Prowadzący
podcast „Szkoła Akwinaty” przedstawił zaskakującą interpretację personalizmu,
który miałby przeciwstawiać się tomizmowi. Stwierdził, że „personalizm nie
zajmuje się kwestią rzeczywistości”, bo „rzeczywistość dla personalisty jest
nieciekawa”. „Dla personalisty nie ma takiej twardej obiektywnie
rzeczywistości, której człowiek musi się poddać”. „Ciekawi są ludzie, osoby są
ciekawe”, co oznacza, że „są tylko ludzie ze swoimi uczuciami i opiniami, które
trzeba szanować i cenić, a nie krytykować”. Co powoduje, że dla personalisty
„naturalne jest, żeby bagatelizować grzech”. „Jeśli człowiek akceptuje grzech i
dobrze się z tym czuje, to dla personalisty nie ma powodu, żeby krytykować ten
grzech”.
Cały
czas zastanawiałem się, dlaczego ta interpretacja została nazwana
personalizmem? Przecież ewidentnie widać, że chodzi tutaj o jakąś
liberalistyczną wizję człowieka, związaną z postmodernizmem. Jest to raczej
jakaś wizja liberalnej psychologii. Nie ma ona nic wspólnego z personalizmem,
lecz jest efektem nowożytnego pojmowania człowieka jako świadomości (czy wprost
świadomościowej psychiki). Jest to
związane z poglądem, że człowiek kieruje się wolnością i żyje, albo
powinien żyć w sposób wolny. Ale to jest właśnie zaprzeczeniem personalizmu,
który sięga do prawdziwej realności człowieka w postaci podmiotu osoby (z
poziomu istnienia).
Można zapytać, skąd się biorą takie interpretacje czy wprost błędy w nazewnictwie? Czy to jest tylko błąd (taka pomyłka ideologiczna), czy jest to świadome dezawuowanie personalizmu, który jako jedyny może się przeciwstawić ideologizacji społeczeństwa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz