18 sierpnia 2020

Skąd pochodzi władza?



Wydaje się, że cywilizację określa stosunek władzy do religii, a właściwie do kwestii Boskości. Albo władzę traktuje się jako przejaw boskości. Władca zawsze był uwielbiany i wychwalany na kształt boga (Kogoś o boskim pochodzeniu). Dzięki temu boskość władcy spływała na resztę poddanych i cały lud. Tak była ukształtowana państwowość Egiptu, Babilonii i Persji. To samo dotyczy cesarzy chińskich czy Rzymskich.

Albo uważano, że władza pochodzi od Boga. Na gruncie religii monoteistycznych sprawa boskości wygląda inaczej. Mamy bowiem jasno określone objawienie Najwyższego Boga, który co więcej przekazuje swojemu ludowi zasady Prawa, czyli Dekalog (zob. Tora, Ewangelie, Koran). W takim układzie pojawia się oczywista teza, że władza pochodzi od Boga. Ale władcy nie przysługuje boskość. Władca otrzymywał namaszczenie do panowania z rąk najwyższego kapłana swojej religii. Dzięki temu władza w pewnym stopniu była podporządkowana religii albo wprost służyła religii.

Te stosunki pomiędzy papiestwem a cesarstwem różnie się układały. U nas w Europie mamy słynny spór o inwestyturę, czyli pierwszeństwo (przed Bogiem) papieża czy cesarza. Gdy jakiś władca chciał się mianować cesarzem (vide Karol Wielki czy Napoleon), wtedy na pomoc wzywał papieża. Ale gdy papież chciał upokorzyć cesarza i pokazać swoją boska moc, wtedy wzywał cesarza do pokuty (vide Canossa). Trzeba jednak pamiętać, że w państwach, w których panowała religia monoteistyczna (chrześcijaństwo lub islam) nie oddawano boskiej czci ani papieżowi (czy najwyższemu imamowi), ani cesarzowi (czy kalifowi).

Jednak w pewnym momencie historii (w starożytnej Grecji) powstała zupełnie nowa relacja między władzą a religią albo religijnością ludzi. Powstał tam ustrój demokratyczny, gdzie władzę mogli sprawować dowolnie wybrani obywatele. W ten sposób władza straciła związek z religią, zaś religia straciła funkcję kreowania władzy. Co więcej władza stawała się tylko kwestą wyboru obywateli. Tak więc to ludność, czyli zwykli obywatele, decydowała o tym, kto ma rządzić. Jeszcze lepiej widać to w dzisiejszych czasach, kiedy to zwykli pełnoletni ludzie głosują za wyborem władzy. W ten sposób władza uniezależniła się całkowicie od wpływu religii, natomiast jest zależna od decyzji każdego obywatela (tak się przynajmniej wydaje lub tak się głosi). Można by ostatecznie uznać, że próbowano dzięki temu uzależnić władzę tylko od rozumu (rozumnej decyzji obywateli).

Wiadomo, że to Oświecenie stawiało na ludzki rozum. Jednocześnie zanegowano porządek religijny, a tym samym przewodnią role Kościoła. Uznano, że człowiek ze swoim rozumem jest ważniejszy od Boga i doskonale radzi sobie sam. Co więcej, uwierzono, że rozum jest wszechwładny, sądząc, że człowiek ma taki sam rozum jak Bóg i może się nim posługiwać samodzielnie. Odtąd zaczęto wymyślać (za Kartezjuszem przyjmowano, że myślenie jest wiedzą rozumu) swój własny porządek społeczny. Zaczęto od postulatu oświeconego władcy, bo wydawało się, że jednego (bądź drugiego) człowiek łatwiej wykształcić niż cały ogół społeczeństwa. Ale to nie dało oczekiwanych rezultatów, chociaż oświeceniowi ideolodzy lubili dyktatorski rządy Fryderyka lub Katarzyny.

Dalej chciano uporządkować rolę prawa (prawo jest dziełem rozumu) w ustroju państwowym. Tak więc władzę absolutną (z nadania Boskiego) chciano ograniczyć przy pomocy prawa. Skoro Oświecenie stawiało na rozum, to należało poszukiwać rozumnych rozwiązań prawnych. Stąd władzę królewską (już nie cesarską) starano się ograniczać przy pomocy prawa (jest to doskonale widoczne w naszym kraju). Ostatecznie skończyło się to przyjęciem różnych Konstytucji albo ogólnej Deklaracji Praw Człowiek i Obywatela. Jak się okazuje, była to stopniowa droga do panowania prawa w tworzonych później państwach.

Odtąd władza miała polegać Prawu a nie Bogu. Powstające po I wojnie światowej i upadku totalitarnej władzy cesarzy i carów państwa swoją władzę opierały na rządach prawa. Stąd powstała idea praworządności. Powstaje jednak pytanie lub nawet poważny spór, czy prawo jest władne samodzielnie rozstrzygnąć o naturze i działaniach człowieka. Prawo nie jest w stanie stwierdzić, kim jest naprawdę człowiek. Trzeba się w tym względzie odwołać do jakiejś pewnej wiedzy. Tradycyjnie należy się odwołać do filozofii, ale dziś filozofia nie jest ceniona (właściwie zupełnie się nie liczy). Liczy się tylko ideologia i dlatego praworządność jest wykorzystywana czysto ideologicznie. Przecież dziś to ideologia uzurpuje sobie ocenianie, nie tyle kim jest człowiek (to przestaje być ważne), lecz kim on powinien się stawać. Jednak takie propozycje mają charakter propagandowy i spychają społeczeństwa w ślepą uliczkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz