13 kwietnia 2016

Wolność obywatelska kontra dyktatura prawa



Państwo ma gwarantować obywatelom wolność działania. Ale to nie oznacza, że obywatele mogą działać na zasadzie wolności (czyli w sposób całkowicie dowolny). Według władzy państwowej (według państwa) obywatele mają działać na zasadzie prawa (czyli według określonych przepisów prawnych z Konstytucją na czele).
Jednak prawo nie może regulować wszystkich działań, jakie podejmują obywatele, bo to jest niewykonalne. Mielibyśmy wówczas do czynienia z totalną dyktaturą (to może być dyktatura prawa, które zamierza regulować wszystkie poczynania obywateli – patrz ustroje totalitarne).
Jak więc pogodzić wolność działania obywateli z dyktaturą prawa (lub państwem prawa)? Wydaje się, że rozstrzygnięcie tego dylematu musi znaleźć każdy pojedynczy człowiek. Każdy z nas najlepiej wie, kiedy jego wolność zostaje radykalnie ograniczona przez przepisy prawa. Można przyjąć, że rozstrzygnięcie w tym zakresie dokonuje się na podstawie sprawiedliwości. Każdy człowiek ma jakieś wewnętrzne poczucie sprawiedliwości. Właśnie sprawiedliwość wyznacza granice pomiędzy wolnością a dyktaturą prawa (zakazami i nakazami prawa). Trzeba to rozumieć w ten sposób, że w życiu i działaniu społecznym sprawiedliwość ogranicza z jednej strony wolność działania, zaś z drugiej strony wyznacza granice dla prawa stanowionego w państwie.
Dlatego człowiek kierujący się sprawiedliwością będzie postępował drogą pośrednią pomiędzy wolnością jednostki a prawem państwowym. Takie postępowanie każdy z nas musi podejmować na własną rękę. Natomiast w sytuacjach konfliktowych sprawę rozstrzygają sądy. Sądy kierują się najczęściej interesem społecznym (sprawiedliwością społeczną?). W takiej sytuacji obywatel na ogół przegrywa w starciu z instytucjami państwowymi. Przecież to władza państwowa ustanawia prawa oraz wyznacza sędziów stojących na straży prawa.
Cóż zatem ma począć zwykły obywatel, jeśli czuje się zagrożony w swoim państwie? Otóż może protestować i walczyć aż po męczeńską śmierć, albo może całkowicie zrezygnować i zrzec się obywatelstwa (stając się tzw. bezpaństwowcem – jest taka możliwość), albo może próbować zmienić obywatelstwo, czyli przynależność państwową. Wszystko to nie jest jednak postępowaniem zbyt łatwym i wymaga dużo zachodu i samozaparcia.
Czy zwykły obywatel musi nieustannie walczyć z instytucjami rządowymi? Przecież w takich wypadkach państwo zarzuca obywatelom, że chcą wprowadzić anarchię przeciwstawiając się porządkowi społecznemu (czytaj: państwowemu). Z kolei obywatele zarzucają państwu działania dyktatorskie i totalitarne. Jak znaleźć i wprowadzić rozwiązanie pośrednie? Nowożytne koncepcje polityczne powróciły do starej zasady demokratycznej. W demokracji obywatele mają możliwość decydowania i wybierania władz państwowych. O wyborze władzy decyduje więc większość obywateli. W jednych państwach wybiera się prezydenta, który formuje swój rząd (władza wykonawcza), zaś w innych państwach wybiera się przedstawicieli do parlamentu lub sejmu, gdzie większość posłów z jednej partii lub koalicja partii formuje rząd.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby w ten demokratyczny układ nie wmieszały się organizacje partyjne. Otóż działalność partii politycznych (czyli zawodowych polityków) raczej demoluje demokrację niż jej sprzyja. Partie jako instytucje polityczne dążą po prostu do zdobycia oraz utrzymania władzy, co kłóci się z realizacją zadań i celów społecznych. Mówiąc wprost instytucje partyjne nie służą zwykłemu obywatelowi, a niekiedy (na ogół przy wyborach) po prostu oszukują obywateli i kpią sobie z nich.
Czy można odrzucić albo jakoś przekroczyć system partyjny w demokracji? Do tego potrzebna by była szeroka mobilizacja obywateli oparta na pełnej świadomości praw politycznych (praw człowieka i obywatela) oraz nieprzeparta chęć tworzenia sprawiedliwego i prawego prawa. Jednak zwykły obywatel nie żyje na co dzień przepisami prawa, dlatego jest to dla niego obojętne. Oburzamy się dopiero wtedy, gdy w jakimś momencie prawo zaczyna nam doskwierać. Wówczas pomstujemy na bezwzględność lub głupotę władzy państwowej.
Otóż najpierw należałoby zmobilizować i uaktywnić obywateli na poziomie wspólnot lokalnych, gdzie chodzi o załatwienie spraw bieżących, które dotyczą na ogół wszystkich mieszkańców i są im bezpośrednio znane. Dlatego realizację zasad prawdziwie demokratycznych trzeba zacząć na poziomie samorządów lokalnych (w gminach i powiatach). To pozwoli obywatelom wdrożyć się do działalności społecznej. Najlepiej gdyby taka lokalna demokracja była poparta zakazem kandydatów partyjnych (na zasadzie cichej umowy?).
Innym rozwiązaniem jest podjęta przez Kukiza propozycja stworzenia partii anty-partyjnej, ale wydaje się, że taki pomysł nie jest w stanie rozbić trwałych układów partyjnych, chyba że wkurzeni do maksimum obywatele wykoszą w najbliższych wyborach zawodowych polityków ze wszystkich partii. Ale do tego byłyby potrzebne okręgi jednomandatowe, co postuluje Kukiz.

6 kwietnia 2016

O państwie

Państwo nie jest instytucją społeczną. Państwo nie jest również zgromadzeniem pojedynczych obywateli. Państwo stanowi pewną strukturę organizacyjną rozciągającą się na danym terenie administracyjnym. Tę strukturę można określić jako strukturę władzy. Ogarnia ona całość życia społecznego, jakie odbywa się w jej ramach, ale sama nie stanowi społeczeństwa. Dawniej państwo było związane z osobą panującego władcy (króla lub księcia). Władca, panujący nad danym obszarem terytorialnym i zamieszkującym go ludem, określał zasięg i charakter państwa, czyli administracji państwowej.
Jednak już w starożytności funkcjonowanie państwa wyznaczały przepisy prawa (często były to jedynie zwyczaje i obyczaje, dopiero znacznie później zaczęto spisywać te ustalenia prawne). Można przyjąć, że w rzeczywistości od początku prawo towarzyszyło działalności państwowej. Taka szeroka struktura administracyjna musi się kierować zasadami prawnymi. Można też stwierdzić, że prawo zostało ustanowione dla sprawnego funkcjonowania struktur państwowych (tak było w starożytnej Grecji, a potem w Rzymie).
Dla sprawnego działania państwa zaczęły powstawać różne instytucje związane ze sprawowaniem władzy w państwie. Powstające instytucje były określane przez prawo. Można w związku z tym przyjąć, że państwo i prawo (czyli ustrój polityczny) wyznaczają i określają sposób sprawowania władzy, czyli zarządzanie społecznością ludzką. Jest rzeczą oczywistą, że ustrój polityczny państwa jest określany i wyznaczany przez prawo, czyli porządek prawny. Taki porządek prawny jest dzisiaj ujęty w ramy Konstytucji (czyli ustawy zasadniczej albo głównej).
Historycznie państwowe ośrodki władzy (księstwa i królestwa) powstawały we wzajemnej walce i rywalizacji. Państwo jest zarazem elementem układu międzypaństwowego lub międzynarodowego. Państwa powstawały jako przejaw władzy narodowej lub regionalnej. Panujący władcy starają się rozszerzać zakres swojej władzy, w ten sposób powstają niekiedy wielonarodowe imperia (cesarstwa).
Dla sprawnego funkcjonowania społeczeństwa lub narodu konieczna jest określona struktura władzy, czyli ustrój polityczny. Każda społeczność musi być w jakiś sposób zarządzana, ponieważ dowolne działania obywateli nie są w stanie stworzyć funkcjonalnej całości. Dlatego dla życia społecznego konieczna jest szeroka struktura prawno-organizacyjna. Czymś takim jest właśnie państwo, które ma za zadanie zapewnić obywatelom bezpieczną działalność, czyli rozwój społeczny – duchowy i materialny. Stąd struktury i instytucje państwowe mają służyć obywatelom do ich rozwoju. Jednak obywatele muszą mieć możliwość realizacji własnych celów życiowych. Państwo nie powinno narzucać obywatelom realizacji jakichś własnych celów politycznych. Państwo, czyli władza, odpowiada za swobodny rozwój obywateli, dlatego instytucjom państwowym nie wolno narzucać jedynej słusznej drogi rozwoju, ponieważ kończy się to na ogół wprowadzeniem totalitaryzmu. Państwo nie jest ani totalnym umysłem (czyli jakąś transcendentną świadomością polityczną), ani nie jest totalną wolą ludu albo władcy (transcendentną chęcią rządzenia), państwo nie jest również totalnym sprawcą wszystkiego (takim totalnym działaczem politycznym). Głównym zadaniem państwa jest umożliwianie różnorodnych działań społecznych i politycznych.
Samodzielne działania człowieka podlegają wyłącznie jego własnemu zarządzaniu i kontroli. Gdy jednak mamy do czynienia ze współdziałaniem wielu ludzi, wtedy potrzebny jest ktoś, kto będzie zarządzał takim zbiorowym działaniem. Jeżeli współdziałanie odbywa się chwilowo i spontanicznie, to na ogół pojawia się na bieżąco jakiś kierownik lub przywódca. Jeżeli jednak współdziałanie ma charakter długotrwały, to wówczas konieczne jest wyznaczenie odgórnego kierownictwa oraz planowanie takiego długofalowego działania (koordynacja poszczególnych działań). Tak właśnie powstają struktury organizacyjne przeznaczone do realizacji określonych celów poprzez wspólne działanie. Mamy wtedy do czynienia z podziałem zadań i pracy. Ludzkie społeczności przez całe wieki ćwiczyły praktycznie takie rozwiązania. Dopiero na koniec zostało to ujęte w ścisłe ramy prawne (określające np. działalność spółek). Dzisiaj mamy obszerną literaturę na ten temat.
Działalność państwa powinien wyznaczać nadrzędny cel – czyli rozwój społeczny obywateli. Ten rozwój dotyczy ontycznej realności człowieka jako osoby uduchowionej i ucieleśnionej tu na ziemi. Potocznie mówimy o rozwoju duchowym i materialnym (odnoszącym się do ciała). Ten rozwój jest przypisany do natury człowieka, jednak jego zakres oraz intensywność zależą już od indywidualnych uzdolnień i zapotrzebowania konkretnego człowieka. Oznacza to, że ludzie rozwijają swoją naturę w wielu różnych kierunkach oraz z różnym skutkiem.
Otóż kultura i tradycja obyczajowa pokazują nam i podpowiadają różne możliwe kierunki rozwoju, ale nie są w stanie czegokolwiek narzucić pojedynczemu człowiekowi. Najważniejsza jest tutaj indywidualna decyzja człowieka. Jeden pragnie być malarzem, a drugi sklepikarzem. Jeden chce być politykiem, a drugi aktorem lub wojskowym. W dzisiejszym społeczeństwie każdy może znaleźć dla siebie odpowiednie miejsce. Nie ma już dawnych ograniczeń klasowych lub rasowych.
Rozwój człowieka zależy więc od indywidualnych decyzji poszczególnych ludzi. Państwo nie powinno w żaden sposób ingerować lub sterować takimi decyzjami. Państwo ma za zadanie umożliwić taki różnorodny rozwój poprzez zapewnienie edukacji i ochrony zdrowia. Państwo może co najwyżej prowadzić planową politykę zawodową, czyli określać jakieś perspektywy rozwoju gospodarczego, które wpływają na zatrudnienie obywateli. Państwo nie może również wyznaczać zakresu powszechnej edukacji, lecz powinno dbać o podstawowe wartości kultury i tradycji narodowej.
Państwo jako struktura organizacyjna społeczeństwa lub narodu nie posiada narzędzi do określenia celów rozwoju społecznego. Ani państwo, ani prawo nie są do tego powołane. One mają zapewnić bezpieczeństwo i sprawne działanie dla powstających przeróżnych ugrupowań obywatelskich. Już Platon twierdził, że cele rozwoju społecznego może ukazywać jedynie filozofia jako ogólna wiedza o świecie i człowieku (o człowieku w świecie). Filozofia powinna być nastawiona na poznanie i zrozumienie realności człowieka. Przede wszystkim chodzi tutaj o zrozumienie i prawdziwe przedstawienie ludzkiej natury. Ale dzisiaj poszliśmy już dalej, bo wiemy, że chodzi o rozumienie człowieka jako osoby – osoby, która działa poprzez swoją naturę duchowo-cielesną. Dopiero taka wizja człowieczeństwa pozwoli nam jasno określić cele rozwojowe wspólnoty ludzkiej.
W propozycji Platona, żeby na czele państwa stali filozofowie, chodziło właśnie o to, aby cele rozwoju społecznego były określane przez ludzi mądrych, którzy najlepiej znają ludzką naturę (dziś również osobę). Było to zarazem wyrazem zaufania w poznawczą moc ludzkiego rozumu, którym powinni się kierować filozofowie. Dzisiaj sytuacja się zmieniła, gdyż poznawczą funkcję filozofii przejęła nauka. Ale nauka oderwała się od filozofii, a ostatecznie również od realności, przez co zatraciła potrzebę i konieczność rozumienia rzeczywistości na rzecz wiedzy opisowej, która przedstawia i opisuje fakty i zjawiska. Należy stwierdzić, że jedynie filozofia nadal dąży do rozumienia realności, w tym przede wszystkim dąży do poznania i zrozumienia realności człowieka. Bez właściwego rozumienia naszego człowieczeństwa życie społeczne traci sens i polityczne znaczenie. Natomiast bez tych podstaw sama polityka staje się tylko walką o władzę. Ale wówczas władza polityczna zaczyna działać całkowicie po omacku albo z drugiej strony pozoruje swoją działalność szumnymi hasłami. Przecież już w starożytnej Grecji mieliśmy takie propozycje odrzucenia poglądów filozoficznych, ponieważ nie jesteśmy w stanie niczego poznać, co doprowadziło do kompletnego relatywizmu wartości. Miarą wszechrzeczy miało być myślenie człowieka znajdujące swój wyraz w samym języku. W ten sposób język zajął miejsce rzeczywistości (czyli realnych bytów) – dziś mamy to samo. Dlatego najważniejszą sprawą stała się sztuka przemawiania (retoryka), która od razu zamieniła się w demagogię, czyli umiejętność przekonywania obywateli. Właśnie taką mamy dzisiaj politykę.

Państwo prawa



Ustrój demokratyczny, który powstał w Grecji, odwoływał się do poznania natury człowieka. Chodziło więc o podstawy filozoficzne albo raczej etyczne. Traktowano człowieka jako istotę rozumną. Wynikało stąd poszanowanie każdego obywatela i przyznanie mu równych praw. Równość wobec prawa wynikała z równości w zakresie ludzkiej natury.
Nasza demokracja również odwołuje się do zasad naturalnej równości (równości w zakresie natury), ale jeszcze bardziej wyeksponowała wolność działania człowieka. Dlatego prawa człowieka sformułowane w XX wieku miały stać bardziej na straży wolności człowieka niż na straży równości. Każdy człowiek rodzi się wolny i równy. Ale cała późniejsza działalność człowieka jest już oparta na wolności a nie równości. Przecież nie ma równości działań. Jednak trzeba zauważyć, że wolność działań człowieka stoi w konflikcie z ustrojem państwowym, ponieważ państwo stara się wszystko kontrolować. Dlatego państwo prawa działa zawsze na swoją korzyść (w swoim własnym interesie). Współczesne państwo prawa nawiązuje do tradycji greckiej i rzymskiej, czyli do prawa cywilnego. Natomiast współczesne państwa muzułmańskie są również państwem prawa tyle, że chodzi tutaj o prawo religijne (koraniczne prawo szariatu).
Czy państwo prawa można pogodzić z podejściem personalistycznym? Personalizm zakłada, że wolność człowieka polega na sprawczej podmiotowości. Człowiek jest więc sprawcą swoich działań i czynów. Dawniej w scholastyce mówiono, że człowiek jest panem i władcą swoich działań. Ta sprawcza wolność wiąże się już bezpośrednio z odpowiedzialnością. Człowiek jest odpowiedzialny za swoje czyny. Jest odpowiedzialny przed społecznością, w której żyje. Właśnie na tej podstawie zostało stworzone prawo jako regulacja postępowania człowieka. Prawo określa zatem stosunki społeczne człowieka. Chodzi przede wszystkim o relacje człowieka względem społeczności. Mamy więc prawo rodzinne, które porządkuje postępowanie i działanie na gruncie wspólnoty rodzinnej. Mamy dalej prawo cywilne i karne, które porządkuje postępowanie i działanie na gruncie szerszej wspólnoty lokalnej. Mamy wreszcie prawo określające postępowanie wobec narodu (potępienie i infamia zdrajcy narodu). Dlatego prawo towarzyszyło człowiekowi od początku tworzenia cywilizacji oraz powstawania wspólnot społecznych – rodziny, wioski i miasta, plemienia i narodu.
Wydaje się, że przemawiając do ludzi Bóg posłużył się tym naturalnym dorobkiem społecznym człowieka. Jak uczy tradycja biblijna, nastąpiło przekazanie narodowi żydowskiemu prawa Bożego w formie Dekalogu. Dziś możemy stwierdzić, że to Prawo wykraczało poza funkcję regulacji stosunków społecznych, gdyż stało się prawem chroniącym osobę człowieka. Jednak Żydzi nie dostrzegali tego powszechnego wymiaru Prawa Bożego, traktując je jako religijne prawo narodowe (prawo narodu wybranego – Izraela). W religii judaizmu najważniejsza jest wspólnota narodowa. Dlatego religia żydowska poszła w stronę rozwoju przepisów prawnych. To miało cementować wspólnotę narodową. Mówiąc krótko – religia stała się prawem.
Natomiast w islamie, który powstawał wśród plemion koczowniczych, prawo religijne stało się spoiwem władzy politycznej. Religia stała się narzędziem władzy politycznej, zaś władza polityczna określała się poprzez prawo religijne. Mamy więc wyraźne upolitycznienie religii, tak jak w judaizmie mieliśmy do czynienia z unarodowieniem religii. Otóż w chrześcijaństwie początkowo zanika ten silny nacisk na funkcję społeczną prawa, ponieważ głównym wyznacznikiem postawy moralnej i religijnej staje się przykazanie miłości (miłości Boga i bliźniego). Dlatego chrześcijaństwo, inaczej niż islam, nie tworzyło instytucji politycznych lecz wyznaniowe wspólnoty religijne (kościoły). Dopiero gdy chrześcijaństwo stało się w Cesarstwie Rzymskim religią państwową, wtedy przybrało postać instytucji politycznej (również jakąś formę władzy zwierzchniej), aż po powstanie państwa kościelnego. Jednak błędem jest przypisywanie religii chrześcijańskiej (zwłaszcza katolickiej) charakteru politycznego. Kościół zawsze pozostawał wspólnotą osobową. Każda religia posiada silne wpływy społeczne, gdyż stanowi powołanie osoby ludzkiej. Trudno wyobrazić sobie życie osobowe bez religijności. To jest niemożliwe. Religia jest wyrazem aktywności człowieka jako osoby i jego odniesienia do Osobowego Boga. Religia ukazuje nam cel życia człowieka i nadaje ziemskiemu bytowaniu człowieka sens i znaczenie. Człowiek religijny wierzy, iż nie jest przypadkowym efektem rozwoju świata cielesnego, lecz Bożym stworzeniem, które jest godne obcowania z Osobowym Bogiem. Dlatego Dekalog jako Prawo Boże jest wyrazem praw osoby ludzkiej, a nie tylko przejawem naturalnego prawa ludzkości.

1 kwietnia 2016

Kolejowa przygoda pana R.




Pan R. wsiadł do pociągu, w którym spotkał znanego Polityka.
– Witam panie Polityku. Widzę, że pan Polityk podróżuje tak pospolicie jak inni obywatele.
– Tylko nie pospolicie. Ja podróżuję w bardzo ważnej sprawie.
– To oczywiste – stwierdził pan R. – bo Politycy zajmują się samymi ważnymi sprawami. Można spytać, czym się pan teraz zajmuje, panie Polityku.
– Rząd zamierza przeprowadzić referendum w sprawie całkowitego zrównania mężczyzn i kobiet poprzez zniesienie takiej uciążliwości, jaką jest ciąża.
– Jak to zniesienie ciąży? – pan R. prawie wykrzyknął.
– Wprowadzi się kartki na dzieci, żeby poprawić dzietność w społeczeństwie. Kobiety i mężczyźni będą mogli spokojnie pracować.
– No to skąd wezmą się dzieci? – zapytał pan R.
– Rozwiniemy produkcję zarodków i stworzymy odpowiednie inkubatory. Widziałem to kiedyś na filmie. Trzeba wreszcie skończyć z tradycyjnym ciemnogrodem.
– No tak, to może otworzyć zupełnie nową erę w dziedzinie społecznej.
– Tak, tak, New Age. Nareszcie zrobimy prawdziwy krok do przodu, bo teraz stoimy nad społeczną przepaścią, przepaścią wywołaną naszym zacofaniem intelektualnym.
– No to będzie prawdziwy skok tygrysa w otchłań postępu.
– Że jaki skok? – zaniepokoił się Polityk.
– No taki bardzo postępowy skok.
– Skok na miarę marzeń całej ludzkości. – powiedział z dumą Polityk.
– Tak, ludzkość uwielbia takie pomysły, lecz co na to zwykli obywatele – zwykli ludzie.
– Właśnie jadę przekonywać swoich wyborców.
– To faktycznie jest nadzwyczajna podróż, panie Polityku.