18 maja 2018

Demokracja żywi się wolnością



Demokracja żywi się wolnością – tego uczyli nas mistrzowie liberalizmu. Ale nie przypuszczali, że proponowana wolność wypacza powołanie człowieka. Wolność wiedzie bowiem na manowce nasze władze duchowe, a tym samym zawraca nas ze ścieżki rzeczywistego rozwoju duchowego i osobowego.
Wolność słowa pozwala człowiekowi głosić dowolne poglądy, co ostatecznie sprowadza się do tego, że głosimy dowolne bzdury zamiast głosić prawdę.
Wolność działania pozwala człowiekowi robić cokolwiek sobie pomyśli, co powoduje, że ludzie przestają ze sobą współdziałać dla dobra wspólnego. Realizacja dowolnych pomysłów rzucanych przez specjalistów hamuje możliwości współpracy i tworzy jedynie oderwane projekty.
Wreszcie wolność seksualna albo szerzej dowolność przeżywania uczuciowego skłania nas do przeżywania wszelkich wymyślonych przyjemności, co na ogół kończy się nałogami i zboczeniami (czyli uzależnieniem się od tzw. „przyjemności”.
Wszystko to razem wzięte sprawia, że demokratyczne społeczeństwo wystawione na pastwę wolności nie jest zdolne do budowania osobowej wspólnoty i realizacji dobra wspólnego. Dobro wspólne może bowiem być tworzone poprzez współpracę i współdziałanie, a nie poprzez rywalizację różnych grup mających własne interesy. Stąd też w demokracji nie ma miejsca na zrównoważony rozwój, czyli faktyczne zarządzanie realnym rozwojem społecznym, lecz powstają stale różnego rodzaju nadużycia, manipulacje, brak kompetencji i odpowiedzialności.
Tak naprawdę demokratyczne społeczeństwo nie dysponuje odpowiednimi instrumentami do kontroli i osądzania rządzących. Przecież rządy partyjne same się wyrządzają, same się wyżywiają, same się wyceniają, same się wychwalają i wreszcie na koniec same wylecą. W demokracji rządząca władza podlega jedynie wolności, zaś obywatele podlegają niestety samej władzy.
Wolność jest jedynie możliwością. Taka wolność w odniesieniu do działania tworzy jedynie nowe możliwości działania. Albo więc mamy realne działania człowieka (także w wymiarze społecznym – czyli budowanie dobra wspólnego), albo idziemy w stronę rozwoju nowych możliwości działania (innowacyjność i postęp technologiczny). Jednak nowe możliwości muszą z konieczności wykraczać poza realność działania. W ten sposób tworzymy i rozwijamy świat wirtualnych możliwości. To stanowi ogromne zagrożenie dla człowieka, gdyż okrada go z jego osobowej realności. Człowiek przestaje być żywą osobą, a staje się świadomością zagubioną w wirtualnym świecie. Taki człowiek nie będzie już znał rzeczywistości, ani nie będzie pragnął poznania realności, ponieważ będzie za wszelką cenę chciał wymyślić coś nowego. Odrzuci więc filozofię, żeby oddać się myśleniu (zwłaszcza myśleniu politycznemu). A wiadomo, że nic tak nie ogłupia człowieka jak polityczne myślenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz