18 lutego 2025

Sprawności duchowe potrzebne do dobrego działania

Działania człowieka są wyjątkowe, ponieważ są to działania cielesne, ale zarządzane i sterowane przez nasze ludzkie myślenie. To pokazuje, że w grę wchodzi tutaj cielesność i duchowość. Cielesność pełni rolę wykonawczą podlegając decyzjom duchowym. Dlatego cała uwaga dotycząca sprawnego działania człowieka powinna być skierowana na władze i zdolności duszy.

Skąd władze duszy czerpią moc i energię do działania? Filozofowie wskazywali na sprawcze wyposażenie tych władz. Mówili o sprawnościach, czyli cnotach duchowych (gr. aretai, łac. virtutes). Określenie virtus (pochodzące od vis, viris) dobrze oddawało sprawczą zdolność do działania. Twierdzono jednak, że takie sprawności pochodzą z powtarzania odpowiednich działań. A przecież właściwe działania nie mogą wyprzedzać odpowiednich sprawności i cnót. 

Wszystko to razem pokazuje, że władze duszy muszą posiadać najpierw odpowiednie zasady działania. Ale skąd te zasady mogłyby pochodzić? I tutaj docieramy do zupełnie nowego poziomu realności -- poziomu istnienia. Pierwszy odkrył go Tomasz z Akwinu, ale przez całe wieki negowano potrzebę wyróżniania poziomu istnienia w realnym bycie. Uważano, że za pełną aktywność realności odpowiada sfera istotowa przyjęta i opisana przez Arystotelesa. 

Dopiero ponownie uwagę na poziom egzystencjalny (mówiąc o egzystencji człowieka) zwrócił Kierkegaard. Walczył on z wizją Heglowską, że cała rzeczywistość podlega myśleniu, skoro Bóg od początku wymyślił cały świat z człowiekiem na czele. Hegel sądził bowiem, że wszystko powstało jak w procesie ludzkiej twórczości, gdzie początkiem jest myślenie (jakiś pomysł). Ale przecież Bóg stworzył wszystko jako realne byty, natomiast nasze ludzkie myślenie niczego nie stwarza. Dla Kierkegaarda nie zgadzało się, żeby ludzkie relacje z Bogiem (zwłaszcza wiara), były jedynie samym myśleniem, bo wtedy wymyślalibyśmy sobie dowolną wizję Boga. Otóż taki pomyślany Bóg nie mógłby przyjść realnie na świat w ludzkiej postaci. Duńczyk mocno wierzył w realność Chrystusa.

W związku z tymi problemami wiary Kierkegaard wprowadził rozróżnienie na egzystencję i esencję. Egzystencja zawiaduje esencją i napędza ja do działania. Na tej podstawie możemy wnioskować, że zasady działania człowieka pochodzą z poziomu egzystencjalnego, czyli mają charakter poza esencjalny (a więc nadprzyrodzony). Jakie to są zasady? Otóż prof. Gogacz (tomista) przedstawił je jako własności transcendentalne. Będą to -- prawda, dobro i piękno (piękno ja dodałem zamiast realności). Te własności należy przypisać osobowej podmiotowości istnienia, która została stworzona przez Boga.

Oczywiście powstaje pytanie, jak te własności oddziałują na nasze władze duchowe? Najpierw należy przyjąć, że te własności transcendentalne cechujące podmiot osoby ludzkiej odpowiadają za powstanie władz duszy u człowieka. Własność prawdy (dzięki zdobytej w akcie stwarzania mocy sprawczej) przyczynuje władzę umysłu. Własność dobra sprawia władzę woli, zaś własność piękna odpowiada za powstanie duchowej władzy uczuciowości. W dalszym procesie aktywności (wspieranym łaską Bożą) własności te zaszczepiają we władzach duszy odpowiednie zasady działania. I tak akty kontemplacji przekazują umysłowi zasadę słowa prawdy, akty sumienia obdarzają wolę zasadą czynu dobra, zaś akty upodobania nadają uczuciowości zasadę przeżywania piękna.

Aktywność podmiotu osobowego zapewniała człowiekowi zasadnicze skierowanie władz duszy na realność świata, na własności tego, co jest realne. Dzięki temu człowiek poznaje prawdę realnych rzeczy, pragnie realnego dobra i zachwyca się pięknem realnego świata. To sprawiało, że mógł odpowiednio reagować na swoją obecność i szczególną sytuację bycia w świecie. Poznając odpowiednio realność otaczającej go rzeczywistości człowiek mógł wykorzystywać sprzyjające warunki albo właściwości napotkanych rzeczy naturalnych do zaspokojenia swoich potrzeb. 

Ale w pewnym momencie człowiek musiał zanegować swoją obecność w danym otoczeniu, w realnych warunkach przyrody, albo ze względu na brak pożywienia, albo z powodu ataków dzikich zwierząt. Otóż taka negacja znanej dotychczas realności zaowocowała radykalną zmianą sposoby działania jego władz duchowych. Jak ja to mówię, władze te zaczęły działać "na własną rękę", czyli pomijając wykorzystanie posiadanych zasad. Dlatego powstały zupełnie nowe sposoby działania.

Umysł uzyskał zdolność myślenia, czyli działania abstrakcyjnego będącego oderwaniem się od realności. Wola zdobyła wolność wyboru i decydowania o działaniu, zaś uczuciowość zwróciła się jedynie ku przyjemnościom cielesnym. To wszystko razem doprowadziło do powstania nowego człowieka -- człowieka nazwanego Homo sapiens. Homo sapiens wyruszył przed siebie w świat, lecz już po to, żeby podbijać ten świat. Dlatego podporządkował sobie warunki przyrodnicze. Zaczął tworzyć i budować schronienia w kształcie domów. W ten sposób powstawały całe miasta, co skutkowało pojawieniem się władzy politycznej i podporządkowanej jej społeczności. Zaczął się okres panowanie człowieka nad człowiekiem.

Filozofowie (jako poszukiwacze mądrości) składali własne propozycje, jak opanować i ograniczyć zbrodnicze działania człowieka. Jedną z pierwszych propozycji była kwestia ustanowienia jakiegoś prawa, które miałoby określać i porządkować działania polityczne na terenie miasta oraz całego państwa. Pierwsze kodeksy prawne były raczej radykalne, co pokazywało stwierdzenie: "oko za oka, ząb za ząb", a na koniec karę "śmierć za śmierć". Jednak po całych wiekach zmagań prawnych, kiedy prawem była po prostu wola władcy (czyli jego rozkaz), rzymscy prawnicy wypracowali doktrynę, że prawo ma być wyznaczone przez sprawiedliwość. Już greccy filozofowie uważali, że sprawiedliwość powinna określać decyzje człowieka w wymiarze społecznym. Ostatecznie sprawiedliwość została zdefiniowana jako potrzeba oddania każdemu tego, co mu się należy. Na tej podstawie Rzymianie budowali prawo w czasach republiki. Jako komentarz przytoczmy odniesienie do naszych czasów, gdzie prawo stanowione przez władzę państwową opiera się na zasadzie: -- zabrać każdemu obywatelowi to, co mu się należy albo nie należy. Taką mamy dziś "sprawiedliwość" jako podstawę prawa.

Dalej filozofowie postulowali, żeby działania polityczne były oparte na wiedzy (Sokrates), mądrości (Platon) albo roztropności (Arystoteles), dziś mówimy raczej o rozsądku. W gruncie rzeczy chodzi tu o sensowny namysł nad potrzebnymi działaniami, o rozważenie i zbadanie całej sytuacji na podstawie realnego poznania danej sprawy. Arystoteles dodawał tutaj jeszcze jedną kwestię, aby do celu podążać drogą pośrednią, czyli unikać w działaniu wszelkich skrajności. Oczywiście w historii to nie zawsze się sprawdzało, gdyż jak wiemy działania polityczne zależą przeważnie od swobodnego myślenia władcy albo grupy rządzącej (skupionej dzisiaj w Parlamencie). Ale zasada rozsądnej oceny, dzięki zbadaniu i analizie danej sprawy, pozostaje nadal znakomitą propozycją.

Trzecią propozycją filozoficzną jest kierowanie się w działaniu umiarkowaniem. Dotyczy to zarówno stawianych sobie celów, jak i podejmowania konkretnych działań. Nie wolno przesadzać ze zbyt ambitnymi zamierzeniami, bo to się nie sprawdza. Doskonałym przykładem mogą być obecne postulaty klimatyczne, które rozbijają gospodarkę i jej konkurencyjność. Umiarkowanie w działaniu dotyczy właśnie tego podążania środkiem, żeby nie popełniać zbyt wielu błędów (to była słynna mediocritas Arystotelesa). Jeśli rządzący zapominają o tych podstawowych zasadach i sprawnościach działania, to doprowadzają do chaosu i anarchii. 

Dziś nikt już nie słucha filozofów. Teraz rządzą politolodzy, którzy snują smutne opowieści o tym, jak zarządzać albo raczej manipulować społeczną świadomością. Kiedyś socjolodzy wprowadzili takie pojęcie. Ale o społecznej świadomości gówno wiadomo, bo do tego byłyby potrzebne możliwości analityczne sztucznej inteligencji, a nie słabiutkie zdolności niedorozwiniętych naukowców. Politolodzy tworzą więc jakieś wymyślone opowieści, które lepiej lub gorzej sprzedają się w mediach, lecz nie są w stanie wyznaczyć realnych perspektyw rozwoju społecznego.

Na to wszystko nakłada się tzw. poprawność polityczna, czyli odwoływanie się do rewolucyjnych wartości -- wolności, równości i braterstwa lub siostrzeństwa (sic!!!). Okazuje się, że bardzo łatwo pogadać sobie o wolności lub równości, ale nie sposób czegoś osiągnąć, gdyż są to hasła, które nie przystają do ludzkiej realności. Powszechne jest głoszenie tezy, że człowiek działa (i musi działać) na podstawie wolności. Niestety nikt nie zdaje sobie sprawy, że postulowanie wolności stanowi bezpośrednią negację wszelkich zasad, bo uważa się, że jeśli uznajemy jakieś zasady (a już na pewno konserwatywne), to nie jesteśmy wolni. Absolutyzacja wolności w życiu społecznym doprowadziła do odrzucenia jakichkolwiek zasad porządkujących działania człowieka. Co więcej, okazało się, że ci nowi wolni ludzie nie są w stanie stworzyć realnego społeczeństwa. Mamy doskonały przykład w przypadku unii (EU), gdzie próba stworzenia jednolitego organizmu politycznego rozbija się o to, że nie ma czegoś takiego jak społeczeństwo europejski. W związku z tym nie ma jakiegoś wspólnego interesu, o który należałoby zabiegać. Widać, że ideologiczne pomysły i rozwiązania doprowadziły do chaosu i anarchii. Chyba cały ten pomysł polityczny szlak trafi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz