Demokracja żywi się wolnością –
tego uczyli nas mistrzowie liberalizmu. Ale nie przypuszczali, że proponowana
wolność wypacza powołanie człowieka. Wolność wiedzie bowiem na manowce nasze
władze duchowe, a tym samym zawraca nas ze ścieżki rzeczywistego rozwoju
duchowego i osobowego.
Wolność słowa pozwala człowiekowi
głosić dowolne poglądy, co ostatecznie sprowadza się do tego, że głosimy
dowolne bzdury zamiast głosić prawdę.
Wolność działania pozwala
człowiekowi robić cokolwiek sobie pomyśli, co powoduje, że ludzie przestają ze
sobą współdziałać dla dobra wspólnego. Realizacja dowolnych pomysłów rzucanych
przez specjalistów hamuje możliwości współpracy i tworzy jedynie oderwane
projekty.
Wreszcie wolność seksualna albo
szerzej dowolność przeżywania uczuciowego skłania nas do przeżywania wszelkich
wymyślonych przyjemności, co na ogół kończy się nałogami i zboczeniami (czyli
uzależnieniem się od tzw. „przyjemności”.
Wszystko to razem wzięte sprawia,
że demokratyczne społeczeństwo wystawione na pastwę wolności nie jest zdolne do
budowania osobowej wspólnoty i realizacji dobra wspólnego. Dobro wspólne może
bowiem być tworzone poprzez współpracę i współdziałanie, a nie poprzez
rywalizację różnych grup mających własne interesy. Stąd też w demokracji nie ma
miejsca na zrównoważony rozwój, czyli faktyczne zarządzanie realnym rozwojem
społecznym, lecz powstają stale różnego rodzaju nadużycia, manipulacje, brak
kompetencji i odpowiedzialności.
Tak naprawdę demokratyczne
społeczeństwo nie dysponuje odpowiednimi instrumentami do kontroli i osądzania
rządzących. Przecież rządy partyjne same się wyrządzają, same się wyżywiają,
same się wyceniają, same się wychwalają i wreszcie na koniec same wylecą. W
demokracji rządząca władza podlega jedynie wolności, zaś obywatele podlegają
niestety samej władzy.
Wolność jest jedynie możliwością.
Taka wolność w odniesieniu do działania tworzy jedynie nowe możliwości
działania. Albo więc mamy realne działania człowieka (także w wymiarze
społecznym – czyli budowanie dobra wspólnego), albo idziemy w stronę rozwoju
nowych możliwości działania (innowacyjność i postęp technologiczny). Jednak
nowe możliwości muszą z konieczności wykraczać poza realność działania. W ten sposób
tworzymy i rozwijamy świat wirtualnych możliwości. To stanowi ogromne
zagrożenie dla człowieka, gdyż okrada go z jego osobowej realności. Człowiek
przestaje być żywą osobą, a staje się świadomością zagubioną w wirtualnym
świecie. Taki człowiek nie będzie już znał rzeczywistości, ani nie będzie
pragnął poznania realności, ponieważ będzie za wszelką cenę chciał wymyślić coś
nowego. Odrzuci więc filozofię, żeby oddać się myśleniu (zwłaszcza myśleniu
politycznemu). A wiadomo, że nic tak nie ogłupia człowieka jak polityczne
myślenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz