Zdaniem Woronieckiego to wola rządzi poznaniem praktycznym. Pisze on,
że prawda sądów praktycznych mierzy się zgodnością z nastrojem woli i z
prawością jej intencji. Wola nadaje sądom sumienia jakąś moc i spokój, które
czerpie z pożądania celu. Nadaje im cechę niewzruszonej pewności. Powiada on,
że wartość moralna tego wpływu zależy od tego, czy dany cel, do którego
intencja woli zmierza, odpowiada czy też nie prawu moralnemu i zadaniom człowieka.
Stosunek woli do celu ostatecznego decyduje o trwałej prawości w życiu. (por.
s.115-116)
Poznanie praktyczne
jest oparte na rozpoznaniu celu i wiodących do niego środków. Ale powstaje
pytanie, skąd rozum bierze pojęcie celu i środków? Wydaje się, że właśnie wtedy
potrzebny jest wpływ woli. To wola nadaje rozumowi charakter intencjonalny,
czyli nakierowanie na cel. Ale jak dążenie woli może przekładać się na
poznanie?
W poznaniu teoretycznym
zasadą jest prawda jako zasada przedmiotowa oraz pierwsze zasady poznania,
czyli logiczne zasady myślenia, jako zasady podmiotowe zawarte we władzy
poznawczej. Poznanie praktyczne jest natomiast myślowym przebiegiem działania.
Mamy wiedzieć, co [rozum] chcemy osiągnąć [wola]. Staramy się
dowiedzieć, jak to osiągnąć. Przedstawiamy różne sposoby i metody działania.
Przeglądamy je i rozważamy za i przeciw. Aby wreszcie stwierdzić, że to trzeba
zrobić tak i tak (tym sposobem), albo zupełnie inaczej.
Wydaje się, że problem
współdziałania władz ukryty jest w stwierdzeniu: wiedzieć, co się chce.
To poznanie przebiega najpierw drogę działania. Poznanie może dokonać takiego
przebiegu tylko pod wpływem woli. Wola nadaje poznaniu charakter dążenia, czyli
właśnie intencji (zamierzenia). Poznanie wykonuje zamiar działania, czyli
pokonuje intencjonalnie drogę działania. W ten sposób dokonuje się działanie w
myśleniu. Potrzebny jest do tego cel działania (poznanie celu i rozeznanie
środków) . Potrzebny jest przegląd metod i sposobów działania. Przebiegamy
myślowo różne drogi-środki. Jakby oglądamy różne sposoby działania i dotarcia
do celu. To wola z pewnością pobudza rozum do takich przebiegów albo intencji.
Aby rozum mógł się
poznawczo (intencjonalnie) na coś zamierzyć, potrzebne jest mu pojęcie celu.
Skąd się bierze poznanie celu (poznanie celowościowe)? To wola dąży do celu. A
więc czy tego rozum dowiaduje się od woli? Ale jak? Wola nakłada na poznanie
rozumu swoje dążenie (chcenie). Poznanie nabiera wtedy charakteru dążeniowego.
Poznanie zostaje skierowane i nabiera cech aktywności. Dokądś przebiega.
Biegnie do celu (do końca, czyli do kresu). W ten sposób poznanie ogarnia
intencjonalnie jakiś ciąg zdarzeń lub działań człowieka. Tak powstaje zamiar –
intencja. Ale cały czas jest to tylko myślenie o działaniu. Jakby samo wymyślanie
działania (wymyślanie tego, co chcę zrobić). Zamierzenie działania. Może nawet
jakieś odmierzenie działania.
Powstaje teraz dalszy
problem, do czego potrzebne jest nam w tym zamierzeniu i w tym działaniu
sumienie? Sumienie ukazuje woli dobro, ale może jednocześnie tym samym ukazuje
rozumowi dobro jako cel działania. „Czyń dobro”, to znaczy kieruj się i dąż do
dobra, właśnie jako do celu. Może więc to dzięki sumieniu rozum otrzymuje
pojęcie celu.
Dobro pociąga wolę, ale
jednocześnie rozum poznaje, że dobro staje się celem działania. Rozum musi
dostrzec i zrozumieć to, co dzieje się z wolą, oraz to, co dzieje się z
wezwaniem sumienia skierowanym do woli. Na tej podstawie rozum (świadomość
moralna) wie, co się dzieje, rozumie, jak działa wola i jak działa człowiek.
Dlatego rozum może ocenić i osądzić nasze działanie.
Jeśli rozum poznał i
zaakceptował prawdę, jeśli poznał i ocenił dobro realizowane w chceniu woli, to
znaczy, że dotarł do poziomu moralności, oraz że o moralnym działaniu człowieka
wie już wszystko, co trzeba. Poznanie i zestawienie ze sobą prawdy i dobra,
oraz stwierdzenie, że spotykają się one ze sobą w każdym bycie, a zwłaszcza w
człowieku, jest już początkiem mądrości. Mądrość jest celem filozofii i
zadaniem lub powołaniem człowieka. Mądrość jest właściwym początkiem
moralności. Mądrość informuje nas o godności człowieka. Mądrość odkrywa godność
zawartą w człowieku, gdyż stwierdza, że prawda i dobro (także piękno) spotykają
się w samym człowieku i decyduje o randze lub wartości moralnej ludzkiego bytu
(istnienia). Mądrość określa wreszcie cel życia.
Aby poznać realny cel
działania moralnego, trzeba poznać osobową godność człowieka. Bez ujęcia
godności trudno jest osiągnąć właściwe działanie moralne, gdyż wtedy
podporządkowujemy się jedynie zewnętrznym nakazom (kierujemy się wtedy jakimś
autorytetem lub obowiązkiem prawnym). Dopiero gdy jasno ujmiemy godność
człowieka, to wtedy może się ona stać celem naszego działania. Wówczas
podejmujemy dążenie do bezwzględnego dobra moralnego. Celem moralnego działania
musi być dobro bezwzględne, czyli osobowe dobro człowieka. Przyjęcie jako dobra
moralnego jakiegoś innego rodzaju dobra (np. boum utile lub bonum
delectabile) powoduje wypaczenie moralnego działania człowieka. Kierowanie
się własną korzyścią lub przyjemnością sprawia, że działanie człowieka traci
charakter osobowy i moralny, a staje się jedynie interesownym działaniem
ludzkim. Takie interesowne lub korzystne działanie może być stosowane do świata
rzeczy i wytworów kultury, ale nie może być odniesione do drugiego człowieka.
Drugi człowiek (osoba ludzka) wymaga bowiem bezwzględnego uznania i poszanowania,
wymaga akceptacji i afirmacji, które są potwierdzeniem bezwzględnego charakteru
osobowego dobra.
Jeszcze raz wracamy do
początkowego problemu, jak wola wpływa na rozum (oraz na świadomość moralną)?
Rozum poznaje prawdę. To dotyczy z pewnością rzeczy zewnętrznych. Rozum dociera
i spotyka się z istotą rzeczy. A właściwie, to istota rzeczy wpływa na zdolność
poznania i rozumienia. Poznanie istoty wywołuje w rozumie skutek w postaci
słowa (i pojęcia). Natomiast poznanie tego, co dzieje się w człowieku ma
zupełnie inny charakter. Tradycja klasyczna i nowożytna mówi w tym wypadku o
refleksji (jako o zwróceniu się władz na siebie i swoje czynności). [Woroniecki
pisze: ...]
Mamy wtedy myślenie o
myśleniu (wiem, że poznaję) oraz myślenie o chceniu (wiem, że coś chcę). Wydaje
się, że to dzięki refleksji rozum przejmuje działanie woli (jakby nasiąka lub
przechodzi tym działaniem). W ten sposób myślenie nabiera cech chcenia. Wtedy
możemy coś zaplanować lub coś zamierzyć. Poznanie zaczyna przebiegać podobnie
jak chcenie, Wówczas w poznaniu pojawia się cel jako postulowany kres
działania. Ale ten cel staje się w rozumie początkiem myślenia o działaniu.
Wobec tego wydaje się, że myślenie o działaniu zaczyna jakby od końca, czyli od
celu, i wraca do początku ustalając sposób działania, czyli to, jak dotrzeć do
celu, aby na koniec przyjąć to, od czego trzeba zacząć. W ten sposób poznanie
może ogarnąć kres działania (wiem, co chcę zrobić) i dzięki temu ustalić cały
przebieg działania (czyli dobrać odpowiednie środki).
Ale takie podejście
wydaje się nadal bardziej odpowiednie wobec rzeczy zewnętrznych. Dotyczy ono
tego, jak użyć różnych rzeczy, jak posłużyć się różnymi narzędziami, jak
przeprowadzić wykonanie różnych spraw i rzeczy. Natomiast nadal pozostaje
otwarte pytanie, jak poznanie celowe zastosować w działaniu moralnym? Skąd
bierze się uznanie człowieka za cel działania moralnego? Albo jak odkrywamy
bezwzględne dobro cechujące człowieka?
Tradycja katolicka
powie nam, że potrzebne są do tego kontemplacja i sumienie. Obie te rzeczy
obejmują wewnętrzne doświadczenie człowieka. Ale z pewnością nie jest to
refleksja. To nie my oglądamy własne wnętrze, ale to coś z wnętrza (od środka)
oddziałuje na nasze władze (na rozum i wolę). To wewnętrzna prawda i dobro
oddziałują na nasze władze rozumu i woli. Filozofia średniowieczna to
doświadczenie nazywa mową serca. Dziś do tego rozumienia odwołuje się także
prof. M. Gogacz. Mowa serca jest więc szczególną informacją płynącą z wnętrza
człowieka. Mowa serca jest wyjątkowym doświadczeniem osobowego istnienia.
Dlatego zasad i norm
moralnego postępowania należy szukać na poziomie mowy serca. Trzeba więc
odwołać się do kontemplacji i sumienia jako bezpośredniego doświadczenia
osobowej prawdy i osobowego dobra. Nie ma innej drogi dotarcia do poziomu
osobowego istnienia. Tylko doświadczenie mowy serca może poinformować nas o
szczególnej godności człowieka. Inaczej wiedzę o godności człowieka możemy
czerpać wyłącznie z Boskiego objawienia.
Mowa serca informuje
nas bezpośrednio o charakterze i randze ludzkiego bytu. Ukazuje nam własności
osobowe prawdy, dobra i piękna. Kontemplacja ukazuje nam bezwzględną prawdę
osoby ludzkiej. Sumienie objawia nam bezwzględne dobro ludzkiej osoby.
Upodobanie wskazuje na osobowe piękno człowieka i piękno ludzkiego życia.
Dopiero dalsza refleksja poznawcza pozwala nam zrozumieć i wykorzystać to
bezpośrednie doświadczenie mowy serca. Dopiero dalsza refleksja nad wezwaniem
sumienia do afirmacji dobra osobowego pozwala rozumowi właściwie pomyśleć o
działaniu moralnym, pozwala mu zrozumieć znaczenie celu i celowego działania.
Wydaje się bowiem, że dopiero odkrycie i spotkanie dobra bezwzględnego pozwala
nam właściwie podejść do zagadnienia celu, czyli sformułować pojęcie celu (najdalszego
lub ostatecznego).
Poznanie praktyczne
kieruje się celem jako swoją zasadą. Poznanie to musi więc sformułować na
początku pojęcie celu. Pojęcie celu wydaje się być połączeniem zasady
poznawczej (jaką jest prawda) z zasadą chcenia (jaką jest dobro). W ten sposób
może dojść do odkrycia godności jako celu i kresu ludzkiego życia. Dopiero
odkrycie godności jako dobra bezwzględnego określa pojęcie celu.
Stworzenie pierwszej
teorii etycznej przez Sokratesa było związane z pojęciem dobra bezwzględnego.
Mówił on o wiedzy jako dobru bezwzględnym przeciwstawiając się relatywizmowi
sofistów. Wydaje się, że określenie bezwzględnego punktu odniesienia jest
podstawą myślenia i wiedzy o działaniu. Inaczej działanie staje się dowolne i
nie można go ani zaplanować, ani ocenić. Do planowania działania, czyli do
zamierzenia, potrzebne jest pojęcie celu. To pojęcie potrzebne jest także do
oceny przeprowadzonego działania. Możemy wtedy stwierdzić, czy działanie
osiągnęło swój cel. Bez pojęcia celu nie ma wiedzy na temat działania. Jeśli
nie ma wiedzy o działaniu, to nie będzie etyki jako nauki o ludzkim
postępowaniu. Nie będzie etyki normatywnej. Zniknie zupełnie powinnościowy
charakter moralnego działania. Popadniemy w całkowity relatywizm. Wszystko
wolno (róbta, co chceta). Wówczas człowiek przestaje kierować swoim działaniem,
lecz to działanie zaczyna kierować człowiekiem. Jedno działanie wywołuje
dalsze, a człowiek przestaje panować nad swoimi czynami.
Co ciekawe, wiedza o
działaniu rodzi się w momencie odkrycia czegoś bezwzględnego. Na ogół chodzi o
bezwzględne dobro. Jest to ponadto związane z pragnieniem poznania samego
siebie (z chęcią poznania człowieka). Znaczące jest również to, że dostrzeżenie
bezwzględnego dobra wynika z panującego wcześniej relatywizmu (albo
sceptycyzmu). Czyżby więc człowiekowi łatwiej było poddać się relatywizmowi niż
poszukiwać bezwzględnego dobra. Postawa etyczna nie jest więc czymś
bezpośrednio danym człowiekowi i łatwym do osiągnięcia. Potrzeba tutaj wielu
rozważań, przemyśleń i odważnych rozstrzygnięć. Potrzeba tu namysłu i decyzji.
Potrzeba wreszcie czystych chęci. Może potrzeba także czystego sumienia.
Rozum ma skłonność do
uogólnień (do abstrakcji). Chętnie tworzymy pojęcia ogólne i stawiamy je sobie
za cel działania. W historii mieliśmy więc już różne propozycje – wiedzę,
cnotę, szczęście, przyjemność, pożytek, ludzkość, postęp, dobrobyt, komunizm,
demokrację, teraz mamy globalizację. Rozum tworzy różne idee i ideały, które
mają określać i wyznaczać postępowanie człowieka. Ale zawsze powstaje wtedy
problem, jak dostosować zwykłe i konkretne działania do tych wymyślonych
ideałów. Trzeba więc sprowadzić ludzkie myślenie na ziemię. Trzeba poszukać
realnych i konkretnych celów, czyli czegoś, co da się urzeczywistnić w zwykłym
codziennym działaniu.
Moralność i moralne
postępowanie nie są idealizmem. Moralność powinna być codziennością człowieka,
a nie marzeniem. Czymś, co urzeczywistniamy w każdym konkretnym działaniu. A to
znaczy, że poznanie praktyczne musi być przekładalne na faktyczne działanie.
Poznanie praktyczne musi być oparte na mądrości, a nie na idealizmie (czyli na
myśleniu pojęciami ogólnymi – ideami). Mądrość trzyma się rzeczywistości i
realizmu. Mądrość pozostaje na poziomie realnych bytów. To mądrość potrafi
odnaleźć cel działania i życia człowieka w nim samym. To mądrość odkrywa godność
człowieka i stawia ją za cel w jego postępowaniu. Mądrość odkrywa godność
osobową zawartą w każdym człowieku. Odkrywa tę godność jako źródło realności
całej natury ludzkiej. To mądrość pokazuje nam, że ludzka natura wyrasta z
osobowej godności i do niej zmierza. Dopiero wówczas celem działania moralnego
staje się sam człowiek – każdy pojedynczy człowiek, a nie ludzkość lub
społeczeństwo (państwo).
Abstrakcyjne myślenie
jest człowiekowi potrzebne do poszukiwania Absolutu i absolutnych wartości.
Taka zdolność powinna bowiem prowadzić do ujęcia dobra bezwzględnego. Ale w
koncepcjach etycznych zbyt często zamieniano dobro bezwzględne na dobro ogólne.
Najlepiej widać to na przykładzie dobra wspólnego (bonum commune). Etycy i
politycy bardzo chętnie posługują się pojęciem dobra wspólnego, ale najczęściej
pojmują je na poziomie ogólności. W ten sposób dobrem wspólnym staje się coś
ogólnego – np. (powszechna) sprawiedliwość społeczne, albo ogólna korzyść
społeczna, czyli dobrobyt, albo państwo ujęte ogólnie, a nawet władza, jak w
przypadku demokracji. Mówi się, że dobrem wspólnym jest demokracja albo państwo
prawa.
Abstrakcyjne myślenie
jest również potrzebne do poszukiwania Transcendencji. Człowiek musi znaleźć
dla siebie jakiś punkt zaczepienia w tym zmiennym świecie. To, co zmienne
wymaga stałej zasady. Wiedzieli o tym Platon i Arystoteles. Dlatego ludzkie
działanie wymaga takiego stałego punktu odniesienia. Ludzkie poznanie i ludzka
wiedza dążą do czegoś stałego i niezmiennego. Poszukujemy wiedzy ogólnej i koniecznej.
Ale musimy pamiętać, że sama zasada nie może być czymś ogólnym, bo ogólne są
pojęcia. Zasada musi być konkretna i realna.
Mówimy, że poznanie
potrzebuje prawdy. To prawda ma być tą niezmienną zasadą poznania. Wiedza
powinna zawsze ujmować prawdę. Ale przecież to nie znaczy, że prawda jest
ogólna i konieczna. Sama prawda musi być realną własnością rzeczy. Uważa się,
że prawda jest własnością transcendentalną przysługującą realnemu bytowi. Taka
prawda przekracza więc poziom własności kategorialnych ujmowanych w poznaniu
ogólnym i koniecznym. Jeśli prawdę sprowadzimy do efektu poznania, to utożsami
się ona z wiedzą i przejmie jej cechy. Pojawia się zatem problem, co nam
pozwala dotrzeć do tej transcendentalnej prawdy?
Na pewno nie jest to
poznanie abstrakcyjne. A więc nie jest to wiedza ogólna i konieczna. Wydaje
się, że potrzebne jest tutaj bezpośrednie doświadczenie. Takim wewnętrznym
doświadczeniem jest mowa serca. Mowa serca informuje nas o własnościach
transcendentalnych. Mowa serca obejmuje kontemplację, sumienie i upodobanie
piękna. Kontemplacja (contemplatio) dotyczy osobowej własności prawdy. Sumienie
(synderesis, syneidesis = conscientia) obejmuje osobową własność dobra. A upodobanie
dotyczy własności piękna.
Tylko postępowanie
moralne buduje naszą realność, gdyż utrwala podmiotowość istnienia, która jest
przyczyną całej realności istotowej człowieka. Jest to ów poziom bycia
(istnienia), który pokazał nam Marcel. Trzeba umieć sięgnąć do poziomu
bytowania, aby jak najwięcej zaczerpnąć ze źródła realności, jakim jest
istnienie ludzkiego bytu (ludzka egzystencja). To istnienie wszystko urealnia.
Tam też leży źródło istotowej realności człowieka, źródło realności ludzkiej
natury. Tam też znajduje się źródło naszej moralności i naszej mądrości.
Człowiekowi najbardziej dziś potrzeba realności i mądrości.
Z dotychczasowych
rozważań wynika, że mądrość rodzi się z doświadczenia mowy serca. Podstawą
mądrości jest bowiem kontemplacja i sumienie, które współtworzą mowę serca. Bez
doświadczenia tego, co w człowieku osobowe, bez kontemplacji i sumienia, które
kontaktują nas z osobową prawdą i osobowym dobrem, nie osiągniemy nigdy
mądrości, gdyż mądrość pozwala nam ująć to, co osobowe i właściwie ocenić jego
znaczenie. Nie ma zatem poznania osoby bez mowy serca. Ponieważ osoby nie da
się poznać i zrozumieć ani dzięki abstrakcji, ani dzięki dedukcji, ani dzięki
indukcji, ani dzięki żadnym innym rozumowaniom. Osoby możemy doświadczyć
jedynie dzięki mowie serca.
Poznanie praktyczne
musi wyrastać z mądrości. Tylko mądrość może nadać ludzkiemu działaniu
charakter moralny. Mądrość obdarza działanie człowieka celowością i
powinnością. Celowość staje się zasadą poznania praktycznego, natomiast
powinność musi określać działanie woli (czyli chcenie). Rozum powinien kierować
się celem, zaś wola posługuje się powinnością. Celowość dotyczy prawdy, ale
prawdy osobowej zawartej w człowieku. Natomiast powinność dotyczy dobra, ale
również dobra osobowego zawartego w człowieku.
Celowość i powinność
wyrastają z doświadczenia mowy serca. Celowością obdarza rozum kontemplacja,
natomiast powinność nakłada na wolę sumienie. Celowość i powinność stanowią
podstawę moralnego działania. Cel leczy rozum z dialektycznego myślenia, zaś
powinność uzdrawia wolę z wybierania między dobrem i złem. Celowość leczy rozum
ze sprzeczności. Usuwa możliwość dialektycznego myślenia na tak i nie. Cel
wskazuje na coś jednego – na jedną zasadę myślenia o działaniu. Cel ukazuje od
razu jeden kres działania, co pozwala rozumowi rozważyć całe działanie. Cel
ostateczny ukazuje wreszcie jeden kres życia.
Człowiek potrzebuje
celu życia. Człowiek powinien widzieć przed sobą jakiś cel i kres działania.
Człowiek musi widzieć przed sobą cel życia. Człowiek poszukuje prawdy. Człowiek
musi odkryć prawdę życia, prawdę swojego życia. Człowiek pragnie odkryć prawdę
własnej egzystencji. Prawda o człowieku, prawda o jego życiu określa cel
ludzkiego działania.
Prawdę o celu życia (o
końcu) można odkryć tylko w kontekście „początku”. Do tego „początku” człowieka
powracał najczęściej w swoim nauczaniu papież Jan Paweł II. Papież szukał prawdy
o człowieku w stworzeniu na obraz i podobieństwo Boże.
Początek zawsze
wskazuje na koniec. Zaś koniec (cel) jest określony przez początek. Początek
rozpoczyna bowiem to, co staje się na końcu. Początek wyznacza więc cel.
Początek człowieka wyznacza zatem cel i kres ludzkiego życia i działania. Bez
początku nie byłoby celu i końca. Bez początku stworzenia nie byłoby w ogóle
człowieka. Cel powstaje więc na początku i z początku. Cel człowieka bierze się
z samego początku człowieczeństwa, czyli ze stworzenia osoby człowieka.
Początek i koniec. A i Ω. Adam i Chrystus.
Cel zaczyna się na początku. Dlatego tak mocno jest związany z prawdą
początku. To prawda początku określa i wyznacza cel. Bez początku nie ma celu.
Nie ma też celu bez prawdy, gdyż na początku stoi cała prawda o człowieku.
Człowiek został stworzony na obraz i
podobieństwo Boże. U początku stoi obraz i on wyznacza cel ludzkiego życia.
Stać się na powrót obrazem Boga. Ukazać Boga w swoim człowieczeństwie.
Zobrazować albo objawić Boga w sobie. Oto cel człowieka.
A to dotyczy
jednocześnie ludzkiej osoby. To osoba jest obrazem Boga w człowieku. To znaczy,
że musimy wydobyć na jaw osobę. Człowiek musi ujawnić osobę poprzez swoje
działania. Człowiek musi pokazać swoją osobę dzięki moralności. Musi objawić
się jako osoba. Osoba jest bowiem obrazem i podobieństwem do Boga. Ten obraz i
podobieństwo muszą ujrzeć światło dzienne. Ten obraz powinien zajaśnieć
blaskiem prawdy i dobra, blaskiem chwały. Dopiero wtedy wypełnimy nasze powołanie
i nasze człowieczeństwo.
Aby ustalić cel, trzeba
odkryć prawdę „początku”. Bez poznania początku nie można wyznaczyć celu
ludzkiego działania i ludzkiego bytu. A zatem rozpoznanie celu powinno być
efektem pogłębionego poznania ludzkiej natury, a nawet więcej, poznania
ludzkiej osoby. Jeśli więc nie dotrzemy do wnętrza i głębi ludzkiego bytu, to
nie zdołamy określić właściwego celu. Aby ustalić ostateczny cel człowieka i
jego życia, trzeba sięgnąć aż do poziomu osobowego, czyli do istnienia
człowieka. Dlatego tutaj niezbędna jest metafizyka ujmująca byt jako złożony z
istoty i istnienia. Musimy poznać warunki i własności ludzkiego istnienia oraz
skąd ono pochodzi. Nie jest to wcale łatwe. Musimy więc sięgnąć do
wielowiekowej tradycji filozoficznej, aby śledzić i odnajdywać rozważania idące
w tym kierunku. Na tym polega uprawianie filozofii człowieka i osoby.
Człowiek został
stworzony przez Boga. Nawet po grzechu pierworodnym Bóg nie zostawił człowieka
samemu sobie. W całej historii Bóg otacza człowieka opieką, wspiera go wiedzą
objawioną, czyli jakby podpowiada człowiekowi, kim on jest. W ten sposób Bóg
nieustannie opiekuje się człowiekiem, aż po wybawienie go z pęt grzechu
pierworodnego. Bez tego Boskiego wsparcia, czyli bez łaski Bożej, człowiek nie
zdołałby poznać ani Boga, ani siebie samego. Zdobywałby wiedzę przyrodniczą i
trwałby przy nie rozwijając nauki przyrodnicze. Byłby w stanie opanować i
podporządkować sobie przyrodę. Ale nie wiedziałby nic o sobie i swojej osobie.
Byłby wówczas takim tragicznym bytem targanym zarówno dialektycznym myśleniem i
wyborem między sprzecznościami, jak też skrajnymi uczuciami i nastrojami. Jego
wiedza dotyczyłaby świata rzeczy i wytworów. Swoją naturę widziałby tylko w
kontekście przyrody. Świat jawiłby mu się jako nieprzyjazny albo nawet
absurdalny. Człowiek zmagałby się ze swoim tragicznym losem. Walczyłby miedzy
sobą o panowanie nad światem. Podbijałby inne ludy i narody. Co ciekawe, to
wszystko znamy z historii ludzkości. To wszystko stanowi więc znaczną część
naszej historii. A jednak w tych dramatycznych wydarzeniach nieustannie
przejawia się „palec Boży”. Bóg oddziałuje na ludzkie losy poprzez swoich
wybrańców – świętych i proroków, wyznawców i męczenników.
Wydaje się, że
dochodzenie do pojęcia celu ludzkiego życia jest sprawą trudną i rozwijającą
się stopniowo. Potrzebne jest poznanie prawdziwie metafizyczne (jak u
Arystotelesa) i poznanie etyczne (jak u Sokrattesa). Konieczne jest sięgnięcie
do natury człowieka, ale i to nie wystarcza. Trzeba umieć przekroczyć poznanie
naturalne i szukać doświadczenia osoby (które ma już charakter doświadczenia
mistycznego). Z kolei inną drogą jest wiedza objawiona zaczerpnięta z Biblii.
To tam znajdziemy antropologię „początku”, czyli stworzenia na obraz i
podobieństwo Boże. Odczytamy tam sens osoby człowieka, jej powołanie i
zbawienie. Uczył nas tego papież Jan Paweł II.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz