W republice – w naszej tradycji
mówimy o rzeczypospolitej – władzę sprawowali najszlachetniejsi obywatele.
Musieli to być ludzie mądrzy i sprawiedliwi, którzy wykazywali się publiczną
działalnością. Szlachetność człowieka oceniano po jego czynach. Za poświęcenie
i zasługi dla Ojczyzny otrzymywało się tytuł szlachecki, czyli uznanie za
człowieka szlachetnego w swoim postępowaniu. Można powiedzieć, że takie uznanie
zobowiązywało człowieka na całe życie (noblesse oblige). Taką
nobilitację należało podtrzymywać w następnych pokoleniach.
Uprzemysłowienie gospodarki
przyniosło zupełnie nowy rodzaj działalności. Powstaje nowa elita ludzi
przedsiębiorczych, czyli burżuazja (bourgeoisie).
Teraz oni domagają się władzy i znaczenia, czyli społecznego uznania i nobilitacji.
Można tylko dodać, że przedsiębiorcza burżuazja wybija się na szczyt kosztem
poniżenia warstwy proletariatu (robotników przemysłowych), tak jak szlachta
żyła kosztem pańszczyźnianych chłopów. Teraz pierwszoplanową rolę odgrywają już
nie szlachetne czyny, lecz korzystne interesy. Widać już wyraźnie, że ekonomia
zaczyna dominować nad etyką i polityką. Taka dominacja interesów doprowadziła
ostatecznie do totalnej wojny światowej (I-szej i II-giej). W tych wojnach rolę
odgrywała już tylko potęga ekonomiczno-militarna (czyli ilość środków bojowych)
a nie czyny lub dokonania poszczególnych ludzi.
Otrzeźwienie po zbrodniach
przeciwko ludzkości (sic!) otwiera nowy rozdział ładu społecznego w postaci
demokracji (liberalnej demokracji). Demokracja ma być oparta na równości i
wolności obywateli. Na czym to polega? Otóż w wyborach wszyscy obywatele mają
ten sam głos, czyli w wyborach powszechnych głos każdego obywatela ma takie
samo znaczenie. Nie wolno więc nikogo wyróżniać ani poniżać. Ale chyba na początku
nie zdawano sobie sprawy, że w ten sposób do głosu dochodzi totalna
przeciętność. Ważny staje się ten zwykły, czyli przeciętny, obywatel. W
polityce mówi się o klasie średniej, gdyż to ładnie brzmi.
Jak wygląda taki przeciętny
obywatel? Otóż nie będzie się on wyróżniał ani szlachetnością czynów, ani
przedsiębiorczością. Najlepiej gdy jest zależny od instytucji państwowych.
Właśnie taka klasa średnia (czyli przeciętność) powinna gwarantować spokój
społeczny i trwałość państwa. Przeciętny obywatel nie krytykuje, nie
wykrzykuje, jest spokojny i posłuszny. Nie robi rewolucji ani nie demonstruje.
Lecz posłusznie głosuje raz na jednych (na socjalistów lub demokratów), a raz
na drugich (na konserwatystów lub republikanów). Natomiast wszystkie interesy
państwowe są załatwiane poza obywatelami (wyborcami).
Mamy więc szumne opowieści
polityków o władzy z nadania społecznego. Ale nikt z nich nie powie, że w tym
nadaniu władzy chodzi o wykorzystywanie przeciętności. Czy z takiego nadania
może pojawić się polityk szlachetny lub przedsiębiorczy?
Czy więc zwykły obywatel może się
przeciwstawić takim przeciętnym politykom? Otóż powinien on bronić swojej
wspólnoty, swojej osobowej wspólnoty, jaką stanowi jego rodzina, a dalej
podstawowa wspólnota lokalna. Tylko na tym wspólnotowym gruncie możemy obronić
swoją osobową tożsamość. Jeżeli będziemy się uganiać za politycznymi poglądami
lub opiniami medialnych redaktorów, to nigdy nie stworzymy własnej tożsamości
czy osobowości. Pogoń za politycznym myśleniem skazuje nas jedynie na wieczną
tułaczkę i żebraczkę, gdyż zawsze będziemy wykorzystywani do rozgrywania
politycznych interesów.
Obywatelu nie daj się
wykorzystywać. Jeśli chcesz pozostać sobą (swoją osobą), musisz stanąć w
opozycji do władzy – do każdej władzy, gdyż władza jest bezosobowa. Dyktatura
jest bezosobowa, ale demokratyczne instytucje też są bezosobowe. Obywatelu
pamiętaj, że Ty sam musisz zachować własną osobę i wypracować swoją osobowość,
która przeprowadzi Cię przez Morze Czerwone władzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz