnot rodzinnych). Ta
łączność może być związana z kulturą (wspólny język, wspólne obyczaje, wspólna
historia i tradycja, wspólne wierzenia i kult religijny) oraz z naturą (wspólne
terytorium i wspólny krajobraz /wiejski lub miejski/, wspólna gospodarka
/rolnictwo lub przemysł, dawniej rzemiosło).
Otóż taka łączność wspólnotowa przebiegająca na tych różnych poziomach jest w stanie doprowadzić do osiągnięcia jedności organizacyjnej, czyli właśnie powstania jakiejś formy państwowości (dawniej było to księstwo lub królestwo, zaś dzisiaj stawia się na demokrację, chociaż ja wolę rządy republikańskie). Absurdem jest zatem teza, że to państwo stwarza jakiś naród. Niestety jeśli uciekamy się (od realności) do myślenia, to trzeba zdawać sobie sprawę, że możemy wymyślić niestworzone rzeczy (to naprawdę nic trudnego). Dlatego nie chodzi o to, żeby analizować jakieś pojęcia, bo wtedy od razu popadamy w myślenie, lecz trzeba uparcie dążyć do poznania rzeczywistości, nawet jeśli może się ona wydawać nieuchwytna, czyli trudna do poznania.
Otóż taka łączność wspólnotowa przebiegająca na tych różnych poziomach jest w stanie doprowadzić do osiągnięcia jedności organizacyjnej, czyli właśnie powstania jakiejś formy państwowości (dawniej było to księstwo lub królestwo, zaś dzisiaj stawia się na demokrację, chociaż ja wolę rządy republikańskie). Absurdem jest zatem teza, że to państwo stwarza jakiś naród. Niestety jeśli uciekamy się (od realności) do myślenia, to trzeba zdawać sobie sprawę, że możemy wymyślić niestworzone rzeczy (to naprawdę nic trudnego). Dlatego nie chodzi o to, żeby analizować jakieś pojęcia, bo wtedy od razu popadamy w myślenie, lecz trzeba uparcie dążyć do poznania rzeczywistości, nawet jeśli może się ona wydawać nieuchwytna, czyli trudna do poznania.
Dlatego istnienie narodu zależy
przede wszystkim od wzajemnej współpracy na rzecz budowania i osiągania
jedności działania, czyli właściwej organizacji współdziałania nastawionej na
ciągły rozwój. Tego powinna dotyczyć polityka państwowa. Jednak tego rozwoju
nie wolno sprowadzać tylko do wskaźników wzrostu PKB. Faktyczny rozwój
społeczny musi obejmować współdziałanie (czyli działania wspólnotowe) na
wszystkich poziomach człowieczeństwa, zarówno tych osobowych w rodzinie, jak i
tych gospodarczych w społecznościach lokalnych i regionalnych).
Dopiero gdy różne wspólnoty (duże
i małe) mają poczucie współdziałania dla wzajemnego rozwoju (a nie tylko
jakiegoś dochodu na głowę), dopiero wtedy można mówić, że obywatele zaczynają
się identyfikować z tradycją i kulturą narodową. Co więcej dopiero wtedy
wszyscy stają się narodem. Naród, a tym bardziej poczucie patriotyzmu, nie
wyłania się bowiem ze wspomnień historycznych o zwycięstwach lub klęskach.
Mówiąc wprost, sama historia nie tworzy narodu. To naród tworzy swoją historię,
ale tworzy ją w działaniu i poprzez działanie. Dlatego to, co możemy nazwać
narodem, powstaje we wspólnym działaniu wszystkich obywateli (działaniu
wspólnotowym).
Mamy tutaj ewidentny przykład,
gdyż w ten sposób powstał naród amerykański. Ludność Ameryki walczyła ze sobą,
ale przede wszystkim ci ludzie chcieli i potrafili ze sobą współdziałać. To
właśnie dzięki tej szerokiej współpracy stworzyli swoją państwowość jako wyraz
narodowego etosu. I tym chlubią się do dzisiaj. Natomiast Europa idzie inną
drogą. Europejskim demokratom wydaje się, że współdziałanie społeczne można
wymyślić za biurkiem. Pewnie, że można, ale co to daje, to widzimy bezpośrednio
dzisiaj. Otóż trzeba i należy pozwolić współdziałać ludziom, którzy tworzą
realne wspólnoty – wspólnoty rodzinne, lokalne i regionalne wspólnoty wspólnot
rodzinnych, a przede wszystkim szersze wspólnoty narodowe, ponieważ tylko
wówczas osiągniemy faktyczny rozwój społeczny (rozwój wszystkich razem).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz