Instytucje i procedury jako prawo
kontrolujące człowieka, a nie służące człowiekowi. Procedury są tworzone przez
instytucje do ochrony ich interesów. Wydaje się, że instytucje powinny być
powoływane w służbie człowiekowi. Ale tak się nie dzieje. Aby w demokracji
(demokratycznym państwie) można było sprawować władzę, konieczne są instytucje,
które wytwarzają odpowiednie procedury do kontroli nad obywatelami.
Wszelkie procedury są oparte na
zasadzie użyteczności (tzw. użyteczności publicznej), która wyraża interes
władzy. Okazuje się, że te wszystkie procedury likwidują albo przynajmniej
ograniczają swobodę działania, ponieważ trzeba działać zgodnie z procedurami.
Aby się o tym przekonać, wystarczy odwiedzić jakiś urząd publiczny. A
jednocześnie procedura zdejmuje odpowiedzialność z urzędnika postępującego
zgodnie z daną procedurą, bo przecież podjęte działania były zgodne z procedurą
stanowiącą prawo nakazujące dane postępowanie.
Procedury usuwają więc ludzkie
błędy (możliwość błędów), ale zarazem odbierają nam różne nieoczekiwane
osiągnięcia. Wszelkie procedury preferują przeciętność działania (ani dobrze,
ani źle). Dlatego wszelkie instytucje (zwłaszcza urzędy) uwielbiają procedury
postępowania (co wyraża się w tonach formularzy).
Jednak dzisiaj mamy już do
czynienia z procedurami nawet w życiu codziennym. Jeżeli posługujemy się dowolnym
urządzeniem, to musimy zapoznać się z instrukcją obsługi. Taka instrukcja
pouczy nas o procedurze postępowanie z danym urządzeniem. Ale to nie wszystko.
Co ciekawe, mamy już w radiowej Trójce program pt. „instrukcja obsługi
człowieka”. Myślenie proceduralne opanowało więc naszą rzeczywistość, bez
instrukcji ani rusz. Zwłaszcza działalność obywatelska człowieka podlega różnym
procedurom. Najwyższy czas, żeby w szkole zaczęto uczyć wyłącznie
najróżniejszych „instrukcji obsługi”, tak jak to ma miejsce w przypadku proponowanej
edukacji seksualnej dzieci („obsłuż się sam”).
W ten sposób człowiek poddany
różnym procedurom przestaje być podmiotem działania, a staje się sługą
przeróżnych urządzeń albo petentem przeróżnych urzędów. Widać to doskonale w
przypadku reklam (sprzętu AGD, telefonów czy nawet samochodów). Po co człowiek
ma się wysilać (be smart), kiedy za niego będzie myślał i działał smartphone
lub smartlodówka, smartdom. Gdy dawno temu zaczynałem się uczyć angielskiego w
szkole, to wtedy były takie słówka jak pretty
girl & smart boy. Teraz wszystko odwróciło się do góry nogami.
Ważną sprawą jest fakt, że ktoś
musi zarządzać tymi procedurami ograniczającymi nasze zwykłe i niezwykłe działanie.
Okazuje się, że najlepszym sposobem cichego i zakulisowego rządzenia jest
sterowanie procedurami różnych instytucji. Dlatego opanowanie starych lub
tworzenie nowych instytucji pozwala na zarządzanie (niejawne zarządzanie)
odpowiednimi procedurami. Widać to doskonale na przykładzie EU. Otóż cała
kwestia praworządności podejmowana przez KE sprowadza się do narzucania
poszczególnym państwom odpowiednich procedur, czyli regulacji prawnych
nakazujących określone postępowanie, a nie do obrony prawa jako takiego, czyli
prawa chroniącego sprawiedliwość wobec obywateli.
Należy przypomnieć, że prawo
rzymskie było oparte na prostej zasadzie sprawiedliwości (oddać każdemu, co mu
się należy). Dzisiejsze systemy prawne albo raczej manipulacje prawne służą
jedynie do tego, żeby ograniczać swobodę działania obywateli. Prawo w postaci
procedur służy do zarządzania obywatelami i tylko do tego, dlatego powinniśmy
odruchowo bronić się przed procedurami różnych instytucji i domagać się
traktowania podmiotowego.
Człowiek jest aktywnym podmiotem.
Ludzkie działanie płynie z wnętrza człowieka. Za naszą aktywność odpowiada
bowiem nawet nie nasza dusza, lecz podmiotowość istnienia. To właśnie w podmiotowości
istnienia, czyli w osobie człowieka, rodzą się osobowe akty kontemplacji,
sumienia i upodobania, które nadają moralny i religijny sens naszemu
postępowaniu. Jeżeli zabraknie tej osobowej aktywności, to nasze władze duchowe
zaczynają działać „na własną rękę”, czyli w sposób zupełnie dowolny. Nasz umysł
oddaje się swobodnemu myśleniu, zaś wola popada w dowolność wyboru, co powoduje,
że tak naprawdę człowiek nie wie do końca, jak postępuje. Stąd raz działa
dobrze, a innym razem całkiem źle. To sprawia, że nasze działania stają się
nieuporządkowane a nawet chaotyczne, gdyż brak im właściwego kierunku i celu.
I wtedy zjawia się odpowiednia
procedura, która podpowiada nam albo wprost nakazuje, jak mamy postępować
(określając sposób i cel działania). Ale musimy pamiętać, że celem
instytucjonalnych procedur lub instrukcji obsługi jest użyteczność. Zatem
człowiek poddany procedurom działania ma tylko jeden cel – użyteczność i
pożytek. Dlatego uważa się, że działanie człowieka jest pożyteczne, gdy
dokonuje się w określony sposób wyznaczony przez prawo zarządzające daną
procedurę. W demokracji mamy więc procedury wyborcze, które nie pozwalają
obywatelowi wybrać tego, kogo chce, lecz narzucają mu wybranie tego, kogo
wyznaczyła dana partia. A przecież demokracja miała polegać na wolnych
wyborach. To oznacza, że w demokracji nie ma mowy o demokracji. I tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz