Współczesny
człowiek wydał swoją uczuciowość na pastwę przyjemności. Tym samym sprowadził
swoją uczuciowość do poziomu zwierzęcego, czyli do wymiaru czysto zmysłowego.
Dzisiejsze media trąbią wyłącznie o przeżyciach przyjemności. Nikt już dzisiaj
nie pamięta, że przeżycie powinno dotyczyć samego ludzkiego życia. Powinno
obejmować pragnienie życia, wprost pożądliwość życia. Właśnie pożądliwość jest
takim bezwarunkowym pragnieniem życia. Jest to oddanie się życiu i poświęcenie
się mu. Przeżycie erotyczne powinno być całkowitym poświęceniem się życiu i
oddaniem się mu. To ma być radosny dar własnego życia, który w połączeniu z
drugim życiem doprowadzi do powstania nowego życia. Właśnie do tego popycha nas
ludzka uczuciowość. Sprowadzenie aktu płciowego jedynie do przeżycia jakiejś przyjemności
jest wypaczeniem ludzkiej uczuciowości, jest okradaniem osoby człowieka z
należnego jej wyrazu uczuciowego. Osoba ludzka ma prawo objawiać się poprzez
uczucia. Nie można jej tego odbierać.
Ludzka godność
oparta jest na własnościach prawdy, dobra i piękna. Nie wolno okradać człowieka
z żadnej z tych osobowych własności. Jeżeli odbieramy człowiekowi prawdę, to
skazujemy go na życie w kłamstwie. Jeżeli pozbawiamy go dobra, to skazujemy go
na złe życie, na przemoc i zbrodnię. Jeżeli zabieramy mu piękno, to skazujemy
go na różne obrzydliwości, na życie w brzydocie.
Seks wypacza nasze
przeżywanie. Seks okrada naszą uczuciowość z przeżywania piękna życia.
Uczuciowość otwarta na osobę jest zwrócona ku życiu. Jest powołana właśnie do
przeżywania, czyli do fascynacji życiem. Natomiast seks odwraca nas od
przeżywania życia, a zwraca do przeżywania przyjemności. Podobnie jest z innymi
uzależnieniami. W uzależnieniu przeżycie przyjemności zostaje wyizolowane i
uznane za wartość samą w sobie. Ale to jest już działanie naszego rozumu.
Człowiek stara się przekonać siebie i swoją uczuciowość, że powinna ona dążyć
do przyjemności. To właśnie głosi hedonizm. Na początku jest to przeżywanie
przyjemności i podnoszenie jej do rangi doskonałego dobra dla mnie. Samo absolutyzowanie
dobra dla mnie jest już poważnym nadużyciem.
Seks absolutyzuje
rozkosz seksualną. Podnosi ją do rangi bezwzględnego dobra. Ale to nie jest
działanie naszej uczuciowości. To jest zasługa naszego myślenia o seksie, a nie
samego przeżywania. Uczuciowość nie jest nastawiona na przeżywanie
przyjemności. Ona jest powołana do przeżywania radości życia. Uczuciowość
kieruje się przeżyciem piękna. To przeżycie dotyczy ludzkiego życia, które jest
obrazem piękna. Uczuciowość jest więc nastawiona na dar życia. Jest nastawiona
na przekazywanie życia. Dlatego celem i zadaniem uczuciowości jest
doprowadzenie do przekazania życia. To dzięki uczuciom dochodzi do cielesnego
podniecenia, dochodzi do aktu płciowego i współżycia, a wreszcie dochodzi do
przekazania życia. Uczuciowość pełni więc pierwszoplanową rolę w tworzeniu
wspólnoty życia. To uczucia prowadzą do połączenia kobiety i mężczyzny. To one
dają nam możliwość współżycia i poczęcia nowego życia.
Jeśli natomiast
proponujemy człowiekowi przeżycie seksualne, to znaczy, że odrywamy uczuciowość
od jej głównego przedmiotu i proponujemy jej środki zastępcze. Odrywamy w ten
sposób uczuciowość od fascynacji życiem i oddajemy ją na pastwę przyjemności.
Poddajemy wtedy uczucia dyktatowi przyjemności. Po prostu wmawiamy sobie, że
przyjemność seksualna jest czymś najważniejszym i najdoskonalszym. Ale to jest
jedynie propozycja naszego myślenia o przeżyciu uczuciowym. Sama uczuciowość
jest zawsze otwarta i nastawiona na przeżywanie piękna życia. Uczuciowość jest
po prostu wrażliwa na samo życie. Ona czuje i doświadcza życia, i w tym
względzie się nie myli.
Jednak uczuciowość
może zostać oszukana przez nasze myślenie. Dzieje się tak wówczas, gdy człowiek
uważa, że najważniejsza jest przyjemność. Jeśli stawia przyjemność na pierwszym
miejscu, to odrzuca i neguje naturalne przeznaczenie uczuciowości. Człowiek
myśli wtedy, że może sterować swoim przeżywaniem. Na tej podstawie został
sformułowany postulat wolności seksualnej. Wolność, czyli swoboda, seksualna
została wymyślona jako rozwiązanie teoretyczne. Sądzono, że doprowadzi to
człowieka do pełnej realizacji wolności i rozumności. Że w ten sposób wyzwoli
się on z ograniczeń naturalnych. Ale postulat wolności seksualnej sprowadza się
do dowolnej możliwości przeżywania przyjemności. Uznano bez żadnych realnych
podstaw, że człowiek ma prawo do swobodnego przeżywania przyjemności, że nie
może być w tym zakresie niczym ograniczony. Człowiek wolny i myślący sam
powinien określać twórczo sposób przeżywania uczuciowego. Co więcej, wymyślono,
że taka realizacja wolności będzie służyła pełnej realizacji człowieczeństwa.
Ale co to za człowieczeństwo?
Oczywiście nie
zdawano sobie sprawy, że zamiana przeżywania radości i nadziei na przeżywanie
przyjemności może doprowadzić do tragedii. Dziś mamy tego bezpośrednie dowody,
gdy osoby żyjące w wolnych związkach seksualnych dopuszczają się zbrodni na
życiu dzieci, które – ich zdaniem – przeszkadzają swobodnemu zaspokajaniu
rozkoszy. Niestety, jest to ostateczna, ale jakże tragiczna konsekwencja tezy o
wolności seksualnej. Można więc stwierdzić, że zgoda na seks prowadzi do
zanegowania osoby człowieka. Jest to jednocześnie zanegowanie własnej osoby
oraz osoby drugiego człowieka. Traktuje się bowiem siebie i innych czysto
instrumentalnie jako przedmiot użycia i osiągnięcia maksimum przyjemności.
Dlatego seks odrzuca wszystko, co w człowieku jest osobowe, a w pierwszym
rzędzie prowadzi do negacji moralności jako osobowej aktywności człowieka. Seks
stanowi zaprzeczenie relacji osobowych, czyli ostatecznie prowadzi do
zaprzeczenia godności osobowej człowieka.
W uprawianiu seksu
pozostaje tylko przyjemność, ale na koniec nie wiadomo, kto ma ją przeżywać. W
seksie sama przyjemność zaczyna dominować nad człowiekiem. A nawet przyjemność
zaczyna rządzić człowiekiem. Ale żeby przyjemność mogła przejąć władzę nad
człowiekiem, musi dojść do odrzucenia osobowej podmiotowości człowieka. Musi
dojść do zaprzeczenia osoby człowieka. Wszystko to razem kończy się zupełnym
poniżeniem człowieka. Sprowadzeniem go do poziomu zwierzęcego (czyli do poziomu
doznania zmysłowego).
Jeśli człowiek nie
pozna samego siebie, zaczyna wymyślać sobie różne potrzeby, czyli możliwości
działania. Okazuje się, że człowiek jest w stanie wymyślić najbardziej
absurdalne potrzeby. Tak dzieje się we wszystkich przypadkach uzależnienia. Na
początku wydaje się, że chodzi o przyjemność. Ale przeżywanie stale tej samej
przyjemności osłabia doznanie. Wówczas występuje zjawisko eskalacji, czyli
nasilenia doznań. Człowiekowi potrzeba coraz intensywniejszych przeżyć. Wtedy
stara się osiągnąć coraz więcej przyjemności, a gdy to jest niemożliwe, wtedy
człowiek zaczyna przeskakiwać od przykrości do przyjemności, żeby
zmaksymalizować doznanie przyjemności. Człowiek uzależniony zaczyna poszukiwać
przyjemności za wszelką cenę. Jest w stanie zrobić dla niej wszystko. Nawet za
cenę przykrości sprawianej komuś drugiemu. Człowiek uzależniony zaczyna łapać
wszelkie możliwe przyjemności, zaczyna się szarpać i miotać. W końcu dochodzi
do tragicznego zakończenia – choroby, szaleństwa, a nawet śmierci w przypadku
przedawkowania środków farmakologicznych.
Uzależnienie
seksualne nie musi być aż tak tragiczne w swoich skutkach, ale potrafi
całkowicie zawładnąć człowiekiem. Na początku poddajemy się mu bezwiednie, aby na
koniec dążyć do przeżycia rozkoszy za wszelką cenę. Wtedy już cała aktywność
człowieka zostaje podporządkowana jednemu celowi – osiągnięciu chwilowej
rozkoszy seksualnej. Człowiekowi uzależnionemu wydaje się, że w ten sposób
osiąga szczęście. A to tylko zwykłe złudzenie. Złudzenie, które okrada
człowieka ze wszystkiego, co osobowe, zwłaszcza z osobowej godności.
Człowiek jest
przede wszystkim osobą. Dlatego powinien żyć życiem osobowym. Osobowe życie
wyraża się w działaniach moralnych i religijnych. Dlatego człowiek powinien
przede wszystkim żyć moralnie i religijnie. Powinien żyć w ten sposób, żeby
chronić swoją osobę i jej godność oraz chronić relacje osobowe z Bogiem i
człowiekiem. Działania moralne chronią relacje osobowe z bliskimi nam osobami.
Zaś działania religijne (modlitwy i nabożeństwa) chronią relacje osobowe z
Bogiem (z Chrystusem). Natomiast relacje osobowe, które stanowią uaktywnienie
się godności osobowej, uobecniają naszą osobę. Osoba potrzebuje kontaktu z
innymi osobami. Osoba nie jest samotną i niezależną podmiotowością jak
świadomość. Świadomość niczego nie potrzebuje poza swoim myśleniem. Osoba jest
podmiotowością relacyjną, dlatego potrzebuje relacji osobowych. Osoba żywi się
relacjami. Objawia się i urzeczywistnia w relacjach. Udostępnia się dzięki
relacjom. Osoba jest bytem wspólnotowym. Żyje we wspólnocie osobowej. Żyje we
wspólnocie życia i miłości. Osoba żyje przede wszystkim w rodzinie.
Człowiek nie może
działać przeciwko osobie albo wbrew osobie. Jeżeli tak się dzieje, to skutkiem
jest niewłaściwe działanie duchowe – działanie niemoralne i areligijne.
Człowiek nie może dopuścić, żeby jego władze duchowe zostały pozbawione
kontaktu z podmiotowością osobową. Rozum i wola inaczej działają pod wpływem
aktywności osobowej, a inaczej działają same z siebie. Bo jeżeli władze duchowe
stracą kontakt z osobą, to zaczynają działać na własną rękę. Po oderwaniu się
od osoby rozum zaczyna myśleć i sam wymyśla różne rzeczy, zaś wola zaczyna
wybierać to, co przedstawia jej myślenie rozumu.
Jeśli nasze
myślenie ograniczy się do wiedzy czysto rozumowej, to tworzymy ujęcia
idealistyczne. Jeśli z kolei nasze myślenie ograniczy się do poznania
zmysłowego, to tworzymy ujęcia hedonistyczne i utylitarystyczne. Zarówno
idealizm, jak i hedonizm lub utylitaryzm nie służą rozwojowi realności i
podmiotowości człowieka. Faktyczny rozwój człowieka polega na ujawnianiu w
naszych władzach aktywności osobowej. Aktywność osobowa dotyczy bowiem
własności prawdy, dobra i piękna. Dzięki aktywności osoby własności te zostają
udostępnione naszym władzom duchowym (rozumowi, woli i uczuciom). Dopiero
wówczas nasze władze są w stanie działać na mocy osobowej prawdy, osobowego
dobra i osobowego piękna. Dopiero wtedy mogą podejmować działania osobowe.
Rozum staje się zdolny do wypowiedzenia słowa prawdy. Wola zaś będzie zdolna do
dokonania czynu dobra, natomiast uczucia mają możliwość przeżycia piękna.
Takich działań władze duchowe nie mogą podejmować bez osobowego wsparcia, a
ostatecznie bez pomocy łaski Bożej. Dlatego do dobrego lub doskonałego
działania człowiekowi niezbędna jest aktywność osoby. Dokonuje się to poprzez
nawiązanie relacji osobowych z Bogiem, co wywołuje i wzmaga aktywność naszej
osoby. Wtedy rodzą się w osobowej podmiotowości akty, które doskonalą nasze władze.
Pojawia się kontemplacja wywołana aktywnością prawdy. Pojawia się wezwanie
sumienia jako aktywność dobra. To właśnie osobowe dobro wzywa nas i pociąga do
działania. Pojawia się także upodobanie wywołane aktywnością piękna. Te trzy
akty dają naszym władzom duchowym siłę i impuls do działania, gdyż obdarzają je
samą zasadą działania. Prawda staje się zasadą działania rozumu, dobro staje
się zasadą działania woli, a piękno staje się zasadą przeżywania uczuciowego.
Bez takiego wsparcia władze duchowe pozostają rozdarte pomiędzy przeciwstawnymi
działaniami, gdyż nie znajdują w sobie żadnego ukierunkowania. Powtarzanie
pewnych działań prowadzi oczywiście do przyzwyczajenia, ale trudno jest budować
moralność lub religijność na przyzwyczajeniach. Trwała moralność i trwała
religijność muszą być oparte na zasadach osobowych, otrzymanych od własnej
osoby, która się uaktywnia pod wpływem relacji osobowych z Bogiem. Dlatego
mówimy, że ostateczną przyczyną religijności i moralności człowieka jest sam
Bóg (Osobowy Bóg).
Dlatego również
uczuciowość człowieka nie może być pozostawiona samej sobie. Ona także musi
zdobyć odpowiednią zasadę działania. Dokonuje się to dzięki aktowi upodobania
piękna. Osobowe piękno uaktywnia się i objawia w postaci upodobania. Ten akt
przenosi piękno do władzy uczuciowej i zaszczepia w niej w postaci przeżycia
piękna, które staje się zasadą działania uczuciowości. Dopiero wtedy uczucia
mogą się kierować do pięknych rzeczy. Dopiero wtedy są w stanie odczuwać i
przeżywać piękno napotkanych rzeczy i osób. Uczucia doświadczają wtedy i
odkrywają piękno ludzkiego życia. Człowiek odkrywa, że czymś naprawdę pięknym i
fascynującym jest ludzkie życie. Odkrywa, że należy je czcić i szanować jako
wyraz osobowego piękna. Bez tego doświadczenia ludzkiego życia oraz bez całego
doświadczenia piękna działanie naszej uczuciowości jest ograniczone i niepełne.
Bez przeżycia piękna uczucia poruszają się wyłącznie pomiędzy doznaniami
przyjemności i przykrości. Mamy wtedy do czynienia z uczuciową huśtawką.
Uważamy, że nasza uczuciowość żyje wyłącznie doznaniami przyjemności i
przykrości. A to jest już prosta droga do przyjęcia hedonizmu i uczynienia z
niego jedynej zasady postępowania.
Seks jak wszystkie
uzależnienia niszczy uczuciowość człowieka. Gdy uczuciowość przestaje właściwie
działać, wówczas człowiek traci kontakt z życiem. Przestaje pragnąć życia. Nie
dba o własne życie, a zarazem nie ma ochoty na tworzenie nowego życia. Taki
człowiek staje się martwy. Staje się śmiertelny i podległy śmierci. Brakuje mu
chęci i radości życia. Nie interesuje go nawet własne życie, ale zabiega
jedynie o doznanie przyjemności. Zamiast żyć życiem, człowiek żyje
przyjemnościami. Chwyta i łapie doznania przyjemności, ale nie widzi poza nimi
żywego człowieka. Dla niego przyjemność staje się zasadą życia i przeżywania,
staje się samym szczęśliwym życiem. Jednak szczęśliwe życie nie polega na
chwytaniu przyjemności. Życie jest przejawem osobowego piękna. Życie objawia
osobowe piękno człowieka. Dlatego św. Ireneusz pisał, że człowiek żyjący jest
chwałą Boga.
Seks odbiera
człowiekowi sens życia. Niszczy w człowieku pragnienie i pożądliwość życia.
Odbiera mu wrażliwość na życie i pozbawia odczuwania życia. Seks jest
zaprzeczeniem nadziei. Nadzieja jest oczekiwaniem na nowe życie, na lepsze
życie. Nadzieja jest oczekiwaniem na życie wieczne. Natomiast seks popycha nas
ku przeżyciu chwili. Zabiera nam ciągłość życia, a daje jedynie doznanie
chwilowej przyjemności. W ten sposób seks niszczy ciągłość życia i
przekazywanie go następnym pokoleniom po to tylko, żeby oddać nas na pastwę
doznania chwili. Seks odbiera nam ciągłość, trwałość i wieczność, aby dać jedną
chwilę. Z powodu seksu człowiek zamienia swoją wieczność na przeżycie jednej
chwili. Seks zabrał Adamowi i Ewie życie wieczne, a pozostawił im śmierć i
zniszczenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz