Nie zamierzam angażować się w
umacnianie państwowości, gdyż uważam, że nie służy ona dobrze współobywatelom.
Dzisiaj należałoby umacniać raczej obywateli w ich działalności wspólnotowej.
Dlatego wolałbym zaangażować się w tworzenia narodowego dobra wspólnego.
Dlatego od początku wybrałem pracę edukacyjną. Uważam bowiem, że w tym zakresie
filozofia ma do spełnienia fundamentalną rolę. Filozofia ma za zadanie
odkrywanie realności człowieka w powiązaniu z realnością otaczającej nas
rzeczywistości. Musimy poznać człowieka w całej jego realności, a nie tylko w
jakichś fragmentach. Albo poznamy i zrozumiemy realność człowieka, albo
będziemy cały czas poruszali się w polityce po omacku formułując dowolne
poglądy na temat życia społecznego. Stąd raz się głosi, że człowiek jest z
natury istotą społeczną, a innym razem, że trzeba uspołeczniać go na siłę.
Jeżeli nie wiemy, kim naprawdę jest człowiek, to będziemy tworzyli całkiem
dowolne poglądy polityczne. Dopiero praktyka obala takie poglądy, ale na tym
cierpią zwykli ludzie.
Otóż na potrzeby demokracji
stworzono zadziwiający slogan „państwa prawa”. Właściwie nie bardzo wiadomo, co
to ma oznaczać? Państwo prawa – a zatem wydaje się, że chodzi o państwo, które
rządzi się prawem. Ale gdy się chwilę zastanowić, dojdziemy do wniosku, że
przecież państwo samo się nie rządzi. Dlatego państwo nie może rządzić się
prawem, bo nie jest ani systemem prawnym, ani instytucją sądowniczą (tzw.
„wymiarem sprawiedliwości”). Mamy tylko władzę państwową. Toteż rząd (który w
demokracji jest zawsze partyjny) może co najwyżej rządzić zgodnie ze
stanowionym prawem, które ustanawia również partyjny parlament. Można więc
powiedzieć, że w tym zakresie mamy całkowitą dowolność, gdyż ustawy powinny być
zgodne z konstytucją, ale jak się okazuje, dzieje się to na zasadzie
domniemania zgodności. Jest jeszcze Trybunał Konstytucyjny też wybierany przez
władze partyjne. W ten sposób wszystko się gdzieś rozmywa.
Od czasów rzymskich prawo miało
być wykładnią sprawiedliwości (oddać
każdemu, co mu się należy). Jednak w dzisiejszym społeczeństwie zasada
sprawiedliwości powoli zamiera i zostaje zastąpiona poprawnością polityczną.
Niestety sprawiedliwość zastępuje się coraz częściej wolnością, ponieważ
porządek społeczny ma być oparty na wolności i autonomii jednostki, co ma
polegać na swobodnym wyrażaniu się jednostki w działaniu i tworzeniu (czyli w
sztuce). Mamy więc schizoidalną sytuację polityczną, gdzie z jednej strony
państwo (czyli władza) ma swobodę narzucania obywatelom rygorów i zobowiązań
prawnych, a z drugiej strony głosi się wolność i autonomię obywateli, co w
praktyce dotyczy tylko niewielkiej grupy społecznej (tzw. elity). Od razu
widać, że w takim układzie nie ma po prostu miejsca na zasadę sprawiedliwości.
Stąd mamy dziś kryzys ze stosowaniem prawa i rozstrzygnięć prawnych, co
najlepiej widać z zderzeniu obywatela (tego zwykłego przeciętniaka) z państwem
(czyli z władzą państwową).
Aż chce się wołać: Precz z
państwem prawa! Niech żyje sprawiedliwość!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz