23 grudnia 2018
16 grudnia 2018
Marksizm chciał zmienić świadomość
Marksizm chciał zmienić starą
burżuazyjną świadomość na nową komunistyczną. Marks uważał, że taka zmiana może
się dokonać dzięki przewartościowaniu ludzkiej pracy. Trzeba więc zmienić
warunki pracy (czyli warunki ekonomiczne), żeby ludzie zaczęli inaczej myśleć.
Ujmując to zagadnienie od strony ekonomicznej trzeba stwierdzić, że chodziło o
radykalną zmianę własności środków produkcji. Marksizm chciał całkowitego
uspołecznienia tych środków. Wydawało się, że takie uspołecznienie zmusi ludzi
do myślenia w kategoriach społecznych, a nie tylko prywatnych. Wszystko to
razem miało doprowadzić do pełnego uspołecznienia obywateli. Odtąd ludzie mieli
pracować dla celów społecznych, a nie dla siebie, co miało skutkować wzrostem
myślenia społecznego. Porzucono więc socjalizm utopijny, który sądził, że
wystarczy ukazać ludziom nową ideę społeczną, a oni sami poprą takie
rozwiązanie. Marksizm wychodził z założenia, że zmiana świadomości powinna być
wywołana radykalną zmianą warunków pracy. Innej drogi nie ma.
Można zatem przyjąć, że to praca
jako podstawowa działalność społeczna człowieka miała określać świadomość
obywateli nowego ustroju politycznego. Praca na swoim jako własność prywatna
wpływa destrukcyjnie na świadomość człowieka tworząc wartości burżuazyjne.
Trzeba więc zmienić warunki pracy i stworzyć nową własność społeczną. Jednak
gwarantem takiej własności mogło się stać tylko państwo, dlatego trzeba było
zdobyć władzę polityczną. W ten sposób powstała własność państwowa
(nacjonalizacja przemysłu), a nie społeczna. Jednocześnie okazało się, że
ludzie pozbawieni własności nie chcą wydajnie pracować, skoro nie wiedzą, po co
pracują. W komunizmie praca straciła zarówno swój sens ekonomiczny, jak i
humanistyczny.
Dzisiaj widać dokładnie, że
współczesne państwa demokratyczne nauczyły się od marksistów jednego. Że
najlepszym sposobem zmiany świadomości człowieka jest stworzenie odpowiednich
warunków ekonomicznych. Dlatego mamy pracę ludzką podporządkowaną całkowicie
wymogom ekonomicznym, czyli osiąganiu zysku. Praca zawodowa musi przynosić
zysk. Liczy się jedynie wartość ekonomiczna pracy, gdyż to się przekłada na
korzyści dla państwa w postaci podatków. Obecnie dokonuje się przemiana
świadomości w kierunku myślenia ekonomicznego. Ludzie przeliczają już wszystko
na pieniądze. Człowiek pracuje więc po to, żeby zarabiać duże pieniądze, które
można potem wydać na przyjemności i rozrywki. Ludzka praca przestaje już
tworzyć realny dobrobyt wspólnoty rodzinnej. Praca stała się tworzeniem
możliwości postępu technicznego. Nie ma już znaczenia, że praca powinna
doskonalić i rozwijać osobę lub osobowość człowieka. Ważne jest tylko to, żeby
rozwijać możliwości osiągania sukcesu w karierze zawodowej. Obecnie ludzka
praca stała się w dużej mierze pracą zawodową i tylko zawodową. Jednak widzimy,
że praca zawodowa dehumanizuje człowieka, a właściwie lepiej byłoby powiedzieć,
że go depersonalizuje. Ponieważ praca zawodowa jest podporządkowana wyłącznie
celom ekonomicznym. Ponadto taka praca odbywa się w organizacyjnym systemie zarządzania,
a nie we wspólnocie osobowej. To znaczy, że praca jest podporządkowana
strukturze zarządzania i odbywa się w relacjach przełożony- podwładny (jak w
wojsku). W takim układzie nie ma miejsca na relacje osobowe. To, co psychologia
społeczna nazywa relacjami interpersonalnymi, jest kompletnym nieporozumieniem.
To nie ma nic wspólnego z relacjami osobowymi, które same z siebie tworzą
wspólnotę osobową. Żadna firma ani przedsiębiorstwo nie może sobie pozwolić na
uznanie i poszanowanie osobowej podmiotowości człowieka. Tutaj liczy się tylko
pracownik wykonujący jak najlepiej swoje zadanie zawodowe. Czyli tak jak trybik
pracujący w dużej maszynie, albo działa dobrze, albo wymienia się go na nowy,
on ma swoją rolę w całości i nie może być żadnego odstępstwa od normy
produkcyjnej. Nawet jeśli w niektórych zawodach wydaje się, że pracujemy w
sposób twórczy, to i tak nasza twórczość ma określone cele handlowe, a nie
artystyczne.
Jeżeli człowiek nie wyrwie się z
tego kręgu mechanicznego zarządzania, to już nigdy nie będzie w stanie powrócić
do prawdziwej wspólnoty osób. Musimy sobie zdawać sprawę, że jedyną ostoją
życia osobowego jest dziś rodzina i Kościół. Ale nawet wspólnotę osobową
rodziny zamierza się dzisiaj przekształcić w wymyślonego dziwoląga związków homoseksualnych.
Takie rozwiązania prowadzą wprost do zanegowania godności osobowej człowieka.
Godność dotyczy bowiem osoby i tylko osoby ludzkiej. Okazuje się jednak, że
człowiek chętnie zrezygnuje ze swej godności w imię wymyślonej wolności
(wolności myślenia). Propozycja budowania własnej osobowości gender na ruinach
ponowożytnego myślenia jest zupełnie chybiona. Równie dobrze możemy zostać
krasnoludkami.
Mamy dzisiaj ostatni moment, żeby
uniknąć depersonalizacji własnego człowieczeństwa. Depersonalizacja oznacza
wyrzeczenie się własnej osoby i przynależnej jej godności. Jest więc słynnym
skokiem w otchłań absurdu i nicości. Człowiek pozbawiony życia osobowego (czyli
moralności i religijności) staje się jakimś przerażającym demonem. Taki
człowiek marzy o tym, żeby wymyślić siebie na nowo. Sądzi, że stworzy coś
nowego i niepowtarzalnego, a tworzy jedynie złudne możliwości, które coraz
bardziej pochłaniają jego prawdziwą realność. Człowieku bez realności jesteś po
prostu nikim.
Krytyczne myślenie
Dziś funkcjonuje taki pogląd, że
szkoła powinna uczyć krytycznego myślenia. Jest to efekt rozwoju i dominacji
filozofii nowożytnej, która była filozofią myślenia. W czasach nowożytnych
sprowadzono bowiem poznanie umysłowe, jakie przysługuje człowiekowi, tylko do
samego myślenia. Co więcej, uznano, że istotą człowieka jest Myślący Rozum,
czyli rozum oświecony. Odrzucono w ten sposób starą Augustyńską tezę o umyśle
ludzkim oświecanym przez Boga. Stwierdzono, że człowiek nie potrzebuje żadnych
prawd boskich, skoro ma Rozum oświecony przez Myślenie (własne czy cudze myślenie?).
Jeżeli teraz człowiek będzie odpowiednio myślał – czyli według właściwej metody
Kartezjusza – jasno i wyraźnie, to będzie w stanie odkryć wszystkie prawdy,
jakie są mu potrzebne do życia, czyli wszystkie Ludzkie Prawdy.
Idąc dalej, Kant uznał, że nasze
myślenie powinno odnosić się w sposób krytyczny do wszelkiego poznania, co
miało doprowadzić do stworzenia nowego możliwego do pomyślenia przedmiotu
poznania, czyli zjawiska (fenomenu). To ostatecznie skończyło się przyjęciem
poznania fenomenologicznego zależnego tylko od myślenia jako jedynej wersji
poznania filozoficznego (Hegel, Husserl, itd.). Wszystko więc zaczęło się od
Kartezjańskiego cogito oraz krytycznego myślenia Kanta. Z tego powodu filozofia
nowożytna zerwała z poznaniem realności i metafizycznym tłumaczeniem tej
realności (gdyż realne rzeczy są niepoznawalne, tak samo jak niepoznawalny jest
Bóg).
Toteż krytyczne myślenie niesie
ze sobą kompletny brak poznania tego, co realne. Co więcej, krytyczne myślenie
domaga się po prostu odrzucenia realności. Człowiek staje się jedynie Myślącym
Rozumem (w Oświeceniu), a następnie Myślącą Świadomością (od Husserla aż do
dzisiaj). Trzeba więc stwierdzić, że z człowieka nie pozostało już nic
realnego, zaś dominującą rolę odgrywa myślenie, które bierze się za całą
realność. A przecież myślenie jest tylko możliwością a nie realnością. Dziś
myślący człowiek staje się wrogiem realności. Co będzie dalej?
Krytyczne myślenie każe nam
traktować realność z całkowitą nieufnością. Uważa się, że człowiek nie powinien
wierzyć w realność lecz zaufać całkowicie swojemu myśleniu. Tylko myślenie może
zbawić świat, czyli przekształcić realność w coś zupełnie podporządkowanego
człowiekowi. Dzięki myśleniu człowiek zmienia świat. Zmienia realny świat
stworzony przez Boga. Człowiek pragnie stworzyć swój własny świat, który byłby
bardziej ludzki jako twór samego człowieka. Fantazyjni wizjonerzy albo szaleni
ideolodzy idą jeszcze dalej i planują wprost stworzenie nowego człowieka
(nadczłowieka (supermena) albo podludzi).
Ale jak krytyczne myślenie
mogłoby stworzyć nowy wspaniały świat, skoro odbywa się to kosztem człowieka i
jego realności. Jeżeli porzucimy realność, to zapędzimy się na manowce
możliwości. Czy takiej wolności jako czystej możliwości pragną ludzie? Świat
możliwości myślenia nie zna granic ani ograniczeń. Można tam pędzić w
nieskończoność, można tam w nieskończoność szukać szczęścia. Czy nie lepiej
zwrócić się ku własnej realności i żyć po prostu realnie a nie fenomenalnie.
Krytyczne myślenie każe nam
zanegować realność. Dotyczy to przede wszystkim osoby człowieka. Myślenie nie
zna osoby i nie chce w ogóle jej znać. A przecież to osoba stworzona przez Boga
stanowi centrum realności człowieka. Ludzka osoba jest bowiem podmiotowością
istnienia, a co za tym idzie, podmiotem sprawczym wszelkiej realnej aktywności
człowieka.
Myślenie przynależy do rozumu
ludzkiego, czyli przysługuje duchowej naturze człowieka, ale jego pochodzenie
nie jest jasne. Teologia chrześcijańska wskazuje tutaj na grzech pierworodny,
natomiast ujęcia filozoficznego trzeba by szukać u Plotyna. Można jednak
stwierdzić, że ludzki umysł musiał zerwać kontakt z osobą i osobową
aktywnością, żeby zacząć działać na własną rękę, czyli myśleć. Myśleć to znaczy
dążyć do znalezienia poznania w sobie. Dlatego myślenie staje się negacją
realności, której nie potrzebuje do poznania. Myślenie jest wiec tworzeniem
treści poznawczych. Myślenie tworzy ogólne treści poznawcze (resp.
fenomenologiczne) przywłaszczając sobie napotkane dane doświadczenia, czy to
zmysłowego, czy to umysłowego. Dlatego myślenie zawsze będzie krytykowało
realność, a co więcej, będzie się domagało dowodów na istnienie realności. A
przecież nie ma sensu dowodzić realności, gdyż realność trzeba po prostu
przyjąć i uznać. Trzeba uwierzyć w realność, bo inaczej popadniemy w myślenie o
niej. Trzeba uwierzyć a nie dowodzić realności. Nikt z nas nie jest w stanie
udowodnić (naukowo, czyli według myślenia) swojego istnienia. Jedynym dowodem
na istnienie człowieka jako osoby jest osobowa komunikacja. Próbował to
przedstawić Buber jako relację Ja-Ty. Dla niego osobowa relacja opiera się na
fundamentalnym słowie (Ja–Ty). Ja nazywam to słowem prawdy. Tylko dzięki osobowej
aktywności, jaka odbywa się pomiędzy Ja i Ty, jesteśmy w stanie doświadczyć
egzystencjalnego źródła realności człowieka. Tym źródłem jest osoba stanowiąca
sprawczą podmiotowość istnienia i działania (Wojtyła).
Jeżeli zaczynamy myśleć
krytycznie o człowieku, to dochodzimy do różnych absurdalnych poglądów, że
człowiek jest wolnością albo myśleniem, albo możliwością stawania się (tym,
czym ma się stać). Okazuje się zatem, że według myślenia człowieka może być
wszystkim tylko nie tym, czym naprawdę jest, ponieważ o człowieku możemy
pomyśleć cokolwiek dowolnego. Toteż krytyczne myślenie prowadzi do zmieniania
człowieka w dowolnym kierunku, ale na ogół na zasadzie zaprzeczenia ludzkiej
realności (osoby człowieka). Krytyczne myślenie doprowadziło do postępu technologicznego
i naukowego, który radykalnie zmienił świat. Jednak dzisiaj dostrzega się już
negatywny wpływ postępu na naturalną realność naszego ziemskiego świata.
Powstała ekologia jako ruch przeciwko degradacji środowiska naturalnego, ale
dziś trzeba powołać do życia ekologię człowieka, która sprzeciwiałaby się
destrukcji osobowego środowiska człowieka, czyli wspólnot osobowych. Krytyczne
myślenie jest w stanie zniszczyć człowieka i jego wspólnotowe środowisko.
Dlatego trzeba odrzucić krytyczne myślenie i powrócić do umysłowego poznania (intelligere), które jest oparte na
słowie prawdy. Ponieważ poznawczą mocą umysłu jest słowo, które niesie ze sobą
prawdę dając umysłowi zdolność rozpoznawania tego, co prawdziwe, czyli
realności.
9 grudnia 2018
Wiedza społeczna Karonia
Karoń, jak mówi, przedstawia
wiedzę społeczną. Chodzi tutaj raczej o wiedzę na temat funkcjonowania
społeczeństwa. Ta wiedza dotyczy zarówno samych fundamentów funkcjonowania
społeczeństwa i powstania cywilizacji, jak również dzisiejszych pomysłów sterowania
społeczeństwem. Jego główna teza dotyczy usankcjonowania kradzieży dóbr jako
funkcjonowania rozwiniętej teorii ekonomicznej.
Można powiedzieć, że uczciwa
wymiana produkowanych dóbr jest zwykłym gospodarowaniem. Gospodarka społeczna
ma polegać na produkcji dóbr. Karoń stawia pytanie, kto wpadł na pomysł, że
trzeba podjąć produkcję dóbr potrzebnych człowiekowi do życia? Taki pomysł był
według niego związany ze zgodą na ograniczenie wolności człowieka. Można też
zapytać, kto zaczął produkować narzędzia do wytwarzania różnych dóbr?
Odpowiedź wydaje się prosta. Na
te pomysły wpadł sam człowiek. Ale co to był za człowiek? Otóż posługiwanie się
różnymi spotkanymi rzeczami jako czymś pomocnym jako narzędziem nie oznacza
jeszcze produkcji dóbr. Z produkcją mamy do czynienia wtedy, gdy narzędzia mają
nam służyć na przyszłość do wykonywania powtarzalnych (czyli już wyuczonych)
czynności. Taka praca przy pomocy narzędzi jest z pewnością związana z
myśleniem. Do produkowania czegoś powtarzalnego był więc zdolny człowiek
myślący (homo sapiens).
Jednocześnie okazało się, że
produkcję narzędzi można doskonale wykorzystać na wojnie, która zawsze polegała
na grabieży dóbr. Można przypuszczać, że dość szybko zaczęto produkować
narzędzia służące do wojowania, czyli zabijania i rabowania. W tamtych czasach
wojny miały charakter usankcjonowanej kradzieży. Tak się działo jeszcze w epoce
kolonialnej (do połowy XX wieku).
Otóż doświadczenia dwóch wojen
europejskich pokazały, że skończyło się takie wojenne pozyskiwanie dóbr z powodu
niewyobrażalnych zniszczeń. Trzeba więc było wymyślić coś nowego. Już
wcześniej, dużo wcześniej, pojawił się pomysł Rewolucji, która miała
sankcjonować (teraz już wewnętrzną) kradzież dóbr. Ale dość szybko okazało się,
że taka wewnętrzna (wewnątrz państwowa) kradzież prowadzi do ubóstwa (przykład
sowiecki). Stąd pomysły, że konieczna jest przymusowa praca niewolnicza.
Wystarczy skazać część ludzi (część społeczeństwa) na obozy pracy (a praca ich
wyzwoli). Kiedy i to nie pomogło, zaczęto szukać nowych pomysłów.
Według Karonia, człowiek żyje dla
zaspokojenia swoich potrzeb. Zaspokojenie potrzeb polega przede wszystkim na
produkcji dóbr koniecznych do życia. Tylko produkcja i wytwarzanie dóbr służą
człowiekowi do dobrego życia. W związku z tym ludzie od początku wymieniali się
potrzebnymi dobrami. Na tym polegała pierwotna wymiana handlowa. W dalszych
czasach dla ułatwienia handlu wprowadzono pieniądz (jako pewnego rodzaju
medium/pośrednika), który na początku miał realną wartość złota lub srebra.
Jednak w pewnym momencie (wiek
XV?) wprowadzono pożyczki pieniężne w postaci papierowej umowy. W ten sposób
powstał system bankowy, czyli obrót pieniędzmi – pożyczanie pieniędzy na
procent (lichwa). Jednocześnie umowa papierowa nabrała mocy prawnej jako
zastępstwo wartości kruszcu. Zaczęto więc obracać papierami wartościowymi jako
formą pieniężną. Na koniec państwo przejęło drukowanie papierowych pieniędzy
jako prawnego środka płatniczego (zobacz napisy na banknotach).
Oczywiście państwo powinno
wprowadzać do obiegu tyle pieniędzy, ile dóbr wytworzyła gospodarka danego
kraju. Ale to są dawne bajki, którymi nikt się dzisiaj nie przejmuje. A więc kto
finansuje wojny, które prowadzą jedynie do wyniszczenia dóbr koniecznych dla
człowieka?
Karoń rozważa życie społeczne, a właściwie
funkcjonowanie społeczeństwa, z jednej głównej perspektywy. Jest to kwestia
produkcji dóbr zaspakajających potrzeby człowieka. W takiej produkcji i
wytwarzaniu dóbr widzi główny cel działalności społecznej. Zgodzimy się, że
człowiek powinien lub musi pracować, żeby zaspokoić własne potrzeby, przede
wszystkim życiowe i cielesne. Stąd wydaje się, że praca jest wyznacznikiem
pożytku społecznego. Jako uczestnik społeczności człowiek powinien pracować.
Karoń podkreśla raczej, że człowiek musi pracować. Skąd pojawia się to „musi”?
Uważa on, że przekonanie o potrzebie, a właściwie konieczności pracy, stanowi wyraźną
decyzję człowieka związaną z wyrzeczeniem się jakiejś części wolności własnej
(tej negatywnej „od czegoś”). Człowiek zgadzając się na konieczność podjęcia
pracy ogranicza swoją wolność. Jest to według niego fundamentalna zasada
społeczna. Trzeba jednak zapytać, czy na początku nie było tak, że za
pojedynczego człowieka decyzję podejmowała władza (rządzący, którzy dzierżyli
władzę siłą zbrojną)? Być może pierwotnie była to praca niewolnicza, a dopiero
z czasem (raczej długim) pracujący i działający ludzie emancypowali się na
rynku pracy tworząc zrzeszenia zawodowe.
Praca jest z pewnością źródłem
dobrobytu. W wymiarze społecznym pracę ludzką musi cechować współdziałanie.
Otóż wydaje się, że można człowiekowi nakazać wykonywanie odpowiednich
czynności, ale nie sposób nakazać współdziałania. Można więc przyjąć, że
współdziałanie jest już pewną formą organizacyjną życia społecznego. Okazuje
się jednak, że nawet ta forma może podlegać kontroli władzy. Wystarczy
kontrolować wszystkie szczeble produkcyjne (oglądałem film nt. powstawania
„armii terakotowej” w Chinach). Podobnie musiało być przy budowie egipskich
piramid. A przecież na całym świecie powstawały ogromne projekty i dzieła
budowlane (np. miasta Inków). Można postawić pytanie, jak to się działo, że
władza sprawująca rządy potrafiła zachęcić lub namówić, czy tylko zmusić ludzi
do pracy. Czy najpierw przy powstawaniu różnych cywilizacji była praca
niewolnicza czy swobodna działalność?
Odpowiedź na to pytanie
pozwoliłaby ustawić właściwie temat pracy ludzkiej. Bez pracy nie ma kołaczy. Człowiek z pewnością wiedział od zawsze,
że aby przeżyć musi pracować (zbierać coś, polować albo uprawiać rolę). Musi
zadbać o zdobycie pożywienia. Niemniej wydaje się, że od początku występowała
tutaj kradzież. Pożywienie można zdobyć zabierając je innym ludziom. Praca i
kradzież, kradzież i praca. Nie znalazłem u Karonia rozstrzygnięcia tego
dylematu.
Pierwszą walką człowieka
przeciwko człowiekowi i pierwszą kradzieżą była walka o ogień. Musimy sobie
zdawać sprawę, że ogień był najważniejszym narzędziem w dziejach człowieka.
Ogień służył człowiekowi od samego początku aż do dzisiaj i będzie mu służył na
zawsze. Ludzka cywilizacja powstała więc dzięki wykorzystaniu ognia, i jest
oparta przede wszystkim na ogniu. Ale to by znaczyło, że podstawą cywilizacji
była walka i kradzież. A przecież trudno sobie wyobrazić, że wcześniej nie było
już jakiejś pracy.
[Rdz 3,17: przeklęta niech będzie ziemia z twego powodu; w trudzie będziesz
zdobywał od niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia.]
Biblia ukazuje nam pierwszeństwo pracy.
W wiedzy społecznej Karonia
pojawia się przeciwstawienie wolność-dobrobyt. Człowiek całkowicie wolny
przestaje dbać o dobrobyt. Otóż teoria krytyczna Habermasa miała uwolnić
człowieka ze wszystkich zgubnych ograniczeń z dobrobytem na czele. Podobnie jak
wcześniej planował to Marks. Zaczęto więc propagować wychowanie do wolności.
Taki ideał był przecież bardzo nęcący. Każdy chce być wolnym i niezależnym
człowiekiem.
Niestety ludzie nie zdają sobie
sprawy, że taka wolność otwiera przed nimi jedynie świat możliwości a nie
realności. Wolność nie ma bowiem żadnej siły sprawczej. To wolność ubezwłasnowolnia człowieka, gdyż nie każe ani nie
pozwala niczego robić. Wolny człowiek traci zmysł pracowitości, gdyż zostaje
pozbawiony realnej siły sprawczej. Karoń uważa, że trzeba się pozbyć swojej
wolności, żeby zabrać się do pracy, ale to nie oznacza, że człowiek pracowity
jest człowiekiem zniewolonym. Praca wynika bowiem z wnętrza człowieka, jest
efektem realnej podmiotowości sprawczej zawartej w człowieku. Tę podmiotowość
stanowi osoba, której akty osobowe napędzają i uruchomiają naszą naturę
duchowo-cielesną. Natura stanowi jedynie podmiot wykonawczy a nie sprawczy.
Dlatego ludzka natura oderwana od podstaw osobowych może popaść w stagnację lub
bezczynność (co przejawia się w tzw. depresji). Brakuje wtedy aktywności
osobowej.
Błędem jest również mniemanie, że
ludzkie działanie może być napędzane przez myślenie. Myślenie nie posiada
żadnej realnej siły. Ono tworzy jedynie świat intencjonalny jako świat
możliwości, oferując oczywiście nieograniczone możliwości działania, ale polega
to tylko na ukazywaniu różnych kierunków działania. Myślenie jest twórcze, lecz
tworzy tylko dzieła sztuki i techniki, które wykraczają poza realność jako
treści konstruowane. Taką pełną „realizacją” (raczej pomysłem) wolności
myślenia była sztuka konceptualna. Mamy też „realizację” szalonych konstrukcji
przestrzennych w architekturze. Czy to ma służyć doskonałości człowieka?
7 grudnia 2018
Rozważania o pracy (1)
Kiedy
myślimy o społeczeństwie, bardzo łatwo jest potraktować je jako super byt
społeczny. Wówczas chcemy zastosować różne rozwiązania systemowe. Mówimy, że
państwem rządzi system prawno-polityczny, a gospodarką rządzi system
ekonomiczny. Dla swoich potrzeb państwo tworzy jeszcze system edukacyjny oraz
system opieki zdrowotnej (lecznictwa). Tymi urządzeniami systemowymi zarządzają
mego-instytucje państwowe. Takie instytucje miały służyć sprawnemu działaniu
państwa, ale okazuje się, że dzisiaj zatraciły one zupełnie zasady życia
społecznego. Człowiek jako obywatel stał się po prostu przedmiotem w rękach
tych instytucji.
Człowiek musi walczyć o
odzyskanie swojej podmiotowości. Ale nie osiągniemy tego w wymiarze państwowym.
Musimy najpierw odzyskać podmiotowość życia rodzinnego, później podmiotowość
wspólnot lokalnych, a na końcu podmiotowość narodową.
Człowiek chce sam decydować o
swoim życiu. Dlatego ma prawo poznać, kim jest. Mamy więc prawo do poszukiwania
prawdy i zdobywania jej. Mamy też prawo do głoszenia prawdy, a nie tylko
wolność wygłaszania dowolnych poglądów. Dlatego człowiek potrzebuje słowa
prawdy, a nie wolności słowa, bo taka wolność niczego mu nie daje, a raczej
odbiera prawdę.
W życiu społecznym potrzebna jest
prawda o człowieku. Tej prawdy możemy się nauczyć przede wszystkim w rodzinie.
Tak naprawdę nie da się uporządkować życia społecznego na zasadach systemowych,
gdyż wszyscy musieliby przyjąć jego rozwiązanie, a to będzie totalitaryzm.
Systemy stworzone przez człowieka wyglądają zadawalająco w ludzkiej głowie. W
rzeczywistości nigdy się nie sprawdzają. Dlatego mamy dzisiaj ogólny kryzys
społeczny.
Jest to kryzys człowieka, a
zwłaszcza kryzys człowieka pracującego. Wszyscy się zgodzą, że praca powinna
służyć dobru wspólnemu społeczeństwa. Ale kłamstwem jest już, że praca zawodowa
jest celem człowieka. Praca nie jest celem ani powołaniem człowieka. Ona jest
potrzebą i koniecznością społeczną. Jednak człowiek powinien być zawsze
podmiotem pracy.
Kiedyś dawniej człowiek sam
pracował. Był podmiotem pracy, ponieważ sam wykonywał całą pracę, dlatego był
nazywany mistrzem. Natomiast w trakcie rewolucji przemysłowej człowiek przestał
już być podmiotem pracy stając się jej przedmiotem, gdyż wykonywanie pracy
przejęły maszyny. Do tej pory cała praca zależała od samego człowieka. On
pracował, czyli działał przy pomocy narzędzi. Sam wykonywał swoje narzędzia i
posługiwał się nimi. Natomiast później pracę za człowieka zaczęły wykonywać
maszyny. Dzisiaj bez maszyny nie ma już pracy. Z pracownika i rzemieślnika
człowiek stał się robotnikiem obsługującym maszynę. Pracownik stał się obsługą,
czyli sługą, maszyny.
Dzisiaj w pracy zawodowej liczy
się już tylko umiejętność obsługi jakiejś maszyny, zaś bardziej
wyspecjalizowana praca to obsługa różnych systemów zarządzania. Kiedyś człowiek
był w swojej pracy twórcą i mistrzem, dzisiaj wystarczy wykonywanie roboty przy
pomocy odpowiedniej maszyny albo procedury. W przemyśle liczy się doskonałość
maszyny, a nie twórczość i doskonałość człowieka. Człowiek nie musi być
doskonały, byle potrafił obsługiwać doskonałą maszynę.
Ludzka praca powinna mieć
charakter dobra wspólnego. Pracujemy bowiem dla dobrobytu i rozwoju
społecznego. Ale praca nie może zatracić wymiaru podmiotowego, gdyż wówczas
straci dla człowieka cały sens. Człowiek pracuje dla siebie i swoich bliskich.
Przede wszystkim pracuje dla dobra swojej rodziny. Otóż dopiero na gruncie
rodziny można odkryć i zrozumieć sens ludzkiej pracy. Praca posiada bowiem
znacznie szerszy sens niż tylko ekonomiczny. W systemie ekonomicznym wszystko
jest nastawione na zysk i opłacalność. W rodzinie człowiek nie pracuje dla
zysku lub pieniędzy. Tam liczy się przede wszystkim dobro dzieci jako tych,
którzy potrzebują pomocy. Dlatego w rodzinie pracą jest codzienna troska o
dzieci, o rozwój tego młodego człowieka, żeby mógł osiągnąć dojrzałość. Tutaj
potrzeba wychowania i wykształcenia, potrzeba ukazywania tego, co dobre i
prawdziwe, oraz tego, co piękne i radosne. To są dopiero ludzkie działania, które
przyczyniają się do dobra wspólnego. Ekonomia nie potrafi zrozumieć i ocenić
takich działań, ponieważ nie dają one wymiernego zysku. Jednak zysk nie może
być jedynym kryterium ludzkiej pracy.
Dziś wmawia się ludziom, a
zwłaszcza kobietom, że ten, kto nie pracuje zawodowo, nie jest nic wart, że nie
spełnia się życiowo lub nie sprawdza się w społeczeństwie. Trzeba sobie
wyraźnie powiedzieć, że jest to kompletna bzdura. Największym kłamstwem naszych
czasów jest teza, że człowiek spełnia się w pracy zawodowej. To jest oszustwo
wymierzone w samą osobę człowieka.
Człowiek jest osobą i naprawdę
spełnia się w życiu religijnym i moralnym. Dlatego celem głównym jest
osiągnięcie doskonałości osobowej. A tego możemy dokonać jedynie w osobowej
łączności z Bogiem poprzez religię, albo w osobowej łączności z ludźmi poprzez
moralność. Człowiek powinien więc rozwijać swoją osobę, przy okazji troszcząc
się o zdrowie ciała oraz rozwój duchowy. Ale trzeba pamiętać, że ani doskonała
wiedza, ani super kondycja cielesna nie zapewnią człowiekowi osobowego rozwoju
i spełnienia. Osobowe spełnienie możemy osiągnąć jedynie poprzez relacje
osobowe z Bogiem oraz z innymi ludźmi. Nie ma innej drogi osiągnięcia
doskonałości. Wszystko inne jest złudne. Jakby powiedział Kohelet (1, 3): marność
nad marnościami i wszystko marność.
Dlatego człowiek nie powinien w
pierwszym rzędzie zabiegać o pracę zawodową, ale o swoje życie rodzinne
rozwijane w duchu moralności i religijności. Tylko w ten sposób możemy zasłużyć
sobie na doskonałość życia wiecznego. Człowiek żyje tu na ziemi przez pewien
czas, ale jego osoba żyje i działa w wieczności. Dlatego osobowe spełnienie
osiągamy w życiu wiecznym. Powinniśmy się troszczyć przede wszystkim o życie
moralne i religijne, bo to właśnie one mają wymiar osobowy. Praca zawodowa nie
rozwija człowieka osobowo. Ona jest zwykłym obowiązkiem dnia codziennego, może
nawet obciążeniem dla samego człowieka. Dlatego nigdy nie powinniśmy poświęcać
swojego życia rodzinnego dla firmy lub przedsiębiorstwa, gdyż w ten sposób nie
zyskamy nic trwałego.
To, co w człowieku najtrwalsze to
jego osoba. Wszelkie wypracowane dobra materialne są czymś chwilowym i
nietrwałym. Na tym nie da się zbudować życia wiecznego. Albo więc człowiek
poświęca się pracy zawodowej i osiąganiu statusu materialnego, albo poświęca
się życiu osobowemu w rodzinie, a wtedy osiąga status wieczności. Całe bogactwo
człowieka polega na jego osobowej podmiotowości. Bez osoby ani dusza, ani ciało
nie mogłyby spełniać swych funkcji, ponieważ w człowieku wszystko zaczyna się
od osoby stworzonej na podobieństwo Boże. To osoba uduchowia duszę oraz ożywia
ciało. Osoba kieruje wszystkim, co jest zawarte w człowieku. Osoba decyduje o
naszym ludzkim życiu, zarówno duchowym jak i cielesnym.
Osoba ludzka potrzebuje wiary i
miłości, gdyż to one stanowią o doskonałości osoby. Wiary uczymy się od osób
mówiących prawdę. Miłości uczymy się od kochających osób. Wiary i miłości nie
da się zastosować w polityce lub ekonomii. Miłość i wiara żyją w rodzinie lub w
Kościele. To Chrystus uczy nas wiary i miłości.
Co gorsze, dzisiejsza pedagogika
zmierza do kształtowania przedmiotowości człowieka, a nie jego podmiotowości.
Nie traktuje się człowieka jako podmiotu, gdyż nie ma koncepcji osoby jako
podmiotu egzystencjalnego w człowieku. Pedagogika bardzo chętnie skłania się ku
psychologii, która traktuje człowieka jako samosterujące się urządzenie lub
samonapędzające się narzędzie. Wszystko, co jest zawarte w człowieku, rozważa
się na tym samym poziomie jako równorzędne właściwości, oczywiście przyjmując,
że jedne z nich odgrywają ważniejszą rolę dla człowieku (np. częściej
występują), natomiast inne odgrywają rolę pomniejszą.
Ponadto w systemie edukacyjnym
panuje powszechny pragmatyzm i utylitaryzm, czyli stawia się na kształtowanie
tych umiejętności, które będą przydatne w życiu społecznym, albo raczej w
działalności instytucjonalnej lub zawodowej. Liczą się bieżące potrzeby
życiowe, czyli to, co użyteczne w danej chwili. Nie ma spojrzenia w przyszłość,
gdyż brak jest rozpoznania celu ludzkiego życia, bo nie ma poznania początku.
To właśnie filozofia pytała
kiedyś o początek i pyta do tej pory, żeby poznać, czym coś jest, a ostatecznie
wskazać również cel, do jakiego zmierza każda rzecz. Odrzucając poznanie, kim
jest człowiek, zapominamy o konieczności odwołania się do początku i końca.
Tradycyjne pytania: skąd przychodzimy?
kim jesteśmy? dokąd zmierzamy? znikły z pola zainteresowania naukowców.
Człowiek stał się chwilowym przystankiem na nitce czasu. Dla jednych jest to
przystanek Alaska, dla innych przystanek Woodstock, ale dla jeszcze innych
przystanek bankomat albo Mc’donald.
Trzeba to wszystko odrzucić i
rozpocząć od nowa. Trzeba zapytać o tożsamość człowieka, o tożsamość samego
siebie. Kim ja jestem? Kim chcę być? Kim mogę się stać? Ja sam chcę decydować o
sobie, o swoim życiu. Dlatego mam prawo poznać, kim jestem. Każdy człowiek ma
prawo wiedzieć, kim jest. Dopiero wówczas człowiek ma możliwość działania dla
swojego własnego dobra, gdy pozna, kim jest. Tutaj nie wystarczy dostosowanie się
do otoczenia, bo mogę się stać krawatem na gumce – łatwy w użyciu, gdy
potrzeba. Czy zamierzam tylko gonić za różnymi wymyślanymi potrzebami? Czy
pragnę kształtować siebie i swoje otoczenie? Czy ulegam jedynie wpływom i żyję
przyzwyczajeniami? Czy chcę żyć w sposób wolny i rozumny podejmując własne
niezależne działania? Czy pragnę sam czegoś dokonać, czy dostosowuję się do
wymogów innych ludzi? A więc wreszcie czy sam działam samodzielnie, czy tylko
doznaję działania?
To nie są fanaberie jakiegoś
ambitnego filozofa. To jest ludzka rzeczywistość i próba zmierzenia się z tą
rzeczywistością. Muszę wiedzieć, czy chcę dać się omamić i zostać pionkiem w
czyjejś grze, czy sam podejmę trud wygrania swojego życia. Czy chcę być stale
popychany w różne strony, czy sam wyznaczę sobie kierunek i pójdę do przodu?
Wstań i chodź! Wszystko zależy od
Ciebie! Ty jesteś panem samego siebie. Filozof powie, że jesteś samodzielnym
podmiotem. Ty decydujesz o sobie. A co postanowisz, tak się stanie. Możesz stać
się dobrym człowiekiem albo złym doradcą. Możesz stać się kimś mądrym albo
głupim naśladowcą mody. Możesz wygrać życie albo je przegrać. Wszystko
pozostaje w twoich rękach, a właściwie w twojej głowie. Rusz głową! Rusz i czyń
dobro i prawdę!
Subskrybuj:
Posty (Atom)