19 października 2016

Przeciętny obywatel



W republice – w naszej tradycji mówimy o rzeczypospolitej – władzę sprawowali najszlachetniejsi obywatele. Musieli to być ludzie mądrzy i sprawiedliwi, którzy wykazywali się publiczną działalnością. Szlachetność człowieka oceniano po jego czynach. Za poświęcenie i zasługi dla Ojczyzny otrzymywało się tytuł szlachecki, czyli uznanie za człowieka szlachetnego w swoim postępowaniu. Można powiedzieć, że takie uznanie zobowiązywało człowieka na całe życie (noblesse oblige). Taką nobilitację należało podtrzymywać w następnych pokoleniach.
Uprzemysłowienie gospodarki przyniosło zupełnie nowy rodzaj działalności. Powstaje nowa elita ludzi przedsiębiorczych, czyli burżuazja (bourgeoisie). Teraz oni domagają się władzy i znaczenia, czyli społecznego uznania i nobilitacji. Można tylko dodać, że przedsiębiorcza burżuazja wybija się na szczyt kosztem poniżenia warstwy proletariatu (robotników przemysłowych), tak jak szlachta żyła kosztem pańszczyźnianych chłopów. Teraz pierwszoplanową rolę odgrywają już nie szlachetne czyny, lecz korzystne interesy. Widać już wyraźnie, że ekonomia zaczyna dominować nad etyką i polityką. Taka dominacja interesów doprowadziła ostatecznie do totalnej wojny światowej (I-szej i II-giej). W tych wojnach rolę odgrywała już tylko potęga ekonomiczno-militarna (czyli ilość środków bojowych) a nie czyny lub dokonania poszczególnych ludzi.
Otrzeźwienie po zbrodniach przeciwko ludzkości (sic!) otwiera nowy rozdział ładu społecznego w postaci demokracji (liberalnej demokracji). Demokracja ma być oparta na równości i wolności obywateli. Na czym to polega? Otóż w wyborach wszyscy obywatele mają ten sam głos, czyli w wyborach powszechnych głos każdego obywatela ma takie samo znaczenie. Nie wolno więc nikogo wyróżniać ani poniżać. Ale chyba na początku nie zdawano sobie sprawy, że w ten sposób do głosu dochodzi totalna przeciętność. Ważny staje się ten zwykły, czyli przeciętny, obywatel. W polityce mówi się o klasie średniej, gdyż to ładnie brzmi. 

Jak wygląda taki przeciętny obywatel? Otóż nie będzie się on wyróżniał ani szlachetnością czynów, ani przedsiębiorczością. Najlepiej gdy jest zależny od instytucji państwowych. Właśnie taka klasa średnia (czyli przeciętność) powinna gwarantować spokój społeczny i trwałość państwa. Przeciętny obywatel nie krytykuje, nie wykrzykuje, jest spokojny i posłuszny. Nie robi rewolucji ani nie demonstruje. Lecz posłusznie głosuje raz na jednych (na socjalistów lub demokratów), a raz na drugich (na konserwatystów lub republikanów). Natomiast wszystkie interesy państwowe są załatwiane poza obywatelami (wyborcami).
Mamy więc szumne opowieści polityków o władzy z nadania społecznego. Ale nikt z nich nie powie, że w tym nadaniu władzy chodzi o wykorzystywanie przeciętności. Czy z takiego nadania może pojawić się polityk szlachetny lub przedsiębiorczy?
Czy więc zwykły obywatel może się przeciwstawić takim przeciętnym politykom? Otóż powinien on bronić swojej wspólnoty, swojej osobowej wspólnoty, jaką stanowi jego rodzina, a dalej podstawowa wspólnota lokalna. Tylko na tym wspólnotowym gruncie możemy obronić swoją osobową tożsamość. Jeżeli będziemy się uganiać za politycznymi poglądami lub opiniami medialnych redaktorów, to nigdy nie stworzymy własnej tożsamości czy osobowości. Pogoń za politycznym myśleniem skazuje nas jedynie na wieczną tułaczkę i żebraczkę, gdyż zawsze będziemy wykorzystywani do rozgrywania politycznych interesów. 

Obywatelu nie daj się wykorzystywać. Jeśli chcesz pozostać sobą (swoją osobą), musisz stanąć w opozycji do władzy – do każdej władzy, gdyż władza jest bezosobowa. Dyktatura jest bezosobowa, ale demokratyczne instytucje też są bezosobowe. Obywatelu pamiętaj, że Ty sam musisz zachować własną osobę i wypracować swoją osobowość, która przeprowadzi Cię przez Morze Czerwone władzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz