Uważa się wolność za główny wyróżnik
człowieczeństwa. Ale sam problem dotyczy umiejscowienia wolności w strukturze
ludzkiego bytu. Czym jest wolność? Jak funkcjonuje i gdzie występuje? Na te
pytania stara się odpowiedzieć filozofia człowieka, czyli antropologia.
Filozofia rozpoczęła rozważania o człowieku od
identyfikacji ludzkiego rozumu (umysłu). Jednocześnie te rozważania Sokratesa
dokonały absolutyzacji władzy. Rozum stał się dla niego jedyną zdolnością
duchową człowieka. Ale szybko dostrzeżono, że rozum wraz ze swoim myśleniem
jest związany z koniecznością. Wiedza jako efekt działalności rozumowej i
poznawczej miała być ogólna i konieczna. Wszystko to razem znaczyło, że ludzki
rozum pracuje na zasadzie konieczności. Matematyka jako doskonałe działanie
rozumu jest przecież wiedzą konieczną. W samym rozumie nie ma zatem miejsca na
wolność.
Dlatego Arystoteles uznał, że człowiek musi posiadać
jeszcze inną władzę, czyli wolę jako władzę i zdolność chcenia i wyboru.
Później filozofia idąc tym tropem przypisała wolność woli. Dużą zasługę w
rozpracowaniu tego zagadnienia mieli teologowie chrześcijańscy, którzy
wprowadzili termin „wolnej woli” (liberum arbitium – właściwie wolna decyzja
lub wolny wybór).
Tak więc rozum miałby narzucać człowiekowi
konieczność (konieczność myślenia), zaś wola miałaby zapewniać wolność (wolność
działania). Nowożytni myśliciele ujmowali ten problem w kategoriach
determinizmu i indeterminizmu ludzkiego działania. Najczęściej opowiadano się
za jednym z tych obu stanowisk. Ale neotomiści postulowali możliwość
rozwiązania pośredniego. U nas Woroniecki określał to stanowisko mianem
autodeterminizmu. Znaczyło to, że w człowieku krzyżują się działania rozumu i
woli, czyli konieczność rozumu przenika się z wolnością woli, co daje w efekcie
stanowisko pośrednie w postaci autodeterminizmu albo samostanowienia (jak pisał
Wojtyła). Człowiek sam dla siebie określa i wyznacza zasady postępowania.
Wszystko dzieje się na zasadzie własnego postanowienia. Jeśli człowiek działa świadomie
i dobrowolnie, to sam decyduje o sobie i swoim działaniu, i w pełni nad nim
panuje. Wojtyła ujął to zagadnienie w formułę samostanowienia, gdyż jego
zdaniem, człowiek sam stanowi o sobie, sam decyduje o swoim działaniu i życiu.
Natomiast ci filozofowie, którzy wywyższali rozum,
byli zmuszeniu przyznać, że człowiek działa z konieczności. Najlepiej widać to
na przykładzie Spinozy, który jasno sformułował stanowisko determinizmu. Z
kolei Kant stanowienie o sobie człowieka oddał w ręce rozumu. Jego zdaniem, to
rozum ze swoim prawem miał decydować o ludzkim postępowaniu (działaniu
moralnym), zaś wola została całkowicie podporządkowana rozumowi jako posłuszny
wykonawca. Rozum jest przeznaczony do tworzenia powszechnego prawa. U Kanta
jego prawny uniwersalizm miał zastąpić bezwzględną konieczność. Skoro rozum
tworzy powszechne prawo, a człowiek kieruje się rozumem, to powszechność prawa
powinna zastąpić konieczność. Kant chciał na powrót ustanowić panowanie rozumu,
ale już nie przy udziale konieczności lecz powszechności (przy udziale prawa).
Natomiast działanie woli miałoby polegać na zatwierdzeniu powszechnego prawa.
Jest to dość ryzykowne rozwiązanie, gdyż zakłada, że konkretny, pojedynczy
człowiek kieruje się tylko ogólnymi i powszechnymi zasadami. Przecież z
doświadczenia i historii wiemy, że każdy kieruje się własnymi poglądami i nie
da się wypracować jednego ogólnego stanowiska. Dlatego demokracja przy
ustalaniu rozstrzygnięć prawnych odwołuje się go głosu większości. Dzisiaj
najlepiej widać, że nie ma powszechnych rozwiązań lub ogólnych ustaleń.
Tworzenie prawa nie polega na poszukiwaniu ogólnych teorii.
Otóż stanowisko autodeterminizmu lub samostanowienia
oddaje decyzję o działaniu w ręce pojedynczego człowieka. To znaczy, że
człowiek decyduje sam o sobie, ale powinien posiadać wszystkie potrzebne do
tego informacje. Trzeba teraz zapytać, na czym polega postanowienie jako
stanowienie o sobie. Wiadomo, że niezbędny jest tutaj udział obu zdolności,
zarówno rozumu jak i woli. Mamy więc dwa różne działania, które muszą się
spotkać i scalić, muszą się jakoś przeniknąć i połączyć, aby na koniec dać
jeden wspólny efekt – działanie. Trzeba więc z elementów rozumu i woli stworzyć
lub zbudować jednolite działanie, działanie, które byłoby oparte na poznaniu
rozumu i chceniu woli. Woroniecki uważa, że do tego potrzebny jest namysł
rozumu oraz wybór woli. Może skutek namysłu oraz skutek wyboru.
Jak możemy połączyć akty rozumu i akty woli? Trzeba
chyba przyznać, że takie połączenie lub scalenie może się dokonać na jakimś
wyższym poziomie. A więc nie w samych władzach, ale gdzieś u ich źródeł, czyli
w samej przyczynie tych władz. Rozum jest przyczynowany przez prawdę (słowo
prawdy), zaś wola przez dobro (czyn dobra). Prawda i dobro stanowią własności
transcendentalne istnienia. Są one zarazem własnościami osobowymi, gdyż niosą
ze sobą szczególną moc i aktywność duchową. Można więc śmiało powiedzieć za
scholastykami, że nasze działanie ma źródło w istnieniu (w akcie istnienia).
Wojtyła przypominał, że operari sequitur esse.
Otóż działania rozumu i woli mogą się spotkać i
połączyć, gdy oba realizują swoje własności istnieniowe prawdy i dobra. To
właśnie dzięki prawdzie i dobru mogą się łączyć akty rozumu (jako słowo prawdy)
i akty woli (jako czyn dobra). Możemy do tego jeszcze dodać przeżycie piękna.
To nie działania władz się łączą, lecz jakby ich cele i przedmioty (ich
spełnienia). W ten sposób słowo (verbum veritatis) łączy się z czynem (actus
bonitatis), a dalej z przeżyciem (affectus pulcheritatis). Wówczas
nasze działanie staje się aktywnością istnienia. Osiąga wtedy moc własności
istnienia, a dzięki temu zdobywa pełnię realności. Dzięki temu człowiek może
przekroczyć doczesność i realizować życie wieczne, czyli na powrót osiągnąć
nieśmiertelność. To stanowi spełnienie osobowej wolności, która powinna być
mocą, a nie tylko możnością lub możliwością.
Niestety w filozofii utożsamia się najczęściej
wolność z możliwością swobodnego działania. Wynika to stąd, że starano się
odróżnić wolność od konieczności i przeciwstawić je sobie. W świecie przyrody
koniecznością nazywano jeden określony sposób działania. Dlatego popularne było
stwierdzenie, że natura działa z konieczności, gdyż zauważono, że u roślin i
zwierząt natura działa w pewien określony sposób (ryby pływają, a ptaki
latają). Natomiast działanie człowieka wyróżnia się na tym tle wprost
nieograniczoną swobodą i różnorodnością. To znaczy, że człowiek nie działa z
konieczności natury, ale jego rozumność umożliwia mu różnorodność działania.
Już Plotyn twierdził, że umysł jest przyczyną różności. Dlatego natura umysłu
lub rozumu stwarza różnorodne możliwości działania. Uważano więc, że wolność
człowieka polega na tych nieograniczonych możliwościach zróżnicowania tego, co
jest zawarte w umyśle.
Ale skąd się wzięły takie możliwości? Przede
wszystkim zawdzięczamy je myśleniu. Pomyśleć możemy o wszystkim – o tym, co
istnieje oraz o tym, co nie istnieje. Możemy coś przyjąć lub zanegować. Możemy
wszystko przyjąć lub wszystko zanegować. Myślenie posiada wprost nieograniczone
możliwości. A zatem wnioskowano, że to myślenie otwiera przed nami bramy
wolności. Ale to nie wszystko. Za myśleniem podąża nasza zdolność wyboru.
Przecież wybieramy także najróżniejsze rzeczy.
Chcenie woli zmierza do dobra. Scholastycy
twierdzili, że wola chce dobra z konieczności. Jednak wola może również
wybierać. Chce i pragnie dobra jako celu, ale wybiera środki do niego wiodące.
Jeżeli celem jest realne dobro, to chcenie dobra obejmuje zarazem wybór
środków. Zupełnie inaczej wygląda sprawa, gdy celem staje się pozorne dobro
(to, co tylko nam się wydaje), ponieważ do pozornego dobra można odnieść i
zastosować wszystkie dostępne środki. Dlatego w tym układzie wachlarz wyboru
staje się nieograniczony. Najlepiej widać to na przykładzie ideologii politycznej.
Jeżeli celem będzie wymyślona budowa komunizmu, to w tym dążeniu do pozornego
celu można zastosować dowolne środki (za Stalina to były zbrodnie, a teraz w
Chinach mamy wolnorynkową gospodarkę).
Otóż realność zawęża pole działania, natomiast
pozorność (w postaci ideologii) rozszerza to pole w nieskończoność. Gdy mamy
realny cel, wtedy musimy posłużyć się realnym działaniem. Ale jeśli ten cel
jest nierealny, to mogą do niego prowadzić najróżniejsze działania (na ogół
także pozorne). Działania polityczne sprowadzają się najczęściej do sfery
pozorów. Polityka uwielbia pozory, gdyż pozwala to dowolnie zmieniać sposoby
działania, chociaż zawsze głosimy, że zmierzamy do naszego wymyślonego celu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz