Narracja jest już narzucaniem sensu. Narracja wymyśla sens zdarzeń.
Tokarczuk nazywa to doświadczeniem. "Doświadczenie jest faktem poddanym interpretacji".
"Świat jest stworzony ze słów" - podkreśliła pisarka. "To, jak myślimy o świecie i - co chyba ważniejsze - jak o nim opowiadamy, ma więc olbrzymie znaczenie. Coś, co się wydarza, a nie zostaje opowiedziane, przestaje istnieć i umiera”.
Oczywiście literatura (ale również ideologia) zawsze pragnie narzucić swój sens. Może najbardziej dotyczy to poezji. Dlatego literatura i poezja (również ideologia) chce uwieść czytelnika. Temu ma służyć właśnie narracja.
Literacka narracja jest jednak fikcją. Pani Tokarczuk twierdzi, że „fikcja jest zawsze jakimś rodzajem prawdy”. To brzmi jednak trochę zaskakująco. Jeżeli autor odwołuje się do prawdy, to znaczy, że chce przekonać czytelników do sensu własnej narracji. Ale w tym momencie literatura niepostrzeżenie zahacza o ideologię. Ideologia ma bowiem za zadanie narzucać swój sens rozumienia świata.
„To, jak myślimy o świecie /…/ ma więc olbrzymie znaczenie. /…/ Wiedzą o tym bardzo dobrze nie tylko historycy, ale także (a może przede wszystkim) wszelkiej maści politycy i tyrani. Ten, kto ma i snuje opowieść – rządzi”.
Powstaje więc pytanie, dlaczego Noblistka tak kończy swój wykład: „Dlatego wierzę, że muszę opowiadać tak, jakby świat był żywą, nieustannie stawającą się na naszych oczach jednością, a my jego – jednocześnie małą i potężną – częścią”.
Poprzednio zaś twierdziła, że „dorastanie oznacza utratę tego naturalnego przekonania, że świat tworzy myślącą i odczuwającą całość”.
Jest to wyraźna próba narzucenia panteistycznego rozumienia świata. A to niestety jest już ideologią.
Natomiast swoje zadanie przedstawiała następująco: „Należałoby więc uczciwie opowiadać tak, żeby uruchomić w umyśle czytelnika zmysł całości, zdolność scalania fragmentów w jeden wzór, odkrywania w drobnicy zdarzeń całych konstelacji. Snuć historię, żeby było jasne, iż wszyscy i wszystko zanurzone jest w jednym wspólnym wyobrażeniu, które za każdym obrotem planety pieczołowicie produkujemy w naszych umysłach”.
Ponieważ „Może właśnie na tym polega rola artystów - dać przedsmak tego, co mogłoby istnieć i w ten sposób sprawić, że mogłoby ono stać się wyobrażonym. A to, co wyobrażone, jest pierwszym stadium istnienia”.
Artysta ma więc przekonać odbiorców do tego, co sobie wyobraża. Ma ich uwieść swoją narracją. A może po prostu tylko zwieść na manowce.
Tokarczuk nazywa to doświadczeniem. "Doświadczenie jest faktem poddanym interpretacji".
"Świat jest stworzony ze słów" - podkreśliła pisarka. "To, jak myślimy o świecie i - co chyba ważniejsze - jak o nim opowiadamy, ma więc olbrzymie znaczenie. Coś, co się wydarza, a nie zostaje opowiedziane, przestaje istnieć i umiera”.
Oczywiście literatura (ale również ideologia) zawsze pragnie narzucić swój sens. Może najbardziej dotyczy to poezji. Dlatego literatura i poezja (również ideologia) chce uwieść czytelnika. Temu ma służyć właśnie narracja.
Literacka narracja jest jednak fikcją. Pani Tokarczuk twierdzi, że „fikcja jest zawsze jakimś rodzajem prawdy”. To brzmi jednak trochę zaskakująco. Jeżeli autor odwołuje się do prawdy, to znaczy, że chce przekonać czytelników do sensu własnej narracji. Ale w tym momencie literatura niepostrzeżenie zahacza o ideologię. Ideologia ma bowiem za zadanie narzucać swój sens rozumienia świata.
„To, jak myślimy o świecie /…/ ma więc olbrzymie znaczenie. /…/ Wiedzą o tym bardzo dobrze nie tylko historycy, ale także (a może przede wszystkim) wszelkiej maści politycy i tyrani. Ten, kto ma i snuje opowieść – rządzi”.
Powstaje więc pytanie, dlaczego Noblistka tak kończy swój wykład: „Dlatego wierzę, że muszę opowiadać tak, jakby świat był żywą, nieustannie stawającą się na naszych oczach jednością, a my jego – jednocześnie małą i potężną – częścią”.
Poprzednio zaś twierdziła, że „dorastanie oznacza utratę tego naturalnego przekonania, że świat tworzy myślącą i odczuwającą całość”.
Jest to wyraźna próba narzucenia panteistycznego rozumienia świata. A to niestety jest już ideologią.
Natomiast swoje zadanie przedstawiała następująco: „Należałoby więc uczciwie opowiadać tak, żeby uruchomić w umyśle czytelnika zmysł całości, zdolność scalania fragmentów w jeden wzór, odkrywania w drobnicy zdarzeń całych konstelacji. Snuć historię, żeby było jasne, iż wszyscy i wszystko zanurzone jest w jednym wspólnym wyobrażeniu, które za każdym obrotem planety pieczołowicie produkujemy w naszych umysłach”.
Ponieważ „Może właśnie na tym polega rola artystów - dać przedsmak tego, co mogłoby istnieć i w ten sposób sprawić, że mogłoby ono stać się wyobrażonym. A to, co wyobrażone, jest pierwszym stadium istnienia”.
Artysta ma więc przekonać odbiorców do tego, co sobie wyobraża. Ma ich uwieść swoją narracją. A może po prostu tylko zwieść na manowce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz