Do niedawna rozwój i wzrost gospodarczy zapewniał kapitalizm. Dotyczyło to kapitalizmu produkcyjnego w XX wieku. Oczywiście był z tym związany jeden poważny problem w postaci dwóch wojen światowych. Ale to nie zahamowało rozwoju kapitalizmu. Od strony państwowej wspierał go system demokracji liberalnej pozwalającej ludziom działać swobodnie w sferze gospodarczej.
Ale w nowym wieku zaczęto podejrzewać, że możliwości kapitalizmu i liberalnej demokracji się wyczerpały. Dlaczego tak się stało? Otóż dominację przejął kapitał spekulacyjny tworzony w oparciu o technologie informacyjne. Jest to kapitał pochodzący z handlu informacjami. Udostępniając ludziom wirtualny świat internetu wykorzystano przepływ informacji do celów handlowo-reklamowych, które stwarzały nieograniczone zyski. Dzięki temu rewolucja informatyczna pokonała i zostawiła w tyle kapitalizm produkcyjny. Nowy kapitalizm informacyjny nie inwestuje swoich pieniędzy w rozwój produkcji lecz zajął się finansowaniem własnych lub obcych pomysłów ideologicznych. Wszystko to razem stało się groźne dla liberalnej demokracji, ponieważ zaczęło wypaczać pracowitość i zadowolenie obywateli. Stąd mamy mowę o kryzysie demokracji. Liberalna demokracja przestała być gwarantem dobrobytu społecznego. Demokracja funkcjonowała poprawnie dopóki ludzie kierowali się zasadami moralnymi. Dziś podważono i odrzucono wszelkie zasady życia społecznego.
Dlatego lewicowi krytycy negują wiarygodność rozwoju kapitalizmu. Coraz silnie jest eksponowana koncepcja degrowth, czyli rezygnacji ze wzrostu gospodarczego. Uważa się, że aby dalej żyć, ludzie powinni zrezygnować ze wzrostu. Różni szaleni aktywiści głoszą ideologiczne hasła typu - koniec wzrostu albo śmierć. Twierdzi się, że na skończonej planecie nie jest możliwy nieskończony wzrost albo że świat nieskończonych możliwości rozwoju właśnie się kończy. Jeśli postęp gospodarczy przyspiesza, to ziemia się wyjaławia i umiera. Taka koncepcja antyrozwojowa zaczyna obowiązywać jako kierunek myślenia o przyszłości. Ale jest to myślenie ideologiczne bez podstaw teoretycznych. Jest to raczej jakaś strategia polityczna niż opracowanie problemu. Widzieliśmy to najlepiej na przykładzie histerycznych wystąpień pani Grety T.
Ale mamy również poglądy przeciwstawne. Są naukowcy, którzy twierdzą, że gdyby wzrost gospodarczy opierał się tylko na skończonych zasobach materialnych, wtedy nasze dni byłyby policzone. Jednak ten wzrost polega również na nowych metodach technologicznych wykorzystywania tych zasobów. To obecny postęp technologiczny pozwala utrzymać wzrost i rozwój gospodarczy. Jest oczywiście potrzebny wysiłek intelektualny, czyli będą się liczyć także zasoby intelektualne. Uważa się, że niewyczerpalny wszechświat pomysłów człowieka pozwoli nam przezwyciężyć skończoność materialną planety. (Zob.#WWR 192)
Ciekawy dodatek do tych rozważań znajdziemy w podcaście pana Orła (Przeg. tyg.). Stwierdza on, że Zachód - przede wszystkim UE - stawia na odprzemysłowienie, co oznacza, że brudny przemysł należy wysłać do innych krajów Azji i Ameryki. A my zajmiemy się usługami na wysokim poziomie związanymi z AI. Na tej podstawie Chiny stały się fabryką świata i dalej rozwijają się w przemysłowej konkurencji. Już dziś Chiny są bardziej konkurencyjne niż UE i osiągają znaczną marżę finansową. UE nie jest w stanie wyzwolić motorów konkurencyjności, przedsiębiorczości, innowacyjności, bo to wymagałoby zmiany systemu politycznego (równoważnej współpracy państw). Dlatego Chińczycy wygrają z Europą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz