8 maja 2018

Zarządzanie rozwojem



Trzeba odbudować wspólnotę narodową. Ale do tego nie nadaje się ustrój demokratyczny (cała ta demokratyczna polityka). Demokracja jest bowiem walką interesów. Aby uratować naszą polską społeczność konieczna jest medialna kampania na rzecz prawdy o człowieku, prawdy o rodzinie, czy wreszcie prawdy o narodzie. Lecz dziś media sprzysięgły się przeciw temu. Media jak ognia boją się słowa prawdy.

Tylko wspólnota narodowa może opowiedzieć się za dobrem wspólnym i działać na rzecz dobra wspólnego. Dobro wspólne nie jest wypadkową różnych interesów grupowych lub indywidualnych. Dobro wspólne jest w stanie wypracować jedynie osobowa wspólnota. Tego nie nauczy nas, ani nie załatwi partyjna polityka, która kieruje się interesem partyjnym, czyli interesem małej grupy trzymającej władzę. Tego ludzie powinni się uczyć i ćwiczyć u podstaw, czyli w rodzinie, która stanowi podstawową wspólnotę osobową.

Staje przed nami ważne pytanie, jak stworzyć odpowiednie przedstawicielstwo narodu? Nie zapewni nam tego system partyjny, ani partyjne wybory do Sejmu lub Parlamentu. Jednak z drugiej strony nie da się stworzyć jednoznacznego przedstawicielstwa, gdyż to musiałoby być referendum świadomych znaczenia tej sprawy obywateli. Obecne wybory są zdominowane przez system partyjny, czyli wąskie partie polityczne. Żadna partia nie jest i nie może być wyrazem lub przedstawicielem woli narodu. Swoją wolę naród może wyrazić co najwyżej poprzez pracę zawodową – pomnażając dochód narodowy (obecnie PKB).

Ale kto ma to rozliczać i oceniać? Kiedyś ustanowiono władzę królewską (jedynowładztwo, czyli monarchia). U nas obywatele (szlachta) wybierali i zatwierdzali króla. Król miał stać na straży dobra narodowego. Król władał całym krajem i państwem, ale różne obowiązki powierzał urzędnikom królewskim (czyli państwowym).

Czy jeden człowiek może zadbać lepiej o interes państwowy niż wybrani liczni przedstawiciele? Wydaje się, że do pełnienia tego zadania łatwiej przygotować jednego człowieka niż wykształcić sprawiedliwą i mądrą elitę, czyli sprawną arystokrację.

Kiedyś Norwid pisał, że ojczyzna to zbiorowy obowiązek. Dzisiaj wszyscy będą trąbić o służbie dla ojczyzny. Lecz jeśli to ma być szlachetny obowiązek, to wymaga całkowitego poświęcenia spraw prywatnych. Kogo na to stać, przecież wydaje się to wprost niemożliwe. Nie widać na horyzoncie politycznym ludzi aż tak szlachetnych.

Władza polityczna wymaga mocy sprawczej. Ale taką moc posiada tylko Bóg, dlatego dawniej sprawowanie władzy podpierano bardzo wątpliwą tezą, że władza pochodzi od Boga. Dziś słyszymy wypowiedz, że głos ludu jest głosem Boga. Niestety Bóg przemawia do nas jedynie poprzez wyjątkowe jednostki. To nie ma nic wspólnego z głosem ludu. Dlatego najczęściej władza sama uzurpuje sobie moc sprawczą.

Otóż można podejrzewać, że taką moc sprawczą posiada właśnie naród, dzięki swej pracy i działaniu. To jest jedyna sprawcza moc polityczna, lecz tego nie da się ująć w żadną formułę lub strukturę władzy (w żaden ustrój polityczny). Przecież to naród pracuje, a władza ma jedynie pozwolić na swobodne działanie w ramach prawa i umiejętnie określać zakres działania, czyli zarządzać rozwojem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz