Komunizm pozostawił nam
dziedziczną chorobę polityczną w postaci tezy, że to Partia rządzi państwem.
Oczywiście stawiało to Partię ponad państwem. Niestety dzisiaj nasze partie
polityczne przejęły ten komunistyczny pomysł. Jakakolwiek partia dąży przede
wszystkim do zdobycia władzy, później zaś stara się urządzić państwo według
własnej ideologii, aby móc się napawać rządzeniem.
Żadna partia polityczna nie myśli
w kategoriach dobra wspólnego, gdyż w swej istocie i nazwie jest tylko jakąś
cząstką wspólnoty narodowej lub demokratycznego społeczeństwa. A przecież dobro
wspólne musi być celem współdziałania całej wspólnoty lub całego społeczeństwa.
Partie polityczne wprowadzają więc podziały i konflikty, a państwa nadal
kuleje.
Kiedyś w polityce byli mężowie
stanu, a dzisiaj mamy jedynie partyjnych urzędników. Partyjni politycy myślą
tylko o władzy i rządzenie (czyli trzymaniu władzy). Takie podejście całkowicie
wypacza poznanie i wiedzę o rzeczywistości. Toteż politycy jedynie wymyślają
sobie nawzajem, ale nie potrafią rozmawiać z ludźmi i nie widzą realnych spraw.
Nie ma żadnej wizji wspólnotowej, są tylko utarczki słowne, które nic nie
wnoszą i nie dają obywatelom.
Jeżeli nie stworzymy wizji
wspólnotowej, to będziemy mieli ciągłą rebelię społeczną. Same opowieści o
przywracaniu silnego państwa niczego nie załatwią. Konieczne jest poczucie
współdziałania w ramach wspólnoty narodowej (lecz nie w ramach nacjonalizmu).
Ludzie muszą wiedzieć, że działają na rzecz dobra wspólnego, bo dopiero to ich
naprawdę umacnia.
Poczucia wspólnotowego nie tworzą żadne instytucje rządowe lub pozarządowe. Tego nie załatwią rządowe apele. Trzeba po prostu zachęcić ludzi do działania i pozwolić im działać. Tutaj potrzebne jest rzeczywiste współdziałanie. Ludzie chętnie podejmują działalność, ale chcą być docenieni, a nie ścigani. Trzeba uczciwie oceniać podejmowane działania. Ani prawo (ustawy i przepisy prawne), ani podatki nie mogą przeszkadzać w działaniach obywateli.