Gospodarowanie stanowiło
tradycyjną działalność człowieka. Takie działanie było czymś realnym, ponieważ
było wyznaczone przez realne zasady postępowania, czyli przez celowość i
powinność. Te zasady określają jednocześnie moralne działanie człowieka.
Człowiek powinien działać zgodnie z celem i według powinności wobec dobra.
Dlatego trzeba stwierdzić, że
gospodarowanie miało zawsze silne podstawy moralne, gdyż było działaniem w
zgodzie z rozumnym charakterem ludzkiej natury. Zatem służyło dobrze
człowiekowi.
Dla człowieka czymś realnym
jest właśnie działanie moralne. I nie chodzi tutaj o różne koncepcje moralności
(teorie etyczne), lecz o samo sedno duchowości człowieka. Ludzkie działania są
dokonywane za sprawą woli i rozumu. Dlatego to właśnie tam należy poszukiwać
zasad moralnego postępowania. Dla rozumu
zasadą dobrego działania jest celowość, zaś dla woli jest nią powinność.
Działanie celowe zmierza do osiągnięcia odpowiedniego celu, czyli osobowej
prawdy o człowieku. Natomiast działanie powinnościowe prowadzi do osiągnięcia
osobowego dobra. Tylko takie działania są więc dla człowieka czymś realnym,
ponieważ realizują jego osobową realność.
Życie społeczne, a tym samym działalność społeczna, czyli właśnie
gospodarowanie (gospodarność), musi być
oparta na zasadach celowości i powinności. Bez tego ludzkie działania
popadają w dowolność. Taka wolność działania jest twórcza i może się sprawdzać
na polu sztuki i techniki, ale dla życia społecznego okazuje się zazwyczaj
zabójcza. Współczesna ekonomia stawiając na ekonomiczny zysk zanegowała wprost
działanie realnej gospodarki. Działalność ekonomiczna utraciła charakter
celowościowy i powinnościowy, który wyznaczał samą realność działania. Nagle w
gospodarce zapanowała swoboda uzyskiwania zysku. Ekonomia postawiła bowiem na działania, które przynoszą zysk bez
względu na to, czy są realne, czy tylko wymyślone. Gospodarkę zdominowało
myślenie ekonomiczne odzierając ją z całej realności i popychając w stronę
wymyślonych ideałów lub marzeń. To jest tylko nowa wizja snów o potędze. Myślenie całkowicie stłamsiło realne działania
gospodarcze, a tym samym pogrążyło gospodarkę w kryzysie. Dlatego w tym
zakresie trzeba powrócić do działań celowych i powinnościowych. Trzeba wrócić
do tego, co wyznacza prawdziwy charakter racjonalnego działania człowieka. Ale
to musi być realna racjonalność, a nie dowolne pomysły racjonalistyczne, które
zupełnie odrealniają człowieka i jego życie. Trzeba wrócić do realnego życia
gospodarczego.
Zobaczmy teraz, jak wygląda realna działalność w sferze kultury. Każda wspólnota tworzy swoją własną
obrzędowość, to znaczy, że ma swoje zwyczaje codzienne i świąteczne. Różne
wydarzenia w życiu wspólnoty obrastają artefaktami, czyli twórczością artystyczną.
Nadajemy wydarzeniom scenariusz oraz scenografię teatralną. Możemy to
przedstawiać w obrazach malarskich lub graficznych, w rzeźbach albo lalkach
kukiełkowych. W ten sposób powstaje cała obrzędowość tworzona przez daną
wspólnotę, znana tej wspólnocie i przekazywana z pokolenia na pokolenie. Mamy
przecież piękną polską obrzędowość świąt Bożego Narodzenia. Tutaj obrzędowość
religijna przeplata się z obrzędowością ludową, zaś wszystko razem jest
związane ze wspólnotą narodową i tradycją narodową. Możemy więc stwierdzić, że
obrzędowość wprowadza nas w przeżywanie piękna. Wspólne przeżywanie piękna
łączy i ubogaca uczestników obrzędowości, wzbogaca duchowo członków wspólnoty.
Prawdziwie piękna obrzędowość ukazuje nam relacje osobowe (religijne oraz moralne)
i pozwala nam wspólnie przeżywać te relacje. Wspólnota w sposób naturalny
stwarza własną obrzędowość. Obrzędowość
jest więc czymś, co określa i definiuje daną wspólnotę. Lecz jednocześnie
wspólnota musi pamiętać, że nie wolno jej wyrzekać się własnej obrzędowości.
Obrzędowość wspólnotowa, nawet gdy dzieje się w ramach tradycji kulturalnej
danego narodu, wyraża i zawiera w sobie relacje osobowe ważne dla każdego
człowieka.
Mamy zatem dobro, które
przynosi nam gospodarowanie, oraz piękno, które niesie ze sobą obrzędowość.
Możemy więc zapytać o prawdę, gdzie powinniśmy szukać prawdy? Prawda
przynależna wspólnocie kryje się niewątpliwie w edukacji, ale w dzisiejszym
świecie dotyczy to także przekazu informacji, czyli prawda powinna pojawiać się
w mediach. Jak działa edukacja i informacja w ramach wspólnoty? Z pewnością
należy stwierdzić, że edukacja i informacja powinny służyć prawdzie o człowieku
i wspólnocie (osobowej prawdzie ożywiającej wspólnotę). Jednak jak łatwo
zauważyć, edukacja a także informacja poszły w kierunku użyteczności naukowej a
nie prawdy. W ten sposób obie dziedziny zaczęły służyć postępowi
technologicznemu i cywilizacyjnemu, ale zarazem przestały służyć wspólnocie,
gdyż zatraciły zupełnie wizję osobowej prawdy o człowieku. Edukacja powinna przede wszystkim głosić, że człowiek jest osobą. A
skoro jest osobą, to potrzebuje osobowego życia i działania, a to oznacza, że
potrzebuje życia wspólnotowego, bo tylko we wspólnocie (przede wszystkim we
wspólnocie rodzinnej) człowiek realizuje się jako osoba. Niestety dla rozwoju
techniki potrzebny i niezbędny jest człowiek będący jedynie myślącym robotem.
Być może taki myślący robot (pomysł Kartezjusza) jest w stanie zapewnić
nieprzerwany rozwój techno-cywilizacyjny, dlatego został wykorzystany dla ideologii
postępu. Chyba nie zdajemy sobie sprawy, że to oznacza śmierć – duchową śmierć
– dla człowieka, lecz również oznacza to cielesną śmierć bez możliwości
zmartwychwstania. A zatem możemy mówić o najstraszniejszym dramacie człowieka –
zatracie ludzkiej osoby.
Tak naprawdę prawdę o człowieku głosi dziś Kościół
Katolicki (różne kościoły chrześcijańskie). Kościół głosi bowiem Słowo
Boże, które przedstawia nam całą prawdę o człowieku, gdyż głosi prawdę o
relacjach osobowych nawiązywanych między Osobowym Bogiem (Trójca Osób, czyli
Osobowa Wspólnota) a osobowym człowiekiem. To pozwala nam zrozumieć
nadprzyrodzony wymiar naszego człowieczeństwa. Człowiek został stworzony przez
Boga jako osoba. Osoba wcielona i uduchowiona. Dlatego człowiek powinien żyć w sposób
osobowy. Człowiek rodzi się w rodzinie, wzrasta i dojrzewa we wspólnocie
rodzinnej, żyje i pracuje dla tej wspólnoty, bo wie, że czeka go życie
wspólnotowe (communio sanctorum,
czyli obcowanie Świętych).
Zastanówmy się teraz, jak
powinna wyglądać wspólnotowa edukacja? A może trzeba zapytać wprost, jak powinna wyglądać edukacja narodowa?
Otóż pierwsza działalność edukacyjna i wychowawcza musi się odbywać w rodzinie.
Rodzina jest bowiem tym miejscem, gdzie staje się i dzieje życie osobowe
człowieka. Dlatego podstawową znajomość z zakresu życia osobowego zdobywamy
tylko w rodzinie. To właśnie uczestnictwo i wychowanie w rodzinie wdraża nas do
życia religijnego i moralnego. Życia religijnego i moralnego, czyli naszego
odniesienia do innych osób – Boskich i ludzkich – uczymy się we wspólnocie
rodzinnej. Tego nie zdoła nauczyć nas żadna instytucja publiczna czy prywatna.
Możemy się tego nauczyć, przeżywając to na co dzień w swojej rodzinie. Rodzina
jest bowiem wspólnotą osób i tylko w rodzinie możemy nawiązywać i przeżywać
relacje osobowe wiary, miłości i nadziei. Oznacza to, że tylko w rodzinie
człowiek może żyć i oczywiście żyje życiem osobowym. I właśnie wtedy może się
poczuć rzeczywistą osobą, której przysługuje osobowa godność. Tego nie są w
stanie dać nam żadne stanowiska i zaszczyty, nie zdobędziemy tego również za
żadne pieniądze.
Widzimy więc, że życie
osobowe, które jest podstawą wszelkiej działalności społecznej, rodzi się,
rozwija i dzieje poza sferą publiczną. Jeżeli nie wyniesiemy tego z domu
rodzinnego, to już później będzie nam tego brakowało do końca życia. Możemy
próbować to zastąpić zorganizowanymi akcjami lub pracami społecznymi, lecz taka
działalność nigdy nie osiągnie poziomu osobowego (czyli prawdziwej religijności
oraz moralności). Ponieważ prawdziwą
religijność rozwijamy we wspólnocie Kościoła, zaś prawdziwą moralność
przeżywamy w rodzinie.
Codzienne ludzkie działania
wyznacza możliwość. Człowiek ma
możliwość poznania prawdy oraz możliwość wyboru dobra. Potocznie nazywamy
to wolnością człowieka. Ludzka wolność jest więc możliwością poznania i wyboru.
Ale trzeba zaznaczyć, że jest to możliwość poznania prawdy i fałszu, czyli
możliwość błądzenia i poszukiwania drogi. Jest to także możliwość wyboru dobra
lub zła, czyli możliwość decydowania i postępowania dobrego lub złego. Tak
wygląda działanie, a nawet życie, typowo ludzkie, co dobrze wyraża renesansowa
formuła: errare humanum est. Jest to życie w ciągłej niepewności i w
nieustannym poszukiwaniu. Jest to jakieś zawieszenie i huśtawka pomiędzy dobrem
i złem, prawdą i fałszem (kłamstwem). Jak można wyjść z tego stanu zawieszenia?
Jak przezwyciężyć możliwość? Jak pokonać możliwość, która jest dla nas tak
zgubna? Czym ją pokonać?
Etyka chciała od początku pokonać zgubną możliwość przy pomocy wiedzy.
Sokrates uznał przecież, że jedynym dobrem i jedyną cnotą jest wiedza. Kto wie,
ten będzie właściwie i odpowiednio działał. Wiedza miała leczyć ludzkie
postępowanie dzięki konieczności. To Sokrates wymyślił ideał wiedzy – wiedza ma
być powszechna i konieczna. To on uznał, że to wiedza ma uratować człowieka. Po
wielu dramatach ludzkiej historii okazało się coś wprost przeciwnego. Ideał
wiedzy cały czas fascynuje człowieka, ale skutki zastosowania go do życia
moralnego i społecznego wydają się fatalne. Jeżeli człowiek odwoła się
wyłącznie do wiedzy (czyli do poznania teoretycznego), to wówczas
przeciwieństwem możliwości staje się konieczność. Wiedza próbuje pokonać
możliwość za pomocą konieczności. Ale to sprawia, że z deszczu wpadamy pod
rynnę. Rozum chce leczyć możliwość za pomocą zrozumienia i ustanowienia
konieczności (patrz Hegel i Marks, potem marksiści). Ale próba narzucenia przez
rozum konieczności kończy się całkowitą utratą wolności. Konieczność może być
bowiem tylko zasadą logicznego (matematycznego) myślenia i w działaniu wcale
nie obowiązuje. Nie ma bowiem koniecznego przełożenia myślenia na działanie
(chyba, że dotyczy to rozwiązywania zadań matematycznych). My możemy oczywiście
wymyślać różne formy konieczności, jak w matematyce. Ale niestety nie da się
działać według zasad matematyki, bo człowiek nie jest jeszcze maszyną. Tylko
maszyny mogą działać w sposób konieczny. Co z tego, że potrafimy wysłać statek
kosmiczny na Marsa lub Saturna, kiedy nie potrafimy załatwić wielu ludzkich
spraw (np. głodu i ubóstwa, wojen i zbrodni). Wydaje się zatem, że nieustanne
próby zamienienia możliwości w konieczność nic nie dają, gdyż byłyby to próby
uczynienia z człowieka maszyny (robota). Człowiek nigdy nie stanie się maszyną,
jak chcieli Kartezjusz i La Mettrie. Chociaż oświecenie chciało uczynić z
człowieka doskonałą maszynę.
Właśnie etyka starała się
poszukiwać innych rozwiązań. Już Platon, uczeń Sokratesa, wskazywał na mądrość
odwołując się do prawdy i dobra. Rozwinął to następnie Arystoteles, który
związał prawdę z rozumem, a dobro z wolą. Odtąd człowiek posiadający rozum i
wolę miał kierować się prawdą i dobrem. Rozum dążył do poznania prawdy, a wola
zmierzała do osiągnięcia dobra. Prawda i dobro stały się zasadami poznania i
działania. Odtąd uważano, że człowiek w swoim postępowaniu musi kierować się
prawdą i dobrem. Sądzono, że konieczność prawdy i dobra zostanie przeniesiona
na ludzkie działania. Dlatego w scholastyce uważano, że człowiek z konieczności
poznaje prawdę i z konieczności pragnie dobra. Jednak potem po okresie
sceptycyzmu w dobie renesansu odrzucono takie rozwiązanie przywracając człowiekowi
możliwość błądzenia.